Humoreska na sobotni, jesienny wieczór

 |  Written by Recenzent JM  |  4
Kto w życiu nie miał kłopotu z niechcianymi mailami? No właśnie, podobno pogrzebały niejedną prezydenturę, niejeden polityk stracił przez nie twarz i za ich przyczyną rozpadło się wiele związków przyjacielskich i rodzinnych. A ile kosztuje nerwów samo usuwanie tego chłamu, który wciskają człowiekowi na konto?... zresztą chyba tylko po to, żeby wykupił u operatora ochronę antyspamową. Podobno sztucznej inteligencji jeszcze nie wymyślono, a człowiek i tak musi czytać te wszystkie głupoty wysyłane przez boty, roboty oraz inne miernoty. To właśnie dlatego zaglądam na swoją elektroniczną pocztę rzadziej, niż by wypadało i niż bym chciał... na dodatek zawsze długo muszę się do wykonania tej czynności mobilizować. Na przykład wczoraj... mobilizowałem się przez cały wieczór, więc dzisiaj, z samego rana zajrzałem na swoje konto. W zasadzie nie było gorzej niż zwykle... tylko 148 nieodebranych wiadomości. Dobra jest – pomyślałem sobie... skoro FBI potrafiło w trzy dni przeanalizować 650 tysięcy maili Hillary Clinton, to i ja dam radę uporządkować pocztę... zanim obudzi się moja żona. Pobieżnie przeleciałem wzrokiem przez wykaz maili i pogubiłem się w zaistniałej rzeczywistości, bo wyszło, że sam spam... a śpimy razem z żoną i na dodatek byłem przekonany że już nie spam... tzn. nie śpię. Automatycznie wstałem od komputera, zaparzyłem sobie kawę, zrobiłem dużego łyka i wtedy dotarło do mnie, że faktycznie jestem już na nogach. Co ja tu robię? – od razu pomyślałem przytomnie. Po chwili zrozumiałem, że piję kawę, a już po następnym łyku przypomniałem sobie, że przecież zdecydowałem się zająć swoją pocztą. Przygotowany już mentalnie do działania usiadłem przed komputerem i wziąłem się na poważnie do roboty. „Już teraz możesz przygotować się do matury” – przeczytałem i ponownie poczułem się niepewnie. Rozumiecie... lata lecą, człowiek się starzeje - może faktycznie coś mi umknęło? Postanowiłem to sprawdzić. Podszedłem do szafki z dokumentami, nisko się schyliłem, trochę pogrzebałem w środku i znalazłem teczkę z dokumentami. Od razu też trafiłem na dyplom ukończenia studiów, a po chwili na swoje stare świadectwo maturalne. A jednak... to były piękne czasy – uśmiechnąłem się wracając myślami w młodzieńcze lata, a potem przypomniawszy sobie o czekającym mnie zadaniu, odłożyłem z powrotem dokumenty i próbowałem się wyprostować... Ożeż ty w ząbek czesany! – wycedziłem cicho przez zaciśnięte zęby, żeby nie zbudzić żony, która akurat przestała chrapać – sam się, bęcwale, przygotuj do matury, miast wypisywać idiotyczne teksty do poważnych ludzi, o których nie masz bladego pojęcia... Gdy ból pleców nieco zelżał dowlokłem się do komputera. Drżącą jeszcze z emocji ręką postawiłem na gościu krzyżyk i odesłałem czym prędzej do gimnazjum... dopóki jeszcze istnieje. Wziąłem trzy głębokie wdechy, wytarłem okulary i zacząłem czytać następne wiadomości.„Najtańsza pożyczka od zaraz”, Nowa linia pożyczkowa”, „Najlepszy kredyt bez wychodzenia z domu”, „Pieniądze od ręki”, „Sprawdź nas, a twoje kłopoty finansowe się skończą”, „Pierwsza pożyczka bez odsetek”, „Z nami szybko spłacisz wszystkie długi” itp., itd. Zamyśliłem się nad przewrotnością życia... tylu chętnych, by mi na siłę wcisnąć kasę, a my z żoną, dzięki Bożej pomocy - dajemy sobie jakoś radę bez ich pieniędzy. A potem przyszła mi do głowy ciekawa refleksja. Jak to w końcu jest? - Straszono, że kiedy PiS przejmie władzę, to puści wszystkich w skarpetkach, a tu wygląda na to, że tabuny ludzi i różnych instytucji nie wiedzą co zrobić z nadmiarem gotówki. A kupcie sobie loda – pomyślałem, bo zaczęło mi się robić gorąco. Skręciłem trochę kaloryfer, postawiłem przy pożyczkowych mailach krzyżyki i odesłałem proponowaną mi kasę do kosza... a co... ma się ten gest. Dalej znalazłem kilkanaście propozycji zakupu samochodów... różnych marek... jeden lepszy od drugiego, a każda propozycja to „niebywała okazja”, czy „emocje od ręki bez wpłaty własnej”. Z samych upustów i promocji można by sobie dom wybudować, ale co mi tam. Dom już mam... a następnego samochodu nie potrzebuję. Zaparkowałem wszystkie modele oferowanych aut w koszu i widząc, że idzie mi całkiem nieźle - hurtem do samochodów dorzuciłem „naukę języka z bezpłatnym pakietem startowym”, „proste i wygodne konto” dla mnie, „oferty specjalne”, „szalone dni”, „zaproszenia”, „najnowsze okazje” i gazetki reklamowe. Na koncie wyraźnie zaczynało robić się jakby luźniej.