TW „Tamiza” i powrót oskarżeń o nieczyste intencje

 |  Written by Tomasz A S  |  43
Wypada zapytać, cóż to za autorytet, dla którego szacunek uda się utrzymać jedynie wówczas, gdy pochowamy niekorzystne dla niego dokumenty czy fakty? III RP stoi na wciskanych autorytetach, wobec których nie można stawiać niewygodnych pytań. Dziwnym trafem znakomita większość z nich to ludzie zarejestrowani w kartotekach bezpieki -

całość:

http://niezalezna.pl/60317-tw-tamiza-i-powrot-oskarzen-o-nieczyste-intencje

 
5
5 (3)

43 Comments

fritz's picture

fritz
autorki.
Zacietrzewienie anty Kiezuniowe (a moze jeszcze jakies) prowadzi wrecz do irracjonalnych doktrynerskich wypowiedz rodem z rewolucji padziernikowej.
Co przypadkiem jest rownoczesnie potwierdzeniem, ze prof. Kiezun nie byl TW tylko, ze jego celem byla infilitracja ubecji.
ro's picture

ro

W zasadzie mój komentarz nie jest adresowany do Ciebie, tylko do Tajemniczego Nieznajomego, tego od lewej łapki pod Twoją opinią.

Powtórzę moje ulubione pytanie, Tajemniczy Nieznajomy:

llu Jawnych Współpracowników PRL, czyli członków PZPR, SD i ZSL oraz ich odnóg zostało rozliczonych?

I już nie chodzi mi o szeregowych nosicieli legitymacji partyjnych, którzy choćby tylko przez swoją liczbę narobili Polsce więcej szkód, niż wszystkie stonki zrzucone przez imperialistów na nasze pola.
Ograniczę się do ścisłej "egzekutywy" i zapytam:
-Ilu byłych sekretarzy POP, KZ, KM, KP, KW i wreszcie KC uderzyło się w piersi, wycofało się z życia politycznego i publicznego, z pracy z młodzieżą, z dziennikarstwa i przestało "robić za autorytety"?


 
fritz's picture

fritz
Caly bezsens argumentacji autorki w odniesieniu do prof. Kiezuna domagajacej sie od niego przyznania sie, ze "byl TW", i tym samym "przyznanie sie" autorki, ze jej motywy nie sa czyste i szlachetne, wynika z cytat: "Wzmacnianie aparatu państwa o nazwie „PRL” nie było pracą na rzecz Polski. Odwrotnie – było działaniem opóźniającym odzyskanie przez Polskę wolności." (wytluszczenia autorki).

Z tego wynikaja dwie rzeczy:

1. Autorka zrozumiala, ze prof. Kiezun rzeczywiscie infliltrowal ubecje, a wiec nie byl TW, tylko wlasnie dazyl do realizacji wlasnych celow  politycznych, i chcial do tego posluzyc sie ubecja.
Celem prof. Kiezunia byla mozliwie sprawnie dzialajce i rozwijace sie panstwo, Polska.

2. Wiemy, ze autorka zrozumiala jakie byly cele prof. Kiezunia, poniewaz stwierdza, ze wlasnie "Wzmacnianie aparatu państwa o nazwie „PRL” nie było pracą na rzecz Polski. Odwrotnie – było działaniem opóźniającym odzyskanie przez Polskę wolności."

W ten sposob autorka stwierdza [wiem, powtazam sie, ale to jest celowe] ze cel  kontaktow z ubecja prof. Kiezunia jest jej znany, a wiec ze nie jest TW,  na rzecz lepiej funkcjonujacego panstwa i uwaza go za  szkodliwy. Nie mniej domaga sie przyznania od prof., ze byl TW, wiedzac, ze nim nie byl. Prof. Kiezun pisal o kontaktach z ubecja,  nie ukrywal tego faktu

Caly totalny bezsens, wrecz aberacja takiego rozumowania staje sie oczywista jezeli zdamy sobie z tego sprawe, z konsekwentnie zastosowane oznaczaloby, ze Polacy po II WS powinni siedziec w ziemiankach wokol calkowicie zniszczonej Warszawy i innych zgliszcz, palic ogniska i czekac na upadek komunizmu.

No bo przeciez odbudowa Polski, rozwoj przemyslu, edukacja, nie mowiac o zakladaniu rodzin, dzieciach i przyroscie naturalnym,  wszystko bylo wzmacnianiem panstwa o nazwie PRL,  bylo szkodliwe dla Polakow i Polski, wedlug autorki.

Prof. Kiezun staral sie kazda okazje wykorzystac dla  sluzby Polsce. Dlatego po dojsciu do wladzy Gierka i widzac, ze rozluznia system, uruchamia inwestycje uwazal za swoj obowiazek poprawic jakosc panstwa i zycia Polakow przez poprawe jakosci zarzadzania.
Gdyby byl TW, to zostalby zlamany albo w okresie stalinizmu albo gomulszczyzny.
Podjal incjatywe, zaczal gre, kiedy widzial szanse na jej powodzenie, po przejeciu wladzy przez Gierka.
 
