Regalista, dobry król i „źli doradcy”

 |  Written by alchymista  |  10

Co robić, gdy nasze prywatne interesy wchodzą w konflikt z rządem, który wybraliśmy? To pytanie zadaję sobie od wczoraj po przeczytaniu pozwu sądowego, skierowanego przeciwko Gadającemu Grzybowi.

Żeby nie było nieporozumień: nie należę do „zmielonych”, „oburzonych”, „zawiedzionych” czy „nowoczesnych.pl”, popieram Prawo i Sprawiedliwość od chwili jego powstania (a wcześniej takie formacje, jak PC i ROP) i generalnie jestem zadowolony z dotychczasowych posunięć Prezydenta i Premier. Szczegółów prac rządu nie znam i obecnie nie mam specjalnie czasu, żeby się z nimi zapoznać. Jednak posunięcia rządu i Prezydenta to jednocześnie stały dialog i ze mną, i z pozostałymi wyborcami (oraz przeciwnikami) Prawa i Sprawiedliwości. Jeśli sygnały te odczytuję poprawnie, rząd koncentruje się na zapewnieniu Polsce bezpieczeństwa dyplomatycznego, militarnego, gospodarczego i wywiadowczego w pierwszej kolejności oraz na pozyskaniu sobie stałego poparcia wśród wyborców, czego sztandarowym przykładem jest program 500+. Uznaję to za działania zadowalające na tym etapie rządów.

Popieram też perspektywę zawiązania się sojuszu państw Międzymorza. Szczególnie zaś dlatego, że jest ona wielowariantowa i nie wyklucza ona żadnych rozwiązań, a idealnie wpisuje się w oczekiwania wielkich mocarstw, nawet jeśli są one ze sobą sprzeczne. Sądząc z różnych oznak na niebie i ziemi, zarówno Chiny, jak i Ameryka są zainteresowane w takiej czy innej stabilizacji tego regionu, najlepiej bez dominacji rosyjskiej. Korzystając z tego faktu, rząd i Prezydent będą mogli podjąć próbę wyciągnięcia maksimum korzyści zarówno od Chińczyków, jak i od Amerykanów (swing-state). Mam nadzieję, że działania w kierunku stałej obecności NATO w Polsce uczynią nasz kraj bardziej atrakcyjnym dla Chińczyków. I odwrotnie: ewentualny napływ chińskich inwestycji zmusi Amerykanów do aktywnych działań w regionie. Tymczasem zaś rząd i Prezydent zyskają czas, aby wzmocnić potencjał militarny i gospodarczy naszego kraju i całego regionu. Innej drogi nie widać: sojusz z Niemcami czy Rosją prowadzi prędzej czy później do utraty wolności.

 

Jestem więc – mówiąc językiem naszych sarmackich przodków - „regalistą”. Popieram „króla”, czyli nasz rząd i naszego Prezydenta, bo dążą do wzmocnienia Polski. Ewentualne błędy przypisuję nie złym intencjom liderów, ale „złym doradcom”, którzy miewają dostęp do ucha „króla”. Robię tak czasem nawet w złej wierze, przymykając oko na wady naszych pupilów, na różne ich zaszłości, małostki, drobne świństewka, których w polityce jest przecież niemało. Rozumiem też potrzebę różnych niemiłych kompromisów, czasem poświęcania różnych słusznych spraw na rzecz wzmocnienia kraju jako całości.

Niemniej jednak jestem tylko obywatelem, nie politykiem. Gdyby stratował mnie samochód, wiozący akurat jakiegoś przyjaciela Prezydenta, miałbym uzasadnione prawo do odszkodowania. Jako regalista, zastanawiam się więc, jak komunikować „królowi” fakt, że komuś dzieje się krzywda, a jednocześnie nie szkodzić pracom rządu jako całości.

