NWO wykrwawia teraz Szwecję – rękoma imigrantów i turystów

 |  Written by Docent zza morza  |  0

 

Szwedzi nie dali sobie narzucić ogólnie i odgórnie zalecanych metod walki z koronawirusem (albo otrzymali zgodę na alternatywne podejście - bo ich to już chyba nie trzeba dalej tresować - "mission accomplished"?).

Wygląda więc, że uznali (albo pozwolono im uznać), że "nie jesteśmy ani cudotwórcami, ani mocarzami władnymi na 100% powstrzymać wirusa kosztem normalnego życia społecznego - bo nie warta skórka za wyprawkę".

A i kto ma umrzeć, to i tak umrze, niezależnie od tego, czego byśmy dzisiaj nie robili. Chociaż chorych się oczywiście leczy i ratuje...

I dlatego skoncentrowali się na ochronie zagrożonych grup (wstępu osób postronnych do domów starców to zakazano na początku marca, ale i tak personel oraz dostawcy towarów, niestety, zawlekli tam wirusa, z katastrofalnymi skutkami) oraz na zdroworozsądkowych poradach dla pozostałych - bez odgórnych ogólnokrajowych restrykcji i bez nakazów i zakazów.

A gdyby to szwedzkie "nic nie robienie"  było katastrofą (jakiej "wszyscy" się spodziewali) to ich wyniki by dramatycznie odbiegały od porównywalnych krajów, jak np. Belgia, Portugalia, Irlandia czy Szwajcaria. A tak nie jest...

Na str. - = > Koronawirus na świecie  (niestety, po angielsku) mamy ciągle aktualizowane dane. Proszę szczególnie porównać liczby na milion mieszkańców w/w krajów ze szwedzkimi.

Ale szwedzkie wyniki to byłyby jeszcze d-u-u-u-u-u-ż-o lepsze, gdyby nie dwa czynniki...

Bo szwedzcy turyści – w „tanim” (czyli dostępnym dla każdego), utopijnym banksterskim świecie bez granic, bez ograniczeń i bez jakiejkolwiek odpowiedzialności – mimo ostrzeżeń i apeli

  • beztrosko przywlekli zarazę z narciarskich wypadów w Alpy (oraz innych masowo wtedy odwiedzanych krajów)
  • a imigranci ją potem rozwlekli po całym Sztokholmie.

Bo dobrze sytuowana szwedzka klasa średnia od lat wykorzystywała coroczne zimowe ferie szkolne na rodzinne, często  narciarskie (ale nie tylko) podróże. A takie lutowe wypady to planuje się przecież z dużym wyprzedzeniem…

A jeden z europejskich „pacjentów zero” – zawirusowany barman z austriackiego Ischgl - to podobno przekazał go setkom, jeśli nie tysiącom narciarzy, z całej praktycznie Europy.

A gdy turyści ze szwedzkiej klasy średniej powoli wracali do swych domów, to władze - przy ew. wystąpieniu symptomów - zapobiegliwie informowały o dostępie do testów, stwierdzając w marcu z ulgą, że "na razie nie ma dowodów na obecność wirusa w naszym społeczeństwie",  w czasie gdy sztokholmskie szpitale już notowały nagłą falę chorych z kaszlem, gorączką i trudnościami w oddychaniu, notując ze zdziwieniem, że ci pacjenci głównie wywodzili się z kilku wielkich podsztokholmskich osiedli mieszkaniowych.

Bo ówczesne stanowisko władz należy rozumieć b. prosto -"na razie nie ma dowodów na obecność wirusa wśród nas - szwedzkiej klasy średniej."

Bo ci radośni turyści w dużej mierze z lotniska to jechali do domów taksówkami prowadzonymi przez imigrantów.