Traube's picture

Traube
1. Jeśli profesor nazywa się Kieżun, to mówimy "Kieżuna, Kieżunowi" itd. O "Kieżuniu" mówilibyśmy gdyby profesor się nazywał KieżuŃ. Taki obrońca polskości, jak Ty powinien to chyba wiedzieć. 2. Autorka artykułu ma rację w cytowanym we wpisie zdaniu. I to bez względu na to, czy rzekomy autorytet był współpracownikiem jawnym czy tajnym. 3. To co po raz kolejny wypisujesz o infiltracji SB przez prof. Kieżuna to są wyjątkowe brednie. 4. Razi mnie persewerowanie neologizmów takich, jak "folksdojczerzy". Brzmi to jak propagandowe słowa-wytrychy z początku lat 50-tych.
Traube's picture

Traube
Zgodnie z Twoją pokrętną logiką powinniśmy przestać tu biadolić i utyskiwać na Tuska i jego kumpli, tylko się zapisać do PO, aby jak najskuteczniej naprawiać Polskę i do tego rozwalać tę partię od środka. Bredzisz o tych "folksdojczerach" lansując zarazem krańcowy relatywizm moralny. Tak od stuleci tłumaczyli się różni zaprzańcy i przydupasy dyktatorów po ich upadku.
fritz's picture

fritz
Dzieki za korrekta odmiany nazwika prof. Kiezuna.

Moim zdaniem autorka zdecydowanie i fundamentalnie nie ma racji w cytowanym przeze mnie zdaniu.

Autorem tego pieknego i niezwykle celnie opisujacego sytucja pod kazdym wzgledem okreslenia "folksdojczerzy" jest Swirski.

Prof. Kiezun probowal wplynac na wladze, nie udalo mu sie.
To, ze probowal zdobyc sobie posluch uzywajac ubecji (takie postepowanie nazywa sie infiltracja) po tym, jak go PZPR zablokowala (info: prof. Zaryn w klubie Ronina) wynika wlasnie z raportow ubekow skarzacych sie na wyklady professora na temat jakosci socjalistycznego zarzadzania. Poddawanie praniu mozgow bioracych udzial w rozmowie  ubekow nie jest forma przesluchiwania TW.


Czy rzeczywiscie rozumiesz to co pisze, pytam dlatego poniewaz zbitka ". Bredzisz o tych "folksdojczerach" lansując zarazem krańcowy relatywizm moralny. Tak od stuleci tłumaczyli się różni zaprzańcy i przydupasy dyktatorów po ich upadku." nie ma dla mnie sensu.

Zeby rozbic PO, przystapic... bardzo ciekawa propozycja tylko nieco bez sensu poniewaz sa jednak pewne roznice miedzy zydokomuna a terazniejszoscia

 
Traube's picture

Traube
obojętnie, co o tym napiszesz.
Wielu karierowiczów tłumaczyło swoje wstąpienie w szeregi PZPR dokłądnie w ten sam sposób. Dobro kraju, rozwalanie partii od środka itp. dyrdymały. Tyle, że śladów tego rozwalania nikomu się nie udało odnaleźć, a dobro kraju oznaczało lepsze stanowisko czy inne korzyści dla siebie samego.
Rzeczywiście nie rozumiem tego, co piszesz. Trudno jest pojąć aż takiego zaangażowanie w sprawy dotyczące obcego człowieka, któego zna się tylko z filmów na youtube, może z jakiś spotkań i z lektury książek.
Do tego jesteś kompletnie impregnowany na logiczne argumenty powtarzając pod każdym wpisem o Kieżunie niedorzeczności o infiltrowaniu SB. Przeczytaj sobie w końcu te materiały, te raporty charakteryzujące "kolegów" i sam sobie odpowiedz, co to ma wspólnego z rzekomą infiltracją.
fritz's picture

fritz
Materialy przeczytalem, nie cale, wymienialismy sie z Ellenoi.
Odebralem je tak, jak je odebral prof. Zaryn (wypowiedz w klubie Ronina): to nie sa donosy.

Porownywanie  prof. Kiezuna z "normalnymi obywatelami" dyskwalifikuje.
Slady dzialalnosci Kiezuna odnosnie infiltracji ubecji sa zawarte wlasnie w raportach ubeckich.
Moje zaangazowanie wynika z faktow, ktorych nie przyjmujesz do wiadomosci, a propos impregnacji na logike.


 
Traube's picture

Traube
"Porownywanie  prof. Kiezuna z "normalnymi obywatelami" dyskwalifikuje."

Aha!

To, że gdyby nie współpracował z władzami praktycznie przez cały okres PRL, byłby dzisiaj Kieżun jednym z tych anonimowych dziadków protestujących, że nie zostali wpuszczeni na uroczystości z okazji kolejnej rocznicy Powstania Warszawskiego, nie przyszło ci do głowy? Że oni nie stali się anonimowi, bo byli tępi i niezdolni, ale często dlatego, że mieli do władz i służb PRL znacznie od Kieżuna większy dystans?

Poza tym, to właśnie prezentowana przez ciebie azjatycka mentalność, tak powszechna w Polsce, sprawia, że kraj wygląda tak, jak wygląda.