„Sprawdź, czy nie szukasz lepszej pracy” – głosił następny mail. Oho! – pomyślałem – jakiś domorosły psycholog próbuje mnie odwieść od czyszczenia poczty. – Niedoczekanie twoje... za cienki jesteś w literkach. A potem pojawiła się smutna refleksja, że na nic zdały się te wszystkie protesty przeciwko ACTA. „Wielki brat” nie śpi, śledzi nas przez cały czas i reaguje na bieżąco... bo skąd by wiedział, co akurat robię? Na dodatek skończyła mi się kawa... nie, tym razem to nie on – kawę sam wypiłem. No tak – za dobrze mi szło, ale postanowiłem, że skoro zacząłem – to muszę skończyć... mimo tego, iż zauważyłem, że ktoś wyraźnie podniósł poprzeczkę. „Zdradzimy ci tajemnicę inwestowania harmonicznego” – a co? – Nie miałem racji? Nie dałem się wziąć na lep tajemnic, wykosiłem to i zmierzyłem się z następnym mailem. „Temperatura spada, a ty podtrzymuj libido”. Faktycznie, w pokoju zrobiło się chłodniej, więc zgodziłem się z treścią maila i podkręciłem kaloryfer... ale o co chodziło z tym „libido”, już mi się nie chciało sprawdzać. Przeszedłem z marszu do następnej wiadomości. „Kichaj na przeziębienie” – psia jego mordka... mądrala się znalazł. Umieściłem go zaraz w koszu i dorzuciłem mu „zabawki z duszą” oraz informację o „preparacie, który ze zwykłego faceta robi twardziela”. Przyznam się, że coś z prawdy o tym „preparacie” musiało jednak być, bo facet nie zrezygnował. Kolejny mail brzmiał tak samo - „Kichaj na przeziębienie”. Cóż miałem robić? - Kolejny raz wrzuciłem „twardziela” do kosza, a na wszelki wypadek, aby więcej nie próbował wracać... opróżniłem kosz. Nie wrócił, więc przez chwilę rozpierała mnie duma, że przechytrzyłem gościa, jednak zaraz przywołałem się do porządku, bo praca była jeszcze nie skończona... a zapamiętałem słowa ludowego mędrca, że „mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy”. Kiedy znów zerknąłem na ekran, oniemiałem ze zdziwienia. Napisało do mnie dwóch doktorów... nie zmyślam... dwóch jednocześnie, z tym, że każdy z osobna. Dr Robert udzielił mi takiej rady: - „więcej pewności siebie w łóżku”. Pomyślałem sobie - cóż ty biedaku możesz wiedzieć o mojej pewności siebie w łóżku... zwłaszcza, że kiedy się kładę do łóżka, to zaciągam zasłony i gaszę w sypialni światło. Zaś doktor Michał, muszę to przyznać – zaciekawił mnie i rozbawił. Napisał: - „wydłuż swoją pewność siebie”, co stało się przyczynkiem do uśmiechu politowania i kolejnych moich przemyśleń. Bo, jeśli doktor mierzy calówką ludzką pewność siebie, to minister Gowin powinien ostro zabrać się za reformę szkolnictwa wyższego. No chyba, że to nie prawdziwy doktor... w takim razie powinien chyba mocniej popracować minister Ziobro. Niestety, mimo najlepszych chęci nie udało mi się dobrnąć do końca... generalnie przez zasady BHP. Poważnie... nielicho się wkurzyłem, a człowiek zdenerwowany nie powinien kontynuować pracy, żeby nie doszło do jakiegoś nieszczęśliwego wypadku. Co mnie wkurzyło? Niby prosta z pozoru rzecz... trafiłem na następny mail. Brzmiał on tak: - „Powiększ sobie męskość” - No w mordę! – nie wytrzymałem - Czy nie jest ci tak po ludzku... zwyczajnie wstyd? Baranie jeden! - Pudzianowi też proponujesz, żeby sobie powiększył bicepsy? - Z kim tak głośno rozmawiasz? – dobiegł z sypialni głos żony. - To z komputera – odparłem zawstydzony, że się uniosłem. Usiadłem z powrotem i pomyślałem – dobrze, że żona tego nie czytała... Bo popatrzcie – jacyś dewianci wypisują w necie głupoty o "wydłużaniu pewności siebie", czy "powiększaniu męskości", a potem seksuolodzy się dziwią, że kawalerom brakuje śmiałości, a panny są nimi rozczarowane. PS. Przy okazji prośba do administracji. Nie mam pojęcia co się stało, ale "wielki brat", jak widać, dopadł mnie również tutaj i uniemożliwił mi korzystanie z "zaawansowanego edytora". Za szybkie wprowadzenie "dobrej zmiany" będę dozgonnie wdzięczny. Serdecznie pozdrowienia dla wszystkich.
5
5 (3)