A gdy koronawirus już mocno się zakorzenił w Sztokholmie, to owi stateczni mieszczanie, zwykle wykonujący dobrze płatne i prestiżowe prace "zza biurka" , ochoczo i „odpowiedzialnie” przeszli na pracę zdalną ze swoich podmiejskich willi oraz drogich mieszkań własnościowych w ścisłym centrum miasta. I wirus ich właśnie jakby ominął…

image

Ale po dotarciu do dzielnic podmiejskich, zasiedlonych głównie przez imigranckie rodziny, bo to tam stoją wielkie, smutne, czynszowe blokowiska z lat 60- i 70-tych, to wirus zaczął tam hulać wśród ciasno mieszkających, zwykle w wielopokoleniowych rodzinach, nie stosujących żadnego zdystansowania społecznego i … nieświadomych zagrożenia ludzi.

Bo tam mało kto przejmuje się informacjami i zaleceniami władz – jak to w gettach bywa… I ludzie zaczęli tam masowo i punktowo chorować – a dwie takie podmiejskie dzielnice – Rinkeby-Kista oraz Spånga-Tensta – to stały się wylęgarnią koronawirusa na miasto i kraj.

image

Dzielnice Sztokholmu

Bo imigrant w Szwecji jest traktowany podobnie jak w pozostałych krajach zachodnich – co prawda jako często potrzebny, ale w gruncie rzeczy "zbędny i kłopotliwy" , a przede wszystkim - "uciążliwy" dodatek do „normalnego społeczeństwa”. Coś w rodzaju piątego koła u wozu...

Bo gdy rządy państw zachodnich, po dekadach imigracji zarobkowej, w połowie lat 70-tych dostały (odGlobalnej  Grupy Trzymającej Władzę) nakaz masowego importu "uchodźców” z b. egzotycznych kierunków - realizując banksterską politykę rozwalania spoistości kulturowej i narodowej krajów cywilizacji zachodniej – to ich własne społeczeństwa nigdy tej polityki nie zaakceptowały, odwracając się plecami do tak sprowadzonych ponad ich głowami ludzi i odgradzając się od nich wszelkimi możliwymi barierami.

I dlatego mamy teraz we wszystkich krajach zachodnich ostrą segregację etniczną –prawdziwy i bolesny dla jednych, lecz wielce wygodny dla drugich,apartheid (gdzie pochodzenie etniczne i kolor skóry praktycznie rozstrzyga o szansach życiowych obecnych i przyszłych pokoleń) - lecz, oczywiście nigdy nie usankcjonowany prawnie (bo to byłaby już nielegalna dyskryminacja - a dobre władze przecież niestrudzenie "walczą z rasizmem" - czyli z lokalną krytyką tej masowej imigracji).

I tak wszędzie gospodarze lege artis to sobie mieszkają i pracują zupełnie gdzie indziej niż imigranci, a przepaść ekonomiczna, kulturalna i mentalna między tymi grupami cały czas się pogłębia.

image

„Mądrzy imigranci to s….ą ze Szwecji”
„Połowa moich kumpli wyjechała ze Szwecji, by zagranicą mieć szansę na karierę zawodową (zgodną ze swym wykształceniem), opowiada Carlos Rojas, który uważa, że Szwecja musi przestać dyskryminować ludzi na rynku pracy.”

I dlatego wielu normalnych imigrantów to zwykle pełnych jest dziś rozgoryczenia, bo szwedzka rzeczywistość b. różni się od jej wyidealizowanego obrazu malowanego przez rotszyldowkie media na całym świecie - wspierane m.in. poprzez gromkie (i b. politpoprawne) deklaracje szwedzkich władz na użytek zagranicy.

Ale gdy jako imigrant ufnie pragniesz stać się częścią tego szwedzkiego, "postępowego, demokratycznego i przyjaznego wszystkim"  świata - to zwykle drzwi są ci tu zatrzaskiwane przed nosem.

