Czy coś nas jeszcze łączy?

 |  Written by waw75  |  14

Kandydatura Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich  jest papierkiem lakmusowym elektoratu prawicowego. I niestety wszystko wskazuje na to że mimo wielu atutów nie uda mu się przekonać do siebie szerokiego obozu prawicy. Dlaczego? – bo sam elektorat prawicy nigdy mu na to nie pozwoli.

Po rozpadzie koalicji PiS-LPR-Samoobrona, prawicowa scena polityczna uległa znacznemu przetasowaniu. Interesy polityczne działaczy LPR-u i Samoobrony utraciły swoje paliwo jakim był wpływ na rządzenie i obsady stanowisk, a następujące po 2007 roku konsekwentne „dożynanie watah” otwierało przed działaczami tych dwóch partii tylko jedną perspektywę: domowe kapcie, telewizor i co jakiś czas udział w patriotycznym wiecu. Jedyną szansę na polityczną aktywność dawała, dla wielu z nich bardzo trudna do przełknięcia, działalność pod szyldem Prawa i Sprawiedliwości. Kolejnym tąpnięciem w prawicowej mozaice była katastrofa smoleńska i oburzenie na to jak rozgrywała tą tragedię władza Platformy.

Politycy i działacze prawicowi przeinstalowali się w politycznej układance dość płynnie – zdecydowanie gorzej przebiegło to wśród wyborców. Dość łatwo zapominamy bowiem że elektorat takich partii jak dawny ZChN, a później LPR, czy środowiska Samoobrony to masy wyborców, którzy przez ponad dwie dekady, kierowane przez Jarosława Kaczyńskiego Porozumienie Centrum a później  PiS, uważali za jedną z najbardziej szkodliwych partii politycznych, a program centrowy za zdradę polskiej racji stanu. Działalność polityczną  Lecha Kaczyńskiego – szczególnie po podpisaniu traktatu lizbońskiego, uważano zaś powszechnie za zdradę narodu i tożsamości chrześcijańskiej. I nie jest to żadne odkrywcze stwierdzenie – wystarczy porozmawiać z dowolnym niemalże dawnym członkiem czy nawet wyborcą LPR-u aby się przekonać że ta optyka jest wciąż aktualna. I to nawet w tych kręgach które dziś formalnie działają w samorządzie w koalicjach, lub wręcz pod szyldem PiS-u. Politycy i wielu działaczy przekonało się do PiS-u – elektorat nie, i kandydatura Andrzeja Dudy może to boleśnie udowodnić.

To co daje Dudzie potencjalnie ogromne atuty, czyli wieloletnia bliska współpraca z Prezydentem Lechem Kaczyńskim, doskonałe rozumienie i znajomość prawa, pozycja cenionego wykładowcy na (uważanym przez „postzetchaenowską” prawicę za kolebkę liberalnego mainstreamu naukowego) Uniwersytecie Jagiellońskim, duża zdolność do koncyliacyjnej debaty czy umiejętność bardzo konkretnego definiowania problemów bez podpierania się werbalną agresją, może się okazać nie do przyjęcia dla  dużej części elektoratu o głosy którego Duda dziś zabiega. I to nie krucjata większości mediów czy wpływowych środowisk stojących za Bronisławem Komorowskim – ale właśnie wciąż realne skłócenie i brak jedności programowej wśród wyborców prawicowej opozycji może pogrążyć sukces wyborczy Andrzeja Dudy.

Jedyną drogą do zwycięstwa Dudy mogłaby być pozycja reprezentanta całego środowiska wyborców prawicy, ale dziś jest to po prostu niemożliwe. Prawica – nie jako układ partyjny – ale jako wspólnota wyborcza – dziś nie jest w stanie takiego reprezentanta wyłonić. Dla jednych wykładowca z Krakowa to wróg wykładowcy z Torunia, dla innych europoseł to wróg macierzystego aktywisty, jeszcze dla innych człowiek niezaangażowany w działalność kościelną to przedstawiciel ciemnych sił wrogich chrześcijańskim wartościom.

Problemem Andrzeja Dudy niewątpliwie stanie się też nakręcona w ostatnich siedmiu latach i doprowadzona do wrzenia po IV kwietnia 2010 roku, tożsamość walki na przegranych pozycjach. Duda absolutnie do tego szablonu nie pasuje, co może dać części prawicowych wyborców poczucie nie tyle jego słabości co wręcz zdrady ich zaufania. Dzisiejsza prawica nigdy nie da wsparcia tak zwanemu „prezydentowi wszystkich Polaków” bo każdy kto choć o milimetr wyłamuje się w dyskusji na jakikolwiek temat jest traktowany jak słabe ogniwo w walce lub wręcz jak zdrajca interesów.

