Mit twardy jak kamień (Warszawa, 17.00)

 |  Written by Rosemann  |  4
Dziś pierwszy raz miałem szczęście być 1 sierpnia na Rondzie Dmowskiego o 17.00. Piszę o szczęściu nie dlatego, że mi się wreszcie złożyło, ale z uwagi na to, co zobaczyłem. Miałem wrażenie, które potwierdzają gorące relacje współuczestników znajdowane w sieci, że jeszcze nigdy nie było aż tak jak dziś.  Obserwując przez lata telewizyjne relacje sądziłem, że miejsce to zamiera tuż przed tym zanim rozlegną się syreny. Dziś sam widziałem, że na długo przed 17 zamarł ruch na głównym skrzyżowaniu Warszawy, kierowcy wysiedli z samochodów oczekując syren a tłum zalał Marszałkowską i Aleje Jerozolimskie w niespotykanej dotąd liczbie.

Przyszło mi zaraz do głowy, że chyba właśnie oglądam definitywne zwycięstwo Powstania. Które w ostatnich latach musiało toczyć kolejne potyczki o pamięć z coraz nowymi „apostołami prawdy historycznej”. Zacietrzewionymi w swoim przekonaniu, że pozjadali wszystkie napoleońskie i clausewitzowskie rozumy i że teraz, siedem dekad później, wiedzieliby lepiej co trzeba robić w 1944 r. Ślepi i głusi na tę prostą prawdę, że siedem dekad później to każdy jest mądry. Szczególnie wtedy, gdy swoje strategie może układać w miękkim fotelu i bez odpowiedzialności.

Trudno mi zrozumieć tę potrzebę demitologizacji Powstania, czasem ocierająca się wręcz o zwykłe plucie. Siedem dekad po godzinie W prawda historyczna oraz „prawda historyczna” jest nam zdecydowanie mniej potrzebna niż mit.

Od lat słucham głosów, że nam, Polakom bardziej przydałby się mit Cegielskiego, Wawrzyniaka, Kwiatkowskiego. To oczywiście ma sens. Trudniej go jakoś przekuć na  pożytek dzisiejszego dnia, bo do tego potrzeba nam nowych Cegielskich i Kwiatkowskich. A tacy niestety nie rodzą się na kamieniu. Albo są albo ich nie ma.

Mit powstania jest nam potrzebny nie mniej. Teraz, gdy pokazało się w jakim naprawdę świecie żyjemy, jakiekolwiek przekonanie, że nie musimy gotować się na to, by dla Polski umierać jest oszustwem albo naiwnością. Jeśli dziś którykolwiek z rządzących powiem wam, Polacy, że nikt nam nie zagraża wiedzcie, ze przede wszystkim zagraża nam taki oszust albo naiwniak.

Może ktoś zarzucić mi naiwność albo głupotę ale jestem przekonany, że w większym stopniu bezpieczeństwo może nam zapewnić pielęgnowanie i propagowanie mitu Powstania niż jakiekolwiek sojusze.

Z sojuszami jest tak, że albo zadziałają albo zostaniemy sami. A my jesteśmy i będziemy tu zawsze. O ile przekonamy tych wszystkich, którzy chcieliby wyciągnąć łapę po nasze, że Powstańcy, nie tylko ci z Warszawy 44 r. żyją i zawsze żyć będą w nas. Że my to oni.  Ze wszystkimi tego konsekwencjami dla tych wszystkich, którym przyszłoby do głowy sprawdzić czy tak jest naprawdę.

Siła powstańczego mitu jest i powinno być przekonanie, że czasem tak trzeba, że nie można inaczej. Przekonanie siebie. Kiedy już zdołamy przekonać siebie, przekonamy i tych, którzy chcieliby tu być ale będą mieli świadomość, że każdy metr w głąb naszego będzie dla nich drogą wprost do piekła. Kiedy oni będą tego pewni, umierać nie będziemy musieli.

Warszawa, Rondo Dmowskiego, godzina 17.00. Lata po hekatombie Miasta Powstanie wygrywa. W głowach i sercach tych, dla których mit ten jest i będzie twardy jak kamień.