I tylko obiboki i cwaniaki - z góry planujący tu żyć na szwedzki koszt, "na socjalu"  (i ew. dorabiać sobie na boku kombinatorstwem czy dorywczą pracą "na czarno") są w pełni zadowoleni, bo na nic więcej nie liczyli. Ale uczciwi i porządni imigranci tak samo wypychani są na szwedzki margines, jak te "niebieskie ptaki"... I stąd wiele jest w tych dzielnicach żalu i nieufności wobec nawet najlepszych szwedzkich deklaracji oraz szczerych intencji... Co w dobie wirusa okazało się mieć tragiczne konsekwencje.

A im dalej od Szwecji urodzili się twoi rodzice, tym mniejsze szanse masz tu w życiu społecznym i zawodowym.

"Pochodzenie arabskie lub afrykańskie? I do tego skończyłeś tu studia? No to już zostałeś, brachu, >odpowiednio ucywilizowany< i spokojnie możesz zacząć sprzątać nasze sracze..."

Bo zwykle tylko tyle "przedstawiciele społeczeństwa" są ci w stanie zaproponować...Choć nigdy ci tego nie powiedzą wprost. 

Bo imigrant w praktyce to może liczyć tu tylko na taką pracę i takie mieszkanie, które już nie interesują rodowitych Szwedów. No chyba, że ma szwedzkiego "sponsora", otwierającego przed nim drzwi...

Piszę o skali makro - o zjawisku społecznym, któremu nie zaprzeczają jednostkowe sukcesy samych imigrantów lub ich dzieci, bo to wyjątki potwierdzające regułę.

A wszędzie tam, gdzie imigranci w końcu się pojawiają – to Szwedzi stamtąd uciekają, aż się kurzy…

I tak powstały pod miastem wzdłuż linii kolejowych oraz przy końcowych stacjach metra i autobusów w miarę jednolite i niestety pełne patologii imigranckie getta, a ci, którzy stamtąd udają się codziennie do pracy „w mieście”, i tak są permanentnym marginesem społeczeństwa, wykonując głównie ciężkie, mało popularne i niskopłatne prace.

A jeśli imigrant już spotyka Szweda lub Szwedkę w pracy, to zwykle nie jako kolegę, ale jako przełożonego lub zleceniodawcę.

A w Sztokholmie nieproporcjonalnie dużo imigrantów pracuje w komunikacji zbiorowej – w metrze i autobusach, czy jako taksówkarze, oraz w galeriach handlowych – ale rzadko jako sprzedawcy (chyba, że jedzenia), tylko jako personel pomocniczy – elektrycy, transport wewnętrzny, dostawcy towarów, hydraulicy, dozorcy czy ochroniarze.

image

Sztokholmski plakat wyborczy. Bez imigranta nie pojedziesz autobusem. Prawie 4 na 10 kierowców autobusów i motorniczych metra pochodzi z zagranicy. Pomyśl, jak wyglądałaby nasza komunikacja zbiorowa, gdyby (partia antyimigrancka) doszła do władzy.”

A branżą szczególnie zdominowaną przez kobiety-imigrantki jest sprzątanie przestrzeni publicznych – szkół, biur, sklepów, dworców, stacji metra, terminali lotniskowych, urzędów i oczywiście galerii handlowych.

I tak wirus z kilku odizolowanych ognisk rozlał się na całe miasto. I dzisiaj stolica oraz leżące nieopodal województwo (z którego wielu dojeżdża tu do pracy) - to ok. 60% wszystkich koronawirusowych zachorowań i zgonów w Szwecji.

Bo ten wirus bardzo nieregularnie zaatakował kraj i bardzo nieregularnie zaatakował samo miasto.

