Jutro pierwszy publiczny pokaz najbardziej oczekiwanego filmu sezonu – „Miasta 44” Jana Komasy - pisze Barbra Hollender.
Jan Komasa miał 24 lata, kiedy, namówiony przez producenta Michała Kwiecińskiego, zaczął przygotowywać film o Powstaniu Warszawskim. Osiem lat później, na Stadionie Narodowym, pokazuje go widzom. Porwał się na temat, który dla kilku pokoleń Polaków jest mitem. Do tej pory ekranową wizję tego zrywu niósł przede wszystkim „Kanał" Andrzeja Wajdy. Komasa zaryzykował. I wygrał. Czytaj rozmowę z reżyserem
Nie ukrywam, bałam się tego filmu. Twórca „Sali samobójców" należy do pierwszego pokolenia, które wchodziło w życie bez bagażu przeszłości i dzisiaj nie musi rozliczać się z komunizmem ani od nowa uczyć się demokracji. Ale też jest ono uboższe o polskie październiki, grudnie i sierpnie, które zmuszały do samookreślenia się, odpowiedzi na pytanie: „Kim jestem?". A przychodzi moment, w którym człowiek chce poczuć się zakorzeniony w tradycji. Tylko czym są wydarzenia wojennego sierpnia sprzed 70 lat dla dzisiejszego trzydziestolatka? – myślałam. Zobacz galerię zdjęć
Powstał film pasjonujący. Młody reżyser nie ocenia, nie zagląda do gabinetów polityków, nie podsłuchuje narad dowództwa. Nie pokazuje żołnierzy. Opowiada o chłopcach i dziewczynach u progu życia, którzy poszli walczyć, bo chcieli czuć się wolni.
Młodzi, piękni, tragiczni
Matka bohatera filmu Stefana Zawadzkiego próbuje zatrzymać go w domu. Straciła na wojnie męża, teraz panicznie boi się o syna. Ale on, choć czuje się odpowiedzialny za nią i młodszego brata, wciągnięty przez sąsiadkę, śliczną łączniczkę „Kamę", pójdzie do powstania. Jest w „Mieście 44" opowieść o miłości. Desperackiej, rodzącej się na przekór złu, ale przecież naturalnej w tym wieku i w czasie, gdy każdy dzień może być ostatni. Kama kocha się w Stefanie, ale jemu zależy na innej dziewczynie – delikatnej „Biedronce", która w powstaniu zostanie sanitariuszką. Ich losy będą się przeplatać z losami kolegów z posiłkowego oddziału. I z losami powstania, gdy oddział przedziera się z Woli przez Śródmieście na Czerniaków.
Komasa portretuje pokolenie, które szło do walki, bo tak było wychowane, w takich wartościach rosło. Opowiada o buncie. O duchu rewolucji. O ludziach, którzy nie chcieli żyć w strachu, rwali się do wolności. Ale też o umieraniu. Po obejrzeniu tego filmu nie mogę uwolnić się od obrazów konającego miasta. I twarzy młodych ludzi, którzy szli do powstania radośnie, niemal jak na zabawę, a zagłębili się w piekło.
„Miasto 44" można postawić w jednym rzędzie z „Krwawą niedzielą" Paula Greengrassa. Komasa pokazuje zryw zaczynający się euforią, a potem wymykający się spod kontroli. Na początku jest zabawa nad Wisłą i radość towarzysząca pierwszym dniom walki. Potem – rozerwane ciała, wszechogarniająca śmierć, masakra.(...)
http://www.rp.pl/artykul/9146,1129463-Miasta-44-Jana-Komasy---recenzja-f...
3 Comments
Wielki film o powstaniu. GALERIA
30 July, 2014 - 13:41
http://www.rp.pl/galeria/9146,1,1129463.html#bigImage
@autor
30 July, 2014 - 13:43
""10 lat temu, w 60. rocznicę
30 July, 2014 - 14:39
I może tak byłoby... Powstanie 44 napewno przybrałoby inny obrót, gdyby nie:
"Do tłumienia Powstania Niemcy użyli dwóch batalionów Turkmenów i tyleż samo Azerów oraz pułku z brygady Rosyjskiej Narodowej Armii Wyzwoleńczej (Russkaja Oswoboditielnaja Narodnaja Armija – RONA) płk. Bronisława Kaminskiego. Byli to degeneraci pastwiący się nad ludnością cywilną, zainteresowani wyłącznie piciem wódki, grabieniem i gwałtami. Bestie Kaminskiego dokonały rzezi Ochoty, mordując 10 tysięcy ludzi. Sam dowódca został skazany przez Niemców na śmierć za „unikanie walki, skrajną niesubordynację, grabież prywatnego skarbca i inne przestępstwa”. Zginął wkrótce po kapitulacji Powstania, 4 października 1944 roku, lub wcześniej, 28 sierpnia".
http://naszdziennik.pl/mysl/88477,o-swieta-sprawe-niepodleglosci.html
_________________
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków