USA to też oligarchia, a nie demokracja czy republika

 |  Written by Docent zza morza  |  0

Zainspirowała mnie notka kol. Bazyli1969 –= >  Demokracja a prawo do buntu Najpierw chciałem ją krótko skomentować, ale poruszone w niej kwestie wymagają, moim zdaniem, szerszego ujęcia tematu. 

„Obecnie termin demokracja jest używany w 4 znaczeniach:
1) władza ludu, narodu, społeczeństwa;
2) forma ustroju politycznego państwa, w którym uznaje się wolę większości obywateli jako źródło władzy i przyznaje się im prawa i wolności polityczne gwarantujące sprawowanie tej władzy;
3) synonim samych praw i wolności politycznych, których podstawą jest równość obywateli wobec prawa oraz równość ich szans i możliwości;
4) ustrój społeczno-gospodarczy zapewniający powszechny równy udział obywateli we własności i zarządzaniu narodowym majątkiem produkcyjnym, dostęp do dóbr kultury, oświaty i ochrony zdrowia”

  - = > Encyklopedia PWN - demokracja

image

Ale nas uczono (a także zapisano w naszej konstytucji), że sednem demokracji są „pięcioprzymiotnikowe wybory”, wedle poniższych zasad:
•    "zasada tajności głosowania – głosujący nie podpisują się na kartach wyborczych,
•    zasada bezpośredniości – wyborcy osobiście biorą udział w głosowaniu,
•    zasada równości – każda osoba głosująca może oddać jeden głos,
•    zasada powszechności– prawo wyborcze posiada każda osoba spełniająca cenzus wiekowy oraz cenzus obywatelstwa, a także, w przypadku biernego prawa wyborczego, osoba niebędąca skazana wyrokiem prawomocnym,
•    zasada proporcjonalności – każda z partii otrzymuje mandaty w stosunku proporcjonalnym do liczby uzyskanych głosów."

- = >  Wybory pięciocioprzymiotnikowe

I tym właśnie, w naszym powszechny rozumieniu jest „demokracja”–  czyli „władza ludu wybierającego swych przedstawicieli”.

Ale od razu widać, jak kulawa jest to definicja, bo

  1.  ogranicza cały proces demokratyczny do samego aktu głosowania (pomijając jego pozostałe elementy)
  2. oraz pomija anglosaski nieproporcjonalny system jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW) – dominujący ilościowo w świecie, zarówno jeśli chodzi o ilość wyborców oraz liczbę kontestowanych i demokratycznie obsadzanych mandatów i stanowisk (biorąc pod uwagę także Indie i Pakistan).

Dla zrozumienia tej problematyki polecam pracę Roberta A. Dahl’a „Demokracja i jej krytycy”, wydawanej u nas w roku 1995 i 2013.

„… kluczową koncepcję „poliarchii” – dominującej dziś formy rządów zbliżonej do demokracji, ale jeszcze z nią nietożsamej. (...) stan faktyczny dzisiejszej demokracji, której system władzy zawiera często elementy zupełnie niedemokratyczne, przejęte z innych systemów.”

- = >  "Demokracja i jej krytycy"

W swoich pracach Dahl rozwija proceduralną teorię demokracji. W jej ramach wyróżnia siedem warunków, określanych jako proceduralne minimum, które musi spełniać system, aby być uznanym za demokratyczny:
1.    Kontrolę nad politycznymi decyzjami rządu konstytucja gwarantuje politykom pochodzącym z wyboru.
2.    Urzędy obieralne obsadzane są ramach regularnych i uczciwych wyborów, w których niedopuszczalny jest przymus. Wybory muszą być równe i jawne.
3.    Wszyscy dorośli obywatele mogą brać udział w wyborach.
4.    Praktycznie wszyscy dorośli obywatele mogą kandydować na urzędy.
5.    Obywatele mają prawo wypowiadać się w szeroko rozwijanych kwestiach politycznych bez groźby poniesienia za to kary.
6.    Obywatele mają prawo szukania alternatywnych źródeł informacji, które faktycznie istnieją i są chronione przez prawo.
7.    Obywatele mają prawo do tworzenia niezależnych od rządu organizacji i stowarzyszeń, w tym partii politycznych i grup interesu.”