Dzielnice imigranckie cierpią teraz w Szwecji nieproporcjonalnie mocno – co tylko potwierdza spostrzeżenia z innych krajów, gdzie mniejszości etniczne wydają się być większymi ofiarami koronawirusa, niż lokalna większość. Czy to Murzyni i Latynosi w USA, czy też ludzie z korzeniami afrykańskimi, karaibskimi, arabskimi lub pakistańsko-indyjskimi w  Wlk. Brytanii…

I nie należy się tu dopatrywać jakichś karkołomnych „wyjaśnień”  kulturowo-etnicznych, bo prawda jest bardziej prozaiczna.

Bo obecnie częściej chorują ci wszyscy, którzy nie mogą pracować z domu, którzy mają kontakt z wieloma osobami w pracy i rzadziej mogą sobie pozwolić na jej utratę (nie zostając w domu przy „drobnym katarze” czy „przeziębieniu”) , gorzej się odżywiają (i dlatego częściej są otyli) oraz mają obniżoną odporność z uwagi na życie w niemalże permanentnym stresie:

  • bo ich rozdarte między co najmniej dwoma kulturami potomstwo, dla którego dobra często decydowali się na emigrację, rzadko kiedy nie przysparza im extra kłopotów w nowym kraju
  • a ponadto permanentna marginalizacja (niestety, także ich potomstwa - już dobrze znającego tutejszy język oraz mającego świadectwa tutejszych szkół czy uczelniane dyplomy) - niezbyt dobrze wpływa na ich zdrowie (także psychiczne), samocenę, pogodę ducha czy widoki na przyszłość.

A ogólnie rzecz biorąc to, wedle szwedzkich statystyk, "urodzeni zagranicą" chorują dziś na tego wirusa prawie trzy razy częściej niż "urodzeni w kraju". Bo ci pierwsi, oprócz stałej ciężkiej pracy, to także zbyt często zatrudnieni są na szwedzkich śmieciówkach - "na godziny, na telefon, w razie potrzeby"  - bez zasiłku chorobowego i płatnego urlopu (bo te przywileje dostaje się dopiero po pewnym czasie), ale wszystkie składki i podatki to ściąga się im automatycznie. Stąd ich wielka mobilność i rotacja w pracy (bo zawsze pełno jest ludzi gotowych podjąć się na jakiś czas prostych, mało wykwalifikowanych zajęć), co obecnie strasznie odbiło się na szwedzkich efektach walki z wirusem...

- = > Szwedzcy imigranci ofiarą wirusa (po szwedzku)

Ale i oni cierpią bardzo nierówno...

  • Na początku to Somalijczycy z aglomeracji sztokholmskiej stanowili prawie połowę zmarłych na to paskudztwo, a i obecnie zapadają na covid-19 prawie siedem razy częściej, niż "powinni" statystycznie;
  • pochodzący z Turcji (Turcy i Kurdowie) – to chorują teraz 5 razy częściej;
  • z Iraku - 3 razy częściej;
  • z Finlandii, Erytrei, Syrii i Iranu - 2 razy częściej zapadają na tę chorobę;
  • a z byłej Jugosławii - 1,5 raza częściej.

- = > Födda i Somalia, Turkiet och Irak får oftare covid-19 (po szwedzku)

Myślę, że i palenie papierosów - dużo częstsze wśród imigrantów - też odzwierciedla się w tych statystykach.

„Co piąty zmarły jest >Asyryjczykiem<” (to ponad stutysięczna i b. prężna antyczna grupa chrześcijan-nestorianów z Bliskiego Wschodu, posługująca się wariantem j. aramejskiego – która w Szwecji stworzyła nawet dwa liczące się kluby piłkarskie – „Assyriska” i „Syrianska”)

- = >  Nya larmet - Var femte död är assyrier-syrian  (po szwedzku)

„Wielu kierowców sztokholmskich autobusów zmarło na wirusa, ale pozostałych z symptomami nie testuje się”

- = >  Busschaufförer i Stockholm testas inte  (po szwedzku)
Szwedzki, unikalny model walki z koronawirusem:

  • koncentracja na ochronie grup ryzyka (starych i schorowanych),
  • przy pewnych obostrzeniach dla pozostałych (zachowanie dystansu, praca z domu, jeśli to jest tylko możliwe, przestrzeganie higieny osobistej, ograniczenie aktywności towarzyskiej),
  • ale bez masowych nakazów i zakazów i przy w miarę normalnym funkcjonowaniu całego życia społecznego i gospodarczego

– wypaliłby jeszcze lepiej, gdyby decydenci krajowi i samorządowcy odpowiednio wcześnie pojęli, że w ich kraju mieszkają także imigranci – a jest to już ponad 20% ludności, a w stolicy imigranci "pierwszego, drugiego i trzeciego pokolenia" (bo "imigrantami"  dla Szwedów to twoje dzieci i wnuki będą chyba już zawsze) to już 52% mieszkańców – i umieli do nich trafić oraz wskazali adekwatne środki zapobiegawcze. Bo w tym naprawdę „innym świecie”  gładkie i automatyczne powielanie sprawdzonych, czysto szwedzkich recept, niewiele w sumie daje... 

Bo Szwecja, wzorcowy kraj i laboratorium NWO, która w myśl banksterskiej  utopii miała się stać harmonijnie jednolitym multikulturowym krajem - jako pierwszy zasiedlonym przez "nowego, europejskiego człowieka"... = > wg utopijnego Planu Kalergi:

"Człowiek w dalszej przyszłości będzie mieszańcem. Dzisiejsze rasy i kasty staną się ofiarą wzmagającej się łatwości pokonywania przestrzeni, czasu i uprzedzeń. Ta euroazjatyco-negroidalna rasa przyszłości, podobna zewnętrznie do egipskiej, zastąpi różnorodność ludów różnorodnością osobowości."

- została w praktyce rozbita na wielokolorową i często wzajemnie skonfliktowaną mozaikę, gdzie wtłoczeni w swe jasno zdefiniowane i coraz bardziej jednolite narodowościowo enklawy etniczne ludzie, z rosnącym lękiem, nieufnością i podejrzliwością spoglądają na sąsiadów „zza miedzy”, spodziewając się po nich wszystkiego najgorszego…

A w świadomości ludzi podejmujących teraz antywirusowe decyzje faktu istnienia imigrantów oraz specyficznej sytuacji, w jakiej się oni znajdują – po prostu nie było, tak jak ich „nie ma” w szwedzkiej świadomości na co dzień. Ot, żyją oni tam gdzieś sobie, na peryferiach i dalekich przedmieściach, czasem się ich widuje, gdy opróżniają kosz na śmieci w biurze albo gdy sprzedają ci kebaba na ulicy, czy bilet w metrze, ale zapomina się o nich po sekundzie…

A w dzielnicy imigranckiej to nikt z tych kręgów prawdopodobnie nigdy nie był, chyba że służbowo… Bo i po co…? Jechać tam na „ludzkie safari”…? Przecież nie są to ludzie, z którymi utrzymuje się kontakty towarzyskie...

image

I ten „zapomniany przez Boga i ludzi”  świat, boleśnie przypomniał teraz o swoim istnieniu, z hukiem wdzierając się do szwedzkich umysłów i salonów.

Bo nie wystarczy pękać z dumy nad własną „wspaniałomyślnością” i „solidarnością”, bo ludzi, których się sprowadziło - często z drugiego końca świata - i wpuściło do własnego kraju, wypadałoby też wpuścić do własnego społeczeństwa…

Bo jak się mówi "A", to wypadałoby też powiedzieć "B"... Ale jak tu się przyznać do błędu, skoro tutaj "wszystko się robi optymalnie i najlepiej na świecie"?

