Kto znajdzie na tę grę szczepionkę, będzie wodzem na miarę Piłsudskiego

 |  Written by Katarzyna  |  17

 

 
 
Sejm podjął uchwałę o lustracji, by natychmiast swej decyzji się przestraszyć i odwołać rząd Jana Olszewskiego.
Wiadra pomyj wylano na Antoniego Macierewicza, kiedy otrzymał zadanie likwidacji WSI. 
Bronisława Wildsteina mało nie ukamienowano za opublikowanie list TW. Wrzeszczano, że krzywdzi się niewinnych ludzi, bo listy nie były weryfikowane. I oczywiście była to wina wszystkich domagających się odsunięcia od władzy  byłych ubeków, esbeków i szkolonych w Moskwie agentów WSI. 
 
Święte krowy PRL wczoraj na polskiej narodowej nekropolii  świętowały swój triumf.
Rozochocona tym paniusia, krzyczała do mikrofonu Niepoprawnego Radia PL, że ci tam na Łączce zasłużyli sobie na taką śmierć.
Nie byłoby w tym nic szczególnego, trudno bowiem wymagać od sowieckiej i rodzimej agentury przyznania się do winy i rezygnacji z profitów za milczenie. 
Warto jednak zdawać sobie sprawę ze schematu, jaki przy każdej próbie oceny ich czynów jest wobec Polaków stosowany.
Na pierwszy chwyt nabrali się członkowie „Solidarności”.  
 
Brak dostępu do wiedzy ( łgały peerelowskie  tuby,  przemilczało Radio  Wolna Europa, które okazało się agendą przygotowującą przepoczwarzenie się PRL w III RP), pozwolił na wybiórczą weryfikację służb z wyłączeniem WSI  i  pogodzenie się z brakiem ustawy dekomunizacyjnej. Generalnie pożyteczni idioci zdziwionym członkom wmawiali, że to uchroni Polskę przed esbecką i pezetpeerowską mafią. Sami w to też wierzyli.
To co się naprawdę działo, jak organizowały się esbeckie środowiska do przetrwania, kto im w tym pomagał, kto kierował, to do dziś prawie niedostępna wiedza.
Wypadek przy pracy, jakim był rząd Olszewskiego i Uchwała Sejmu z 1992 r.  zobowiązująca do  lustracji urzędników, wkrótce został naprawiony. Od tej pory   gwardia WSI czuwa i ma lekarstwo na wszystkie fanaberie ludzi, którzy naiwnie uwierzyli w obalenie komuny. 
Niewiele zmieniła kolejna ustawa z 1997 r. , ale to już odrębny problem. Lektury na ten temat jest sporo, więc każdy może dowiedzieć się,  jak to do dziś funkcjonuje.
 
Drugi schemat to odwoływanie się do obowiązku chrześcijańskiego przebaczania.
 
Ech ci katolicy; niby tacy wierzący, a nie mają za grosz miłosierdzia wobec nieszczęsnych donosicieli. Kwestionują prawo każdego do Bożego przebaczenia, profanują ciszę pogrzebu. Modlitwy  zbrodniarzowi odmawiają.
Na usługach  tej narracji są natychmiast media. Przykre, że również niektóre portale katolickie  piszą naprędce usprawiedliwienie dla bpa Guzdka i z lubością cytują wypowiedzi kard. Nycza, pomijając wyjaśnienia protestujących, że nie o modlitwę i Eucharystię tu chodzi, a o państwowe honory oddawane moskiewskiemu zbrodniarzowi  w asyście  hierarchów Kościoła.
Na nic tłumaczenia, że przebaczenie to sprawa indywidualna każdej ofiary i nie oznacza jednocześnie odstąpienia od  wymierzenia sprawiedliwości, a modlitwa to nie to samo co państwowy pogrzeb z honorami. 
Na nic protest IPN, środowisk kombatanckich i studentów. Na nic takie wyczerpujące artykuły jak o. Dariusza Drążka -  Nie można czcić Niezłomnych i ich morderców.
Nie jest winą Polaków, że przez 25 lat nie zdołano Jaruzelskiego osądzić i wymierzyć karę. Tego wymagała elementarna sprawiedliwość wobec ofiar komunistycznego terroru i wobec młodzieży, która nie zna historii . 
 