Byle poseł też uważa, że jemu wolno więcej. To naturalne, że on może pić alkohol w pracy, czyli w Sejmie, ale maluczkim grożą za to samo surowe, przez tego posła przegłosowane kary.
Pan minister czy premier może sobie jeździć po Warszawie 160 km/godz. Mandaty za dwa razy wolniejszą jazdę są dla szaraków.

Ba, reprezentanci opcji azjatyckiej z głębokim przekonaniem udowadniali, że pedofilskie wyczyny Polańskiego należy mu wybaczyć, bo to wielki artysta jest.

A ja, miły fritzu, uczony byłem, i to już jako dziecko, że "im więcej i lepiej umiesz, tym surowiej sądzony będziesz". Chyba Tomasz a Kempis tak pisał.

Na zakończenie, bo nie widzę sensu w przeciąganiu tej dyskusji, dodam tylko, że od czasu kiedy dowiedziałem się, że prof. Kieżun we wspomnieniach przypisał swój kryptonim nieżyjącemu "przyjacielowi", o którym w ramach "infiltracji" sporo się z SB nadyskutował, nabrałem - niestety - znacznego dystansu także do innych opisywanych przez niego treści. Nawet jeśli te wspomnienia są nadal ciekawe w lekturze, straciły w moich oczach dramatycznie na wiarygodności.

 
fritz's picture

fritz
Sorry, ale to sa nonsensy, takie azjatyckie nonsensy, bawisz sie w azjatyckie formy argumentacji. Jak widac zydokomuna pozostawila swoje slady.

Porownywanie prof. Kiezuna z "normalnym obywatelami" wspolpracujacymi z zydokomuna np. przez obecnosc w PZPR czy tez bedacych TW czy JW, dyskwalifikuje.
Co wynika rowniez z ubeckich raportow.
 
Traube's picture

Traube
Piszac o normalnych obywatelach mialem na mysli chociazby kolegow prof. Kiezuna z Powstania Warszawskiego. Tych, ktorzy nie porobili karier w PRL.

Nie wciskaj mi zatem bredni, ze chodzilo mi o czlonkow PZPR czy jakis ubekow.

Poniewaz twoje "polemiki" nabieraja coraz bardziej chamskiego charakteru, koncze ze swej strony te dyskusje.
 
fritz's picture

fritz
Wlasnie z ta uczciwoscia ladujesz na azjatyckich manowcach
Uzywanie argumentu karier w tym kontekscie jest rownie uczciwe jak stwierdzenie, ze wszyscy ludzie sa rowni, maja identyczne IQ i z  tego powodu maja robic jednakowe kariery.
I w ten sposob znowu ladujemy przy azjatyzmie zawleczonym do Polski przez zydokomune.


PS. O takich obywatelach pisales: "Wielu karierowiczów tłumaczyło swoje wstąpienie w szeregi PZPR dokłądnie..." a propos minimum uczciwosci.
Traube's picture

Traube
nieprzeciętnego!

Cóż niby mają moje słowa o partyjnych karierowiczach wspólnego z określeniem "normalni obywatele" ?!

I do tego jeszcze jakieś aluzje o uczciwości!

Ty, po prostu, nie rozumiesz słów. Nie pojmujesz prostych tekstów. Nic dziwnego, że bezkrytycznie akceptujesz brednie, które tu potem uporczywie powielasz.

Teraz ja będę niegrzeczny i powiem to, co powinienem powiedzieć już dawno.

Naprawdę nie pamiętam kiedy spotkałem się na blogach, które czytam, z tak beznadziejną tępotą.

Postaram się naprawdę nie reagować na twoją ewentualną odpowiedź.

 
Waldemar Żyszkiewicz's picture

Waldemar Żyszkiewicz
Na panu Kordasie raczej
niczego bym nie budował.
 

Waldemar Żyszkiewicz

fritz's picture

fritz
Zobaczymy.
Dla Do Rzeczy byl tym ekspertem do archiwow ubeckich.
A to znaczy, ze ma kwalifikacje.
W tamizy nie byl konsultowany pomimo stwierdzenia prof. ze czesci docs nie pisal.
A to jest skandal.
 
Waldemar Żyszkiewicz's picture

Waldemar Żyszkiewicz
Autorem tego pieknego i niezwykle celnie opisujacego sytucja pod kazdym wzgledem okreslenia "folksdojczerzy" jest Swirski.

Maciej Świrski, znany jako bloger o nicku szczurbiurowy, ani razu nie użył określenia "folksdojczerzy", natomiast wprowadził do debaty całkiem udany neologizm brzmiący: "folksdojczyzm" na określenie postawy / konceptu Zychowicza et consortes , żeby w 70 lat po wojnie, własnie teraz, gdy się otwiera szansa na należne reparacje, wmawiać Polakom w brzuch sojusz z nazistowskimi Niemcami. Skądinąd absolutnie nierealny w 1939 roku ze względów politycznych oraz społecznych.

PS Świrski ma zbyt dobre wyczucie językowe, by używać niezgrabnego pleonazmu, jakim byłyby terminy "folksdojczer", "folksdojczerzy". Tak jakby już sam folksdojcz nie wystarczał.
 

Waldemar Żyszkiewicz

fritz's picture

fritz
Swirski zdefiniowal tym okreslenien bardzo trafnie zjawisko polityczne czy tez trend polityczny a moze rowniez spoleczny czesci wynarodowionego w ciagu ciagu 25 lat spoleczenstwa.