Banki i bankowość od dawna budziły mój niepokój. Kilkanaście lat temu poszedłem do jednego z banków (później ocenianego jako „zombie-bank”), żeby sprawdzić, na jakich zasadach udzielają kredytów konsumpcyjnych. Jeśli dobrze zrozumiałem, bank oferował mi kredyt na 11%. To było i tak dużo (w średniowieczu taki procent określono by jako lichwę), ale znając conieco różne niezbyt czyste zagrania i małymi literkami drukowane regulaminy, zacząłem drążyć temat i pytać o różne dodatkowe opłaty. Tym sposobem, od słowa do słowa, koszt kredytu skoczył nagle do 20%. Wiedziałem już, „jak to działa” i w poczuciu ulgi (że nie jestem nałogowym kredytobiorcą), opuściłem błyszczący i lśniący lokal owego banku.

Wiem, że są ludzie, którzy nie mogą żyć bez kredytów. Szczególnie dotkliwy jest brak mieszkań (pamiętacie tę reklamę? „Bogdan mówi >bankowy<”). Ludzie ci skazani byli na „łatwe pieniądze”, które oferowano im w latach 1990. i 2000. Alternatywą było gnieżdżenie się u rodziców, a przecież to miał być koniec PRL-u, nowa, lepsza Polska. Polska na kredyt.

W tamtym czasie kilka razy spotkałem się z Jackiem Rossakiewiczem, twórcą idei Demokracji finansowej, z którą to ideą na pewno warto się w całości zapoznać. Recepty proponowane przez Jacka szły bardzo daleko, jak dla mnie zbyt daleko. Również lewicowi krytycy obecnego systemu bankowego proponują rozwiązania często utopijne (płaca minimalna za nic – referendum w Szwajcarii – a do czego doprowadziły darmowe telefony na Kubie?). Propozycje niektórych prawicowych liberałów są z kolei nieskuteczne (powrót do parytetu złota = bogactwo Rosji i nędza dla Polski). Ale sama diagnoza sytuacji dokonana przez wiekszość krytyków była trafna. Nie można kreować pieniądza bez pokrycia w nieskończoność. To jest droga donikąd. Kryzys 2008 roku (bańka hipoteczna) tylko to potwierdził. Amerykańskie banki okazały się niekompetentne w zakresie zarządzania pieniądzem. W naturalny sposób podważyło to zaufanie do całości systemu bankowego na świecie, do całego systemu pojęć z bankowością związanych. Obywatele zaczęli „drążyć temat”. A banki, jak gdyby nigdy nic, nie wyciągnęły żadnych wniosków z tej lekcji.

Wszyscy boją się kolejnego kryzysu i wybuchu wielkiej wojny. Każdy rząd stara się więc przesunąć koszty nieodpowiedzialnej polityki finansowej na kogoś innego (Ukraina, Syria) i prawie nikt nie próbuje rozwiązać problemu u jego źródeł. Bo prawda jest zapewne taka, że nikt nie wie jak to zrobić bez wywołania światowej zawieruchy. A szczególne trudności mają takie kraje, jak Polska, które nie leżą na wyspie, znajdują się w samym centrum wydarzeń, i w dużej mierze czekają na ruchy głównych graczy.

Tym zatem tłumaczę sobie powściągliwe wypowiedzi wicepremiera Morawieckiego i oferowanie „pomocy” dla ofiar kredytów frankowych, w miejsce oczekiwanych przez nich słusznie im należnych praw. Niestety, wypowiedzi te ośmielają banki do bardziej energicznych działań skierowanych przeciw ich krytykom, w tym przeciw Gadającemu Grzybowi. Nie byłoby więc od rzeczy, gdyby wicepremier zapewnił ofiarom tych ataków przynajmniej ochronę prawną, na przykład dobrych adwokatów. Może być tak, że racja stanu wymaga działań ostrożnych, ale żadna racja stanu nie uzasadnia pozostawiania na lodzie ludzi pokrzywdzonych. Państwo ma być silne dla silnych i wyrozumiałe dla słabszych”, prawda?