Zamiast prawdy  i pochylenia się nad ofiarami zbrodniarza otrzymaliśmy spektakl, który ma ocenę PRL i jej władzy, z nadania moskiewskiego, sprowadzić do emocji, wszak zbliżają się kolejne wybory. 
Takiej okazji  Bronisław Komorowski nie mógł przepuścić. Zrozumiał to w lot biskup polowy WP.  I nie omieszkał zaznaczyć, że pogrzeb Jaruzelskiego jest czasem próby dla wierzących
 
Faktycznie, to prawdziwy czas próby, ale nie jestem pewna czy przejdziemy ją zgodnie z wyobrażeniem biskupa.  Jakoś   bowiem  tak wyszło, mam nadzieję, że z nadgorliwości, a nie sojuszu władzy z kropidłem,  że   winne są ofiary i rodziny, które nie potrafią modlić się za katów i sprzeciwiają się honorowym pochówkom zbrodniarzy. To zupełnie jak w tym starym przysłowiu: Kowal zawinił, powiesili Cygana.
Tak było w przypadku lustracji i  tak też jest  dziś. 
Natychmiast odebraliśmy przyspieszony kurs z liturgii pogrzebu i sakramentu pojednania. Tylko gdzieś tam katechetom zapodział się przy tej okazji wykład na temat sakramentu pokuty. A wszystko podlane sosem współczucia i miłosierdzia. 
Jak się okazuje kolejny raz,  najskuteczniejszą bronią jest wywoływanie wojny polsko - komuszej. Polaków postawiono pod ścianą. Nie zaprotestujesz? Godzisz się na to, by robiono państwowy cyrk z pogrzebu zbrodniarza i zakpiono z ofiar komunizmu.  Zaprotestujesz? Jesteś profanem i oszołomem, mściwym, niedouczonym katolem.
 
Od czasów wojny na górze Lecha Wałęsy wciąż podgrzewany jest kocioł z gównem, którym oblewa się nieposłusznych. 
Wydawało się, że Polacy już się na ten chwyt uodpornili, jasno pokazywała to kampania wyborcza do PE.  Brak sprowokowanego do wojny przeciwnika wytrącał broń i gasił emocje.
Ale nic z tego, wyciągnięto znienawidzonego  trupa z zamrażarki  i wszystko wróciło do normy.
Zbieramy żniwo 25 lat tolerancji dla zła i relatywizowania sowieckiej okupacji Polski po 1945 r.
 
Kto znajdzie na  te grę  szczepionkę, będzie wodzem na miarę Józefa Piłsudskiego.

_____________________________________
Możesz też posłuchać. Audycja 533 (niedzielna):

5
5 (6)

17 Comments

Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
bardzo dobrze zostały opisane w tym tekście metody psychomanipulacji (chwyty, grepsy, sztuczki), jakimi prowadzi się tresurę zniewalającą naród. Manipulacji, która współcześnie przybrała formy nieustannej wojny informacyjnej. Sensacje pozorne, zastępcze tematy, dysonanse poznawcze, chaos pojęciowy, fałszywe autorytety, szermowanie antywartościami i tak dalej... 

Że Wolna Europa miesza w polskim kotle, że ma swoje interesy i swoich opozycjonistów, ale że również okazuje niechęć opozycjonistom nieswoim, że tam gdzieś na niewysłowionej główce szpilki decyduje również wzgląd antypolski - wiedziałem, a raczej wyczuwałem od dawna.

Natomiast z jednym Pani rozpoznaniem muszę się nie zgodzić. Zresztą całkiem możliwe, że to bardziej niezgoda wobec samego sformułowania niż fundamentalna rozbieżność w ocenie istoty sprawy. Pisze Pani: Nie jest winą Polaków, że przez 25 lat nie zdołano Jaruzelskiego osądzić i wymierzyć karę.

Otóż to nieprawda, to jest właśnie naszą winą zbiorową! Nie potrafiliśmy wymusić na rządzących osądzenia i ukarania zbrodniarzy za zło, które popełnili. Nie zrobiliśmy solidnej lustracji (jej ułomną postać zdekonstruował ostatecznie Lech Kaczyński, namawiany do tego przez kilku senatorów, w tym Krzysztofa Piesiewicza), a do dekomunizacji nie doszło w ogóle. Sędzia Adam Strzembosz dał posłuch mrzonce, że stan sędziowski się sam oczyści. Inaczej: zrezygnowaliśmy z narzędzi niezbędnych do odnowienia życia w kraju po długim okresie komunistycznego zniewolenia. Daliśmy sobie ukraść solidarnościową rewolucję, dlatego jest, tak jak jest :(
 

