Między nami wizjonerami

 |  Written by alchymista  |  8

Wczoraj poczułem się nieprawdopodobnie wręcz uhonorowany, a balon mojego ego rozrósł się do gigantycznych rozmiarów. Otóż Polfic ochrzcił mnie wizjonerem. Boję się, że balon pęknie z hukiem, ale postaram się spełnić zapotrzebowanie w miarę moich skromnych możliwości.

Trzeba jednak brać pod uwagę, że wizjoner z natury rzeczy nie może być „konserwatystą”. Wizjonerstwo z natury rzeczy jest „rewolucyjne”. Na przykład słowo „konserwatywna rewolucja” (czytaj: kontrrewolucja) brzmi ładnie, gdy czyta się hagiograficzne życiorysy Ronalda Reagana, ale gdyby ktoś w Polsce naprawdę przystąpił do konserwatywnej rewolucji, wielu nawet nie dostrzegłoby, że coś takiego się na ich oczach odbywa. „Bo nie ludzie słowa, ale słowa niosą ludzi” - jak śpiewała Kayah w jedynej swojej piosence, która mi się podoba. Słowa często nie oddają treści, mamią, i taki już jest urok języka.

Wiele słów ma wręcz znaczenie pozorne. Przykładowo takie słowa jak „pięść” czy „półksiężyc” nie są rzeczami, ale jako rzeczowniki pozorują stan statyczny, podczas gdy w rzeczywistości opisują zmianę, nie stabilność. Tu odpowiednio: pięść to w rzeczywistości „zaciskanie ręki”, a półksiężyc to w rzeczywistości „cień ziemi zasłania księżyc”.

Między nami wizjonerami mówiąc: trudno dokładnie rozszyfrować słowa wizjonerów, ponieważ słowa wizjonerów nigdy nie są statyczne, a zawsze są w ruchu; rzeczy zmieniają stale znaczenie, zależnie od kontekstu i zmiany sytuacji oraz zależnie od nabywania przez wizjonera wizjonerskiego doświadczenia. Nie sposób dociec, dokąd zmierzają wizjonerzy, nawet jeśli dokładnie to sami opiszą i opublikują. Wynika to z faktu, że wizjoner z natury rzeczy używa niedoskonałego języka do opisu doskonałych rzeczy.

 

Król-duch i car-trup

Cóż to są owe „doskonałe rzeczy”? Otóż to jest wszystko to, co jest żywe, czyli jest w ruchu. To, co statyczne, jest równoznaczne z zamieraniem, ze śmiercią. Oczywiście nikt z nas nie byłby w stanie patrzeć na świat jak na wielki ruchomy budyń – pogubilibyśmy się w jego złożoności. Musimy mieć jakiś kompas i jakieś punkty zaczepienia, żeby nie zwariować. Niemniej jednak cały sekret, do którego dążę i cała sztuka polega na tym, aby w rzeczach z pozoru statycznych i obumarłych dostrzec tlące się w nich życie. Świat przyrody co roku obumiera i co roku zmartwychwstaje – czy nie jest to dla nas źródło niewyczerpanego natchnienia? Polska też zmartwychwstanie, a naszym zadaniem jest znaleźć w ogólnej martwicy to nasienie, z którego wykiełkuje.

Otaczająca nas przestrzeń jest często nam bardzo nieprzyjazna. Co prawda carski stupajka jeszcze nie pierze nas po pysku pod byle pretekstem, ale pędzący gdzieś świat budzi melancholię, zwątpienie i bierność. Ten świat pędzi, ale też postrzegamy go jako martwy. To jest maszynka do mięsa armatniego, której z życiem prawdziwym pomylić nie sposób. Ona nie potrafi umrzeć, zatem nie jest żywa. Car-trup.

Mimo wszystko spróbujmy spojrzeć na wrogą nam przestrzeń okiem artysty i wydobyć tkwiące w niej życie. Na naszych blogach dałem obszerny komentarz do tekstu GG o polskim rokoszu. Pierwsza Solidarność nie wyszła na ulice, ale zamknęła się w fabrykach i uniemożliwiła rządowi rządzenie krajem. GG zwraca uwagę, że fabryk już nie ma, została ulica. Nie jest to do końca prawda. Na przykład lokal wyborczy to pewna namiastka strajkującej fabryki. Dzień wyborczy i dzień liczenia głosów, dobra komunikacja między komisjami wyborczymi, ciche porozumienie między członkami komisji wyborczych i z niczego powstaje ruch społeczny „jednego dnia”. Nie mówię, że to już natychmiast, i że to akurat ta droga (problem skuteczności!), ale podaję przykład, jak można wykorzystać coś z pozoru tak nieistotnego, martwego, nieprzewidzianego dla form żywych, jak sieć 50 tys. lokali wyborczych...!