Jak sie nazywaja nosiciele folksdojczyzmu?
Folksdojczerzy albo folksdojczery... a moze folkdojczysci?

Poza tym wyjasnil dlaczego jest pleonazm?

Pojeciowo, semanatycznie, jest dokladnie tak samo korekt jak volksdeutscher.
 
Waldemar Żyszkiewicz's picture

Waldemar Żyszkiewicz
... Świrski dobrze to zdefiniował. Ale pytasz, jak bym nazwał głosicieli czy propagatorów folksdojczyzmu? Właśnie tak "propagatorzy folksdojczyzmu". 'Folksdojczer' jest zapisaną fonetycznie kalką z języka niemieckiego i znaczy coś innego.

Właściwie masz rację, to nie pleonazm (czyli 'masło maślane'), lecz po prostu zła propozycja nazewnicza, która może prowadzić do błędnego rozumienia intencji rozmówcy.

Folksdojczer (niem. Volksdeustcher) - to po prostu znany od czasów okupacji 'folksdojcz', czyli osoba aspirująca do uznania jej formalnie za Niemca, aplikująca o dopisanie jej do folkslisty. 

Folksdojczyzm, według Świrskiego, to postawa przekonująca dzisiejszych Polaków, że warto było zawrzeć sojusz z Niemcami, czyli (metaforycznie ujmując) zachwalająca pragmatyczne zapisanie się wówczas wszystkich Polaków "do narodu niemieckiego". I wspólne pójście na Rosję Sowiecką. Dlatego też rewizjonistów historycznych, głoszących taki pogląd (który uważamy za bardzo szkodliwy!) trzeba nazwać jakoś inaczej niż tych, którzy w latach 40. starali się o uznanie samych siebie za folksdojczów.  

W gruncie rzeczy, Fritz, zawsze idzie o język :)
Giętki, precyzyjny i (możliwie) piękny.
 

Waldemar Żyszkiewicz

fritz's picture

fritz
volksdeutscher znaczy etniczny Niemiec, jest normalnym niemieckim slowem a nie polska forma aspirowania do bycia Niemcom. Mieszkancy polski, ktorzy stwierdzali, ze niemcami sa, stawali sie volksdeutsche.  Niemcy mieszkajacy teraz w Polsce sa rowniez volksdeutsche.

Folksdojczyzm nie oznacza przynaleznosci etnicznej tylko afiliacje pro niemiecka wyrazona po polsku i pomimo fonetycznego podobienstwa nie jest kalka jezykowa.  Folksdojczysci - czy tez folksdojczery jest substantiven (rzeczownik?) i podlega polskiej deklinacji.
 
Waldemar Żyszkiewicz's picture

Waldemar Żyszkiewicz
...się dogadać :)

Jasne, że volksdeutscher jest normalnym niemieckim słowem, które w czasach, do których się odwołujemy, oznaczało (od memorandum kancelarii Hitlera z 1938) osobę niemieckojęzyczną, o niemieckich korzeniach, ale bez niemieckiego obywatelstwa. Natomiast prawowity obywatel Niemiec nazywał się Reichsdeutscher.

I na tym polegał myk: kto w krajach okupowanych znał język i potrafiłł się (odpowiednimi) korzeniami niemieckimi wykazać, mógł aplikować o zaliczenie go do zbiorowości volksdeutscherów (po polsku: folksdojczów). Z folksdojczów (etnicznych Niemców) w czeskich Sudetach powstały np. oddziały  Henleina. 

niem. Volksdeutscher = pol. folksdojcz  W liczbie mnogiej - folksdojcze, nie folksdojczerzy.

Świrski w odniesieniu do innych czasów i okoliczności utworzył nowe pojęcie folksdojczyzmu. Wiemy obaj, o co mu szło. Dlatego inicjatorzy, wyznawcy i propagatorzy folksdojczyzmu  (przewrotnej zachęty do roztopienia się żywiołu polskiego w niemieckim, polskiej polityki w niemieckim przywództwie UE, a Polski w euroregionach) nie powinni być określani takim samym słowem, jak ci, którzy w czasie okrutnej wojny szukali schronienia przed śmiercią (lub także zwykłych korzyści) w osobistym akcesie do niemczyzny. Bo to grozi nieporozumieniem!

Fritz, nie wiem, skąd piszesz, bo masz klawiaturę bez polskich znaków, ale uwierz mi, w naszym języku 'folksdojczery' zgrzyta jak nóż po szkle. Więc jeżeli już, to folksdojczyści, czyli propagatorzy folksdojczyzmu. Howgh :)
 

Waldemar Żyszkiewicz

fritz's picture

fritz
Co do jezyka.
Reichsdeutscher  to byl obywatel reichu, znaczy Niemiec okreslajacych sie jako reich.
Niemcy etniczni, volksdeutsche, byli przed reichem i po reichu.
Np. w dzisiejszej Polsce rowniez.
Sa volksdeutsche,  znaczy niemcami etnicznymi.

