Kilka wskazówek dla opozycji

 |  Written by alchymista  |  8

Gdybym miał napisać program dla opozycji, rozpisałbym go na lata. Obecna opozycja jest rozbita, skłócona i impotentna intelektualnie. Lata ścisłej zależności od obcej „inteligencji” i obcych pieniędzy wypróżniły mózgi mainstreamowych (j)elit. Poza paradami równości (j)elita ma niewiele do zaproponowania wyborcom w Polsce i tak będzie dopóty, dopóki nie stworzy programu, który miałby choć kilka elementów korespondujących z rzeczywistymi potrzebami.  Nie pomoże też małpowanie obozu rządzącego.
Chciałbym jednak udzielić opozycji kilka wskazówek, pokazać kilka nisz, w których szeroko rozumiana prawica porusza się jak pijany we mgle.
Pierwszą niszą jest oczywiście Ukraina. Tę niszę opozycja od dawna próbuje wypełnić, ale robi to jak zwykle – czyli byle jak i po sowiecku. Są granty, są pieniądze, to powołuje się jakieś tam instytucje niby-to-proukraińskie w rodzaju „Ukraińskiego Świata” w Warszawie, ale robi się to głównie dla swoich, nie przyciąga się ludzi o bardziej konserwatywnym usposobieniu. Bujak coś tam plótł swego czasu o udzieleniu pomocy wojskowej Ukrainie i takie tam ecie-pecie. Nie ma żadnej próby realnego doinformowania polskiego obywatela co się właściwie na Ukrainie dzieje, a przydałoby się, bo osób znających rosyjski jest mało, a ukraiński - jeszcze mniej (w końcu po co prawicowiec ma się uczyć języka banderowców, lepiej zostawić to księdzu Isakowiczowi-Zaleskiemu). Lepiej, żeby obywatel „za dużo nie wiedział”, bo jak będzie wiedział zbyt wiele, to na ogół wyłowi te informacje, które potwierdzają jego „święte przekonanie” o żydo-banderowcach czających się na każdym kroku. Więc lepiej już, żeby nie wiedział nic, a wielcy tego świata niech urządzą Ukrainę po swojemu. W końcu taka Merkel czy taki Hollande jest mądrzejszy od przeciętnego Polaka...

Druga nisza, którą opozycja mogłaby wprost fantastycznie wypełnić, to szeroko rozumiany świat islamu. Ale znowu: polityczna poprawność każe lewicowym idiotom skupiać się na problemie uchodźców, podczas gdy kluczem do serc jest zawsze i przede wszystkim doinformowanie obywateli o tym co naprawdę się dzieje w Syrii. Prawicowe media epatują prawicową publiczność opisami niekończącej się serii zamachów i molestowania seksualnego w Niemczech i Francji, podczas gdy zdecydowanie więcej jest zamachów i więcej ludzi ginie w świecie islamskim. Świat ten nie jest tak jednorodny, jak się na ogół wydaje. Muzułmanie w Aleppo błogosławią Allacha, że zrzucił z nich jarzmo ISIS, golą przymusowo zapuszczane brody, kobiety zrzucają burki – taką relację przekazał mi muzułmanin, stale obserwujący te wydarzenia. Czy tak jest naprawdę tego nie wiem, ale chciałbym się dowiedzieć. Jak mógłbym porównać dostępne informacje? Chyba tylko nauczywszy się Arabskiego, Perskiego i kilku innych języków. Niestety nie mam na to żadnych szans. I ty też, prawicowcu, nie masz skąd czerpać informacji.

Gdy etno-nacjonalistyczna ideologia i historiozofia Konecznego zastępuje rzetelną informację, w mózgu każdego człowieka, pojawiają się „białe plamy” i stajemy się ciemni, nieświadomi, podatni na manipulacje. To dotyczy oczywiście w jeszcze większym stopniu szeroko rozumianej opozycji, ale prawica mogłaby od siebie więcej wymagać. Ponieważ to właśnie szeroko rozumiana prawica w Polsce ma jako jedyna napęd i energię do tworzenia samodzielnej i niepodległej Polski. Niestety bez rzetelnych informacji, jej szanse na sukces maleją. Każdy prawicowy rząd staje się automatycznie zakładnikiem wyborców, których jedynym źródłem wiedzy jest ideologia, nie informacja.