Nauczmy się postrzegać rzeczywistość pod kątem naszych potrzeb i potencjalnych możliwości wykorzystania istniejącej, często wrogiej nam przestrzeni do naszych celów. To trudna sztuka, bo ani się jej nie nauczymy w szkole (nawet tej katolickiej), ani nikt nas do niej nie zachęca, a ja też nie jestem tu jakimś autorytetem. Raczej doceniam takich mistrzów, jak Jarosław Kaczyński czy Antoni Macierewicz. Jest to w pewnym sensie sztuka „niemoralna”, bo wykorzystujemy instytucje do celów, dla których nie zostały pomyślane, wprowadzamy elementy pozasystemowe. Komuniści też nie sądzili, że fabryki staną się miejscem wielodniowych sejmików, miejscem kształtowania postaw obywatelskich i patriotycznych. Stworzyli czworaki i pola bawełny dla niewolników, a wszelkie przejawy niezadowolenia kanalizowali w chaotycznych buntach. Aż tu nagle niewolnicy zatrzymali ruch tej piekielnej maszyny i ją wykoleili. Niemożliwe, a jednak się stało!

 

Kilka celnych uwag z otchłani wieków

Myślę, że warto sięgać do myśli dalekiego wschodu, jak choćby Sun-tzu, gdyż te myśli w syntetycznej formie oddają wyniki wielowiekowych badań nad naturą rzeczy i są bliskie także naszej, sarmackiej mentalności.

Pomyślmy. Jeśli spojrzeć na okoliczności, w jakich doszło do okupacji Państwowej Komisji Wyborczej, okazuje się, że nieprzyjaciel właśnie tam się nas spodziewał, choć z pozoru zdawało się, że ten teren jest słabo broniony. Doskonały komentarz daje właśnie Sun-tzu: „Kto zatem zna posunięcia wroga, rozkazuje wojskom podejmowanie takich ruchów, na które przeciwnik musi zareagować. Oferuje coś, z czego przeciwnik zechce skorzystać. Propozycją zysków zmusza do wykonania ruchu i czeka z zasadzką”. Nasuwa się oczywiście pytanie, jak rozpoznać zasadzkę. W świecie medialnym nie jest to znowu takie trudne. Sun-tzu mówi: Jeżeli żołnierze wroga są podnieceni i zagrażają naszym wojskom, ale utrzymują dotychczasową pozycję i nie ruszają do boju, przyglądaj się im uważnie”. Okupację PKW poprzedziła seria nieostrożnych i buńczucznych wypowiedzi jej członków, którzy sprawiali wrażenie głupków, połączona z wyjątkową kompromitacją systemu liczenia głosów, o której było głośno jeszcze zanim ona nastąpiła. Była to niejako zachęta dla nas, abyśmy przedwcześnie zaatakowali i wpadli w pułapkę. W efekcie siły zostały rozproszone, wysiłek poszedł na marne, a Jarosław Kaczyński musiał stanąć na głowie, by uratować nas przed totalną klęską. Udało się, czego świadectwem był marsz 13 grudnia.

Sun-tzu ma dla nas kilka porad, jak unikać podobnych pomyłek w przyszłości. I tak na przykład, „Najlepiej uformowane wojsko sprawia wrażenie, że nie ma żadnej formy. A jeśli nie ma formy, nawet najgłębiej zakonspirowany szpieg niczego nie dostrzeże lub nie będzie w stanie mądrze zaplanować niczego, co może przynieść szkodę” (Sun-tzu). To jest przecież lapidarny opis Pierwszej Solidarności! Gadający Grzyb słusznie kiedyś napisał, że jeśli prawica będzie działać sieciowo i bez wyraźnie widocznego centrum, wówczas trudno ją będzie zniszczyć, ponieważ funkcje jednego zniszczonego środowiska przejmie inne. Trzeba tu jednak zwrócić uwagę na cechy liderów. Jak sugeruje Sun-tzu, „Dla dowódcy podstawową rzeczą jest pozostać spokojnym, skromnym, uczciwymi i zdyscyplinowanym, a także umieć mamić oczy i uszy oficerów oraz żołnierzy, by nie wszystko wiedzieli. Dowódca zmienia prowadzenie spraw, modyfikuje swoje strategie tak, aby inni ich nie przeniknęli”. (Sun-tzu). Kogo dotyczy opis? Może Jarosława Kaczyńskiego? A może w kimś z nas tu piszących tkwi lider tego pokroju? (z góry zaznaczam, że to nie ja!).