 

Jakub Brodacki

5
5 (1)

10 Comments

Obrazek użytkownika tł

Jak Cię lubię, Alchymisto, tak muszę powiedzieć, że czasami pieprzysz bez sensu. Pomoc prawną GG powinno zapewnić nie państwo, ale ci, w imnieniu których występuje. Tyle.
Obrazek użytkownika ro

ro
czy państwo - mam na myśli to nasze od listopada państwo - w ogóle ma w zamyśle stawanie po stronie Kowalskiego?
http://wybranowski.dorzeczy.pl/id,8911/Zaplacimy-za-nieudolnego-prokurat...

Bo o ile po "niezależnym" Prokuratorze Generalnym Seremecie można się było spodziewać tego, co autor napisał w przedostatnim akapicie, to ostatni akapit jest niezrozumiały. Przynajmniej dla mnie - bo dla wszystkich "aniemówilem" jest zrozumiały i to bardzo.
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Wydaje mi się, że Prezydent wyraźnie zadeklarował, że będzie rozmawiał z reprezentatywnymi grupami społecznymi, czyli ze społeczeństwem zorganizowanym. może to wymusi samoorganizację społeczną, która kuleje, a pod rządami PO praktycznie zanikła (poza środowiskami prawicy narodowej, rodziną Radia Maryja oraz klubami gazety polskiej).

Swoją drogą, ciekaw jestem na ile KOD - powołany sztucznie - wyprzedza realne procesy społeczne. Na mój nos, społecznym efektem rządów PiS będzie pojawienie się społeczeństwa obywatelskiego. Na tym efekcie system III RP będzie oczywiście próbował ugrać swoje korzyści, bo żerować na ruchach obywatelskich to oni potrafią od dawna. Tym bardziej zatem niepokojące jest pomijanie przez PiS sprawy frankowiczów, odwlekanie, niejasne deklaracje, niechętne zabieranie głosu w tej sprawie itp. Zalążki "klasy średniej" trzeba w jakiś sposób pozyskać dla programu naprawy państwa. W przeciwnym razie zostaną wzięci pod opiekuńcze skrzydła III RP.
Obrazek użytkownika ro

ro
Nie bardzo wiem, co Prezydent, i co w tej konkretnej sprawie można zrobić poprzez "samoorganizację"?
Czy byli aresztanci - ofiary nierzetelnych a bezkarnych prokuratorów mają założyć i zarejestrować stowarzyszenie, z władzami statutowymi i składkami? Dopiero wtedy ich krzywda może zostanie łaskawie zauważona?
Jest konkretne wołające o pomstę do Nieba nadużycie władzy, za które ów prokurator powinien zasilić prokuraturę w Hajnówce (przepraszam mieszkańców Hajnówki), a nie dostać awans do prokuratury krajowej od "naszego" ministra.

Pięć lat temu podobny prokurator zniszczył życie mojemu młodszemu koledze ze szkoły i studiów, na dziesięć lat przed emeryturą. Kolega wyszedł z aresztu wydobywczego po ośmiu miesiącach (prokurator przesłuchał go "już" po czterech) tylko dlatego, że sędzia sądu okręgowego - nawiasem mówiąc ten sam, po którym jeździliśmy tutaj za jego polityczną telefoniczną usłużność, nie zgodził się na przedłużanie aresztu, a które prokuratorowi ("nie do ruszenia") posłusznie podpisywał sąd rejonowy. Sprawa prowadzona przez "rzutkiego" prokuratora przeciwko właścicielom firmy, w której kolega szefował w jednej z filii na... rok przed stwierdzeniem przestępstwa, i to na drugim końcu Polski, jeszcze się nie doczekała finału w sądzie.
Pięć lat! Przed zamknięciem sprawy kolega nie może nawet wystąpić o odszkodowanie. 
Nie mówiąc o zszarganym dobrym imieniu menedżera, nadwyrężonym zdrowiu i braku szans na pracę zgodnie z wykształceniem i umiejętnościami. 