Opozycja mogłaby wręcz skompromitować prawicowe umysły i prawicowy sposób myślenia, gdyby podjęła trud rzetelnego informowania obywatela w tych dziedzinach, w których prawicowe myślenie jest zwyczajnie nieprawdziwe, oparte niemal wyłącznie o ideologię i wybiórcze fakty do niej pasujące. Fałsz prawicowego myślenia ujawnia na przykład program Jana Pospieszalskiego z udziałem szerokiej publiczności, w tym także muzułmanów (dostępny tutaj). Niby zachowując zasadę proporcji i równości szans w debacie, Pospieszalski tradycyjnie ustawił przeciwników do kąta. Co więcej, sprowadził na debatę wręcz wymarzone kozły ofiarne, na przykład głupiutką muzułmankę (zapewne wahabitkę), okutaną od stóp do głów i mającą obawy przed podaniem ręki prowadzącemu. Chwilami odnosiłem wrażenie, że Pospieszalski chce cały problem sprowadzić po prostu do emocjonalnego sporu religijno-cywilizacyjnego, gdzie Civitas Christiana walczy z napaścią Cywilizacji Islamu. Myślę, że tak zwane „niuanse” (czytaj: fakty z codziennego życia ludzi na Bliskim Wschodzie) nie są dla niego w ogóle istotne, skoro Koneczny i tak wszystko już dawno rozstrzygnął.

Opozycja mogłaby wiele zyskać, ale tego nie zrobi, gdyż nie jest autentyczna. Nie po to mataczyli w sprawie Smoleńska, żeby kogokolwiek o czymkolwiek informować. Prawica mogłaby wiedzieć więcej, ale będzie wiedzieć mniej, więc sukcesy będzie odnosić mniejsze. Kwadratura koła, z której wyjścia jak na razie nie widzę.

 

Jakub Brodacki

5
5 (1)

8 Comments

ro's picture

ro
Aleppo...
Z całym szacunkiem i sympatią dla muzułmanów, którzy golą brody (w sobotę, jak co dwa tygodnie, też przystrzygłem swoją prawie do skóry), ale nie sądzę, żeby to co robią normalni ludzie w Syrii, miało jakiekolwiek przełożenie na to, co się dzieje w Europie. Oni nie przyjadą do nas z misją nawracania na łagodny islam. Nie przed nimi będziemy się ewentualni bronić, ale przed tą "głupiutką muzułmanką" i jej braćmi uzbrojonymi w "meczety".
Wiedza dla wiedzy... Oczywiście! Ale zaproszenie do programu Pospieszalskiego "prawdziwch" muzułmanów z Aleppo niczego poza zupełnie niepraktycznym dysonansem poznawczym nie wniesie. 

Zresztą, nie imigranci są problemem dla Europy. Problemem są ci, którzy dorwali się w Europie do władzy i nie widać sposobu, jak ich od tej władzy odseparować. Przy czym nie mam na myśli władzy administracyjnej, bo ta jest tylko pochodną ideologii, która zatruła europejskie umysły. 
Używając, może nieudolnie, porównania z zakresu medycyny: problemem nie jest infekcja, problemem nie jest nawet osłabiona odporność na tę infekcję. Problemem jest działanie autoimmunologiczne.

 
alchymista's picture

alchymista
Dziękuję za komentarz. masz rację, ale nie całą wink

Koncentrujesz się na problemach własnego mieszkania. ponieważ ktoś chce dokonać włamania, więc wzywasz ślusarza, żeby dodał jeszcze dwa zamki do pancernych drzwi, które wstawiłes w zeszłym tygodniu. Mobilizujesz rodzinę, pacyfikujesz zbuntowana córkę, która uważa, że żaden włamywacz nie przyjdzie, bo w rzeczywistości to jest jej chłopak, który chce jej zrobić dobrze, tylko Ty jakoś nie pozwalasz jej na dorosłość laugh Ona w ogóle uważa, że pakistańczycy i murzyni są bardzo przystojni, po wewnętrznej stronie drzwiczek do jej biurka jest przylepiony plakat z jakimś przystojnym czekoladowym Adamemblush. Z obawy, że córka jest narkomanką przy jakiejś okazji odkryłes ten plakat włamując sie do jej biurka surprise

Przerażony jej niedojrzałością zakładasz jeszcze monitoring, czipujesz ją jak konia (żeby nie uciekła) i wynajmujesz stróżawink

Ja proponuję inną drogę: idziesz do sąsiadów włamywacza i informujesz ich sytuacji. Prosisz, żeby go zatrzymali, względnie zabarykadowali mu drzwi i okna, gdyby próbował wyjść. W razie potrzeby wręczasz im odpowiednie narzędzia.