O ile wiem, nie ma po polsku slowa folksdojcze. To jest po prostu fonetyczna transkrypcja,  zapis niemieckiego volkdeutsch. To nie jest po polskiemu ;)

Sprawa obywatelstwa jest sprawa drugorzedna w tym przypadku, moze niektorzy volksdeutsche w dzisiejszej Polsce maja niemieckie obywatelstwo (BRD-deutscher ;)) , a moze nie. Volksdeutsche sa niezaleznie od tego.

Co do znaczenia folksdojczyzmu zgadzamy sie i jest to polskie slowo zapozyczajce z niemieckiego i ma zupelnie inne znaczenie.

Pochodne slowa utworzone zgodnie z regulami polskimi wlasnie jak folskdojczysci przy czym folksdojczery rzezczywiscie po polsku zgrzyta, brzmi jak walniecie pala, i o to chodzi.
Nie nie sa folksdojczami (fonetyczna transkrypcja volksdeutscher) a wiec niemcami.

Wybor "zgrzytajacej" formy folksdojczeryz (czy -rzy) jest swiadomy.

Folksdojczysci brzmi rzeczywiscie lepiej, tylko brzmi jakos miekko, uniewinniajaco.
Folsksdojczery (albo jeszcze twardziej folksdojczerzy)  rzeczywiscie przekazuja istote sprawy:  czujesz ta nazistowska morde z klami na gardle,  skierowany przeciwko Tobie niemiecki obled i wiesz, ze musisz walczyc, postepowac racjonalnie, tzn. byc gotowym,  bo inaczej zostaniesz zagryziony.

W ten sposob rowniez lepiej pojmujesz,  ze ludzie uprawiajacy i szerzacy folksdojczyzm nie roznia sie w skutkach w niczym od tych, co nazizm promowali.
Oni nie sa misiami tylko wlasnie tak  samo niebezpieczni jak nazisci.


Polska chec przypodobania sie, czy tez tolerancja, osiaga stopien samobojczego zdegenerowania jezeli nie jest w stanie nazwac rzeczy po imieniu.. w tym przypadku "imieniem" jest nazywanie promotorow folkskojczyzmu folksdojczystami  (czy tez folksdojczerami czy folksdojczerzystami, strasznie  brzmi, ale wali po oczach ) poniewaz ich celem jest likwidacja Polski.
W tym kontekscie trzeba rowniez widziec atak  na prof. Kiezunia.
pozdrawiam
;)
 
Waldemar Żyszkiewicz's picture

Waldemar Żyszkiewicz
Cieszy mnie, że udało nam się porozumieć, a co więcej daliśmy przykład prowadzenia trudnych rozmów na forum :) A zatem zgoda, ale pozwól na trzy małe dopowiedzenia.

Jasne, że folksdojcz jest zapisem fonetycznym niemieckiego słowa, ale tym samym stanowi też spolszczenie tego słowa, równoznaczne z przyjęciem go do polszczyzny. I słownik PWN to uwzględnia. Tak jak ostatnio trafiły do polszczyzny zapożyczenia (z angielskiego) w rodzaju: mejl, mejlować, skajp, skajpować, interfejs, smartfon itp. A dawniej (z niemieckiego) hebel czy sztamajza.

Wydaje mi się, że folksdojczyści brzmią naprawdę mocno, zwłaszcza jako rym do faszyści, a jeszcze trafniej - do naziści. Bo faszyści to byli raczej we Włoszech.

Natomiast co do profesora Kieżuna sprawa nie jest prosta. A dla mnie, jak dla wielu z nas, w dodatku naprawdę przykra, bo sprawiał świetne wrażenie. Powiem Ci, że mniej mnie przekonał artykuł Woyciechowskiego i Cenckiewicza, w istocie bardzo łagodny. I miałem podobne odczucia jak Roch Baranowski czy Agnieszka Romaszewska... Ale straciłem zaufanie do prof. Kieżuna po jego wyjaśnieniach w tygodniku wSieci.  Po tych opowieściach o wymachiwaniu bronią, o interwencji córki, której wcale przy tym nie było... Im dłużej czytałem jego wersję, tym bardziej byłem przekonany do trafności oceny Cenckiewicza/Woyciechowskiego. To wielki zawód dla nas wszystkich.

Smutne to, ale tak widzę teraz tę sprawę.
Pozdrawiam Cię,
 

Waldemar Żyszkiewicz

fritz's picture

fritz
Faszysci sa rzeczywiscie wloskim wynalazkiem, z nazistami, znaczy z niemieckimi narodowymi socjalistymi nie maja nic wspolnego.

Dlatego wlasnie narodowi socjalisci, Niemcy, nazisci, i miedzynarodowka socjalistyczna, a wiec zydobolszwia a teraz po prostu komunisci, z taka namietnoscia uzywaja okreslenia faszysci zamiast nacjonalsocjalisci.  Mowiac o socjalistach mozna bardzo skojarzyc, ze miedzy narodowymi socjalistami a  miedzynarodowka socjalistyczna, dzisiaj postepow lewica, roznica istnieje tylko w nazwie i uzywanych kolorach: jedni uzywali brazowego a drudzy czerwonego.
Mowiac o faszystach zwalaja wszystko na Wlochow (kazdy wie, ze Mussolini byl faszysta) jednoczesnie ukrywajac identycznosc zydobolszewizm i niemieckiego nazizmu.