 
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Całkowicie podzielam Twoje oburzenie, ale okrutna prawda jest taka, że z perspektywy polityków i ministrów jesteśmy niczym mrowisko - wszystkie mrówki są do siebie podobne, a tylko czasem przybierają różne barwy, po których mniej więcej można rozpoznać swoich wyborców oraz elektorat przeciwny.

Oczywiście "teraz miało być inaczej".  Jednak nie spodziewałem się, że moi polityczni pupile są bezgrzeszni. Wielu rzeczy nie widzą, na inne przymykają oko, a na jeszcze inne zwyczajnie nie mają czasu. Zauważą obywateli dopiero wtedy, gdy ci będą stanowić partnera w grze politycznej. Na tym chociażby polega (potencjalnie) siła związków zawodowych. A na razie próbują realizowac swój program - gorzej lub lepiej, częściowo z nowymi kadrami (są sygnały, że w niektórych ministerstwach jednak następuje wymiana pokoleniowa), częściowo niestety ze starymi, gdy nie mają pomysłu jak zastąpić starych.

Nie miejmy złudzeń, nie zauważą pojedyńczego człowieka. Zauważą dopiero zorganizowane społeczeństwo. Takie są reguły tej gry od setek lat. Nie udawajmy, że o tym nie wiemy.

Wracając do sprawy Gadającego Grzyba - wczoraj chyba miała miejsce manifestacja frankowiczów. Jaka była frekwencja?
Obrazek użytkownika ro

ro
Ale ja nie chcę, żeby pan minister pochylał się nad jakąś pojedynczą mrówką, czy pszczółką.
Ja chcę, żeby pan minister przegonił (od siebie!) konkretnego trutnia. Albo przynajmniej zabronił mu wstępu do ula, do czasu wyjaśnienia sprawy.

To zdaje się tak wygląda dobieranie na zaszczytne stanowiska"na Zachodzie", do którego zgodnie ze słuszną wczorajszą deklaracją Prezydenta należymy.
A w każdym razie tak lubimy o sobie myśleć...
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
ro, napisz to tak:

"Ale my nie chcemy, żeby pan minister pochylał się nad jakąś pojedynczą mrówką, czy pszczółką.
My chcemy, żeby pan minister przegonił (od siebie!) konkretnego trutnia. Albo przynajmniej zabronił mu wstępu do ula, do czasu wyjaśnienia sprawy."

Niewykluczone, że wtedy Cie posłucha wink a przynajmniej dosłyszy. Żadnych złudzeń, panowie, żadnych złudzeń.
Obrazek użytkownika ro

ro
laugh
Jak to leciało?

Jednostka! Co komu po niej?
Jednostki głosik cieńszy od pisku.
Do kogo dojdzie?
Ledwie do żony.
I to, jeżeli pochyli się blisko.
devil
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Myślisz "piwo", mówisz "Żywiec" laugh

Ale tak serio. Wzdragałbym się przed tak skrajnymi porównaniami. Nasz byt narodowy jest zagrożony. partia, która jest w stałym zwarciu z mongołami, nieco się do nich upodabnia z wyglądu, z taktyki i strategii. Jak by tego nie zrobiła, to by skończyła jak rycerstwo polskie pod Chmielnikiem i Legnicą.

Dwór polski, a jakże, europejski w Krakowie, bardzo był oburzony, gdy rycerze obrony potocznej nieporeczne europejskie miecze zamienili na tatarskie szable. A jednak szabla jest lepszym orężem, niż miecz.

Papiestwo zakazało używania kuszy jako broni okrutnej. A jednak używano jej powszechnie, choć pod Crecy kusznicy przegrali z łucznikami.

prawda jest taka, że jesteśmy we własnym kraju myślącą mniejszością. jeżeli nie będziemy się trzymać razem, nasze głowy mongołowie zatkną sobie na piki.

ps. jeszcze a propos ruchów obywatelskich:

Więcej notek tego samego Autora:

=>>