"Lista oprawców" i pogrzeb oprawcy

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  3
 „Listę oprawców” kończyłem czytać akurat w okolicach pogrzebu generała Jaruzelskiego, co sprzyja refleksjom na temat rozliczeń, sprawiedliwości dziejowej i ostatnich 25 lat. Postaram się jednak skupić na tym, co w książce, zwłaszcza, że płynące z niej suche wnioski są mocniejsze, niż długa, blogowa rozprawa.

Lista zbudowana jest według struktury alfabetu. Od A do Z, od ubeka Leona Andrzejewskiego do kata Wacława Ziółka. Po drodze wiele, wiele postaci z historią opartą na kilku schematach.  Żyd, zmieniający nazwisko sobie, a potem i rodzicom. Przedstawiciel marginesu społecznego obdarzony nagłą władzą na d życiem i śmiercią, po dwutygodniowym kursie prawniczym. Wreszcie – schemat Jaruzelskiego, też zresztą opisanego w książce: człowiek z dobrej, przedwojennej rodziny, kształcony w II RP, walczący w AK, a potem prześladujący swoich kolegów. O jednych Płużański pisze sporo, o innych bardzo mało, poświęcając im jedną, dwie strony. Chciałoby się więcej, ale formuła książki ma swoje ograniczenia. Zresztą często mamy do czynienia z ludźmi przeraźliwie jednowymiarowymi, choć trafia się i Polan-Harashin, chyba najciekawszy z opisanych przez Płużańskiego bandytów. Tu oprócz rysu tragicznego i krwawego, mamy też drugi, komiczny, choć mordowanym przez niego ludziom do śmiechu na pewno nie było.

Natrafiamy tu na nazwiska najlepiej znane z opowieści o czasach stalinowskich w Polsce: Brystygierowej, Humera, Radkiewicza, Różańskiego, Światły, Zarakowskiego, znane doskonale również z III RP Baumana, Jaruzelskiego, Kiszczaka i Siwickiego, wreszcie te, które kojarzymy dziś głównie z ich ulic. Mieszkając na Mokotowie wiele razy musiałem trafić na ulice Bruna czy Rzymowskiego, niespecjalnie zastanawiając się z kim właściwie mam do czynienia. Choć akurat nie jestem pewien, czy Płużański zrobił dobrze, umieszczając obu, a zwłaszcza pierwszego w tym akurat zestawieniu. Pierwszy dał, razem z wieloma innymi zbrodniom podstawy ideowe, ale na same zbrodnie się nie załapał, zmarłszy w 1942 roku, drugi, jak wielu innych je legitymizował. Takich postaci było przecież wiele, więc czemu akurat te dwie pojawiają się w książce, poświęconej jednak trochę czemu innemu? Chyba, że właśnie o klucz uliczno-geograficzny tu chodzi.

Oczywiście takie coś dawałby pretekst o zaatakowania książki według schematu, podobnego do tego jakiego użyto przy okazji „Resortowych dzieci” (zresztą czytając książkę o wcześniejszym pokoleniu nie sposób uciec od skojarzeń), mam jednak wrażenie, że Płużańskiego postanowiono raczej – na ile to możliwe – zamilczeć, a przynajmniej nie pomagać mu wywoływaniem wokół książki skandalu. Ba, „Lista oprawców” ma nawet patronat radiowej Dwójki i TVP Historia, choć uderza przecież w podstawy III RP.

Samą III RP oskarża zresztą równie mocno, jak PRL. W czasach Bieruta zabrakło sprawiedliwości dla ofiar, w czasach Mazowieckiego i późniejszych – dla ofiar i katów. Tadeusz Płużański bardzo obficie powołuje się na akta komisji Mazura, która rozliczała stalinowskie zbrodnie w czasach Gomułkowskiej odwilży. I nie sposób uciec przed nieprzyjemną konstatacją, że ta komunistyczna komisja, oceniająca swoich kolegów tak, aby przede wszystkim nie zrobić im krzywdy, zrobiła dla ich rozliczenia i ukarania więcej, niż Trzecia Rzeczpospolita ze swoim sądownictwem. Ba, gdy już któryś z katów trafiał do więzienia, traktowany był na ogół z honorami i zgodnie z dawną hierarchią. Co najmniej tyle samo mówi to o naszej wolności, co pogrzeb Jaruzelskiego z państwową oprawą.

„Lista oprawców” to ważna pozycja, niestety obarczona pewnym błędem – nie wiem, czy po stronie autora, czy redakcji. Brak w niej niezbędnego w takich książkach indeksu nazwisk. W formie szczątkowej zastąpić mógłby go przynajmniej spis treści, ale – co już zupełnie niezrozumiałe – i tego zabrakło. Bardzo proszę, aby w przypadku kolejnych wydań o to zadbać.

Tadeusz Płużański, Lista oprawców, Fronda 2014

***

powiązane:
O katolickiej nienawiści i inne refleksje
Jaruzelski żyje
Krótko po pogardzie, sędzim i Baumanie
 
5
5 (4)

3 Comments

Obrazek użytkownika Krzysztof Karnkowski

Krzysztof Karnkowski
 PS. Temat potraktowałem w tym mijscu trochę skrótowo, dlatego właśnie linki do wcześniejszych artykułów na końcu tekstu.
Obrazek użytkownika Tomasz A S

Tomasz A S
Każda historyczna książka bez indeksu nazwisk wkurza mnie niezwykle.
W dobie elektronicznego składu i wszystkich narzędzi do tego dostępnych - to bardzo duże zaniedbanie!!!
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
...sporządzania indeksów, takie pominięcie (zupełnie niezrozumiałe)
można traktować w kategoriach edytorskiego sabotażu. Rozumiem, 
temat drażliwy, rzecz wyjść musi, więc przynajmniej maksymalnie
utrudnijmy korzystanie z niej...

I to Wydawnictwo Fronda, a może Frąda :)

 

Waldemar Żyszkiewicz

Więcej notek tego samego Autora:

=>>