Rock moralisty

 |  Written by Waldemar Żyszkiewicz  |  8

Nie mówcie mi że jestem mistyk
wiem że człowieka ma ubywać
i gdy mi chodzi o cokolwiek
i gdy mi o cokolwiek chodzi
to żeby się nie niszczył człowiek
to żeby człowiek się nie niszczył
– jedynie zużywał
 
Czy jestem na tyle przystojny by umrzeć?
Czy jestem dość przystojny aby żyć w pamięci?
 
Nie mówcie mi że jestem mistyk
spróbujcie na mym miejscu sami
gdy cichy staję tak przed wami
gdy tak przed wami staję czysty
zaśpiewać rocka moralisty
 
 

(pierwodruk w Nowym Wyrazie, nr 5 / 1975)
 
5
5 (2)

8 Comments

Obrazek użytkownika max

max
Przyznam, że gdybym podklejając tekst nie zerknął na nazwę pliku z grafiką - nie wiedziałbym, kogo przedstawia. :)
David Bowie z żoną i synem...
 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
David, Angie i Zowie Bowies :)  Dziś Zowie Bowie
nazywa się już normalnie Duncan Jones i jest
popularnawym reżyserem filmowym.

Ale ciekawy jestem, jak byś interpretował tekst,
gdybym dał plik zdjęciowy bez podpisu...
 

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika max

max
No, tego już się nie dowiemy. :)
Dawniej były popularne takie obrazki - pewnie jakoś się nazywają, zapomniałem jak - pozornie zbiór punktów nie składających się w żadną spójną całość. Do momentu, czasem wystarczyło spojrzeć pod kątem, zauważyło się pattern, wzór i z chaosu wyłąniał się obraz. Potem już zawsze postrzega się ten konkretny obrazek.
Quasi-filozoficzne pytanie - a co, jeśli ukrytych obrazków jest kilka, a człowiek zafiksował się na jednej możliwości? :)
Is ignorance bliss, really?

PS. To nie moja metafora, to Stephen King. Ale zdarza mi się jej używać, szczególnie w rozmowach z potencjalnie atrakcyjnymi (tak, zamierzone :D) kobietami, które właśnie dowiedziały się. jaka jest moja podstawowa wyuczona profesja, "Bo, rozumiesz, z psychologią to jest tak, że..."
Ona czuje się wtedy doceniona i iinteligentna, ja udaję, że jestem błyskotliwy - czyli wszystko jest na najlepszej drodze. Oczywiście, gdybym był zawodowym mordercą, życie byłoby łatwiejsze. Ale trzeba sobie radzić...
:)


 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
...po anglosasku, to najbardziej cenię i szanuję Bliss Lane'a :)

PS Pamiętam te obrazki, ale nie pamiętam, żeby miały
jakąś szczególną nazwę. Lub po prostu jej nie znałem. 

Potencjalnie atrakcyjne kobiety - owszem, ekscytująca
kategoria. Raczej Claire czy Zoe?

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika max

max
Ten Arthur B. Lane? Od Komisji Badania Zbrodni Katyńskiej (między innym, polski akcent i to nie tylko ten jeden)? Zatrąciło w dzwon, i to w pierwszym kościele po drodze. Chociaż ścieżka wiodąca do zapoznania się z jego postacią była odrobinę - nietypowa. :)
Kaczmarski, "Jałta" i "ja wierzę w szczerość słów Stalina" - młodym będąc bardzo zainteresowałęm się, bo jak o Kaczmarskim różne można mieć opinie, tak przypadkiem pewnych aluzji tekstowych nie czynił. No ia tak trafiłem na relację  Lane'a z rozmowy z Rooseveltem. 
Potem poczytałęm wiecej.
To również sympatią darzę. Swoją drogą, ci Amerykanie dziwne zwyczaje, co do nadawania imion, miewają.

Z paniami, natomiast, chwilę się zastanawiałem, bo zabiłeś mi ćwieka. Sam sobiem winien, poniekąd, bo chyba (szanowne gremium, towarzysze, samokrytyka) chwilami piszę sfinksowato. :)
Kto mieczem wojuje... ten się uczy szermierki.