Kampania prezydencka będzie rywalizacją – de facto – dwóch grup elektoratu i rozegra się na linii podziału: beneficjenci kontra ofiary ostatniego 25-lecia.. Obecna władza musi upewnić swój elektorat, że reszta społeczeństwa mu zazdrości pozycji, dorobku materialnego, komfortu pracy czy wykształcenia będącego owocem sukcesu III RP. Opozycja zaś  przekonać swoich wyborców że zasłużyli na podziw za beznadziejną walkę w obronie poszkodowanych przez ten sam system. To walka emocji – nie programów. I Bronisław Komorowski ulokowany po swojej stronie tego sporu radzi sobie o wiele zręczniej niż Andrzej Duda po stronie skrzywdzonych i oburzonych.

Komorowski nie musi się angażować w rozwiązywanie żadnych istotnych dla obywateli problemów. Tak zwane „ekskluzywne wywiady” pełne komunałów w wytwornych dekoracjach pałacu, pokazywanie się wśród celebrytów i „uświetnianie” pozytywnych rocznic może być z powodzeniem całą esencją jego kampanii. To kandydat elektoratu łaknącego nie tyle poczucia sukcesu co potrzeby bycia obiektem zazdrości. Im więcej pudrowanego „wersalu” tym większa euforia jego wyborców.

Andrzej Duda ma o wiele trudniejsze zadanie. Musi bowiem wejść w buty w jakich nigdy wcześniej nie chodził – trybuna ludowego potrafiącego zagospodarować oburzenie społeczne, a jednocześnie przemycić potencjał nowoczesnego polityka centroprawicy, zdolnego prawnika i projektanta pozytywnego porozumienia. Może się to jednak okazać niezwykle trudne, choćby z tego powodu że przez siedem ostatnich lat cały model polityczny w Polsce przeprojektowano wyłącznie na potrzeby Platformy i wpływowych środowisk dawnych służb specjalnych. A społeczeństwo już się do tego modelu przyzwyczaiło.

Poważne zajęcie się przez Dudę problemami wewnętrznymi państwa , mądre definiowanie problemów polskiej gospodarki, górnictwa, działania wymiaru sprawiedliwości  czy jakiejkolwiek innej bolączki społeczeństwa, napotka momentalnie na oskarżenia o wykraczanie poza ramy działalności prezydenta i niezrozumienie roli o jaką się ubiega. Model prezydentury w oczach społeczeństwa skutecznie zaprojektowano na potrzeby relacji Tusk – Komorowski, a nie na potrzeby państwa i obywateli. Z drugiej jednak strony skupienie się jedynie na polemice z Komorowskim o nadzorze nad armią i polityce międzynarodowej nie porwie za sobą głosów elektoratu prawicowego który uzna że Duda to kolejny – tym razem uniwersytecki – kandydat do polerowania żyrandola a nie człowiek mający wolę poprawić ich sytuację. Nie wspominając już nawet o tym, że taka debata tylko formalnie toczyłaby się z Komorowskim – realnie byłaby to wojna wypowiedziana środowiskom służb specjalnych bez amunicji w postaci poparcia elektoratu.

Wynik wyborczy Andrzeja Dudy zależy dziś w mniejszym stopniu od niuansów socjotechniki ale przede wszystkim od tego czy prawicowy elektorat chce być zintegrowany , czy potrafi jeszcze racjonalnie myśleć i czy mentalnie stać go jeszcze na zbudowanie z kimkolwiek i jakiegokolwiek dialogu. Czy wręcz przeciwnie – pod hasłami zjednoczenia będzie to wyłącznie luźna grupa samozwańczych bohaterów żądnych podziwu dla swojej narodowo – wyzwoleńczej krucjaty. Choć pewnie nigdy nie zrozumieją że w rzeczywistości będzie to ich osobista krucjata przeciwko interesom własnego państwa.  