Problem w tym, że nasza prawica w ogóle nie jest zainteresowana wchodzeniem w dialog z kimkolwiek poza ludźmi wizualnie podobnymi sobie (wizualnie - co jest mylace, bo małpę w garnitur przebrać zawsze można).

Po co dialog? Przecież to i tak my mamy rację.
ro's picture

ro

Dom jest jeden, a potencjalnych włamywaczy n+1, przy czym każdy może mieć n po k sąsiadów (z któryś może być wujkiem gagatka), więc pilnowanie własnego podwórka wydaje mi się lepsze, niż łażenie po sąsiadach.
wink
alchymista's picture

alchymista
Lepiej bronić Ojczyzny na przedpolach, niż na własnym progu.
ro's picture

ro
Dużo to nam dało... Wiedeń i Parkany, Kair i Moskwa pod Napoleonem, Monte Cassino, Londyn, Tobruk.

Jedna dobra Bitwa Warszawska starczyła za tamte "sukcesy".
 
alchymista's picture

alchymista
Bez jaj... no chyba nie mówisz tego serio?

A skąd się wzięły te waleczne Legiony, Błękitna Armia, korpus polski w Rosji, dywizja Żeligowskiego,  oddziały Bułak-Bałakowicza oraz Bezruczki? A Rosjanie walczący po polskiej stronie to pewnie też przebrani Czesi? laugh

Wszystko to są efekty wyjścia z własnego grajdołka, walki na obcej ziemi. I dobrego przywództwa politycznego.

Poza tym "jedna bitwa warszawska" poprzedziła drugą bitwę niemeńską, dzieki której polska kawaleria wjechała na karkach moskali do Mińska.

Ale niestety "jedna bitwa" nie wygrywa wojny, jak się ma kiepski Sejm. W Rydze negocjowały po naszej stronie chłopki-roztropki co to nawet nie wiedziały, jakich archiwaliów polskich żądać od Rosji - właśnie dlatego, że nic poza własnym grajdołem nie znały...
ro's picture

ro
Zgrabnie ominąłeś Wiedeń laugh ale nic z tego cheeky
Polska (pardon, Rzeczpospolita) była wtedy niezależna i samorządna, w ogóle była!
W odróżnieniu  od czasów, kiedy powstawały Legiony, armia Hallera, czy korpus w Rosji, które zresztą z tematem nie mają nic wspólnego. Tak jak nie ma nic wspólnego Bałachowicz - jeszcze "bardziej inny" temat.
Czym innym jest odzyskiwanie niepodległości i wychodzenie w tym celu z "grajdołka", a czym innym obrona tejże  poza "grajdołkiem".  Jak pokazał Wiedeń - na ogół nie ma większego sensu. 

PS
Żeligowski to przecież temat jeszcze "inniejszy".  
  
 
alchymista's picture

alchymista
Żeligowskiego dywizja też powstała w Rosji - mam na myśli 4 DSP na Kubaniu. Wyprawa na Wilno z Dywizją "Litewsko-Białoruską" (w rzeczywistości złożoną głównie z Mazurów) to rzeczywiście inna historia.

O Wiedniu wiele razy mówiłem, że był bez sensu. A raczej bez sensu była liga święta. Sam Wiedeń miał przesłanki racjonalne - gdyby Turcy zdobyli Wiedeń, położenie Rp byłoby nieciekawe. Po Wiedniu cały wysiłek nalezało skoncentrować na odzyskaniu Kamieńca Podolskiego i we współpracy z Chanatem Krymskim doprowadzic do podpisania separastycznego pokoju. Tak wielki sukces zagwarantowałby królewiczowi Jakubowi tron polski, a do tego doszłoby zapewne do ustabilizowania prac Sejmu i odbudowy gospodarczej. Pozostałby problem najazdów tatarskich, ale to był naprawde mały problem w porównaniu z wojną turecką. Ostatnia bitwa z Tatarami 1698 jest datą wyznaczającą koniec świetności staropolskiej sztuki wojennej, więc taki przeciwnik był nam potrzebny.

Dalej już można puścić wodze fantazji - przywrócenie lenna pruskiego, odsunięcie Hohenzollernów od władzy w Prusiech, a w konsekwencji trwały sojusz ze Szwecją i odzyskanie Smoleńska oraz Zaniednieprza. Potoccy i Sapiehowie z pewnością sprzyjaliby takiemu obrotowi sytuacji, niemało było szlachty kresowej, która chciała odzyskac utracone majątki, a pokolenie Sobieskiego wydało wielu zdolnych wojskowych (Jabłonowski, Feliks Potocki, Lubomirski, Kątski, Bidziński...).

Więcej notek tego samego Autora:

=>>