Solidarność

 |  Written by Shork  |  5
W ramach cyklu Semantyka, dzisiaj wytłumaczę państwu co znaczy słowo „solidarność”

Słowo to przez ostatnie kilkadziesiąt lat straciło swoje znaczenie. Paradoksalnie, gdy powstawała i krzepła Solidarność, gdy zaczynały o niej pisać gazety, a na rodzinnych imprezach przestano wymawiać to słowo szeptem, mimo dużego oczytania, tego słowa nie znałem, ani nie używałem.
Pojąłem, że solidaryzuję się z siostrą, gdy nie zjem ciastka na deser tylko dlatego, że ona została za coś ukarana właśnie brakiem deseru. A ja, jako jej brat, nie godzę się na taką karę i sam podobną sobie wyznaczam. Dziecinne prawda?
Jeżeli jacyś ludzie, powiązani choćby tylko kulturą i językiem, pracujący od siebie w odległości kilkuset kilometrów, w branżach luźno powiązanych, chcą osiągnąć wspólny cel, to strajkują razem. Cierpią razem. Bo strajk to nie jest leżenie brzuchem do góry. Strajk to nerwowe oczekiwanie na restrykcje, na pacyfikację. Strajk to strach o los rodzin, będących pod obserwacją ludzi, którzy dziesięć lat wcześniej nie zawahali się użyć karabinów.
W 1980 roku i stoczniowcy, i górnicy mieli wspólny cel. Chcieli pracować i godnie zarabiać. Nie było Internetu, telefony były blokowane. Nośnikiem informacji na linii stocznia - kopalnia były wagony. Na pełnych pisano kredą „Stoimy. Nie dajcie się!”. Na pustych, wracających na Śląsk - „Nie damy się! Razem wytrzymamy”.
Koalicja PO-PSL już siedem lat kontynuuje dziką prywatyzację Polski, rozpoczętą przez rządy Mazowieckiego, a ustaloną prawdopodobnie już w Magdalence. Dzika prywatyzacja polega na sprzedawaniu przedsiębiorstw poniżej ceny gruntu na którym są zbudowane i majątku trwałego, który zgromadziły. Prywatyzacja dokonywana jest pod pozorem nierentowności wykazanej w dokumentach ekonomicznych. Nierentowności, do której doprowadza zarząd narzucony przez władze, chcące doprowadzić do sprzedaży. Nierentowność wspierana jest obciążeniem przedsiębiorstw daninami publicznymi, które w całości idą na wsparcie biurokracji narastającej wokół koalicji. Biurokracji, która stanowiąc elektorat gwarantuje utrzymanie się koalicji przy władzy.
A to wszystko pod sztandarami dwudziestopięcioletniej wolności.
Z przykrością patrzyłem na fotografie z poprzedniej Barbórki, gdzie Tusk i Bieńkowska bawili się świetnie wśród ludzi dla których zaplanowali tragedię. Wśród ludzi, których nic nie nauczyła likwidacja polskich stoczni.
Wśród ludzi, którzy w milczeniu patrzyli, jak stoczniowcom proponuje się w ramach restrukturyzacji kurs na psiego fryzjera. Tak, mam o to pretensję do górników mamionych dokładnie w tym czasie przez RAŚ odrębnością. Odrębność to z całą pewnością nie solidarność. Dokładnie przeciwnie.
Ale jak zastrajkowali, wróciła nadzieja. To ostatnia grupa zawodowa skupiona na małym obszarze, która ma coś do powiedzenia metodą w innych przypadkach nieskuteczną - strajkiem.
Strajk w kopalni pokazał jeszcze jedną smutną przypadłość Polski. Gdy górnicy poprosili o mszę pod ziemią, reakcja hierarchów Kościoła była z założenia nieskuteczna. Zwykły ksiądz po prostu nie został wpuszczony. Msza była, ale na powierzchni. Chciałbym zobaczyć biskupa, którego nie wpuszcza do kopalni ochrona. Chciałbym zobaczyć zarząd, który tłumaczy się z takiego zachowania. Trudno wymagać odwagi od owiec, gdy pasterz się boi. Wyobrażacie sobie Świętego Jerzego Popiełuszkę, który mówi, że on mszy odprawić nie pójdzie, bo się boi, że go nie wpuszczą? Bo się boi, że go zamkną do więzienia?
Gorzkie to słowa, ale nic mnie nie zwalnia z obowiązku ich napisania.
Na weekend planowany był marsz solidarnościowy. Skupiający nie tylko górników, ale wszystkich protestujących przeciw rabunkowym rządom PO.
Przewodniczący NSZZ Solidarność, Piotr Duda, zapowiadał eskalację protestu. Zapowiadał strajk generalny.
 