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Katarzyna

Katarzyna

Najpierw serdeczne podziękowanie za komentarz i  wydobycie intencji moich. Notka blogowa ma swoje prawa, nie można z niej czynić wykładu.  Niepokoiłam się więc, że tekst zostanie odczytany jedynie  jako oburzenie na pogrzeb z honarami agenta i namiestnika sowieckiego.
Tymczasem chodziło mi właśnie o pokazanie, w jaki sposób manipuluje się nami, na jaką narrację dajemy się nabierać  i to nie tylko w przypadku pogrzebu Jaruzelskiego. 

Co do Wolnej Europy  to temat wciąż czeka na opracowanie.
Taka jest moja ocena tej radiostacji. Słuchali jej rodzice, słuchało moje pokolenie. 
Wielu Polaków odpokutowało za tę ciekawość, co słychać za żelazną kurtyną. Nie zmienia to jednak faktu, że dziwnie ślepa była redakcja WE na Magadalenkę czy układ "kanciastego stołu".
Niektóre informacje docierały do nas, ale nie przez WE. A zamknięcie tego radia było zaskakująco przyspieszone. Nie wszystkie też życiorysy redaktorów były świetlane, choćby jej szefa, Zdzisława Najdera ("Zapalniczka").  Jak się słuchało jednocześnie BBC, to WE zdawała się tubą propagandową i trudno było do końca wytrwać przy radioodbiorniku nie tylko z powodu zagłuszania.

Istotna  dla mnie jest opinia Pana:

Otóż to nieprawda, to jest właśnie naszą winą zbiorową! Nie potrafiliśmy wymusić na rządzących osądzenia i ukarania zbrodniarzy za zło, które popełnili.

Rozumiem intencje i zgadzam się, że to nasz największy narodowy grzech zaniedbania, który mści się.
Pisząc to zdanie:

Nie jest winą Polaków, że przez 25 lat nie zdołano Jaruzelskiego osądzić i wymierzyć karę.

myślałam o wszystkich sztuczkach, które zastosowano, by  Jaruzelskiego i wszyskich zbrodniarzy PRL  nie osądzić. Nie było żadnej woli politycznej.

Ale  prawdą jest, że nie było też woli ze strony Polaków, między innymi, właśnie w wyniku manipulacji i dzielenia nas, zarządzenia emocjami. 
Fakty są dosyć dobrze już opisane, ale wciąż brakuje wyczerpującej, jak dla mnie, anlizy przyczyn odpuszczenia przez Polaków tego rozliczenia z przeszłością,  przyczyn obiektywnych i subiektywnych.
Tacy jak ja bez dostępu do źródeł mogą tylko opisywać reakcje swojego otoczenia i środwiska tzw. kombatanckiego.
Potrzebny jest wysiłek historyków i socjologów, by zmierzyć się z pytaniem o nasze wybory, reakcje i decyzje po 1989 r. Potrzebna jest rozmowa bez emocji o wyborach Polaków, które nie przynoszą nam chwały. Pytanie tylko czy to jest dziś możliwe. Czy możliwy jest osąd wyborów bez wydawnia "hurtowych" wyroków na całe społeczeństwo?

Pozdrawiam serdecznie
Katarzyna
 




 

 

Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
Potrzebny jest wysiłek historyków i socjologów, by zmierzyć się z pytaniem o nasze wybory, reakcje i decyzje po 1989 r. Potrzebna jest rozmowa bez emocji o wyborach Polaków, które nie przynoszą nam chwały. Pytanie tylko czy to jest dziś możliwe.

To jest możliwe, ale dopiero wtedy, gdy przejmiemy (jako podmiot zbiorowy, jako wspólnota narodowa) po raz pierwszy po 1939 roku realną kontrolę polityczną nad naszym państwem, nad życiem społecznym i gospodarczym. Po roku 1989 nie zdołaliśmy tego zrobić. Innymi słowy, daliśmy sobie ukraść solidarnościową rewolucję, w czym ogromne zasługi położył właśnie Jaruzelski, stanem wojennym niszcząc ducha oporu "S" i przetrącając narodowi kręgosłup moralny.

