Mord na publicyście (2)

 |  Written by Godziemba  |  5
Robert Brasillach, autor wstrząsającego reportażu z Katynia  został rozstrzelany przez rodaków w dniu 6 lutego 1945 roku.
 
    W pierwszym artykule opublikowanym po powrocie z niewoli, noszącym znaczący tytuł Vive le Marechal!, zdecydowanie poparł Rewolucję Narodową marszałka Petaina. W innych tekstach opublikowanych na łamach Je Suis Partout  jednoznacznie opowiadał się na sojuszem francusko-niemieckim, mającym zapobiec dostaniu się Europy w łapy komunistów, kierowanych z Kremla. W swej publicystyce atakował politykę Anglosasów, wysuwał oskarżenia przeciwko „zdrajcom gaullistowskim”, otwarcie wspierał „rozumną kolaborację” z Niemcami. Jednocześnie surowo oceniał filozofię „przeczekania”, formułowaną przez rząd w Vichy. Rewolucja Narodowa nie była dla niego pustym frazesem, lecz precyzyjnym i konkretnym programem politycznym, który należało konsekwentnie realizować, aby zapobiec przejęciu władzy we Francji przez „czerwoną zarazę”.
 
    Krytykując system III Republiki, nie wahał się przed formułowaniem ostrych ocen, pisząc: „Czy nigdy nie skończymy z tym smrodem perfumowanej zgnilizny, którą wydaje z siebie ta zdychająca dziwka, ta syfiliczna pokraka (…). Republika, wciąż stojąca pod swoją latarnią. Ciągle tam jest: połamana i pokiereszowana (…). Tamci przegnili nią do szpiku kości”.
 
   Ideologia „romantyzmu faszystowskiego” była dla niego przede wszystkim „stanem ducha, natchnieniem, pozwalającym stwarzać nowy świat”. Domagał się, aby duch faszystowski, postrzegany przede wszystkim „jako antyteza zepsutego i jałowego życia mieszczańskiego”, przeniknął Francuzów. Miałoby się to odbyć w drodze wewnętrznej gwałtownej rewolucji, najpierw duchowej, dopiero później politycznej, skierowanej  przeciwko burżuazyjnej egzystencji, przeciwko mieszczańskiej dekadencji. Brasillacha przerażał „zepsuty świat mieszczaństwa, który w imię poprawności politycznej akceptuje sztuczną i pozbawioną przyszłości formę rządów, jaką jest demokracja”.
 
   W listopadzie 1941 roku Brasillach wziął udział w słynnym kongresie pisarzy w Weimarze, w którym wzięli udział także Jouhandeau, Fraigneau, Drieu, Fernandez oraz Chardonne.  Z nimi złożył wieniec pod pomnikiem poległych w trakcie Wielkiej Wojny. Było to apogeum „europejskiego marzenia”, którego celem było zbudowanie nowej faszystowskiej Europy.
 
   Eurofaszyzm w ujęciu Brasillacha miał być wspólnym działaniem narodów europejskich przeciw wrogom, którymi był  nadciągający ze wschodu „barbarzyński” bolszewizm oraz anglosaski demoliberalizmu. Brasillach pisał: „Niemcy (...) podniosły broń dla cywilizacji francuskiej tak samo, jak i niemieckiej, i włoskiej, i hiszpańskiej. (...) Za Florencję, jak i za Paryż, za Londyn nawet, za Madryt, jak i za Brukselę i Lizbonę” .
 