Nie, pierwsze moje skojarzenie, jak najbardziej, trafne (chyba ) było. Zamiast szukać daleko - Lane mi zasugerował czasy dawniejsze - i przelatywać myślą divy artystyczne (jak Zoe imieniem rzadszym jest, tak Claire znanych od cholery się znajdzie),  należało wprost. Bo, przecież, gdzie te dwa imiona razem? :)

No więc Claire, zdecydowanie. Zoe - ani styl, ani nic, a jeszcze irytowała, jako postać Zresztą bardzo dobrze zrobiona, irytująca, jak sądzę, w zamierzeniu, i nie tylko mnie. Odetchnąłem, gdy...

Chociaż Claire też ideałem - moim - nie jest. Ideałem byłaby kobieta, o której Boy-Zeleński pisał (niedokładny cytat) "taką poznać, z taką sie zaprzyjaźnić, porozmawiać, o, tak - ale broń Boże, nie zakochać się".  Z dwóch wartych wspomnienia kreacji na ekranie - Annette Bening w "Valmoncie" "zrobiła" lepszą Markizę. Choć film gorszy (w mojej skromnej opinii) od "Niebezpiecznych związków" Frearsa. A i pani Glenn Close swoje zagrała, i bardzo dobrze jej to wyszło.

Jeśl chybiłem dedukując personalia pań - badź tak miły, proszę, i sprostuj.

Signum - żeberka dzisiaj spożyłem, bardzo dobre, w niedrogiej knajpce. 

Przy okazji, przepraszam za "off-topic", jakoś tak wyszło...

pozdrawiam








 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
I od Komisji Katyńskiej. Na jego przykladzie widać, to co mamy i teraz: że w polityce kategria USA to czysta hipostaza. Bliss Lane miał doskonałe rozeznanie co do intencji i zamiarów Sowietów, ale jego nie tylko nie słuchano, lecz uważano wręcz za zawalidrogę. Co zresztą nie dziwi, jeśli pamiętać, jak otoczenie Roosevelta (abstrahując już od umiarkowanych osobistych talentów politycznych prezydenta) było nasycone agenturą sowiecką. 

McCarthy, na którego amerykańskie lewactwo (to eufemizm) do dziś fuka z niesmakiem, trochę sytuację oczyścił, ale Bliss Lane po sfałszowanych wyborach, głównie z powodu prosowieckiej polityki ówczesnej administracji wycofał się ze służby dyplomatycznej. Napisał książkę, która potem przez długi czas była 'schowana' w Bibliotece Kongresu, bo fiszkę wrzucono do zupełnie innego tematycznie katalogu. Nb. Fronda właśnie wyprzedaje resztki nakładu sprzed kilku lat po 20 zł za egzemplarz.

Też wolę łamigłówki, które przemawiają głównie do zainteresowanych :)  Dobrze rozszyfrowaleś, a akurat to zestawienie miałem pod ręką, bo zaczęliśmy całkiem niedawno oglądać pierwszy sezon, żeby być w kursie spraw, żeby taki Adamski nie mógł nas nazbyt czymś zaskoczyć. Przyznaję, że wybór między Claire a Zoe to prawie jak buddyjski koan. Owszem, młódka-dziennikareczka to postać dobrze skonstruowana, ale... Natomiast Robin była urodziwa przed laty w ciągutce Santa Barbara, jeszcze niezła w niewielkiej rólce żony Forresta Gumpa. Teraz po latach, jak to szczupłe blondynki z klasą, jest cokolwiek zbyt zimna i twarda, żeby nie powiedzieć 'szkapowata' :)

O adres dobrych żeberek (w Krakowie?) chętnie się dopytam. Pod warunkiem, że w tzw. międzyczasie kucharz nie pójdzie gdzieś indziej :)  Off topic? Czemu nie, w jakimś sensie to właśnie decyduje o smaku życia.

Dobrej nocy!

Waldemar Żyszkiewicz

Więcej notek tego samego Autora:

=>>