Img.: http://www.wprost.pl/ar/483840/Andrzej-Duda-oficjalnie-kandydatem-PiS-na... @kot

5
5 (8)

14 Comments

polfic's picture

polfic
Trochę inaczej to widzę. Nie do końca prawdą jest konflikt beneficjentów z ofiarami. To raczej sterotyp, nieprawdziwy z resztą. Znam wielu wyborców PO, którzy są ofiarami a jednak głosują na PO. Cała sztuka to przekonać ofiary, że tymi ofiarami są.
waw75's picture

waw75
Polfiku, bardzo Przepraszam za poslizg z odpowiedzią ale kręcę się w młynie a zaskoczylo mnie że notka miala trochę komentarzy na Salonie i musialem się tam wczoraj gimnastykować.
Ale wiesz, co - chyba wcale nie mamy tu odmiennego spojrzenia. Bo faktycznie - ja też się zgadzam z Tobą że wielu wyborców PO i możenawet bardziej pewnego srodowiska obecnej władzy niz nawet samej partii, też jest - delikatnie mówiąc - strzyżonych do glacy. Szczególnie wśród tych którzy prowadzą firmy bez dostępu do publicznych kontraktów.
Ale to tymbardziej każe się zastanowić nad tym fenomenem? Co ich łączy? Co daje im poczucie wspólnoty?
Moja notka była co prawda na dokladnie osobny temat - to znaczy co powinno łączyć wyborców Dudy ale sądze że zrozumienie jednego mechanizmu pozwoli też zrozumieć podłoże tego drugego fenomenu. 
Mam niestety swoj szkalny sufit intelektualny i nie wymyślę odpowiedzi ale z tego co widze jednym z tych fetyszy - który zamyka tym ludziom oczy na niesprawedliwosć społeczną - jest właśnie ta pyszna narracja że są posiadaczami zdolności inteletualnych, poziomu wykształcenia lub posiadaczami dóbr materialnych które dal motlochu są obiektem zazdrości. To ich kręci i daje im poczucie wyższości. To nie muszą być chawiry, "gabloty" czy wakacje pod palmami - czesto to poczcucie wybitnej inteligencji. I ta duma i pycha są jednym z fundamentów tej tozsamości platformianego środowiska. Oni łakna tej zazdrości. Nie przyjmują prawdy o mechanizmach WOŚP - bo zarzuty to przecież efekt zazdrości katoli o sukces laickiej dobroczynności, nie przyjmują argumentow że rząd psuje państwo - bo przeciez to tylko przejaw zazdrości PiS-u wobec sukcesów geniuszu Platformy itd.
Jesli przyznają ze są ofiarmi to zawali się caly ich świat - ich miejsce to postawa czlowieka ktoremu gorsi od niego zazroszcza sukcesu i dybią z bezradną złościa żeby im odebrać dorobek ich geniuszu.

To sobie pofilozofowalem :), ale pojęcia nie mam czy mam rację

Pozdrawiam Serdecznie Polfiku
Tomasz A S's picture

Tomasz A S
Czy to instrukcja dla Komorowskiego?
waw75's picture

waw75
E, nie, broń Boże. Zresztą jesli ja byłem w stanie na to wpaść - jesli oczywiście bylem blisko prawdy - to zapewniam że analitycy obozu prezydenckiego wiedzą o tym od bardzo dawna. Tacy jak ja nie odkrywają świata. 

Zresztą to chyba nawet dosć powszechnna i znana prawda że po "aneksji" środowsk LPR-u i Samoobrony w szeregi PiS powstała mieszanka śrdowisk przez lata naprawdę realnie skloconych, rywalizujących  i mających zupelnie inne priorytety. I Duda na pewno nie będzie ich wspólnym kandydatem. 
Niestety to nie zadne odkrycie że atuty jakie ma Duda - czyli staż w kancelarii Lecha Kaczyńskiego, dorobek naukowy jako wykladowca prawa na UJ czy bardzo kontruktywne spojrzenie i retoryka w debacie - dla części środowisk prawicowych to po prostu przejaw zdrady. Może po prostu trzeba o tym glośno powiedzieć zamiast się zastanawiac dlaczego tylu prawicowych publicystow konserwatywnej opozycji wynajduje wciaż wbec Dudy jakieś sztuczne zarzuty. 

Pozdrawiam
Jonathan's picture

Jonathan
aczkolwiek poniższy passus jest dla mnie zupełnie niezrozumiały:
"Problemem Andrzeja Dudy niewątpliwie stanie się też nakręcona w ostatnich siedmiu latach i doprowadzona do wrzenia po IV kwietnia 2010 roku, tożsamość walki na przegranych pozycjach. Duda absolutnie do tego szablonu nie pasuje, co może dać części prawicowych wyborców poczucie nie tyle jego słabości co wręcz zdrady ich zaufania. Dzisiejsza prawica nigdy nie da wsparcia tak zwanemu „prezydentowi wszystkich Polaków” bo każdy kto choć o milimetr wyłamuje się w dyskusji na jakikolwiek temat jest traktowany jak słabe ogniwo w walce lub wręcz jak zdrajca interesów."
Nakręcona wrząca tożsamość?  Hmm, a może mniej przymiotników?