Dlaczego daliśmy sobie wyrwać Polskę po '89? Bo oprócz naszych słabości, wzmacnianych manipulacjami, decydowały o naszym losie potęgi. Porozumienie Gorbaczow-Reagan zmusiło Jaruzelskiego do okrągłego stołu, a tzw. naszą stronę (naszpikowaną agenturą jak pierś bażanta słoninką) skłoniono do wyboru WJ na prezydenta PRL-u in transition. Cały czas było o nas bez nas, i ponad naszymi głowami, to dłuższa opowieść...

Proszę wybaczyć, że tak hasłowo wyliczam, ale zaraz muszę wyjść... Dziś pewnie już nie dam rady, ale z pewnością wrócę do tej rozmowy, więc proszę o wyrozumiałość :)

Odwzajemniam miłe pozdrowienia,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Katarzyna

Katarzyna
Zapytam, bo mam czasem wątpliwości. Czy jest świadomośc narodowa? Z jednej strony naród to wspólnota kultury, w tym religii czyli musi być i świadomość narodowa.

Jest też takie zjawisko nabrzmiewania problemu, który nagle wybucha w określonych postawach zbiorowych. Tak było w 1980/81, potoczyła się kula na inne kraje w 1989 r.

Jest też w nas nieustanna tęsknota za takim zbiorowym przeżywaniem (pilegrzmki Jana Pawła II, Jego śmierć, beatyfikacja czy kanonizacja, szukanie grup charyzmatycznych w kościołach itd.), ale do dziś zadaję sobie pytanie, na ile była to inżynieria tłumem, a na ile wezbrana fala, która wymknęła się spod kontroli komuchom.
Zgadzam się, że przetrącono nam nrodowy kręgosłup i "daliśmy sobie ukraść solidarnościową rewolucję", ale dlaczego tak się stało? Zdajemy sobie sprawę z manipulacji, ale było chyba jeszcze coś w nas, że to pękło. Były okoliczności obiektywne i  też chyba wróciła postawa: zabieramy zabwki i idziemy do domu. 

Katarzyna
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
Czy możliwy jest osąd wyborów bez wydawnia "hurtowych" wyroków na całe społeczeństwo?

Nie chciałem wydawać hurtowego wyroku na wszystkich, bo jednak bardzo odmienne postawy, działania i losy osób można w wielkiej zbiorowości wyróżnić. To "my" było w zamyśle pedagogiczne lub terapeutyczne, bo przy analizie własnych niepowodzeń trzeba jednak zaczynać od siebie: co ja źle zrobiłem, czego my wspólnie nie umieliśmy należycie wykonać? 

Co nie znaczy, że nie dostrzegam uwarunkowań zewnętrznych. One były, są i będą: sąsiedzi, kolaboranci, agentura etc. Dlatego pytanie brzmi, co mimo wszystko należało zrobić, by się wybić na niepodległość. W zasadzie odpowiedź jest prosta, choć sprawa piekielnie trudna, bo należało wziąć los we własne ręce, czyli przegnać obcych, najemników, agenturę. Trzeba było po prostu przejąć władzę, a nie: niby przejąć władzę. Popatrzmy na te żałosne postaci tzw. prezydentów, na tych obcych ministrów spraw zagranicznych, za których nas chwałił NYT. Przypomnijmy sobie to niewolnicze myślenie, że Unia przyjdzie i za nas wszystko lepiej załatwi.

Czy jest świadomość narodowa? Jasne, że tak, ale nie istnieje jako jakiś ponadjednostkowy byt o szczególnych parametrach, lecz wyraża się w kulturze, twórczości, pojęciowaniu, emocjonalności, duchowości, religijności, w postawach ludzi wobec innych od nich ludzi. Zastanawianie się dziś, czy ten szczególny stan ducha i narodu podczas pielgrzymek JP2 był rezultatem inżynierii społecznej czy raczej spontanicznym uniesieniem zbiorowości, która wymknęła się zarządcom, nie bardzo chyba ma sens. Tamte przeżycia, emocje, religijne lewitacje były bez wątpienia faktem. Gorzej, że (jak to z emocjami bywa) wypaliły się, wybrzmiały, wygasły i teraz mamy to, co mamy. 

Dlaczego daliśmy się okraść z rewolucji? Bo nie poszliśmy na całość. Uwierzyliśmy, że tanim kosztem (po rozmówkach z drugą stroną) dostaniemy od nich to, co się nam należy, zamiast po prostu samemu po wolność sięgnąć. Oszukiwani przez Bolka i montowane przez bezpiekę samozwańcze grupki liderów, nie zdołaliśmy się w 1988-89 uprzeć przy władzach "S" z roku 1981. 