I dlatego banksterzy łatwiutko i szybciutko osiągną swój finalny cel – czyli wykreowanie napięć społecznych i konfliktów etnicznych nie do opanowania… Bo gdy właścicielami wszystkiego i pracodawcami jest jedna grupa etniczna, a proletariatem druga... to magicznie otwiera się pole do popisu dla "zawodowych reprezentantów i obrońców klas ciemiężonych". A ci marksiści - ci z urodzenia i ci z wykształcenia - to już wiedzą, co wtedy robić...

Szwedzcy politycy - krajowi i lokalni - oraz wysocy urzędnicy państwowi i samorządowi w dużej mierze nadal dziś nie rozumieją  problematyki wynikającej z własnej polityki migracyjnej ani nie chcą jej rozumieć. A ew. kłopoty i napięcia społeczne tłumaczą  sobie względami kulturowymi  oraz "specyfiką etniczną imigrantów", nie dopuszczając do siebie myśli, że sami mogliby w czymś kiedyś zawinić.

A imigrant nieodmiennie traktowany jest z góry i protekcjonalnie... Chociaż "ten gorszy Europejczyk" i tak ma lepiej niż Afrykanin, Latynos czy Azjata.

Zobaczymy, czy koronawirusowa lekcja doprowadzi do zmian w podejściu i traktowaniu ludzi, czy nadal przyczyny segregacji będą tu dostrzegane jedynie w postępowaniu imigrantów (tak jakby wszyscy marzyli o zamieszkaniu w podłych dzielnicach, razem z setką innych narodowości), a ich dużo wyższe bezrobocie tłumaczone jedynie niskimi kwalifikacjami oraz słabą znajomością j. szwedzkiego (także u absolwentów szwedzkich szkół i uczelni?)...

I wszystkie "wysiłki integracyjne" (oraz wiążące się z tym milionowe nakłady, tworzące prawdziwą "branżę integracyjną" oraz nowe, dobrze płatne posady dla szwedzkiej klasy średniej) będą nakierowane jedynie na "korygowanie słabości i niedociągnięć imigrantów", typu kursy językowe czy zawodowe. Faktem jest, że niektórzy tego potrzebują, ale dlaczego ograniczać wsparcie do jedynie takich kroków?

Bo już nikogo nie interesuje czy takie kosztowne rozwiązania prowadzą do pożądanych rezultatów - czy tak doszkoleni i przeszkoleni ludzie są bardziej atrakcyjni na rynku pracy, czy też to ich pochodzenie nadal rozstrzyga o ich szansach życiowych...?

Bo czy to w czasach koniunktury, czy w czasach depresji gospodarczej, to Somalijczycy i Irakijczycy są najmniej chętnie tu zatrudniani (tylko wtedy, gdy już naprawdę nie da rady znaleźć kogoś innego) ...i dlatego bezrobocie zawsze jest wśród nich największe.

I właśnie z tych powodów Szwecja może w końcu przegrać walkę z koronawirusem, bo wygląda na to, że jej strategia zawiodła w kwestii podstawowej - ochronie osób starszych, mieszkających osobno, bo taki model preferuje tutejsza klasa średnia wobec swoich rodziców.

Bo obecnie widać coraz wyraźniej, że to domy starców (ups, "domy opieki spolecznej"), mimo podejmowanych wysiłków, stają się ogniskami covid-19 i ludzie zaczynają tam masowo umierać. W Sztokholmie to już prawie połowa zmarlych...

A kto głównie tam pracuje przy pensjonariuszach? Ależ, oczywiście, w 80% kobiety imigrantki... i kółko się ponownie zamyka.

A kto też pracuje w równoległej komunalnej sferze usług domowych dla seniorów nadal mieszkającyh w swoich domach i tylko odwiedzanych przez personel? Już zgadliście...?

A 10 dni temu alarmowano o obecności koronawirusa w 75% sztokholmskich domów opieki...(na początku kwietnia było to 30% - dzisiaj pewnie liczba ta zbliża się już do 100%) - = > Det är för sent - 75% av äldreboendena är infekterade (po szwedzku)

(Ale jak miano uniknąć tragedii przy nagminnie kretyńskim zarządzaniu

- chorzy z wirusem odizolowani w swoich pokojach, a zdrowi w swoich,

ale wszyscy wspólnie schodzili na posiłki albo co najmniej jadali osobno, ale przy tych samych stolikach???)

