Pewnie zadziwi Was taki dziwaczny nieco, archaiczny tytuł. Oznacza on: niosący dobre wieści (coś na wzór Lucyfer - niosący światło )
I że niby Bartoszewski, bo to on jest na zdjęciu i że jakieś dobre wieśći przyniósł? Ano tak. Jeden jedyny raz mu się udało. Ale najlepiej ab ovo, skoro już tak starożytnie się zrobiło.
Pamiętacie moment, gdy rozpoczynała się kampania wyborcza Komorowskiego? Trochę ponad rok temu, w lutym, 2015 roku. Wkrótce po spektakularnej konwencji wyborczej, lekceważonego wcześniej Dudy. Bo to i zakonnica na pasach była zapowiadana i lekka, łatwa oraz przyjemna victoria w pierwszej turze....
Na początku tej kampanii, ów posunięty w latach, znany i wielce szanowany za barwny zoologiczny język omc. profesor wypowiedział dość znamienne, zapewne w zamierzeniu zabawne i błyskotliwe słowa:
Panie Prezydencie! Musi Pan kolejny raz wygrać te wybory, gdyż to właśnie Pan jako Prezydent RP ma mnie pochować, a nie jakiś tam ....
Przyznam, że te słowa zapadły mi w pamięć. Sama nie wiem dlaczego, może ich tupet?
Andrzej Duda od początku wydał mi się dobrym kandydatem, gorąco mu kibicowałam, na ile się dało, pomagałam przekonując, nawołując, jak trzeba było, wykpiwając Brąka....Towarzyszyła temu przeogromna nadzieja, podszyta jednak wielkim lękiem, że przecież jeśli się nie uda, to chyba już nas całkiem zadepczą.
Kampania sobie trwała, w czasie spotkania we Wrocławiu miałam okazję uścisnąć dłoń Andrzeja Dudy , były wzloty i potknięcia.... i nagle, bez jakichkolwiek znaków, całkowicie niespodziewanie, wprowadzając cały mainstream w łzawe rozedrganie, zmarł "profesor" Bartoszewski. Dziarski, wygadany staruszek, żadnych chorób, ot tak, wziął i umarł, 24. kwietnia, na dwa tygodnie przed pierwszą, a według marzeń Komorowskiego jedyną, turą.
Wtedy po raz pierwszy pojawiła się we mnie już nie tylko nadzieja, ale wiara, że Andrzej Duda wygra te wybory, a ściślej, Komorowski przegra, skoro trzeba było się pospieszyć. Bartoszewski po prostu został wysłuchany! Może scenariusz był nieco inny, niż profesorek zakładał, ale istota prośby się zgadzała, jako urzędujący prezydent na pogrzebie wystąpił Komorowski!
I tylko taka refleksja na koniec - trzeba uważać o co się prosi, bo jak widać Pan Bóg lubi te nasze prośby wysłuchiwać. Jestem przekonana o Jego poczuciu humoru, może więc wprowadzić małe modyfikacje, zwłaszcza jeśli życzenie wyrażane jest w sposób pełen tupetu i pychy.
Tak oto zamiast wstydu, żem "bydło", przyniósł wiarę w wygraną. Wprawdzie całkowicie wbrew swoim chęciom i planom, ale jak tu nie być mu wdzięczną?
Img.: http://pikio.pl
I że niby Bartoszewski, bo to on jest na zdjęciu i że jakieś dobre wieśći przyniósł? Ano tak. Jeden jedyny raz mu się udało. Ale najlepiej ab ovo, skoro już tak starożytnie się zrobiło.
Pamiętacie moment, gdy rozpoczynała się kampania wyborcza Komorowskiego? Trochę ponad rok temu, w lutym, 2015 roku. Wkrótce po spektakularnej konwencji wyborczej, lekceważonego wcześniej Dudy. Bo to i zakonnica na pasach była zapowiadana i lekka, łatwa oraz przyjemna victoria w pierwszej turze....
Na początku tej kampanii, ów posunięty w latach, znany i wielce szanowany za barwny zoologiczny język omc. profesor wypowiedział dość znamienne, zapewne w zamierzeniu zabawne i błyskotliwe słowa:
Panie Prezydencie! Musi Pan kolejny raz wygrać te wybory, gdyż to właśnie Pan jako Prezydent RP ma mnie pochować, a nie jakiś tam ....