Folksdojczysci brzmia mocno o ile sie nad tym zastanowic i pokojarzyc.

Natomiast folkskodojczery wywoluja natychmiastowa reakcje, te rrrrr powoduje, ze cos sie w czlowieku jezy, wywoluje to zgrzytniecie i moze uswiadomiemie sobie, ze to wlasnie nie jest bajka, tylko extremalnie antypolska propaganda folksdojczerow.

Prof. Kiezun. O ile pamietam, mowiac o pistolecie i corce, nie mowil, ze ta rekacja byla w czasie obecnosci ktoregos z folksdojczerow. Co byloby nastepnym przykladem wlasnie ataku folkskdojczerow.
Wracajac do artykulu: on w zadnym przypadku nie powinien powstac bez pracy naukowej.
Praca naukowa nie powstala pomimo wielu miesiecy pracy jak Cenctkiewicz mowil.

Praca naukowa podlega odpowiedni rygorom, uporzadkowaniu dokumentacji, dlatego mozna ustalic jej jakosc.

To, ze nie powstala, i jak widac folksdojczyści (tutaj wlasnie folksdojczysci pasuja ;)) nie zamierzaja jej napisac, swiadczy o tym, ze gdyby praca naukowa istniala, taki artykul nie moglby zostac napisany z powodu masywnej manipulacji faktami, co by wlasnie z tej pracy by wynikalo.

Prof. Kiezun jest w dalszym ciagu autorytetem. Podejmujac probe infiltracji ubecji placi teraz b. wysoka cene poniewaz zneutralizowal paskudna antypolska kampania folksdojczerow.
Problem polega na tym, czy Polacy zrozumieja jak sa teraz przez folksdojczystow, ktorych celem jest unicestwienia Polski i Polakow,  manipulowani czy tez znowu zostana nabici w bambus jakby byli ostatnimi Irokezami europy (pruska ocena Polakow w XVII wieku).


 
ro's picture

ro
Gdyby alternatywa dla PO była taka, jak pół wieku temu dla PZPR, to... ja bym się oczywiście nie zapisał.
Ale powtarzałbym swoje ulubione prytanie, na które nikt nie chce jakoś odpowiedzieć:

Tajni współpracownicy - OK, rzecz bezdyskusyjna, dranie (nie, to za łagodne słowo).
Ale co z jawnymi współpracownikami - towarzyszami z PZPR, którzy dziś robią za autorytety, nie poklepawszy sie nawet po marynarce, nie mówiąc o uderzeniu w pierś?
Czy prof. Cenckiewicz, albo ktoś, skrobnął jakąś monografię na temat, jak dzień po dniu, zebranie po zebraniu, decyzja po decyzji Towarzysze szkodzili?

Towarzyszy już nie ruszamy?

 
Traube's picture

Traube
Masz z pewnością sporo racji w tym, co piszesz.
Efektem "Okrągłego stołu" są późniejsze kariery byłych partyjniaków i innych kanalii.
Pamiętam wyjątkowo celne spostrzeżenie blogera Trystero z czasów jego blogowania na Salonie 24. Jakoś tak po emisji filmu "Trzech kumpli" zadał on bardzo przytomne pytanie: "Czy ubecy z tego filmu zauważyli, że Wałęsa ich pokonał i obalił?"
To jest jedna sprawa.
Ja pamiętam też z tamtych czasów, że nic, ale to nic, nie budziło w nas - mam tu na myśli siebie, moich bliskich, moich przyjaciół - takiego obrzydzenia, jak donosicielstwo.
Facet, który był w PZPR, nawet był jakimś funkcyjnym działaczem, nie budził takiego niesmaku jak donosiciel.
Większość moich ówczesnych przyjaciół mieszka w Gdańsku. Być może to wyjaśnia, że zmieniła im się optyka i teraz głosują na PO i mają politycznie poprawny dystans do lustracji. Ja tego nie rozumiem. Mam te same kryteria, co wtedy. Z przyjaciółmi, gdy się spotykamy, unikamy świadomie rozmów o polityce i patrzymy na siebie ze zrozumieniem dla naszych słabości :-)
Samego Kieżuna nie oceniam strasznie surowo, choć jest on dla mnie bardzo przykrym rozczarowaniem zaróno z powodu samego faktu, jak i reakcji po jego upublicznieniu.
Pozdrawiam,
 
ro's picture

ro
Asystent Kieżuna powiedział w Roninie, że Profesor przygotuje odpowiedź na piśmie. 
Poczekam.

TW też bywali ludźmi. Pamiętam, przed jakimś zjazdem partii, czy wyborami do Sejmu cztery koleżanki z grupy dziekańskiej poprosiły nas, żebyśmy nie wychodzili na przerwę.
Powiedziały, cytuję chyba dosłownie, bo takich rzeczy się nie zapomina:
-Nie mówcie teraz nic przy nas, bo jak TAM idziemy, to mówimy więcej, niż byśmy chciały.
Opadły nam szczęki, bo jeśli co do jednej, partyjnej, mieliśmy jakieś niejasne przypuszczenia, to do pozostałych trzech absolutnie żadnych. 
Natomiast byliśmy prawie pewni co do jednego, ale jego na szczęście dla tych dziewczyn nie było wtedy na zajęciach. 