Img.:http://www.tvp.info/21051411/71-lat-temu-w-stolicy-wybuchlo-powstanie-dz... @kot
5
5 (7)

4 Comments

fritz's picture

fritz
... Trudno mi zrozumieć tę potrzebę demitologizacji Powstania, czasem ocierająca się wręcz o zwykłe plucie

*** Rosemann, wyjasnienie jest prozaiczne i trywialnie proste.

Polska znajduje sie w stanie likwidacji, jest tuz przed likwidacja. Jedyna rzeczywista sila Polski TERAZ jest wlasnie to, co wyraza credo: Bog Honor Ojczyzna i wynikajaca z tego gotowosc walki o niepodleglosc Polski.

Powstanie Warszawskiego jest  fizycznym uprzedmiotowioniem Patriotyzmu Polakow.

Dlatego wlasnie niemiecka agentura  reprezentowana przez folkdojczerow ziemkiewiczo-zychowiczo-centkiewiczo-chodakowiczo- podonych  atakujac Mit Powstania, demitologizujac Powstanie, plujac na Powstanie, chce spacyfikowac Polakow TERAZ.

Chca Polakom wmowic, ze walka o niepodleglosc jest czyms glupim, nonsensownym i bezsensownym.

Chca w ten sposob umozliwic likwidacja Polski.

Rownoczesnie promuja

a) hitlera jako tego "zbawiciela", co to Polske by wielka zrobil, gdyby Polacy z Niemcami hitlerowskimi maszerowali i we wlasciwym momencie strone zmienili (co idiotyzmy obledne)

b) zadaja od Polakow rezygnacji z niepodleglosci i zaakceptowania statusy terenow zarzadzonych przez Niemcy, GG po prostu.

Powstanie Warszawskie jest TA zapora dla realizacji oblednych mocarstwowych celow Niemiec, na likiwidacje Polski. Dlatego wlasnie PW jest tak bezwglednie atakowane przez folksdojczerow i agenture niemiecka.
 

W tym kontekscie trzeba rowniez widziec nieprawdopodobna akcje prof. Kiezunia, ktory samemu potrafil nie tylko zneutralizowac zniewazenie i plucie antypowstaniowe folksdojczerow ale rowniez mit i ogien patriotyzmu w mlodej generacji wbrew ostatnim 25 latom wynaradawiania, w narodzie, na nowo rozpalic.  W ten sposob Ten Powstaniec odniosl jeszcze jedno olbrzymie zwyciestwo w walce o niepodleglosc Polski.

Atak folksdojczerow na prof. Kiezunia pokazal ich cala wscieklosc z powodu porazki jaka poniesli.
 
ro's picture

ro
Jakże wiele się zmieniło. 1 sierpnia byłem w Warszawie w tym właśnie miejscu ze czterdzieści lat temu, albo i dawniej - chyba nie było jeszcze ronda (nie mówiąc o Dmowskim), tylko zwykłe skrzyżowanie ze światłami.
Nie pamiętam, czy zawyły syreny, pamiętam tylko, że zatrzymały się samochody, i to nie wszystkie. Niektórzy kierowcy włączyli klaksony, przechodnie przystanęli na chwilę, zniecierpliwiona ładna milicjantka uderzała "lizakiem" po spódnicy, ale nie śmiała pokazywać kierowcom, że mają jechać.
Trwało to kilka minut - może pięć...
I wszystko wróciło do normy.
Tylko w niektórych bramach i pod ścianami Rutkowskiego (Chmielna), Nowego Światu i Krakowskiego Przedmieścia leżały kwiaty i płonęły zwykłe białe świece.  
fritz's picture

fritz
Nic nie wylo.
Panowala cisza i spokoj.
ro's picture

ro
Właśnie tego nie pamiętam - te zatrzymujące się nagle samochody zrobiły na mnie spore wrażenie. Ale to było tylko raz na żywo.
Jednak nie było tak, że "cisza i spokój" - komuniści, przynajmniej w czasach które pamiętam, obchodzili rocznice. Na swój sposób ma się rozumieć: Powstanie odbyło się bez dowódców, o nich nie wspominano nawet w negatywnym świetle. No i podkreślanie "odwagi poświęcenia żołnierzy Gwardii i Armii Ludowej" (o tym, że ci bandyci strzelali do Powstańców dowiedziałem się dopiero z wykładów Leszka Żebrowskiego).
Pamiętam też koroniki zaczynające się syreną i charakterystyczny głos Kmiecika, a może to był Rosołowski...  
 

Więcej notek tego samego Autora:

=>>