Mamieni przez propagandę (w tym m.in. RWE) i naciskani z zewnątrz (przez mocarstwa) zdecydowaliśmy się na kompromisy. Zabrakło kogoś na miarę Piłsudskiego, kto formalnie możnym tego świata by się nie stawiał, lecz potrafiłby sytuację rewolucyjną w kraju rozegrać dla realizacji naszego polskiego interesu. No, ale to nie powinien być ani Kiszczak, ani Geremek, ani Michnik, ani Jaruzelski, ani Balcerowicz, ani Wałęsa, ani Sienkiewicz, ani Jurczyk... A potem już wszystko poszło konsekwentnie na odwyrtkę.  Bo bandyta, tego co zrabował, sam nigdy dobrowolnie nie odda.
 

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Katarzyna

Katarzyna
Dziękuję za tę obszerną odpowiedź.  Sedno! I właściwie wyczerpuje Pan temat, bo reszta to już szczegóły, którymi możemy sypać z doświadczenia własnego i otoczenia.  Nie mam nic w zanadrzu, z czym mogłabym się z Panem pospierać. ;-) Myślę i oceniam podobnie.

Katarzyna
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
starałem się naszkicować zworniki konstrukcji, która wytrzymałaby napór polemistów nawet tak przekornie dociekliwych jak Kolega Jakub, który zwie się Alchymistą :) Cieszę się, że tak ocenia Pani moje starania, a jeszcze bardziej - że stoimy w debacie po jednej stronie barykady. Cała przyjemność z rozmowy - po mojej stronie! 

Serdecznie pozdrawiam,
domyślając się, że Pani nick na dyskusyjnym forum NR
jest poszerzony z przodu o podwojoną sylabę "ma".

PS Dziękuję za cenną pomoc w zmaganiach o Jakuba,
który uparcie ściga się po manowcach z Wilkiem Fenrirem
i resztą germańskiego Olimpu!
 

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Jako osoba zdystansowana wobec religii rzymskiej chcę zadać pytanie wszystkim tym, którzy w pełni utożsamiają się z wiarą i tradycja katolicką.

Jaka będzie Wasza reakcja, gdy hierarchia kościelna zdecyduje o pochowaniu Lecha Wałęsy na Wawelu?

No dobrze, aby podgrzać atmosferę, zadam pytanie uzupełniające (i zwiekszające poziom absurdu): jaka będzie Wasza reakcja, gdy Stolica Apostolska nakaże polskim katolikom "pojednanie" z cerkwią prawosławną Patriarchatu Moskiewskiego, a jednocześnie kremlowska szajka opanuje nasz kraj takim czy innym sposobem?

Wiem, że trudno przewidzieć wszystko, ale... w katolickim nauczaniu mówi się wiele o owieczkach i pasterzu. Ciągle się łudzę, że owieczki nie będą stadem baranów.
Obrazek użytkownika Katarzyna

Katarzyna
Odpowiem krótko, bo szarżuje Pan w kierunku, mam nadzieję, absurdów.;-)  Na pewno nie zdradzę Chrystusa i nie przejdę do żadnej sekty. Choć wiem, że św. Piotr też tak mówił i zaparł się.  W każdym razie teraz tak myślę i twardo bronię swojej postawy.  Co inni zrobiliby? Można prześledzić, co działo się w polskim Kościele, kiedy Prymas Wyszyński powiedział słynne - non possumus- i aresztowano go.

Natomiast wiem, że modlimy się w każdej Eucharystii o to, abyśmy byli jedno. Czy to możliwe? Nie wiem tego. Bóg to wie. Mogę tylko powiedzieć, że Europa potrzebuje nawrócenia, Polska też. Powtórzę za Marianną Popiełuszko: Sami nawróćcie się, to i Polska się nawróci.

Pozdrawiam
Katarzyna
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
Jaka będzie Wasza reakcja, gdy hierarchia kościelna zdecyduje o pochowaniu Lecha Wałęsy na Wawelu? (...) jaka będzie Wasza reakcja, gdy Stolica Apostolska nakaże polskim katolikom "pojednanie" z cerkwią prawosławną Patriarchatu Moskiewskiego,

Panie Jakubie,

gdyby Pan zamiast szukać egzystencjalnych odpowiedzi w dawnych mitologiach czy wierzeniach,
sięgnął po nieco późniejsze religijne osiągnięcia ludzkości, to nie zadawałby Pan pytań, których wektor leży na prostej skośnej wobec realnej istoty problemu. 