I nagle znajduje się lekarstwo na kryzys. Strona rządowa zgadza się na warunki wypracowane przez związki zawodowe i komitety strajkowe. Nagle i bezwarunkowo. Sukces. Górnicy wyjeżdżają z kopalni. Jadą do domów, żeby przy piwie pooglądać skoki narciarskie.
 
W sobotę okazuje się, że spontanicznie napisany dokument powstał w The Boston Consulting Group jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia. W dokumencie nie ma słowa o powstrzymaniu drogi legislacyjnej ustawy przepchniętej na nocnych obradach Sejmu. Nie zostanie zablokowana w Senacie, podpisze ją Prezydent i wejdzie w życie, na żądanie, skutecznie zanim górnicy zdążą zaprotestować.
Pracownicy Lasów Państwowych, czy Floty Śródlądowej nawet jeśli zastrajkują, to nikt z głównych mediów tego „nie zauważy” tak jak „nie zauważył” protestów w Bytomiu.
Byliście ostatnia szansą na rozwiązane problemu nękającego nasz kraj w drodze strajku solidarnościowego.
Niestety zabrakło Anny Walentynowicz, która powstrzymałaby was od przerwania protestu. Daliście się zrobić w ciulika.
Bo zapomnieliście znaczenia słowa - Solidarność.

Img.: http://pressmix.eu/index.php/2013/09/15/oburzeni-zwiazkowcy-duda-i-moze-... @kot
5
5 (7)

5 Comments

Waldemar Żyszkiewicz's picture

Waldemar Żyszkiewicz
...terminu 'Solidarność'. Dałem 5 punktów, ale zgłaszam tu minus za pomylenie dokumentów.

W sobotę okazuje się, że spontanicznie napisany dokument powstał w The Boston Consulting Group jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia.

BCG jest autorem tzw. rządowego programu dla górnictwa. Z powyższego tekstu wynika natomiast, że PT. Autor miał na myśli 'spontanicznie napisany dokument' sobotniego porozumienia. A jeśli nawet nie, to sformułowania są tego rodzaju, że pozwalają tak tekst interepretować.
 

Waldemar Żyszkiewicz

Szary Kot's picture

Szary Kot
dokument, bo i cała zadyma była spontaniczna. Tę spontaniczność ustalili Ewa Kopacz i Piotr Duda na wcześniejszym spotkaniu, Nie pamiętam już, przed, czy zaraz po Świętach.
Czemu miała służyć cała akcja, trudno zgadnąć, możliwe, że wzmocnieniu przekazu o premierzycy jako litościwej matce narodu, co to pochyla się nad strajkującymi.

Episkopat już wcześniej pokazał, że wie skąd można pozyskać konfitury. Karmiącej ręce nie będzie się sprzeciwiał.
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
polfic's picture

polfic
A czy my dojrzeliśmy do solidarności?
ro's picture

ro
Oczywiście to przypadek, zbieg okoliczności, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że nazwisko przewodniczącego "Solidarności" odegrało w tej dziwnej sprawie ważną rolę.
Tak jakby miało się utrwalić w pamięci, że Duda...

-Ten Duda, panie! Najpierw narobił szumu, wyprowadził ludzi na ulice, a potem szybko się dogadał z tamtymi. Sprzedał, panie, górników za jakieś ochłapy.
-No! I taki chce, panie, iść na prezydenta!
  
Szary Kot's picture

Szary Kot
bardzo prawdopodobny scenariusz.
Dziś przeczytałam, że jednym z powodów wywołania zamieszania w kopalniach to próba spuszczenia powietrza na tyle wcześnie przed wyborami, żeby majowa i jesienna złość społeczna nie zadziałała.
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."

Więcej notek tego samego Autora:

=>>