Wyjście w sprawie wyjścia z mszy

 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Był upalny wieczór trzydziestego pierwszego sierpnia. Ksiądz z osiedlowej parafii modlił się żarliwie. - ...jutro zaczyna się rok szkolny. Będę musiał uczyć te... Tych... Dzieci... Dzieci będę musiał uczyć religii. Dzieci... Tak... Dużo zdrowia im.. Ale też... Bez przesady... Podobno dzieci jak chorują to nabierają odporności... Więc tego... Dużo odporności im... A najwięcej to takim trzem... Jeden gruby... Drugi w okularach... I trzeci, Hiobowski... Ach, gdyby tak często chorowali i nie chodzili na religii, to... To ja... I w tym momencie zabrzmiał dzwonek u drzwi. Ksiądz się przestraszył. Dzwonek zabrzmiał ponownie. Ksiądz westchnął głęboko, przeżegnał się i poszedł do drzwi. Otworzył je i znowu się wystraszył. Bo na progu stało tych trzech. Gruby. Okularnik. I Hiobowski. - My do księdza - odezwał się Gruby Maciek. - A do kogo? - parsknął okularnik. - Przecież nie do Elvisa! - Gadasz bez sensu. - To ty gadasz bez sensu! I się pobili. - Nie tu, bo nas ktoś zobaczy - rozdzielił ich Łukaszek. - My w bardzo ważnej sprawie. Chodzi o jutrzejszą mszę. Możemy wejść? Ksiądz był tak zaskoczony, że ich wpuścił. - Co wy wiecie o jutrzejszej mszy? - To co wszyscy - wzruszył ramionami okularnik. - Jutro, na rozpoczęcie roku szkolnego będzie msza, w której wezmą udział uczniowie, ich rodzice, nauczyciele i goście. - Ale wiemy coś jeszcze - uśmiechnął się Gruby Maciek. - Ktoś jeszcze przyjdzie na mszę. - Ktoś nieproszony - uzupełnił Łukaszek. Ksiądz nie mógł zgadnąć. Podali mu smartfona. - Osiedlowe koło Komitetu Obrony Dawnych czasów? - wyjąkał zaskoczony kapłan. - Skąd wy o tym wiecie? - Moja mama do nich należy - wyznał Łukaszek. - Kiedyś skorzystała z mojego komputera. Zapomniała się wylogować i... - Ale czego oni chcą? - Nie widzi ksiądz? - dociekał okularnik. - Chcą wejść na mszę. Żeby wyjść. - Wejść żeby wyjść? - Taka ich taktyka - objaśnił Gruby Maciek. - Wychodząc robią hałas, zamieszanie, skupiają na sobie uwagę. - Chcą wyjść podczas odczytywania listu prymasa do uczniów - Łukaszek zerknął na smartfonie. - W proteście wobec reżimu, który zmusza ich do odbierania listów, których nie chcą. - Ładnie z waszej strony, że mnie uprzedzacie - kapłan spojrzał na nich nieufnie. - Czemu to robicie? Co chcecie w zamian? - Bo... rodzice nas lekceważą - wybuchnął Gruby Maciek. - Ech, co wy macie za problemy w tej szkole! Niech przyjdą, niech poczują jak to jest! - Dla nas miejsca siedzące, oni muszą stać - dodał Łukaszek. - I żadnych sprawdzianów z religii do końca raku - wtrącił okularnik. Tu ksiądz uznał, że przesadzili i negocjacje stanęły. Uznano jednak, że sprawdzianów nie będzie, owszem, do końca roku, ale kalendarzowego. Druga strona zaakceptowała ten kompromis. - A teraz niech ksiądz słucha. Zrobimy tak. Oni przyjdą i... - Jak ich rozpoznam? - Moja matka z nimi będzie. Zatem... Pierwszego września nadszedł czas mszy. Ksiądz stojąc z boku obserwował jak świątynia zapełnia się ludźmi. Wreszcie serce mu drgnęło. Jest! Hiobowska! Są! Przyszli! Rozstawili się grupkami, niby że są osobno, ale co chwila popatrywali na siebie. Ksiądz spojrzał na zegarek. Zbliżała się pora. Trzeba było zaczynać. Podszedł do mikrofonu i poprosił, aby miejsca siedzące były tylko dla uczniów i nauczycieli. Potem przywitał wszystkich, przypomniał co za dzień, rozgadał się trochę... Ludzie zaczęli się kręcić. - No to zaczynamy - oznajmił. - Może tak nietypowo. modlitwą. Ach, co tam, przecież się nigdzie nie spieszymy. Lekcji dzisiaj nie ma, prawda? No, to zmówimy sobie litanię. - Którą? - zapytał przez głośniki organista. - Wszystkie. I tak to szło. Dużo śpiewano, bo jak to kapłan stwierdził "śpiew jest szczególnie bliski sercu Pana". - Jeszcze, jeszcze - upominał ksiądz organistę. - Przecież ta pieśń ma siedemnaście zwrotek, a my zaśpiewaliśmy dopiero dwanaście! Nadszedł czas homilii. Ksiądz zauważył jak osoby z Komitetu dają sobie dyskretnie znaki. - Dzisiaj mamy czytać list prymasa i ja go przeczytam... Ale nie teraz. Po ogłoszeniach. Wśród uczestników mszy przeleciał lekki jęk zawodu. A ksiądz zaczął opowiadać, jak to on kiedyś chodził do szkoły. mówił ciekawie, o rzeczach ważnych, ale mówił długo. Bardzo długo. Potem kolejna część mszy. I kolejna. I kolejna. Uczniowie ledwo już wytrzymywali, a siedzieli przecież. Co tu mówić o rodzicach i gościach, którzy stali. Wreszcie przyszła pora na ogłoszenia. Ksiądz przeczytał zapowiedzi, intencje, prenumeraty, zawartość sklepiku parafialnego, kursy walut i stan wody w rzekach. - A teraz pora na błogosławieństwo - rzekł do mikrofonu. - A list? - wychrypiał ktoś słabo. Ksiądz spojrzał na zegarek. - Ojej, aleśmy się opóźnili! Nie, nie będę was jeszcze męczył listem. Każdy może go znaleźć w internecie i przeczytać. Rozległ się jęk zawodu. Kiedy po mszy dorośli wychodzili powoli, trzech chłopaków podeszło do księdza. - Grubo ksiądz pojechał - skomentował Gruby Maciek. - O tak, oni wyglądają gorzej niż ty po wuefie! - skomentował okularnik. Gruby Maciek nie wytrzymał i się pobili. - Trzy godziny dwadzieścia pięć minut - Łukaszek spojrzał na zegarek. Faktycznie, grubo. - Ach - westchnął ksiądz. - Całe życie o tym marzyłem! Nic mi nie popsuje dziś humoru! No i ksiądz nie miał racji, bo już tego samego dnia wieczorem pojawił się na stronie głównej portalu internetowego "Wiodącego Tytułu Prasowego". tytuł brzmiał "Kolejny seksskandal w polskim kościele". A dalej było o tym, że ksiądz nie odczytał listu i przez to część osób poczuło się wydymane. -------------- Jest trzeci tom! http://www.wydawnictwo-lena.pl/brixen3.html https://twitter.com/MarcinBrixen https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen http://kaktus-i-kamien.blogspot.com
5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>