4 Comments

Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska

katarzyna.tarnawska
nie mam możliwości korzystania z "zaawansowanego edytora". Popieram prośbę o "szybkie wprowadzenie 'dobrej zmiany'". Równie serdeczne pozdrowienia dla Wszystkich.
Obrazek użytkownika ro

ro
Ja mam "zaawansowany" - więc to chyba nie zależy od "Centrali".

Spam można dość radykalnie ograniczyć, tak z 90%. Stary, zacofany "Out-Ex" ma takie narzędzie, więc pewnie inne programy też mają. Gorzej z poddanymi pana F., tego od stalowych naczyń kuchennych.
Jutro piątek, więc koło 15-tej...
-Dzień dobry, czy rozmawiam z panem Romanem?
Wrrr... Większość potencjalnych klientów, zwłaszcze tych postokrągłostołowych też tak pyta.
-Tak, słucham.
-Mam dla pana wspaniałą wiadomość!
Nie chcę słuchać, wiem o co chodzi.
-Dziękuję, nie jestem zainteresowany.
-Ale chyba zgodzi się pan ze mną, że należy się zdrowo odżywiać.
-Nie, nie zgadzam się, do widzenia!
-Ale najnowsze badania...
-Proszę pana, najnowsze badania, które przeprowadzają towarzystwa ubezpieczeniowe - a one znają się na rzeczy, wykazały, że statystycznie mam przed sobą jeszcze niecałe siedemset czterdzieści tysięcy minut życia. Pan mi chce z tej puli zabrać piętnaście. Kto panu dał takie uprawnienia?
-...

Po następnym szkoleniu telemarketerów usłyszę odpowiedź na moje dictum.
   
Pozdrawiam
Obrazek użytkownika ro

ro
Być może jakaś aktualizacja systemu operacyjnego "narozrabiała".
Trzeba by spytać Maxa, ale On chyba już nas opuścił na dobre, tak jak Szara Kotka, Polfic i parę innych osób, za którymi żal...

Pozdrawiam

 

Więcej notek tego samego Autora:

=>>