Wiec pod pękniętym kamieniem

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  0
Od kilku lat co roku chodzę na mokotowskie poranne uroczystości w Parku Dreszera, kończące się zawsze przemarszem Puławską do Dworkowej. O 17 natomiast, zgodnie z lokalną tradycją wracamy z żoną do parku, by przy dźwiękach syren i dzwonu z kościoła św. Michała zastygnąć na chwilę na wprost pomnika, później zaś na spokojnie obejrzeć i sfotografować wieńce, składane tam przez kibiców, społeczników, polityków i administrację.  Od dwóch, trzech lat, odkąd władza wizerunkowo traci, poranne uroczystości coraz mocniej podporządkowane są ocieplaniu wizerunku urzędników. Dotąd, przede wszystkim, miejskich, w tym roku również, a właściwie przede wszystkim, samej premier Ewy Kopacz. Od pewnego czasu nie wywołuje się już nazwisk kolejnych składających wieńce, by ludzie nie zaczęli gwizdać lub klaskać, gdy nie potrzeba.

Muszę napisać wprost. Wiem, że w tym roku impreza transmitowana była częściowo w telewizji, więc częściowo mogą Państwo wiedzieć, jak to wyglądało. Na żywo było to przedstawienie smutne i żenujące. Kilku wysoko postawionych powstańców, skupionych na złożeniu hołdu władzy, pani premier – po raz pierwszy na mokotowskich uroczystościach, Misiek Kamiński z komórką przy uchu podczas składania wieńców. Krótko, mam wrażenie krócej niż zwykle, z częścią artystyczną ograniczoną do występu jakiejś pani, której wydaje się, że jest Ewą Demarczyk, ale nią zdecydowanie nie jest… Rok temu był chór, bodaj z uczelni Łazarskiego, ale cóż, może pani ma inne zasługi, o których jako przeciętny uczestnik nic nie wiem.

Ludzi sporo, ale jednak mniej, niż wcześniej. Czy z Warszawy wygnał ich upał, czy nie mieli ochoty na polityczne towarzystwo, tego nie wiem, ale zaryzykowałbym stwierdzenie, że w samym marszu uczestników było mniej, niż w poprzednich latach, może nawet mniej, niż połowę. Za to o 17 było nas przy pękniętym mokotowskim kamieniu więcej, niż wcześniej. Wiem, że w Warszawie, przede wszystkim w centrum dzieją się w tym momencie rzeczy wielkie, ale pozostanę wierny tej naszej mokotowskiej tradycji.



Na koniec chciałbym wspomnieć o tej części uroczystości, która odbyła się na Dworkowej. Zagrała orkiestra i to właściwie wszystko, co było słychać. Gdy w parku spotkałem naszą sąsiadkę, uczestniczkę Powstania, usłyszałem, że próbowała wypytać organizatorów, czemu brak jest jakiegokolwiek nagłośnienia. I dowiedziała się, że wszystko zostało przerzucone do parku Dreszera, czyli tam, gdzie przemawiała pani premier i pojawili się politycy. O tym, że mokotowskie obchody składają się z dwóch części tym razem nie pamiętano i to chyba tyle o zawłaszczaniu Powstania przez polityków, które faktycznie ma miejsce. I tylko pytanie, czy najwięcej na sumieniu nie mają ci, którzy krzyczą najgłośniej o tym procederze.


https://twitter.com/karnkowski
zdjęcia własne
5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>