Nikomu w Szwecji nie przyszło bowiem na czas do głowy, że osoby zainfekowane już mogą zarażać, mimo że jeszcze nie wystąpiły u nich objawy covid-19. A przecież masowo ludzi bez objawów nikt tu nie testował...

A typowo szwedzkie apele o samokontrolę i odpowiedzialność, praktykowanie zdystansowania, unikanie większych zgromadzeń i pozostanie w domach – i tak odbiły się jak groch o ścianę w imigranckich gettach. Nie dlatego, że ludzie nie rozumieli zagrożenia, ale dlatego, że i tak nie byli w stanie niczemu wtedy zaradzić.

Bo nawet przy najlepszych chęciach - jak tu praktykować zalecane cnoty obywatelskie w pracy wymagającej twojej fizycznej obecności oraz w wielopokoleniowych rodzinach i zatłoczonych mieszkaniach, a także przy kolektywnych pralniach w blokach i równoległym praniu kilku gospodarstw domowych?

image

Bo to nie przyjęta w Sztokholmie strategia epidemiologiczna okazała się błędna, tylko została ona katastrofalnie osłabiona przez powszechny u tutejszych, nadal w praktyce czysto szwedzkich, decydentów, instytucjonalny i strukturalny brak świadomości konsekwencji faktycznej multietniczności dzisiejszego społeczeństwa oraz niebrania pod uwagę skutków własnej wieloletniej uległości wobec banksterskiej utopii „Nowego Wspaniałego Świata (NWO)”:

  • – bo krzywa zachorowań i zgonów, choć już od dawna raczej nie rośnie, to jednak ciągle przybywa nowych pacjentów i zmarłych, a wirus uparcie "nie chce zniknąć"
  • – co sprawia, że całe to unikalnie szwedzkie podejście jest coraz mocniej kwestionowane, a szwedzkojęzyczne rotszyldowskie (i b. skutecznie udające „szwedzkie”) media nachalnie i coraz brutalniej domagają się odstąpienia od dotychczasowej strategii i zaaplikowania krnąbrnej Szwecji takiego samego banksterskiego lekarstwa, co i reszcie naszego świata.

image

„Cześć, chłopaki. Zarządzajcie światowy >lockdown<”.

A „światowy lockdown” po prostu totalna blokada wszystkich i wszystkiego,
„zamrożenie” (na długie tygodnie, a może nawet i miesiące)

całego życia społecznego i gospodarczego w każdym kraju
oraz zamknięcie tam wszystkiego, co tylko da się zamknąć…

image

Bo tak rzucone na kolana, dosłownie i w przenośni, kraje, nie poradzą sobie bez gigantycznych, niewyobrażalnych dziś kredytów („na procencik”, rzecz jasna) na „odbudowę i rekonstrukcję” zdewastowanego (nie przez wirusa, ale przez banksterów) życia…

image


Bo tak jest po każdej zainicjowanej przez banksterów wojnie – odbudowa kraju, miasta lub prowincji każdorazowo wymaga przecież jeszcze większych funduszy niż prowadzenie samej wojny (a jedno i drugie odbywa się przecież na kredyt). I tak ciągle – kosztem wielkich cierpień ludzkości - wytwarzany jest extra popyt na ich produkty i usługi.

image

 „Gdyby moi synowie nie życzyli sobie wojen, to by do nich nie dochodziło.”
/-/ Gutle Schnaper, żona Mayera Amschela Rotszylda

Czy powinniśmy więc być im teraz wdzięczni, za aktualną próbę dokumentnego zniszczenia i ostatecznego podboju naszego świata:

  • bez jednego wystrzału,
  • bez śmierci milionów ludzi,
  • bez wielkiej traumy pozostałych
  • i bez gigantycznych zniszczeń materialnych?