Chrystianizm jest religią wolności. Hierarchowie, ważni dla struktur Kościoła katolickiego, nie mają generalskiej władzy nad wiernymi. W zasadzie nie mogą niczego nakazać, zwłaszcza w sferze tego, co cesarskie, natomiast w sferze tego, co Boskie, mają raczej przekazać depozyt wiary (dzieje i nauczanie Jezusa Chrystusa, Boże przykazania, naukę moralną). Pan pyta tutaj o nieobligatoryjne akcydentalia, nie o istotę sprawy. Ważnym kryterium jest zawsze indywidualne sumienie, w którym wierny Kościoła katolickiego musi rozstrzygnąć dręczące go problemy. Że wierzący nieraz się mylą? Tak, bo ludzie, w przeciwieństwie do Boga, są omylni, a biskupi także są ludźmi. I proszę pamiętać, że o grzechu można mówić dopiero wtedy, gdy następuje świadome, celowe i dobrowolne przekroczenie Bożych przykazań.

Pozdrawiam,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Dziękuję za odpowiedź.
Gdyby częściej pojawiały się takie wyjaśnienia jak Pańskie, moje samopoczucie byłoby lepsze. Co nie znaczy, że dobre.

Wrócę jednak do moich pytań. Omylni jesteśmy wszyscy i daje to nam prawo do odmowy odpowiedzi na pytanie lub do udzielenia odpowiedzi wymijającej. W tym wypadku wnoszę, że Pańska odpowiedź jest następująca:
"z pokorą przyjmę decyzje biskupów, gdyż dobro jakie wynika z ich istnienia przekracza wszelkie głupstwa jakie mogą zrobić".

Tylko że dla mnie jest to odpowiedź niedopuszczalna. Chyba, że źle zrozumiałem, albo prymitywizuję i upraszczam Pańską odpowiedź.
Obrazek użytkownika Katarzyna

Katarzyna
Pan Waldemar zapewne adwokata nie potrzebuje, przepraszam więc z góry, że się wtrącę. Przykro mi, ale to Pan, Panie Jakubie, wypisał teraz głupstwo:

z pokorą przyjmę decyzje biskupów, gdyż dobro jakie wynika z ich istnienia przekracza wszelkie głupstwa jakie mogą zrobić".

Nie będę tłumaczyć, bo i tak Pan nie zrozumie, co jest Magisterium Kościoła, a co opinią, bądź stanowiskiem, w jakich sytuacjach obowiązuje katolika posłuszeństwo i wierność nauczaniu, a w jakich może mieć inne zdanie.

Ośmielę się polecić dokumenty, które sporo spraw wyjaśnią Komuś, kto jest zdystansowany do Kościoła :-)
SOBÓR WATYKAŃSKI II
KONSTYTUCJE
DEKRETY
DEKLARACJE
TEKST POLSKI
wydawnictwo Pallotinum,Poznań 1968

Każdy z dokumentów jest opatrzony  wstępem. Podpisał to wydanie Prymas Tysiąclecia Stefan Kadynał Wyszyński, członek Prezydium Soboru Watykańskiego II Wstęp ogólny do tego wydania napisał  Karol Kardynał Wojtyła
Myślę, że gdyby wszyscy,  wypowiadający się na temat Kościoła przeczytali te dokumenty, sięgnęli też do katechizmu, tradycji i historii Kościoła, wiele nieporozumień i zbędnych złośliwości moglibyśmy sobie darować.

Gdyby mimo to miał Pan wątpliwości, polecam lekturę Listów św. Pawła. Tam znajdzie Pan odpowiedź, skąd nasze posłuszeństwo Nauczaniu Kościoła.


Pozdrawiam ciepło
Katarzyna

Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
...mojej odpowiedzi jest świetną egzemplifikacją tej tezy :)

Napisałem, może nie dość jasno, że w katolicyzm jest religią wolności, podczas gdy Pańskie wyobrażenie wiąże się chyba z jakąś czarną legendą Kościoła, jako opresyjnej instytucji, która od wiernych wymaga niewolniczego posłuszeństwa we wszystkich, także pozareligijnych sprawach. Otóż, tak nie jest.