 
Traube's picture

Traube
Dlatego też staram się nie upraszczać i nie traktuję wszystkich jedną miarą.
Denerwuje mnie natomiast zamienianie uwikłania w bohaterstwo.
Wydaje mi się, że każdy normalny człowiek zrozumiałby, że kogoś tam zastraszono, że mu czymś grożono i dał ciała. No, ale to nie tłumaczy wielostronnicowych raportów o swoich kolegach z pracy i znajomych.
Tak, jak te Twoje koleżanki. Zaplątały się z jakiś tam swoich powodów, w porę to zrozumiały i jest OK.
Ale tym babkom nie przyszłoby przecież dziś do głowy opowiadać banjaluki, że tak naprawdę to nie SB infiltrowała je, a odwrotnie, to one weszły w to bagno żeby coś tam naprawiać.
Podobnie mierzi mnie tłumaczenie, że niby się współpracowało, ale nikomu się nie zaszkodziło, bo przecież żaden donosiciel nie wie, jaką wagę miały dla SB przekazywane przez niego informacje. Chyba Andrzej Gwiazda opowiadał historię o dwóch kolegach z opozycji, których bezpieka wzięła w obroty. Jeden uważał, że z nich zakpił, bo opowiadając o spotkaniu kilku działaczy w restauracji nie wydał nic, a esbeków poinformował o restauracyjnym menu tudzież o tym, kto i co zajadał i czy mu smakowało. A parę miesięcy później przyszło mu rozmawiać z kompletnie zdołowanym innym uczestnikiem owego spotkania, który zdruzgotany opowiadał, że oni wiedzą wszystko, a jako przykład podał to właśnie, że wiedzieli dokładnie co i kto tego dnia sobie do jedzenia zamówił.
Nb. nasz drogi Bolesław też tłumaczy, że prowadził grę z bezpieką i w jego przypadku jakoś nikt tym bajdom wiary nie daje. A on był przynajmniej działaczem podziemnych związków zawodowych, a nie publikującym w oficjalnych wydawnictwach profesorem.
ro's picture

ro
Tak, to co piszesz, jest trudne do zbicia. Jednak gdzieś tam w zakamarkach tli się przekonanie, że ktoś o odpowiednich "gabarytach"  mógłby podjąć grę z NIMI (rozbawił mnie Twój przykład z Bolkiem).
Kuklińskiemu to się udało na innym, wcale nie łatwiejszym polu - pamiętaj, że ubecja to były neptki przy WSI. 
Myślę, że znalazłoby się parę osób w Polsce, które byłoby na to stać. W końcu esbecy to nie byli jacyś nadludzie, twórcy tego systemu też.
Można było ich ograć. W każdym razie wolałbym w to wierzyć.
 
ro's picture

ro
Też tak uważam. Tylko, że inaczej niż Ty, nie przypisuję oponentom złej woli, a tylko zafiksowanie się na "jedynie słusznej" własnej (lub licencjonowanej) opinii.
W każdym razie nie wszystkim - wciąż mogę ich czytać lub słuchać bez abominacji takiej, jaką wywołują we mnie promoskiewscy oraz antyklerykalni publicyści. Ci są straceni - tamci nie.  
Podobnie mam z obrońcami Ukrainy - Sakiewiczem, Wolskim i resztą - uważam, że błądzą, ale nie zdradzają. 
Dla rusofilów nie mam pobłażania. 
fritz's picture

fritz
...Też tak uważam. Tylko, że inaczej niż Ty, nie przypisuję oponentom złej woli, a tylko zafiksowanie się na "jedynie słusznej" własnej (lub licencjonowanej) opinii.

*** Zalezy od tego, o czym mowimy.
Zgadzam sie co do artykulu, ze  to zafiksowanie, doktrynierstwo, czy tez walke polityczna z Karnowskimi, i z tego powodu, zgodnie ze sloganem, "cel uswieca srodki" prof. Kiezun jest nietety haniebnie atakowany.

Jezeli natomiast chodzi o antypolska, polska tozsamosc niszczaca, merytorycznie w najwyzszym stopniu nonsensowna kampanie folksdojczerow, to zakladam swiadome antypolskie dzialania. Nad motywami mozna rozwodzic, ale ze jest swiadomie antypolskie..

PS. W przypadku prof. Kiezunia w dyskusji w klubie Ronina prof. Zaryn zwrocil uwage na to, ze zelazna regula jest najpierw naukowe opracowanie danej sprawy, a potem informacja w formie publicystycznej opierajacej sie na opracowaniu. W tym przypadku, pomimo, ze Cenctkiewicz mowil o wielomiesiecznym badaniu, praca naukowa nie powstala. Moim zdaniem nie powstala dlatego, ze po jej napisaniu, na podstawia opracowanych w niej materialow  ta proba egzekucji prof. Kiezunia nie moglaby sie odbyc. Ta praca udawadnialaby, ze artykul jest bestialskim panfletem folksdojczerow.