Dalej: „Najważniejszą umiejętnością w prowadzeniu wojny jest atakowanie planów przeciwnika, gorsze jest atakowanie jego sprzymierzeńców, jeszcze gorsze atakowanie jego armii, a najgorsze atakowanie ufortyfikowanych miast”. Co to znaczy? Podam przykład z ostatnich dni. Oto dr Jacek Sokołowski, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, wprawił dziennikarza TVN24 w osłupienie, obnażając w porze wysokiej oglądalności plany rządu: „Myślę, że cała ta wojna została wymyślona po to, żeby rząd i personalnie pani premier na niej wygrała. Mam wrażenie, że cała sprawa z restrukturyzacją górnictwa i z tym projektem ustawy to jest przemyślana, bezczelna, ale sprytna ustawka PR-owska, rządów. Naturalnie, ktoś może powiedzieć, że to pewnie „ich ekspert”, podstawiony specjalnie na tę okazję. Nie znam pana Sokołowskiego, ale nawet jeśliby był „ich” ekspertem, to w cytowanym fragmencie Sun-tzu wyraźnie stwierdza, że skoro plany przeciwnika zostały zaatakowane, to lepiej nie atakować jego sprzymierzeńców. Dlatego unikałbym teraz jakichkolwiek nagonek na krytyków rządu, nawet jeśli należy do nich sympatyk Wałęsy Piotr Duda, czy Kamil Durczok, Leszek Miller i cała palikociarnia. Należy też unikać nagle pojawiających się tematów zastępczych, w rodzaju „pigułek trzy dni po”, bo w ten sposób tylko rozpraszamy wysiłek. Warto pomyśleć o jeńcach, czytaj: dezerterach z Platformy Obywatelskiej. Gowina udało się Kaczyńskiemu wyłuskać, może i my wyłuskamy następnych. Jak powiada Sun-tzu: „dobrze traktujcie schwytanych jeńców, aby ich wykorzystać dla siebie. Jest to nawiązanie do zasady: >zwyciężaj wroga i stawaj się silniejszy<”.

Niemniej jednak odnoszę wrażenie, że tym razem ta kampania nie będzie wygrana. W traktacie Sun-Pina czytamy:

-Czy istnieje Tao, wskazujące, jak jeden ma atakować dziesięciu? - zapytał król Wei.

- Istnieje – odparł Sun-Pin – Atakujcie, gdy wrogowie są nieprzygotowani. Nacierajcie tam, gdzie się was nie spodziewają... Najważniejszą rzeczą dla wojska jest atakować tam, gdzie przeciwnik się nie broni”.

Niestety, jak do tej pory wszystko odbywa się według utartych schematów, które są łatwe do rozszyfrowana. Sun-tzu powiada: „kto przemawia z uległością, a wzmaga przygotowania do walki, będzie atakował”. Tak właśnie postępuje rząd, udając, że ratuje górnictwo. I znowu Sun-tzu: „Kto przemawia wojowniczo i pochopnie rusza naprzód, ten się wycofa”. Tak niestety postępuje kierownictwo „Solidarności”, przy całej świadomości, że brakuje sił, aby wykonać groźbę strajku generalnego i nie można go wygrać, jeśli nie rozszerzy się postulatów kiełbasianych o postulaty patriotyczne. Przegrany jest jakby z góry zdefiniowany i już ogłosił kapitulację.

 

Recepty Sun-tzu na przyszłość

Sun-tzu radzi: „stawiaj swoje wojska w pozycji, z której nie ma ucieczki i raczej umrą, niż zdołają się wycofać. Jeżeli nie ma ucieczki od śmierci, zarówno oficerowie, jak i prości żołnierze dają z siebie wszystkie siły”. Być może tym właśnie kierowali się okupujący siedzibę PKW; zapomnieli jednak, że jest to dopiero przedsionek terytorium wroga. Albowiem, jak powiada Sun-tzu: „gdy oficerowie z żołnierzami zapuszczają się głęboko na terytorium wroga, zbliżają się do siebie. Gdy nie ma innego wyjścia, wtedy walczą”. Brak jedności w naszym obozie jest spowodowany między innymi tym, że nasze „ataki” na terytorium wroga są zbyt płytkie i nawet nie ocierają się o jego „głębię strategiczną”, a w rezultacie nie odczuwamy potrzeby zjednoczenia. Trzeba wyjść z okopów Świętej Trójcy i wykonać głęboki zagon na terytorium przeciwnika.

