Sarmacki Jowisz - wielki i mały

 |  Written by alchymista  |  0

Filozofów i ideologów słucha się bardzo ciekawie. Szemrzący głos Józefa Orła działa na mnie uspokajająco, również wykład Krzysztofa Karonia o Gender (tutaj) doskonale nadaje się na medytacyjne tło muzyczne do prac żmudnych i nudnych, takich jak robienie indeksów do Ksiąg wymiaru i ograniczenia województwa smoleńskiego (tutaj wersja pierwotna, robocza). Prace nad indeksami zbliżają się do końca; przede mną poprawianie map oraz wzbogacenie bibliografii i wyjaśnienie pewnych wątpliwości, które nasunęły mi się podczas pisania wstępu. Nie o Smoleńsku jednak chciałem napisać, ale o teorii i praktyce.

Otóż wykład Karonia bardzo ciekawy, nie zawiera dwóch istotnych elementów, a mianowicie przyczyny i celu ostatecznego. Oba te wątki można zamknąć w dwóch słowach: diabeł i jego utopia szczęścia ludzkości. Jednakże tak radykalnie proste ujęcie jest równie nieskuteczne, co biadolenie nad demoralizacją młodzieży, którą genderyści wdrażają. Aby przekonać społeczeństwo do szkodliwości ideologii gender Karoń proponuje zrównać genderystów z komunistami i pewnie wie jak to zrobić. Ale to również jest niewystarczające. Wiadomo, że przed nieprawym poczęciem ZSRS, komuniści w Europie nie uzyskali tego, co chcieli. Nie uzyskali tego również podczas dwudziestolecia i zimnej wojny. Jedyne co zdołali osiągnąć to podbój Europy centralnej. Ale tutaj wdrażali tylko pragmatyczną wersję utopii – realny socjalizm. I pewnie tak miało być.

ZSRS upadł za wcześnie. Może gdyby dotrwał do dnia dzisiejszego, zdołałby na tyle wzmocnić komunizm w Europie, że komuniści przejęliby władzę. Ale pytanie brzmi: kto teraz wspiera gender z zagranicy? Komu jest to na rękę? Chińczykom? Hindusom? Saudyjczykom? Iranowi? Tego pytania jakoś nie słychać. Bezdyskusyjnie się zakłada, że europejscy komuniści („Bruksela”) dążą do samozagłady i tyranii w sposób autonomiczny i bezgranicznie szalony.

Na pytanie „kto za tym stoi” pojawiają się zwykle bezskuteczne i bezpłodne teorie spiskowe, które można podsumować również dwoma słowami: Soros i masoni. Ale to jest kapitulacja rozumu!

Wiarą ukorzyć trzeba zmysły i rozum swój” - być może jest to dobra droga dla zdyscyplinowanych i wykwalifikowanych pracowników, o których mówi Karoń, ale od myślicieli i mózgów prawej strony sceny politycznej oczekiwałbym czegoś więcej. A do tego trzeba odrobiny buntu i liźnięcia kontr-kultury. A z tym nasi konserwatyści mają oczywiste kłopoty, bo im tego „nie wolno”.

Oprócz określenia wyraźnie tego, kto korzysta na ideologii gender w wymiarze strategicznym, domagam się również od naszych myślicieli prognozowania jaki jest cel ostateczny rewolucji marksizmu-lesbianizmu w Europie. Karoń próbuje odpowiedzieć na to pytanie w ten sposób, że chodzi o przekształcenie społeczeństwa w zbiorowisko wykolejeńców, którym się nie chce pracować. Ponieważ nie pracują, więc nie mają co jeść. A gdy są głodni, po prostu kradną. To jest racjonalna odpowiedź, znana z realiów sowieckich. Ale to jeszcze nie jest cel ostateczny. Jaki jest więc cel ostateczny? Najazd Arabów na Europę, by mogli wkroczyć Chińczycy lub Rosjanie? Kiepski interes, bo wymagałoby gigantycznego wysiłku odbudowy. Może Chińczycy mogliby się na to zdobyć, tylko po co? Rosjanie dojadaliby tu tylko resztki – zawsze to lepiej, niż nic. Więc może cały czas Rosja? Może nawet resztki dawnego europejskiego dobrobytu byłyby dla Rosjan dostateczną nagrodą za ich wielusetletnie wysiłki zmierzające do zniszczenia Europy?

W tym wszystkim, naturalnie, nie wolno gubić z oczu zagadnienia Intermarium. Polacy chętnie odwracają zmęczone oczy od mroźnego wschodu i kierują je na ciepły zachód, bo tam światło, czcionka łacińska, piśmiennictwo bogatsze, średniowiecze obfituje w rękopisy – łatwiej snuć teorie i łatwiej je kopiować od zachodnich filozofów i historyków. Ale zrozumieć, w jaki sposób narodziło się państwo mówiące wieloma językami, stosujące dwa różne alfabety, wyznające dwie odmienne i sprzeczne wersje chrześcijaństwa – na to nasi „okcydentaliści” moim zdaniem nie dali przekonującej odpowiedzi do tej pory. Główny nurt mówi przeważnie o misji cywilizacyjnej Polaków na Litwie i o kontrakcji litewsko-ruskich magnatów, którzy wykazali się niewdzięcznością i rozwalili świetnie funkcjonujące i rozwijające się państwo polskie, które (tu wniosek pesymistów) „niepotrzebnie” weszło w unię z Litwą. Kontestatorzy tej idei, tego patrzenia na historię są tak nieliczni, że w zasadzie „zaniedbywalni”, jak to się ładnie mówi. Czy tylko ja odnoszę wrażenie, że koncepcja „misji cywilizacyjnej” trąci fałszem na kilometr?

Intermarium w okresie swojej świetności (od Jagiełły do Władysława IV) stało na drodze barbarzyńców i przez długi czas nie dopuszczało do zniszczenia Europy. W tym czasie Europa bezkarnie eksperymentowała z reformacją, kontrreformacją, wojną trzydziestoletnią, monarchią stanową i absolutyzmem – dzięki temu, że na straży „układu słonecznego” stał ogromny Jupiter, sarmacki Jowisz, który nie dopuszczał większych komet i meteorów wgłąb cywilizacji. Miasto Smoleńsk obronione w 1632-1633 roku przez dzielną załogę pod dowództwem kniazia Samuela Druckiego-Sokolińskiego to jakby drugi mniejszy Jowisz europejskiej cywilizacji. Warto go uważnie badać! Obecna Ukraina broniąca siebie i Europę przed najazdem pijaków i zwyrodnialców – to kolejny mały Jowisz Międzymorza. Ale Polacy, jak zawsze: „misja cywilizacyjna”, „chrzest Litwy” i takie tam...

I wszystkie te skądinąd ciekawe i potrzebne rozmowy o marksiźmie i genderyźmie powinny ustąpić przed zagadnieniem podstawowym: jak odbudować środkowoeuropejskiego Jowisza. Odbudowa tej naszej międzymorskiej „planety” odsunie niebezpieczeństwo zagłady cywilizacji. Europa będzie mogła sobie eksperymentować bezkarnie.

 

Jakub Brodacki

 

5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>