Russofilia to dokladnie ta sama zaraza, tylko inna w skutkach ;)

pozdrawiam

PS. Zwroc uwage na notke eski. Skolei ona zwraca uwage na to, ze Cenckiewicz byl dwukrotnym stypendiasta fundacji zwiazane z fundacja batorego.
Jak widac nic nie dzieje sie przypadkiem wlacznie ze staranna  hodowla folksdojczerow.
http://eska.salon24.pl/610862,zmienilam-tytul-autocenzura

"Polonia Aid Foundation Trust, której stypendystą był nasz niezłomny lustrator? (Cenckiewicz- dwukrotny stypendysta Polonia Aid Foundation Trust w Londynie (2000 i 2004)" -> personalne konotoacje tejze z Batorym.


 
Ellenai's picture

Ellenai
Ryzykowny gambit, ale inteligentny wink.
ro's picture

ro
A czy gdzieś można znaleźć wypowiedź samego zainteresowanego. Bo jak na razie słyszymy Cenckiewicza, Żaryna, tego Powstańca (nie pamietam nazwiska), który ostro w Klubie Ronina się wypowiada, rzecznika Profesora, siebie wreszcie słyszymy, a Kieżuna nie...

To znaczy ja znalazłem słów kilka wywiadu, w którym prof. Kieżun przedstawia swoje stanowisko na temat "współpracy", o Amerykanach, których według Cenckiewicza nie było, opowiada o swojej rozmowie z ministrem Stasiakiem i mówi, jak według niego wyglądał kontakt Woyciechowskiego z nim przed publikacją w "Do Rzeczy".

Ale ten wywiad opublikowany został na Onecie, więc raczej nie wypada zamieszczać linka... 
Właściwie to nawet nie powinienem był czytać.

 
Ellenai's picture

Ellenai
Nie spotkałam żadnej wypowiedzi profesora Kieżuna, która ukazałaby się już po spotkaniu w Klubie Ronina, na którym był profesor Żaryn. Przyznaję, że nie poszukiwałam takowej, ale gdyby gdzieś się ukazała, to pewnie wiedziałabym o tym. Powiem szczerze, że to także nie nastawia mnie najlepiej do osoby profesora Kieżuna. Nie sądzę, by zablokowano mu możliwość wypowiedzi. Chyba to jego własny wybór.
fritz's picture

fritz
W czasie spotkanie w klubie R. wypowiadal sie rowniez freelancer, ktory z prof. wspolpracuje. Powiedzial, ze prof. Kiezun wypowie sie na pismie nieco pozniej, znaczy, tego nie pwiedzial, to jest moje zdanie, nie zamierza brac udzialu w pyskowkach z foldksdojczerami.

Przy okazji powiedzial, ze to wlasnie  on z kolega, ktory website dla prof. zrobil, byli tym "commando" co prof.wypromowali.
ro's picture

ro
No tak, to trochę zmienia postać rzeczy, jeżeli chodzi o pana C. Fundacja Batorego to paskudna plama na życiorysie, właściwie porównywalna z przynależnością do PZPR (a jeśli skrywana - to do TW).

Natomiast co do Ziemkiewicza... No nie wiem! Nie odesłałem mu (na razie) jego książek, mimo że byłem gotów to zrobić. Jednak "Michnikowszczyzna" to bardzo mocny argument na korzyść.

Taki już jestem, że nie przekreślam łatwo ludzi, ale jeżeli to zrobię, to nieodwracalnie.
 
fritz's picture

fritz
Problem z "dobrymi ludzmi" polega na tym, ze w wielu sprawach maja racje i potrafia trafiac do czytelnika. Jak np. Ziemkiewicz w michnikowszczyznie.
Zdobywaja w ten sposob zaufanie i dlatego sa szczegolnie niebezpieczni.
Tylko, ze w sprawach decydujacych, graja w innej druzynie.
Decydujaca sprawa jest niepodleglosc Polski.

Niepodleglosc Polski jest zwiazana teraz z wygraniem wyborow przez PiS co jest oczywiste dla kazdego nawet tylko  w miare inteligentnego ale interesujacego sie tymi sprawami faceta. Jezeli  wiec ktos mowi, ze jest patriota, a wiec, ze niepodleglosc Polski powinna  dla niego byc wartoscia nadrzedna, wie ze teraz do JK nie ma alternatywy.

Jezeli wiec patriota nie popiera teraz JK ( nawet wbrew  osobistej niecheci), a  jest inteligentnym facetem, to nie jest patriota, tylko przeciwnie, nalezy do antypolskiej agentury wplywow. Mozna sie tylko zastanawiac, co go motywuje.

Oni, folksdojczerzy ( i zydobolszewia rowniez oczywiscie)  robi wszystko, zeby zniszczyc niepodleglosciowa tozsamosc Polakow, zeby zdewauowac idee walki o niepodleglosc  czy tez potepic PW bedace ta essenacja bohaterstwa Polakow.

W tej chwili glowna sila odstraszajaca Polakow jest wlasnie ta gotowsc do walki o niepodleglosc wbrew wszystkiemu.
Tego wlasnie sie boja ci, ktorzy chca Polakow i Polske zniewolic i unicestwic.
 
Ellenai's picture

Ellenai
Czy ta analiza dotyczy wyłącznie "facetów", czy "babeczek" także?
fritz's picture

fritz
Przede wszystkim "babeczek".
Gdzie diabel nie moze, tam wlasnie babeczke posle ;)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>