Be careful what you wish for, cause it may come true.
waw75's picture

waw75
Przymiotniki są artylerią burzącą dyskusję :) - niestety zdarza mi sie pojechać z koksem :). Ale być może usprawiedliwi mnie trochę to ze czasem ja tez jestem bardzo rozgoryczony bo widze że wśród wielu ludzi tak jak ja kibicujących i glosującyh na partie prawicowe funkcjonuje odruch negacji wszystkiego co wystaje choćby o ciutkę. Zbyt łagodny - do odstrzału, chce sie dogadać -do odstrzalu, za spokojny - do odstrzalu, nie rzuca mocnych haseł - do odstrzalu. Może źle trafilem, po prostu :)))))
Ale mam wrażenie że wśród wielu takich wlaśnie wyborców PiS-u Duda poparcia nie otrzyma. Wybiora narodowców - nawet jesli będą mieli świadomość że ich glos wpadnie w próznię.
Ale chcialbym się mylić

Pozdrawiam
 
max's picture

max
Masz rację z tą negacją, niestety.
W przystępie złośliwości pewnej, dyskutując (daleko stad, za siódmą górą i rzeką) napisałem: jak ktoś chce partii idealnej, niech sobie własną założy, bedzie 100% zgodności. Podobnie z kandydatami na funkcje.

Któż byłbym lepszy m dla Maxa kandydatem na prezydenta niż Max.

Dorzucę wiadomość zza kulis, może ku pokrzepieniu serc.
Duda działa. Kalendarzyk na dni wygląda tak: 5,7,13,11,12. Liczby to spotkania z wyborcami w różnych miejscowościach.


 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
waw75's picture

waw75
No może - ale gdyby kandydat Maxów - czyli Max, i kandydat Wawów - czyli Waw starli się w czasie dabaty to trzeba by bylo wymyslić cos w czy moglibysmy się różnić. I bylby klopot bo trzeba by bylo zaprojektowac jakąś nieistniejącą różnicę :)
To może po prostu idźmy na kompromis i od razu wybierzmy Waw-a :))))))) a Waw za to będzie robił bojową mine za dwoch :)

Pozdrawiam
Jonathan's picture

Jonathan
mnie cieszy. Ta  z narodowcami :))

Be careful what you wish for, cause it may come true.
ro's picture

ro
Byłoby to wszystko prawdą, gdyby udział (czynny) w wyborach brali wyłącznie, lub przynajmniej w większości, wyborcy tacy jak Autor i Jego czytelnicy (nie wyłączając mojej skromnej osoby)  oraz czytelnicy podobnych analiz w innych obozach.

Tymczasem smutna prawda jest taka, że o zwycięstwie na przykład Aleksandra Kwaśniewskiego bardziej zadecydowały niebieskie szkła kontaktowe i odtańczone w odpowiedniej chwili disco polo, niż cokolwiek innego. 

Nie jest to zbyt budujące dla analizy wyniku wyborów z 2005 roku...

Ocena programów, zachowań, linii podziałów odstępstw, róznic w pogladach - wszystko to będzie znakomitą argumentacją w dyskusjach, jakie będziemy prowadzić... po wyborach.

A dyskusji naszej i naszych przeciwników politycznych będą się przyglądali z pewnym rozbawieniem, ale i znużeniem poważni panowie, którzy nigdy nie zdradzą, jakie na prawdę były wyniki głosowania.

A może nawet sami nie będą tego wiedzieli.
Bo i po co?!
waw75's picture

waw75
Trudno się z Panem nie zgodzić Ro. Faktycznie tez trudno nie wrózyć ze moga się znow przytrafić jakieś "drobne niedociągnięcia systemu" ktore unieważnią np milion głosów. 

Ale poza tymi szklami, krawatem i niebiesa koszulą Kwasniewskiego szla też jakaś tożsamość elektoratu lewicowego. disco polo to nie tango milonga - za tym hitem lat 90-tych szła jakas tożsamość spoleczna. Haslo wywolawcze jakieś warstwy spolecznej.

Pytanie co mogloby być takim haslem w przypadku Dudy? Gdybym znal odpowiedź to bym szpanowal na wszystkich portalach :). Ale obawiam się że takich wspolnych hasel wywolawczych dla elektoratu prawicy  jest wbrew pozorom niewiele. 
Pozdrawiam
 
Jonathan's picture

Jonathan
coraz więcej:
"Zaostrza się konflikt na Ukrainie, walki trwają. Pan sam znalazł się w ogniu krytyki po wypowiedzi na temat polskiego wsparcia dla ukraińskiej armii. Mamy pomagać Ukrainie? Jak?