Przyznam, że te słowa zapadły mi w pamięć. Sama nie wiem dlaczego, może ich tupet?
Andrzej Duda od początku wydał mi się dobrym kandydatem, gorąco mu kibicowałam, na ile się dało, pomagałam przekonując, nawołując, jak trzeba było, wykpiwając Brąka....Towarzyszyła temu przeogromna nadzieja, podszyta jednak wielkim lękiem, że przecież jeśli się nie uda, to chyba już nas całkiem zadepczą.
Kampania sobie trwała, w czasie spotkania we Wrocławiu miałam okazję uścisnąć dłoń Andrzeja Dudy , były wzloty i potknięcia.... i nagle, bez jakichkolwiek znaków, całkowicie niespodziewanie, wprowadzając cały mainstream w łzawe rozedrganie, zmarł "profesor" Bartoszewski. Dziarski, wygadany staruszek, żadnych chorób, ot tak, wziął i umarł, 24. kwietnia, na dwa tygodnie przed pierwszą, a według marzeń Komorowskiego jedyną, turą.
Wtedy po raz pierwszy pojawiła się we mnie już nie tylko nadzieja, ale wiara, że Andrzej Duda wygra te wybory, a ściślej, Komorowski przegra, skoro trzeba było się pospieszyć. Bartoszewski po prostu został wysłuchany! Może scenariusz był nieco inny, niż profesorek zakładał, ale istota prośby się zgadzała, jako urzędujący prezydent na pogrzebie wystąpił Komorowski!
I tylko taka refleksja na koniec - trzeba uważać o co się prosi, bo jak widać Pan Bóg lubi te nasze prośby wysłuchiwać. Jestem przekonana o Jego poczuciu humoru, może więc wprowadzić małe modyfikacje, zwłaszcza jeśli życzenie wyrażane jest w sposób pełen tupetu i pychy.
Tak oto zamiast wstydu, żem "bydło", przyniósł wiarę w wygraną. Wprawdzie całkowicie wbrew swoim chęciom i planom, ale jak tu nie być mu wdzięczną?
Img.: http://pikio.pl
(8)
9 Comments
Cóż tak bywa...
25 April, 2016 - 23:07
W punkt!
26 April, 2016 - 13:30
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
@Szary Kot
26 April, 2016 - 14:38
Pozdrawiam
Szary Kocie
26 April, 2016 - 01:35
Najpiękniej
26 April, 2016 - 12:19
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Ładne
26 April, 2016 - 08:07
To niesłychanie smutne, bo to był jednak przyjaciel ś. p. Lecha Kaczyńskiego. Miałem nadzieję, że prawdziwy.
"Nasz kochany Władysław" -
26 April, 2016 - 11:18
Ponieważ nie podpisuję się pod przesądem "o umarłych tylko dobrze" napiszę bez ogródek (without a small garden) - to była szuja. Wytrwały budowniczy PRL i postkomunistycznej IIIRP. I jeszcze to L4, które otrzymał w Auschwitz od Niemiaszków...
Rzadko posługuję się mocnymi epitetami, ale ten pan sobie po stokroć zasłużył na jeszcze jeden: bydlak (od bydła). A czynię dla niego wyjątek, bo nie zamierzam ohydenmu sortowi drugiego policzka nadstawiać, nie ma we mnie przebaczenia i miłości takiego bliźniego, jakim był Bartoszewski.
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Maksie,
26 April, 2016 - 12:18
Jak wyżej napisał HdeS, Pan Bóg pisze prosto na liniach krzywych.
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Bardzo fajny tekst z bardzo mądrą
26 April, 2016 - 20:34
"I tylko taka refleksja na koniec - trzeba uważać o co się prosi, bo jak widać Pan Bóg lubi te nasze prośby wysłuchiwać."
Ja tylko muszę przyznać, że choć kibicować Andrzejowi Dudzie, to wcale nie ucieszyła mnie jego nominacja na kandydata - uważałam, że PiS ma (w tamtym czasie) na tyle dużą przewagę, że mógłby wystawić szczotkę w swoich barwach, i ta by wygrała z Komorowskim.
Moim zdaniem, prezydent bardzo ciągnie obecnie PiS w dół - niedotrzymaniem sztandarowych obietnic (obniżenie wieku emerytalnego kredyty frankowe) tudzież np. nieopublikowaniem Aneksu do raportu z likwidacji WSI, tudzież kryciem wpadki BOR z oponą.