Rajd motocyklowy Świstaków Świtu, część 1

 |  Written by Marcin Brixen  |  4
W gabinecie pana dyrektora szkoły była akurat pani wicedyrektor, gdy do środka wpadła wystraszona sekretarka.
- Panie dyrektorze - zawołała sekretarka. - Oni już tu są!
Dyrektor pobladł i odruchowo wstał, ale goście wpychali się już do gabinetu i okazało się, że to tylko dyrektorowie innych szkół. Jeden z nich, sędziwy wiekiem, podszedł do stołu, za którym siedział pan dyrektor.
- Wiesz już, prawda? - zapytał cicho sędziwy dyrektor.
Pan dyrektor kiwnął głową w milczeniu. Nadal był blady.
- Więc teraz posłuchaj mnie dobrze... - sędziwy dyrektor wyciągnął rękę do pana dyrektora i kontynuował. - Naradziliśmy się wszyscy. Wniosek jest jeden. To się ma nie udać. Chyba nie muszę ci tłumaczyć dlaczego? Może jednak wspomnę, że byłby to niezwykle niebezpieczny precedens. Nie wątpimy, że ochoczo przerzucono by na nas ten obowiązek... I może jakieś następne. Katastrofa byłaby tylko kwestią czasu. Nie możemy do tego dopuścić. To się musi skończyć katastrofą, spektakularną i głośną. Tak, żeby raz na zawsze przeszła im ochota na podobne pomysły. Zrozumiałeś?
- Ale... Ja... - wychrypiał pan dyrektor. - Jeśli ja zawinię to... Mnie zniszczą...
- To zrób tak, żeby nie było na ciebie - odezwała się jakaś pani dyrektor. - To jedna z niewielu rzeczy, w których jesteś dobry. Zwal to na kogoś...
Wszyscy spojrzeli na panią wicedyrektor, która zbladła gwałtownie i wyjąkała:
- Albo na coś...
- Albo na coś - powtórzyła pani dyrektor.
- Nie obchodzi nas jak to zrobisz, masz to zrobić i tyle - odezwał się ponownie sędziwy dyrektor. - Acha. I niech ci nie przychodzą jakieś głupie pomysły, żeby kogoś poinformować o tej rozmowie. Tkwisz w tym na tyle długo, że masz świadomość tego, co się tu dzieje. Wiesz, że w tej dżungli jaką jest polski system edukacyjny, nie przetrwasz sam. Musisz z kimś trzymać. Najlepiej ze swoim środowiskiem, dobrze ci to radzę. Bo jak nie z nami, to z kim? Z ministrem? ministrowie się zmieniają, pamiętaj. A ten, który ci to zlecił, to nawet nie jest naszym ministrem. Dlatego jeszcze raz radzimy ci: dobrze się zastanów.
- I zrób tak, jak mówimy - dodała zgrzytliwie pani dyrektor. - To ma być porażka.
I wyszli bez pożegnania.
- O co chodzi, panie dyrektorze? - spytała przerażona pani wicedyrektor.
- Jest pani chyba jedyną osobą w tym mieście z kierownictwa szkolnego, która nie wie - cierpko zauważył pan dyrektor i oblizał spierzchnięte wargi. - Wczoraj przysłano do naszej szkoły pismo z Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
- No i...?
- A słyszała pani, że szykuje się ten rajd motocyklowy?
- Ci z zagranicy? Świstaki Świtu? Słyszałam. Ale co to ma wspólnego z...
- Wie pani, że oni mają jechać przez nasze miasto?
- No tak, ale co to ma...
- Uczniowie naszej szkoły mają wytyczyć im trasę przez miasto - i pan dyrektor spochmurniał.
- O Jezu - pani wicedyrektor zrobiło się słabo i usiadło. Ale w przeciwieństwie do swojego rozmówcy jej oblicze jaśniało radością. - Ależ pani dyrektorze! Jak pan w ogóle może się wahać! Jaka to szansa przed naszą szkoła! Sława! Zaszczyty!
- Do cholery, czy pani niczego nie rozumie?! - pan dyrektor walnął pięścią w stół. - A odpowiedzialność, zna pani takie słowo? Co będzie, jak na trasie tego rajdu coś się stanie?! Kto będzie odpowiadać, co? Ministerstwo się wykpi, twierdząc, że to nasza szkoła wytyczała trasę i my ponosimy pełną odpowiedzialność! A ja nie mogę tak sobie wziąć i pojechać na stanowisko do Brukseli!
- Ale... Przecież wszystko się może udać!
- I to byłoby najgorsze. Wtedy ministerstwo przerzuciłoby na nas wszystko. Na nas i oczywiście na inne szkoły też. Wizyty, organizacje spotkań, ambasady, noty dyplomatyczne... Kto by to wszystko obsługiwał? Może uczniowie?
- No, nie... - przyznała pani wicedyrektor.
- Właśnie. A w razie czego, ministerstwo umyje rączki i powiedzą: "to nie my, pretensje proszę kierować do szkoły, a personalnie..."
- ...do dyrektora - dokończyła powoli pani wicedyrektor.
- Teraz już pani wie, dlaczego tylu ich się dzisiaj zeszło. Nikt tego nie zachce wziąć na siebie. I ja im się nie dziwię...
Pan dyrektor wstał i zaczął chodzić po gabinecie.
- Co robimy, panie dyrektorze?
Dyrektor wzruszył ramionami.
- Jedno jest pewne, muszę przekazać do ministerstwa jakąś trasę... Ktoś ją musi wymyślić i nawet już wiem kto. Niech pani woła do stołówki trzecią a gimnazjum.
Pani wicedyrektor zamarła wpół kroku i zbladła jeszcze bardziej.
- O Boże, tylko nie oni! Będzie wojna!

--------------
https://twitter.com/MarcinBrixen
https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen

Img.: http://www.tapetus.pl/111633,wistak-wietlny-miecz.php  @kot
5
5 (3)

4 Comments

Szary Kot's picture

Szary Kot
całość jak zawsze świetna, ale po przeczytaniu tytułu prawie zeszłam laugh
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Marcin Brixen's picture

Marcin Brixen
Nie wiem już jak ostrzegać czytelników. Mam nadzieję, że więcej lektury uodporni Panią :) Pozdrawiam.
krisp's picture

krisp
Szary Kot po przeczytaniu "prawie zszedł" a ja, dla odmiany, począłem świstać sobie i rozglądać się za czymś, co można by zawinąć w jakieś sreberko. Tytuł pierwszorzędny, historia obiecująca i czekam na ciąg dalszy. laugh

krisp
Marcin Brixen's picture

Marcin Brixen
Będzie drugi odcinek, zakladam, że ostatni, ale kto wie jak ten minicykl się rozrośnie. W każdym razie pomysł na dalszą fabułe jest :)
 

Więcej notek tego samego Autora:

=>>