To się nazywa uzyskać wzrost zaufania! Wyborcy w Gdyni najwyraźniej dali się uwieść zielonej mocy Janusza Piechocińskiego i Adama Struzika. Jak się okazuje, gdynianie - w porównaniu z poprzednimi wyborami - obdarzyli Polskie Stronnictwo Ludowe nie lada zaufaniem. Otóż ludowcy odnotowali tam wzrost poparcia na poziomie 1100 procent!
To nie pomyłka, ani dodatkowe zero. Dane Wojewódzkiej Komisji Wyborczej są bezwzględne. Co prawda wygrała tam Platforma Obywatelska, a drugie było PiS, ale tutaj niespodzianek nie było. Ale co z PSL?
PSL w GDYNI skoczył z 800 na 8800 głosów. 1100%. Pozdrowienia dla ośmiu tysięcy ośmiuset gdyńskich rolników! Wszyscy jesteśmy zaskoczeni, że jest Was tak wielu
— pisał żartobliwie na Facebooku jeden z internautów.
Zwolennicy ludowców przekonują, że to efekt wystawienia na listy Janusza Kupcewicza, byłego piłkarza.
W Gdyni PSL zawdzięcza ponoć kosmiczny wynik Januszowi Kupcewiczowi, b. piłkarzowi, „znanemu w całej Polsce”. Słowem: lokomotywa… Tylko że ten „rozpoznawalny w całej Polsce Kupcewicz” w roku 2006… NIE DOSTAŁ się do Rady Miejskiej, startując z listy Platformy
— skomentował Marek Magierowski na Twitterze.
O niespodziewany przyrost głosów ludowców został zapytany polityk PSL Jarosław Kalinowski. Podczas dyskusji w radiowej Trójce bez zbędnej krępacji przyznał, że nawet w samej partii wynik zaszokował działaczy.
Też się zastanawiam, z czego się bierze, że mamy dużo więcej niż żeśmy się spodziewali… Dla mnie przyczyna jest jedna – w tych wyborach frekwencja w gminach i małych miasteczkach jest większa niż w dużej aglomeracji…
— próbował wybrnąć.
Tylko czy taki argument wystarczy, by uzasadnić - dla przykładu - 1100-proc. skok poparcia w Gdyni?