Nie jedź w góry - millenasi już tam są!

 |  Written by Animela  |  2

Włodzimierz Szczepański to ktoś podobny z twarzy do Alimenciarza, a to już samo w sobie jest zwiastunem nieszczęścia. Co gorsza, osobnik ten publikuje i uważa się za coś lepszego ... a to już jest naprawdę groźne (bo kremy przeciwzmarszczkowe dla kobiet w moim wieku są już baaaaardzo drogie). Mianowicie szczególny ów osobnik postanowił dać widome świadectwo, że nadludzie (on to nazywa "Millenialsi", ale to jeszcze jeden dowód na to, że ćwierćinteligenci muszą sami wymyślać określenia, ponieważ nie znają już funkcjonujących) nie chcą się mieszać z plebsem i wybierają splendid isolation: w tym akurat przypadku - zamiast zatłoczonego morza wybierają odległe meijscówki w polskich górach. Bo zarówno autor, jak i Mi... no wiecie, to idiotyczne słowo ... uważają, że "parawaning, kolejki do gofra, przaśność oraz Janusze z baterią piwa w jednej dłoni i z dmuchaną orką w drugiej" to cechy charakterystyczne właściwe wyłącznie dla Bałtyku. I owszem, w pewnym sensie mają rację, ponieważ parawaningu w górach się nie uprawia; również orek nie zabiera się na szczyty. Natomiast wszystko inne - dokładnie tak, jak nad Bałtykiem.

A już wybór Śnieżnych Kotłów jako przeciwieństwa polskiej plaży budzi śmiech serdeczny osób, które to miejsce znają. Bo fakt - ładnie tam jest, nie powiem, tyle, że można tam dojechać wyciągiem. Fakt - trzeba przejść kawałek, ale po płaskim terenie. Z tej przyczyny Śnieżne Kotły są zawsze zatłoczone przy ładnej pogodzie. Latem i zimą.

Schronisko "Nad Łomniczką" faktycznie jest pozbawione prądu - tyle, że położone tak nisko, iż jest najczęstszym miejscem wypadowym rodzin z wózkami (zimą - z saneczkami). Tłumy tam wędrują nieprzebrane zawsze - od rana do wieczora, od lata do zimy. Zwłaszcza, że miejsce słynie z naleśników z jagodami, które uwielbiają nie tylko dzieci. Mój syn i dzieci, które z nami bywały w schronisku, chyba nigdy nie pozwoliły nam wyjść bez tego rytualnego wręcz posiłku ... Dobrze, że wszystkie dzieciaki już dorosłe, bo za ostatnim pobytem zauważyłam, że gospodarz przyjął pod swój dach jakiegoś alkoholika, który chętnie bierze czynny udział w życiu towarzyskim "Nad Łomniczką", więc chyba jednak na kilka lat przestanę tam zaglądać. Miejsce akurat dla Millenialsów.

O "Jagodnej" sam autor napisał, że można tam dojechać samochodem. Ja dodam, że z dwóch stron, więc faktycznie - Millenialsów tam tłum. No bo można zaliczyć "schronisko" i pochwalić się innym "M", a wydatek energii żaden ...,

Właściwie poza "Chatą Cybernetyka" byłam w każdym z wymienionych miejsc; w niektórych - wielokrotnie. Oczywiście w każdym z tych miejsc można spotkać "Millenialsa" w klapkach, bo nikt ludzika nie uświadomił, jak się chodzi po górach.  A chodzenie po górach to coś zdecydowanie więcej, niż zaliczanie kolejnych schronisk, nawet tych bez prądu. Również i w polskich górach trafiają się miejsca mało uczęszczane, ale jest ich bardzo mało. Z wiadomej przyczyny: Polska ma mało gór. Nie to, co Czechy, Słowacja czy Bulgaria, gdzie jest blisko, niedrogo i naprawde jest tam zdecydowanie mniej turystów.

Jeśli jednak Millenialsi chcieliby zakosztować czegoś naprawdę odmiennego od tłumów nad Bałtykiem czy w polskich górach, to zdradzę w zaufaniu, że w Alpach natrafiliśmy na kilka miejsc naprawdę niezwykłych. Nie chodzi o schroniska, lecz o maleńkie domki położone wysoko w górach, z dala od uczęszczanych szlaków. Domki bez obsługi, za to z pełnym wyposażeniem. Bez prądu, za to jest tam żelazny zapas jedzenia, zapałki, woda, a nawet pościel. Śnieżnobiała. I napis, aby po skorzystaniu z tego miejsca zadzwoinć pod podany numer, a ktoś uzupełni zapasy i wymieni pościel.

Oczywiście nie mam zamiaru zdradzić, gdzie są te miejsca, bo Janusze turystyki, czyli Millanielsi, mogliby tam trafić nawet przez przypadek A wtedy, podejrzewam, zabraliby ze sobą puszkę z jedzeniem - bo to mięso, a oni weganie przecież. No więc z małpiej złościwości, że to nie puszka humusu, wyrzuciliby jedzenie gdzieś do kosza. Szkoda mi też tych pięknych szlaków, które Millanelsi poobstawialiby klockami od góry do dołu - jak bowiem powszechnie wiadomo, dieta wegańska, bardzo bogata w błonnik pokarmowy, sprawia, że weganie mają problem z trzymaniem stolca. Obawiałabym się też o los czyściutkiej pościeli, bo taki weganin ma skłonność do wypróbowywania, po dwudniowym kursie u Łuczaja, przeróżnych roślin, co często się kończy podróżą do Rygi.

http://natemat.pl/186959,gdy-500-plus-biega-po-plazy-uciekaj-w-polskie-g...

5
5 (2)

2 Comments

Szary Kot's picture

Szary Kot
nie strasz!
Za 2 tygodnie będę w Tatrach. I co pocznę, jeśli dopadnie mnie zgraja mile...coś?
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
katarzyna.tarnawska's picture

katarzyna.tarnawska

Ci mile...coś tam, coś tam jeszcze nie słyszeli, że góry najpiękniejsze są we wrześniu.

Więc - cicho sza! Nikomu nie powiem!

Jedź spokojnie. Zazdroszczę Ci (choć to bardzo brzydko)!

Więcej notek tego samego Autora:

=>>