- Powinniśmy być włączeni w to na drodze dyplomatycznej. Źle się stało, że jak spotykają się przywódcy Europy to nas tam nie ma. Nie wiem dlaczego nasze władze nie podejmowali kroków, żeby tam się utrzymać. Na początku uczestniczyliśmy w tych rozmowach. To nasz sąsiad i to sfera naszych interesów. Musimy tego pilnować. Droga dyplomatyczna jest najlepsza.

Dyplomaci rozmawiają o tym od miesięcy a efektów nie ma. Ofensywa separatystów się rozszerza.

- To niestety jest tak, że być może jakby Polska była w tym gronie, gdyby rząd PO-PSL się nie dał wypchnąć, to może moglibyśmy lobbować za naciskiem na Rosję. Jak separatyści rosną w siłę i oficjalnie pojawiają się tam rosyjscy żołnierze to znaczy, że Rosja to wspiera. Ona daje sprzęt. Skąd by separatyści wzięli sprzęt i broń? To kwestia nacisku i sankcji. Te, które są nie okazują się zbyt skuteczne.

 

Premier Kopacz była niedawno w Kijowie i obiecała pożyczkę 100 milionów euro w ciągu 10 lat. Ksiądz Isakowicz-Zaleski mówi, że z polskiej kieszeni opłacimy ukraińskich oligarchów. Mamy pomagać finansowo?

- To jest trudny temat. Nie jesteśmy najbogatsi i mamy swoje potrzeby. Wielu ludzi jest poszkodowanych przez politykę. To nieprzyjemne zestawienie z rodzicami dzieci niepełnosprawnych.

 

Ale mamy pomagać finansowo? Jak chcemy być aktywni polityczne to coś za tym powinno iść.

- Tak, ale my się wyłączyliśmy z aktywności dyplomatycznej. Realizujemy aktywność finansową. Nie wiem na jakim poziomie pomagają inne kraje Europy.

 

Mówi się o 2 miliardach euro pomocy dla Ukrainy. My mówimy o 100 milionach euro pożyczki na 10 lat.

- Jakaś pomoc może być oferowana, ale ja bym nie przesadzał. Jaka wspólna decyzja będzie podjęta to Polska może partycypować finansowo, ale to głównie powinna być pomoc dyplomatyczna.

 

Co to znaczy pomoc dyplomatyczna?

- Tam trzeba zakończyć konflikt zbrojny. Co z tego, że damy pieniądze jak kraj jest ciągle niszczony? Trzeba skończyć konflikt. Dobrze, że Europa się włącza, ale Polska też tam powinna być. Mamy negatywne doświadczenia co do negocjacji, gdzie nas nie było. Pamiętamy Jałtę. Musimy pilnować swoich interesów. Musimy próbować kreować politykę UE wobec tego konfliktu."
 

http://www.radiokrakow.pl/rozmowy/andrzej-duda-banki-stworzyly-problem-t...

Be careful what you wish for, cause it may come true.
Niehrabiabis's picture

Niehrabiabis
Nie mozna dzielic niczego co nie jest polaczone. Wszystkie srodowiska sa zinwigilowane i dzielone komusza metodyka manipulacji, pomowien i klamstw, tym bardziej srodowiska prawicowe, ktore stanowia jedyne zagrozenie dla komuszej prominecji. Stad tez tyle glosow probujacych dyskwalifikowac poczynania prawicy.
waw75's picture

waw75
Niechrabio - bardzo potrzebny komentarz. Dziękuję. A wie Pan dlaczego? Bo pokazal jeden z kilku punktów wspolnych jakie łącza dziś elektorat prawicowy: optykę że jesteśmy wszyscy ofiarami dywersji komunistów. Nic nie mozemy - bo komuchy, jesteśmy skłóceni - bo komuchy, nie mamy sily przebicia - bo komuchy, itd. OK - pelna zgoda że rządy środowiska Platformy zaaplikowaly niespotykaną od 25 lat propagandę, manipulację medianą i blokowanie dostepu do informacji. 
Ale kiedy czyta się np wywiad Newsweeka z Romanem Giertychem z bodajże września 2014 roku i kiedy facet pisze że jako wicepremier w rzadzie PiS i podczas wyborow prezydenckich 2005 roku caly czas konsultował sie z Donaldem Tuskiem i Platformą aby pozorowac walkę z paltformą ale jednoczesnie wspólnie z opozycją blokowac dominację PiS-u to widac że prawda nie jest wcale taka czarno biala - ani czerwona.

Pozdrawiam Serdecznie 
 

Więcej notek tego samego Autora:

=>>