Donald Tusk jedzie do Brukseli, na miejscu zostawiając panią, która znana jest z tego, że pomogła w dokonaniu aborcji dziewczynie, znanej jako „Agata”, z przekopania „na metr w głąb” ziemi w miejscu katastrofy i zachwytów nad zachowaniem Rosjan, a przede wszystkim z tego, ze zawsze była skrajnie dyspozycyjna wobec premiera Tuska. Premierem pani zostaje nie dlatego, że odniosła jakikolwiek sukces, poza realizacją swego planu zrobienia kariery (polecam ciekawy artykuł we „W Sieci” z zeszłego tygodnia), a dlatego, że według dotychczasowego szefa rządu będzie gwarantem kontynuacji i zachowania jego wpływów. Owszem, Tusk może się przeliczyć, bo lojalność nie jest najmocniejszą stroną pani Kopacz i choć trwała przy Tusku długo, nie wiadomo, czy nie znajdzie sobie innego patrona, jeśli ten faktycznie osłabnie. Może, ale nie musi i na razie nic na to nie wskazuje. Tusk będzie więc w bezpiecznej odległości od krajowych pożarów, na miejscu będzie pani premier. Napisałbym „na pilota”, ale w przypadku tej osoby się to nie godzi. W każdym razie – wiedzą o tym wszyscy, poza jednym Michałem Karnowskim.
Ostatnio spytałem Karnowskiego, korzystając z czatu jaki zorganizował z nim profil jego tygodnika na Facebooku, na kogo głosował w wyborach parlamentarnych w 2005 i 2007 roku. Redaktor odmówił odpowiedzi, podkreślając jednak, że zawsze był za bezpieczną Polską. Cóż, nie śmiem wątpić. Muszę sobie natomiast przypomnieć jego twórczość z tych lat, bo, jak na złość, pamiętam tylko wywiad, jaki przeprowadził z… Azraelem, jeszcze dla Dziennika, gdy gazeta ta prowadziła swoją żenującą wojenkę z Kataryną.
Jako wierny czytelnik „W Sieci” mam jednak kontakt z tym, co pan Michał teraz pisze, a dzięki Radiu Warszawa Praga wiem też, co aktualnie mówi. Ciekawie mówi i ciekawie pisze. "Donald Tusk nie będzie już premierem Polski. Nie trzyma już sterów państwa. Nie ma już wpływu na nasz los. Niby zostawia następczynię, ale to na chwilę. Widzimy, że ta epoka dobiega końca. To piękny moment.”– tak pisze i cieszy się, i aż mi smutno, ze nie mogę się razem z nim cieszyć, bo uważam to pisanie za szkodliwe samooszukiwanie się. Co bowiem Karnowskiego cieszy? Że dozorca Anioł został nowym kierownikiem osiedla? Ba, nasza sytuacja jest gorsza, bo mieszkańcom bloku z serialu Barei został poczciwy Cichocki. U nas zaś pilnować teraz będzie Miećka. Przepraszam, Ewa Kopacz.
PS. Tymczasem inni też się cieszą i w tej radości pouczają nas, że będziemy musieli przyzwyczaić się do tego, że premierem jest kobieta. Dziwne, że nie pamiętają, że pani Kopacz nie jest pierwszą kobietą na tym stanowisku. Co więcej, nie pamiętam podobnego pouczania, gdy stanowisko obejmowała Hanna Suchocka. Że takich drobiazgów nie wie szef Bundestagu, mogę zrozumieć, dla niego pewnie Tusk był pierwszym premierem w naszej historii, jednak inni mogliby mieć trochę lepszą pamięć.
PS2. Kilka tygodni temu opublikowałem na blogu napisany dla Frondy artykuł o koreańskich horrorach. Z przyjemnością (zmąconą faktem, że dowiedziałem się o tym przez przypadek i nie od redakcji) informuję, że ukazał się wreszcie na papierze w najnowszym numerze kwartalnika.
Ostatnio spytałem Karnowskiego, korzystając z czatu jaki zorganizował z nim profil jego tygodnika na Facebooku, na kogo głosował w wyborach parlamentarnych w 2005 i 2007 roku. Redaktor odmówił odpowiedzi, podkreślając jednak, że zawsze był za bezpieczną Polską. Cóż, nie śmiem wątpić. Muszę sobie natomiast przypomnieć jego twórczość z tych lat, bo, jak na złość, pamiętam tylko wywiad, jaki przeprowadził z… Azraelem, jeszcze dla Dziennika, gdy gazeta ta prowadziła swoją żenującą wojenkę z Kataryną.
Jako wierny czytelnik „W Sieci” mam jednak kontakt z tym, co pan Michał teraz pisze, a dzięki Radiu Warszawa Praga wiem też, co aktualnie mówi. Ciekawie mówi i ciekawie pisze. "Donald Tusk nie będzie już premierem Polski. Nie trzyma już sterów państwa. Nie ma już wpływu na nasz los. Niby zostawia następczynię, ale to na chwilę. Widzimy, że ta epoka dobiega końca. To piękny moment.”– tak pisze i cieszy się, i aż mi smutno, ze nie mogę się razem z nim cieszyć, bo uważam to pisanie za szkodliwe samooszukiwanie się. Co bowiem Karnowskiego cieszy? Że dozorca Anioł został nowym kierownikiem osiedla? Ba, nasza sytuacja jest gorsza, bo mieszkańcom bloku z serialu Barei został poczciwy Cichocki. U nas zaś pilnować teraz będzie Miećka. Przepraszam, Ewa Kopacz.
PS. Tymczasem inni też się cieszą i w tej radości pouczają nas, że będziemy musieli przyzwyczaić się do tego, że premierem jest kobieta. Dziwne, że nie pamiętają, że pani Kopacz nie jest pierwszą kobietą na tym stanowisku. Co więcej, nie pamiętam podobnego pouczania, gdy stanowisko obejmowała Hanna Suchocka. Że takich drobiazgów nie wie szef Bundestagu, mogę zrozumieć, dla niego pewnie Tusk był pierwszym premierem w naszej historii, jednak inni mogliby mieć trochę lepszą pamięć.
PS2. Kilka tygodni temu opublikowałem na blogu napisany dla Frondy artykuł o koreańskich horrorach. Z przyjemnością (zmąconą faktem, że dowiedziałem się o tym przez przypadek i nie od redakcji) informuję, że ukazał się wreszcie na papierze w najnowszym numerze kwartalnika.
(8)
6 Comments
Dostałem dziś sms'a od mojego
16 September, 2014 - 19:03
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Max,
16 September, 2014 - 19:06
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
@Max
16 September, 2014 - 19:21
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Max'ie
16 September, 2014 - 23:43
Nie wiem
16 September, 2014 - 23:53
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
właściwie bardzo trudno mi
16 September, 2014 - 23:00
Polska Thatcher? To ma sens tylko z punktu widzenia niektórych brytyjskich górników...