- = > Robert Dahl

A sprowadzając uczone wywody do prozy życia codziennego…

image

Co jest najważniejszym elementem demokracji? Bo same wybory to tylko sprawa czysto techniczna – dużo ważniejsza jest kwestia transparentnej, publicznej selekcji poruszanych tematów (czyli brak „kwestii tabu”) oraz równie transparentnej selekcji kandydatów w oparciu o te właśnie kwestie, a nie o jakiekolwiek inne kryteria…

Ale sprawą rozstrzygającą jest kwestia wpływu - lub jego braku – na publiczną agendę – czyli jakie sprawy będą w ogóle brane pod uwagę, szeroko dyskutowane i demokratycznie rozstrzygane.

A kto ma dziś dominujący wpływ na agendę polityczną …? Obywatele ...???

image
 
Sprytną metodą zniewolenia obywateli jest dopuszczenie żywej wymiany poglądów jedynie w ściśle określonych ramach.” - Noam Chomsky

Czy wolno nam dziś – publicznie, w ogólnodostępnych mediach o milionach odbiorców - swobodnie dyskutować np. o tym:

  • Kto rządzi finansami świata i kraju?
  • Jak to naprawdę jest z pandemią koronawirusa?
  • Czy amerykańskie wybory prezydenckie zostały sfałszowane?
  • Czy „nasz” system bankowy i finansowy opiera się na zdrowych i solidnych podstawach?
  • Kogo nie wolno nam publicznie krytykować?

Itp., itd. – A o ile lista ta jest dłuższa niż spis tematów dozwolonych, czyli „koszernych”/ halal"…?

image
 
Widać jak wiele wspólnego mają ze sobą obydwie główne partie polityczne w Ameryce…

I stąd właśnie wziął się fenomen Donalda Trumpa, gdyż obie partie od dekad więcej łączyło niż dzieliło… a setkom milionów żyło się tam coraz gorzej.

I chyba kwestią czasu jest powstanie tam całkiem nowej siły politycznej, z Trumpem lub bez Trumpa, bo potrzeby społeczne oraz idee, która wyniosły go do władzy, są nadal prężne i żywotne …

- = > Po wyborach - czas szeryfów w USA

A prawda jest taka, że dzisiaj, mimo całej rotszyldowskiej propagandy, USA (ani żaden inny kraj) nie jest ani demokracją, ani republiką… a jedynie - w mniejszym lub większym stopniu – oligarchią, czyli dobrze zakamuflowanymi rządami równie dobrze zakamuflowanych „nielicznych”… 

„Oligarchia to rządy mogące upodabniać się do dyktatorskich, które cechują się przywłaszczeniem suwerennej roli w państwie przez dość wąską grupę, np. wyodrębnioną ze starszyzny rodowej lub elit majątkowych.

Grupa rządząca jest zamknięta i wszystkie najważniejsze stanowiska w państwie oraz realna władza jest sprawowana przez jej członków. Nawet jeśli w obrębie elity władzy toczy się mniej lub bardziej zakulisowa walka o władzę, to oligarchia na zewnątrz występuje zdecydowanie jednolitym frontem, starając się nie dopuścić do władzy innych grup społecznych.”

- = >  Oligarchia

Bo fundament procesu demokratycznego – czyli swobodny i niczym nieskrępowany wpływ na agendę polityczną danego kraju - to już b. dawno został obywatelom praktycznie wszędzie odebrany.

A obecnie ta coraz bezczelniejsza, rozpanoszona (by nie rzec - "rozbestwiona") i coraz pewniejsza swej bezkarności oligarchia złapała Amerykę za gardło i b-a-r-d-z-o dobitnie pokazuje i udowadnia Amerykanom „kto tu naprawdę rządzi”…

- = > "America is not a democracy"

image

I dlatego te wszystkie ostatnie "demokratyczne fajerwerki"- pod postacią "wyborów"czy„szturmu na Kapitol” czy innych „dramatycznych” wydarzeń wypełniających ekrany telewizorów oraz zaprzątające umysły odbiorców tej propagandy, to jedynie drugorzędne didaskalia w teatrze odstawianym teraz obywatelom. Bo karty to zostały rozdane dużo wcześniej...