Może wszyscy na tyle nabierzemy mądrości, że staniemy się jak wodospad, którego nikt nie powstrzyma, zgodnie z cytatem Sun-tzu: „Walka zwycięskiej armii przypomina nagłe wypuszczenie spiętrzonej wody do głębokiego wąwozu”. Niektórzy przed podjęciem trudnej decyzji czytają Biblię. Ja doradzam, aby przed następną okupacją PKW czy czegokolwiek innego, czytali Sun-tzu. Nie wszystko można przewidzieć, ale zasady, które podaje chiński strateg, mają charakter uniwersalny i ponadczasowy.

 

Jakub Brodacki

 

Cytaty zaczerpnąłem z wydania wydawnictwa Helion z 2004 roku. Wprawdzie jest to tłumaczenie z angielskiego, ale najbardziej do mnie przemawia.

4.4
4.4 (5)

8 Comments

polfic's picture

polfic
"(z góry zaznaczam, że to nie ja!)"

To chodzi o kogoś o pokroju Danza, który umie tworzyć coś, w końcu stworzył B'n"R. Tylko takiego Danza, który byłby gotów posłuchac wizjonerów laugh
max's picture

max
Ładnie, ładnie. :)
Dłuższy komentarz - aczkolwiek spróbuję abu nie był to tradycyjny tasiemiec uzbrojony - skompobuję później, teraz trzy zdania. 
Danz śpi, ciekawe co powie na takie wizjonerskie dictum, kiedy się obudzi.  :D
A teraz, ponieważ mam wrażenie, że jako pierwszy z redakcji dziś się "pokazałem", coś powachluję czołówką, popodklejam, itp. :)

miłej soboty :)

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
alchymista's picture

alchymista
Kierownictwo związku zagroziło strajkiem generalnym, której to groźby nie mogło urzeczywistnić. Podpisano porozumienie, które nie jest warte papieru, na którym je napisano.

Prześladowania manifestantów przez policję weszły już chyba w nowa świecką tradycję. W końcu skończy się to dla policji po prostu żałośnie, podejrzewam, że w kolejnej manifestacji padna ofiary wśród policjantów właśnie. Taka jest cena eskalacji przemocy i durnowatego słuchania głupich rozkazów.
stronnik's picture

stronnik
Za funt kłaków Kopacz uzyskała niezbędny czas oraz pożywkę dla PRu niezbędnego do wykazania że ten nie-rząd coś pozytywnego robi. Propagandowa karma dla maluczkich.
A co zyskali górnicy? Bezpieczeństwo socjalne i zachowanie miejsc pracy? Może.
Co zyskała Polska? Nic.
Nie wiem co myśli w tym momencie Pan Jarosław Kaczyński. Czy jest tym wielkim nieobecnym, który pociągnie w odpowiednim momencie nas wszystkich na "barykady"? Czy tylko czeka na to aż Polska "podpali" się sama?
Brak mi tu jego głosu w tej chwili.
alchymista's picture

alchymista
Miała być kontynuacja sprawy, a kierownictwo PiS upaja się Andrzejem Dudą.
Nota bene jak Duda będzie taki aktywny, to wkrótce ludzie pomyślą, że on to odpowiada za wszystkie nieszczęścia. Raz, że pomylą go z krzykaczem Piotrem Dudą. Dwa, że pomylą go z Donaldem T. (ach ten wymuskany garniturek i te błyszczące flagi w tle).

W przekazie Andrzeja Dudy brakuje luzu. Mógłby chociaz w piątek sweterek założyć, to by ludzie widzieli, że normalny człowiek. Czasem też mogliby go zobaczyć trochę nieogolonego. Oswoiliby się z nim.
max's picture

max
Wybory - zgoda. Tyle że be więkzości parlamentarnej zmian w ordynacji nie będzie. Bronio obiecał - po wyborach, świetny żart. Można, co najwyżej, coś "chałupniczo" próbować dopilnować.

A Duda - stara się. Jeszcze nie tak dawno wszyscy pisali, żeby robił kampanię, bo nikt go nie zna. Robi.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."

Więcej notek tego samego Autora:

=>>