   Nie było innej alternatywy, wyjściem był tylko ogólnoeuropejski faszyzm skierowany przeciw bolszewizmowi i demoliberalizmowi.  Praktyczną realizacją tego projektu miał być ścisły sojusz niemiecko-francuski. Jednocześnie w niektórych wypowiedziach Brasillacha dopatrzyć się można tych samych przesłanek zjednoczenia Europy, na które w latach powojennych powoływać się będą konstruktorzy aktualnej wspólnoty europejskiej: „(...) ojczyzny te, córki tej samej cywilizacji, winny wznieść się ponad partykularne rywalizacje. (...) od trzech stuleci wszystkie wojny Francji przeciwko Niemcom źle się dla nas kończyły – poza jedną, która kosztowała nas prawie dwa miliony ludzi (...)”; „nasz lud nie może, fizycznie, toczyć wojny co dwadzieścia lat – zawsze będziemy sąsiadami Niemiec i Niemcy dają nam dowód, że nawet pokonane, odbudowują się ze wspaniałą mocą” . To, do czego w latach pięćdziesiątych będą dążyć Schuman i Adenauer, Brasillach przewidział wcześniej – trafnie podkreślił ideę wyrzeczenia się konfliktów zbrojnych oraz zbudowania podstaw zjednoczonej Europy na gruncie sojuszu francusko-niemieckiego. W odróżnieniu od twórców EWG, swój projekt paneuropejskiego nacjonalizmu opierał, odwołując się do Proudhona oraz hitlerowskich ekonomistów, na socjalistycznej gospodarce.
 
   W okresie państwa Vichy Je Suis Partout stało się wiodącym pismem zwolenników sojuszu francusko-niemieckiego, którego nakład w 1943 roku osiągnął 300 tysięcy egzemplarzy. Pisali do niego  między innymi: Marcel Ayme, Anouilh, Andre Fraigneau, Pierre Very, Alberto Moravia, Luis Ferdinand Celine oraz Curzio Malaparte.
 
   Brasillach nie aprobował brutalnej polityki III Rzeszy wobec Żydów, jednak opowiadał się za ograniczeniem ich praw politycznych we Francji. O wiele bardziej bezlitosny był jednak w stosunku do komunistów. Rozpoczęcie przez nich po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej aktywnej działalności podziemnej w okupowanej Francji spowodowało represje niemieckie wobec ludności cywilnej. Brasillach domagał się zdecydowanej z nimi rozprawy, co podzielała znaczna część francuskiej opinii publicznej. Skoro komuniści, kierując się poleceniami Kremla, zdecydowali się na prowadzenie działalności terrorystycznej, którą z Londynu potępiał nawet generał de Gaulle, musieli liczyć się z grożącymi za to konsekwencjami.
 
   Latem 1943 roku doszło do rozłamu w redakcji Je Suis Partout, którą opuściło grono publicystów, którzy w obliczu upadku Mussoliniego i porażek niemieckich opowiedzieli się za przyjęciem bardziej umiarkowanej linii. Jednym z nich był Brasillach, który rozpoczął współpracę z pismem Revolution nationale, coraz częściej publikując teksty apolityczne. Jesienią 1943 roku skupił się na krytyce literackiej, umieszczając swoje artykuły w miesięczniku La Chronique de Paris. 
 
   Z polskiego punktu widzenia bardzo ważny jest artykuł Brasillacha, opublikowany w dniu 9 lipca 1943 roku  pod tytułem  J’ai vu les fosses de Katyń , będący wstrząsającą relacją z wizyty w miejscu zbrodni sowieckiej. Brasillach jako pierwszy dziennikarz francuski miał okazję widzieć mogiły polskich oficerów, uczestniczył w ekshumacji ich ciał, które „są tam, ułożone w rzędzie, rozpoznawani w swoim pięknych, choć poplamionych i nadgniłych mundurach, butach i płaszczach”. Przypominał jednocześnie, iż „spędziłem w niewoli wiele miesięcy z oficerami polskimi, teraz mogę zobaczyć ich braci. Ułożeni są twarzą do ziemi, pokazuje się nam ślady po kuli rewolwerowej na ich karkach. Pokazano nam ich fotografie, ale nic nie może oddać wrażenia tego regularnego zaszeregowania – warstwa po warstwie i metodycznie – niczym zgrzewki konserw. W tym dole wszystko zdaje się ze sobą scalać, tak jakby jakaś klejąca materia łączyła ciała.”
 