A kiedy bezsilnie – z powodu własnej ignorancji i wynikającej z niej nieświadomości – po cichu i nie protestując, zgodziliśmy, by spośród wielu alternatywnych kierunków (których nie umieliśmy dostrzec ani zdefiniować na czas) ktoś ułożył przed nami szyny, po których mamy podróżować "ku świetlanej przyszłości"– to niezależnie od „naszych demokratycznych wyborów” – i tak możemy jedynie poruszać się od wcześniej nam zdefiniowanego punktu A do punktu B…

Bo jak to ktoś ładnie ujął – „W demokracji ci, co są wybierani, to niewiele mają do powiedzenia, a ci, którzy faktycznie rządzą – nie są wybierani”…

image
 
PS. A jak wypada Polska w międzynarodowym porównaniu, jeśli chodzi o „stan demokracji”?

- = >  Indeks demokracji

A jak ma wypadać, skoro oficjalnymi informatorami ekspertów tygodnika"The Economist" – zestawiających ten ranking - (jak również informatorami wszystkich pozostałych organizacji międzynarodowych oraz światowych agencji informacyjnych) jest u nas jedno i to samo środowisko, obecnie zażarcie zwalczające polskie władze?

Bo np. na doroczną ankietę Reporterów Bez Granic, zestawiających indeks wolności prasy na świecie – u nas od 2016 spadek z 54 miejsca na 62 i „sytuacja niepokojąca”(a jesteśmy tam wyprzedzeni przez takich tuzów „wolności mediów” i„obrońców wolnego słowa” jakNiger, Belize, Madagaskar czy Papua-Nowa Gwinea) - to u nas nadal główny wpływ ma sam nadredaktor – publicznie skarżący się na „wycofanie reklam spółek skarbu państwa z naszych mediów, co nas mocno walnęło po kieszeni”?

- = > Jak powstaje indeks wolności prasy w Polsce?

- = > Polska spadła na 62 miejsce w Swiatowym Indeksie Wolnosci Prasy

Ale  w roku 2014, gdy redakcja tygodnika „Wprost”  była nachodzona przez agentów ABW i w świetle kamer telewizyjnych szarpano się z jej redaktorem naczelnym – to na podstawie michnikowego raportu Polskę sklasyfikowano wtedy na 19. miejscu w świecie, stawiając jako wzór dla innych…

Jeżeli ciekawi was przyczyna „tak złej opinii o Polsce i Polakach na Zachodzie”– to warto zainteresowaś się jej źródłami …

„Wskaźnik wolności prasy jest respektowany i cytowany przez wiele organizacji międzynarodowych, takich jak ONZ, czy Bank Światowy”

- = > Indeks wolności prasy
 
P.S. 2 I Ameryka, i Polska, i świat – są obecnie w mniejszym lub większym stopniu przedmiotem kolejnej rotszyldowskiej rewolucji, budującej nam kolejny utopijny „postępowy und nowoczesny raj na ziemi”, tym razem pod upojnymi hasłami eko-homo-genderyzmu (+ „więcej seksu i orgazm dla każdego!!!”) - kosztem wszelkiej normalności: rodziny, małżeństwa, tradycji, kultury, narodu i religii…   

- = > Co światu grozi obecnie od rotszyldów?

image
„Wy sobie głosujecie na swoich prezydentów – a my mówimy im, co mają robić”

Poznajecie tych dżentelmenów? Od lewej - lord Jakub Rotszyld, nieżyjący już Dawid Rockefeller oraz George Soros.

„Oligarchia przyczyniła się do upadku różnych cywilizacji bardziej niż złożoność społeczeństw czy ich zapotrzebowanie na energię.

Władza oligarchów (…), zniekształca racjonalne podejmowanie decyzji, ponieważ krótkoterminowe interesy elit są radykalnie odmienne od długoterminowych interesów społeczeństwa.

To wyjaśnia, dlaczego poprzednie cywilizacje upadały „mimo że dysponowały potencjałem kulturowym i technicznym pozwalającym na przezwyciężenie trudności”. Elity gospodarcze, czerpiące korzyści z dysfunkcyjnej sytuacji społecznej, blokują niezbędne rozwiązania.”


•    Autor: George Monbiot, Polityczny realizm wiedzie do katastrofy

5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>