Bo tak najwyraźniej ma wyglądać nowoczesna, globalna wojna hybrydowa – bo dziś to liczą się „banki, a nie tanki…”

A tych pieniędzy dziś (jak to zawsze było) przecież nie ma i dopiero zostaną „stworzone” w banksterskich komputerach (i pomyśleć, że kiedyś do podboju kraju wystarczało im zwykłe liczydło i zapis gęsim piórem + kontrola ludzkich umysłów + procent składany, oczywiście) …

- = >  Banksterzy to nas uratują czy załatwią na amen?

image

  Ilość milionów ludzi poddanych teraz przymusowemu „lockdownowi” na świecie.

A np. ścisły miesięczny „lockdown”  to kosztuje każdy kraj, jak łatwo wyliczyć - co najmniej 8.5% PKB. W Polsce każdy utracony dzień roboczy to strata rzędu 10 mld złotych (ca 2,5 mld dolarów). A że nasz PKB w zeszłym roku wyniósł 566 mld dolarów – czyli po miesiącu to straciliśmy już prawie 50 mld dolarów (x 4, w złotówkach). A i wskaźniki koniunktury – po kilku tygodniach „lockdownu” - w największych europejskich gospodarkach nigdy tak złe jeszcze nie były...

image

- = > Fatalne wskaźniki dla strefy euro oraz Niemiec i Francji

A w banksterskim „Hollywood” to najbardziej lubią sprawdzalne i powtarzalne scenariusze. I jeśli obecny „lockdown” się „uda”, to czemu nie powtórzyć go w przyszłości? Bo, jak już słyszymy, ten wirus „ma powrócić jesienią”… i pewnie kolejną jesienią, …i kolejną, …i kolejną… i tak przez następne kilkadziesiąt lat?

Toż to zer może im w końcu zabraknąć w komputerach…!!!

Bo być może, zamiast szczepionki Billa Gatesa z czipem NWO dla każdego, zostanie wybrany wariant – „szczepionki niet i nie budiet”  i trzeba będzie "nauczyć się z wirusem żyć", tak jak z HIV? I "kurację" po prostu trzeba będzie "regularnie powtarzać"…?

Moim zdaniem, ostateczna decyzja co do naszego losu to jeszcze nie zapadła… Zobaczymy, co tam u nich teraz przeważy - chciwość i pewność wieloletniego łatwego zysku, czyli odłożenie finalnej z nami rozprawy, czy też bezapelacyjne przykręcenie nam  ideologicznej śruby już teraz...

Bo wygląda na to, że czeka nas teraz jedna z dwóch opcji:

  • albo przyłożenie nam do ciała mnóstwa pijawek
  • albo atak wampira rzucającego się nam do gardła

A na koniec garść informacji o szwedzkich koronawirusowych doświadczeniach:

- = > Jak to możliwe? Różne strategie i zbliżone rezultaty?

- = >  Szwedzkie sukcesy solą w oku globalistów i panikarzy

image

A więc można inaczej...???
(po angielsku, ale b. pedagogicznie i z angielskimi napisami)

Szwecja kontra instrukcje NWO – któż by kiedykolwiek śmiał dopuścić taką myśl do siebie…???
Świat naprawdę został nam postawiony do góry nogami…

P.S. A dla osób ciekawych przebiegu tej epidemii w Szwecji, proponuję dwa na bieżąco aktualizowane diagramy (nisko na stronie):

- = > Koronawirus na żywo

1. "Avlidna per dygn" (Ilość zgonów na dobę) - szczyt był między 08 i 15 kwietnia

2.  "Nya coronavirusert utbredning i Sverige idag" (Ilość zachorowań na sto tys. mieszkańców w poszczególnych regionach)

5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>