   Bez jakiegokolwiek wahania przyznawał, iż „nie ma wątpliwości, że mamy przed sobą ciała Polaków, (…) rosyjscy kopacze przecinają kieszenie i pokazują nam ich zawartość. Autentyczność papierów i ich datowaniu nie sposób zaprzeczyć. Gazeta, jakiś list – nic, co przekraczałoby kwiecień roku 1940. Egzekucja mogła mieć miejsce na kilka dni, może tygodni przed tym czasem. Jest tylko jeden możliwy winny: sowiecki kat”.  I dodawał: „Sowieci przez pewien czas mieli nadzieję, że polscy oficerowie przejdą na ich stronę. (…) Ale w końcu zrozumieli, że Polacy nienawidzą bolszewizmu, że ten naród, jakże często lekkomyślny, bezmyślny, bezmyślny w sposób tragiczny, nie zapomniał antykomunistycznej lekcji Piłsudskiego i nie zapomniał również, że także przed Piłsudskim jego historia była głównie antyrosyjska. Sowieci wyciągnęli z tego logiczne wnioski: zmasakrowali polskie elity, tak jak unicestwili elity krajów bałtyckich”. Tych zdań komuniści nie mogli mu nigdy wybaczyć.
 
   Po rozpoczęciu inwazji aliantów we Francji, odmówił kilku propozycjom ucieczki za granicę. Ukrył się w Paryżu, jednak na wieść o aresztowaniu przez nowe władze jego matki, zgłosił się w dniu 14 września na policję. Został przewieziony do więzienia we Fresnes. Władze natychmiast rozpoczęły przeciwko niemu śledztwo, przedstawiając go, w miejsce pozostających poza ich zasięgiem – Petaina, Lavala, Deata i innych – jako  symbol kolaboracji.
 
  Jego proces rozpoczął się w dniu 19 stycznia 1945 roku i trwał pół dnia. Prokurator z nieubłaganą stanowczością zażądał dla niego kary śmierci za zdradę ojczyzny. Emocjonująca mowa obrońcy mecenasa Isorniego nie wpłynęła na sędziego, który skazał go na rozstrzelanie. Wyrok został przyjęty entuzjastycznie przez całą nienawistną prasę z jednym wyjątkiem – Combat, dziennik Alberta Camusa, opublikował rzetelną relację z jego procesu.
 
   Jego przyjaciele z Francois Mauriac’em na czele włożyli wiele wysiłku, aby uzbierać podpisy pod petycją do generała de Gaulle w sprawie łaski dla niego. Zebrano ponad 50 podpisów ludzi nauki i kultury o wielkich nazwisk (Valery, Claudel, Colette, Cocteau, Camus, Ayme, Anouilh) . Podpisali wszyscy, których o to poproszono. Z jednym wyjątkiem – Sartre’a , któremu Brasillach uratował życie w czasie okupacji niemieckiej.
 
  Niestety de Gaulle okazał się niewrażliwy na ten jaskrawo niesprawiedliwy wyrok i pomimo osobistej interwencji Mauriac’a zatwierdził wyrok.
 
W oczekiwaniu na wykonanie wyroku śmierci Brasillach napisał wiersz „Łazarz”.
 
Panie, jeśli zechcesz, wszystko jest możliwe.
Rygiel osuwa się u wejścia lochu,
Karabin chyli  na krawędzi lufy,
Mimo łez naszych zmarli powracają z grobu.
Nad grobem, Panie, Ty również płakałeś.
Nad grobem, Panie, śpiącego Łazarza:
Za dni tego świata był Ci przyjacielem,
Zerwałeś mu Panie snu ponure cumy.
Towarzyszu Boga, Łazarzu, mój bracie.
Czy przyjdziesz dzisiaj, czy przyjdziesz wieczorem, 
Dwukrotnie radościom ziemskim narodzony,
Wieczysty opiekunie ostatniej nadziei?
Obok grobowca stanęła, dla nas niewidzialna
Maleńka dziewczynka o oczach poranku.
Panie, jeśli zechcesz, wszystko jest możliwe.
Dzieciątko Nadzieja składa swoje rączki.
Między fałdy jej sukni wkładam moje troski
Ściśnienie serca i ból moich bliskich:
Wraz z nastaniem poranku, niech dziecko mi odda
Albo dzień tego świata albo dzień wieczności.
4 lutego 1945, więzienie we Fresnes
 
   Robert Brasillach został rozstrzelany w Forcie Montrouge  w dniu 6 lutego 1945 roku, w rocznicę rozruchów narodowców w 1934 roku w Paryżu.