Trzeba pamiętać, że inny status w Kościele katolickim mają osoby duchowne, które przyjęły święcenia kapłańskie, inny zaś wierni świeccy. Z kolei posłuszeństwo wobec przełożonych i papieża wiąże tych, którzy złożyli śluby zakonne lub przyrzeczenia tercjarskie. Wiernych obligują tylko przykazania Boże i wymagania życia sakramentalnego. I to tylko tych sakramentów, które dotyczą ich stanu. Podobnie jest z sakramentaliami. To oczywiście tylko zgrubna odpowiedź, bo rzeczywistość Kościoła jest zbyt złożona, by ją można rzetelnie streścić nawet w długim komentarzu blogowym.  

Tak, zupełnie mylnie zinterpretował Pan moją odpowiedź. Biskupi  to książęta Kościoła, ale nie są panami  sumień wiernych, mają jedynie jak najlepiej przekazywać depozyt wiary, zawarty w Magisterium Kościoła. I zarządzać swymi diecezjami. Ewentualna decyzja o pochówku np. Lecha Wałęsy na Wawelu, w żaden istotny sposób nie angażuje mojej relacji do Boga, tj. wypełniania nauki Chrystusa. Nie byłaby to skądinąd pierwsza decyzja abp. Dziwisza, którą uważałbym za błędną (tak myślałem i pisałem np. o niespaleniu osobistych notatek JP2), więc z takiej decyzji nic dla mnie ani dla metropolity krakowskiego nie wynika, tym bardziej że teraz moim biskupem  jest kardynał Nycz, dawny biskup pomocniczy metropolii krakowskiej (konkretnie dawny biskup-ekonom kurialny).

Nieomylność w sprawach dogmatyki i pouczeń moralnych przysługuje jedynie papieżowi podczas wystąpień ex cathedra oraz biskupom pozostającym łączności ze sobą oraz biskupem Rzymu (zasada kolegialności). Ale w żaden sposób nie obejmuje to na przykład polityki zagranicznej państwa watykańskiego. Zdaje się, że wspólny apel Kościoła w Polsce i rosyjskiej Cerkwi o pojednanie znacznie bardziej angażuje emocjonalnie Pana niż mnie.  Życie w PRL-u skutecznie nauczyło nas dystansu wobec wszelkiej deklaratywności. Taki dokument  można z lepszą czy gorszą wolą podpisać, a rzeczywistość idzie swoją drogą. Całkiem podobnie jest zresztą z Dniami Judaizmu w Kościele, czy z zadekretowaną w peerelowskiej konstytucji wiecznotrwałą przyjaźnią ze Związkiem Sowieckim.

Nie ma co przejmować się bytami pozornymi. Ne pereżywaj – jak mówią bracia Ukraińcy. Jeśli Pana te sprawy naprawdę obchodzą i angażują emocjonalnie, to proszę poświęcić trochę czasu i wysiłku na zaznajomienie się z dokumentami. Bardzo kompetentny i wyczerpujący spis podała wyżej Pani Katarzyna. Proszę przynajmniej postudiować fragmenty Katechizmu Kościoła Katolickiego, dzieła dwóch papieży: Jana Pawła II i Benedykta XVI (jeszcze jako prefekta Kongregacji Nauki Wiary). Stamtąd dowie się Pan m.in. że nauczanie Kościoła wcale nie wyklucza (wbrew ideologom z Tygodnika Powszechnego) kary głównej. I wiele innych ciekawych, podstawowych informacji o Kościele i wierze katolickiej można tam znaleźć. Powiem więcej, nawet z Wikipedii (ostrożnie używanej) dowie się Pan o chrześcijaństwie tego, czego w lekturach o Thorze, Fenrirze i Lokem z pewnością  nie ma : )

Pozdrawiam kresowo,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Tomasz A S

Tomasz A S
Właśnie na "nieprzegapie" umieściłem link do  A.Ściosa obszernego i b. ciekawego artykułu.
Z nie mniej ciekawymi komentarzami....
Warto przeczytać...
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Dziękuję! Zwłaszcza to:

"większość Polaków nie rozumie, że skomentowanie głupiej lub podłej wypowiedzi biskupa, nie jest atakiem na Kościół - jak przedstawiają nam to "nasze" media i środowiska opiniotwórcze. Kościołowi i Polsce szkodzą ci, którzy w takich sytuacjach milczą, w poczuciu źle pojmowanej wierności, ze strachu, wygody lub koniunkturalizmu. "

Więcej notek tego samego Autora:

=>>