   Wstrząśnięty Ernst Junger zapisał w swoim notatniku: „I skazano go na śmierć. To okropne, ale jest to fenomen, który powtarza się we wszystkich epokach. W 1789 r. wieszano ludzi na latarniach.”

   Po wojnie starano się wymazać go z kart francuskiej literatury. Próby wystawienia jego sztuk spotykały się z przeraźliwym wyciem lewactwa, protestującego przeciwko propagowaniu „faszyzmu”. Mieczysław Grydzewski w swojej słynnej rubryce „Silva rerum” na łamach londyńskich „Wiadomości” w 1957 roku skomentował to prosto: „Warto przypomnieć, że większość pisarzy francuskich o znanych i wybitnych nazwiskach zajmowała wtedy (w czasie okupacji niemieckiej – Godziemba) postawę, jeśli nie służalczą, to ugodową, a w każdym razie dwuznaczną. (…) Ale czas robi swoje i najbardziej nawet splamionym współpraca wybaczono ich grzechy. Celine, po ciężkich przejściach, w których się znalazł gdy wrócił do Francji, pisze i wydaje. Już po wojnie wydano powieść Luciena Rebateta, skompromitowanego nie mniej niż Brasillach i nikt nie zastosował do niej bojkotu”. 

   I dodawał: „Nie było żadnego powodu do manifestacji przeciw sztuce Brasillacha, jak nie było żadnego powodu do rozstrzelania go. Wyrok śmierci nie pozostawał w żadnej proporcji do popełnionych przez niego występków i był obmierzłym mordem sądowym”.  Chyba, że prawdą jest, iż tuż przed wydaniem decyzji o losie pisarza do de Gaulle’a zgłosił się sowiecki dyplomata i stanowczo zażądał rozstrzelania człowieka, który ośmielił się oskarżyć Sowiety o zbrodnię katyńską.
 
Wybrana literatura:
 
Ph. d’Hugues – Brasillach. Ofiara „kłamstwa katyńskiego”
J. Eisler – Od monarchizmu do faszyzmu. Koncepcje polityczno-społeczne prawicy francuskiej 1918-1940
M. Cygański, T. Dubicki – Skrajna prawica francuska. Między nacjonalizmem a faszyzmem 1918-1945
A. Wielomski – Romantyzm a geopolityka. Eurofaszym Roberta Brasillacha
M. Grydzewski – Silva Rerum
http://www.konserwatyzm.pl/artykul/10947/robert-brasillach-lazarz
http://www.repozytorium.uni.wroc.pl/Content/34502/007.pdf


ilustracja z:http://www.ilgiornale.it/sites/default/files/foto/2015/08/27/1440656593-...\
Hun
5
5 (4)

5 Comments

Obrazek użytkownika tł

Wydaje się, że brak ułaskawienia Brasillacha przez de Gaulle`a był przede wszystkim spowodowany aprobującą postawą francuskiego publicysty wobec egzekucji Georgesa Mandela w 1944 roku.

Pzdr.
Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
Różne są próby wytłumaczenia decyzji de Gaulle'a. Uważam, iż był on wtedy zakładnikiem lewicy i nie chciał nic robić wbrew jej żądaniom.

Pozdrawiam
Obrazek użytkownika tł

Całkowicie się z Tobą zgadzam, ale pozostaję przy przekonaniu, że katyńska relacja Brasillacha miała znaczenie co najwyżej trzeciorzędne w/s jego skazania.

Pzdr.
Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
Też tak sądzę, dlatego też jedynie odnotowałem informację (jednoźródłową) o sowieckich naciskach na de Gaulle.
Brasillach wystarczająco naraził się wielu lewakom, aby chcieli się na nim zemścić.

Pozdrawiam
Obrazek użytkownika tł

Cieszy mnie rzetelność zródłowa.Natomiast hipoteza (katyńska) jest mocna wątpliwa, choć warta odnotowania. Ale w tym przypadku można też odnotrować np. hipotezę homoseksualnej. I inne....

Pzdr.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>