Przemoc wyznacznikiem postępu

 |  Written by Gadający Grzyb  |  9

Z doświadczeń skandynawskich wynikałoby, że „wojna płci” zaostrza się wraz z postępami rewolucji seksualnej.

I. Polki w opresji

Feministyczne siostrzyce podniosły raban po tym, jak sejmowa komisja sprawiedliwości i praw człowieka odłożyła do następnego posiedzenia sprawę ustawy ratyfikującej konwencję Rady Europy o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Kobiety wszak mają być u nas bite, poniewierane i generalnie opresjonowane przez mężczyzn, a na dodatek boją się zgłaszać przypadki przemocy na policję. W związku z powyższym, ratyfikacja podpisanej przez Polskę w 2012 konwencji stała się jakoby palącą potrzebą, by nadać instytucjonalne ramy walce z patologiami.

Czyżby?

Spójrzmy na wyniki badania przeprowadzonego w 2012 roku we wszystkich 28 krajach członkowskich UE przez europejską Agencję Praw Podstawowych. Rozmowami objęto 42000 losowo dobranych kobiet w przedziale od 15 do 74 roku życia – średnio ok. 1500 kobiet w każdym kraju. Jak podkreśla analiza instytutu „Ordo Iuris” pt. Czy Polska powinna ratyfikować Konwencję Rady Europy…?” badanie cechował wysoki poziom poprawności metodologicznej. Wyniki? Proszę bardzo. Najwyższe wskaźniki aktów przemocy wobec kobiet odnotowano w Danii (52%), Finlandii (47%) i Szwecji (46%). Zaraz za podium plasują się: Holandia (45%), Francja (44%) i Wielka Brytania (44%). Polska w tym zestawieniu znalazła się na ostatniej pozycji z wynikiem 19% tuż za Austrią (20%) i Chorwacją (21%). Unijna średnia to 33%. Nasz kraj cechuje ponadto bardzo wysoki wskaźnik zgłaszania przypadków przemocy na policję (blisko 30%), co sytuuje nas w europejskiej czołówce i zadaje kłam twierdzeniom, jakoby Polki były do tego stopnia sterroryzowane, bądź nieświadome swych praw, że nie odwołują się do interwencji odpowiednich organów państwa.

Powyższe dane nie powinny dziwić, zważywszy, że na przestrzeni dziejów kobiety w Polsce relatywnie cieszyły się nieporównanie wyższym statusem społecznym niż w krajach Zachodu. W historii najnowszej - po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku Polki zyskały prawa publiczne i cywilne na jakie ich odpowiedniczki w Europie Zachodniej musiały nierzadko czekać do lat 50- i 60-tych.

Ale co tam – „miłością płonąc do abstraktów, najbardziej nienawidzą faktów, fakty teoriom bowiem przeczą, a to jest karygodną rzeczą” ... No chyba, żeby założyć, iż w Agencji Praw Podstawowych do której zadań należy m.in. zwalczanie „rasizmu, antysemityzmu i ksenofobii”, a której polskim współpracownikiem jest Helsińska Fundacja Praw Człowieka siedzą jakieś krypto-mohery fałszujące statystyki.

II. Jaskinie równouprawnia

Znamienne jest, że przemoc wobec kobiet zatacza najszersze kręgi w państwach przedstawianych nam jako niedościgłe wzorce emancypacji. Przekładając na dzisiejsze realia maksymę towarzysza Stalina, głoszącą że walka klas zaostrza się wraz z postępem komunizmu, należałoby stwierdzić, iż proklamowana przez feminizm „wojna płci” zaostrza się wraz z postępami rewolucji seksualnej. Trudno bowiem o bardziej wyzwolone pod tym względem społeczeństwa, niż te, które póki co – czyli do ostatecznego zwycięstwa Proroka - zaludniają obecnie kraje skandynawskie i dziwnym trafem przodują w pastwieniu się nad niewiastami. Powtórzmy głośno i wyraźnie: Dania, Finlandia i Szwecja. Ta sama Szwecja, w której formułuje się „równościowe” postulaty, by w toaletach nie montować pisuarów, gdyż dyskryminuje to kobiety, które z przyczyn naturalnych do tego typu ustrojstwa nie mogą się załatwić.

Wracając do kwestii przemocy - im bardziej niszczy się tradycyjne więzi międzyludzkie (w tym rodzinne) i społeczeństwo przekształca się w zbiorowisko wyalienowanych, skoncentrowanych na sobie egoistycznych jednostek, tym skłonność do uprzedmiotowienia drugiego człowieka, zanik empatii i związana z tym predylekcja do agresji wzrasta. Lewica musi więc podjąć walkę ze zwyrodnieniami, których sama była przyczyną. Walkę, dodajmy, wedle recepty: więcej tego samego! Skoro wspomnieliśmy o Szwecji - swojego czasu szok i ogólnonarodową debatę wywołała tam informacja, że jedną z najchętniej oglądanych przez Szwedów odmian pornografii jest tzw. „gangbang”, czyli inscenizacje gwałtów zbiorowych. Paradoksalnie więc wychodzi na to, że przemoc jest wyznacznikiem upostępowienia społeczeństw...

Zresztą, jak sądzę, o to właśnie naszym genderystom chodzi – by wskutek rozkładu struktur społecznych odsetek maltretowanych kobiet zaczął oscylować w okolicach 50% - niczym w przodujących jaskiniach równouprawnienia. Wtedy dopiero można by rozpętać „walkę z przemocą” na całego!

Inna sprawa, że na Zachodzie paranoja doszła już do takiego stadium, że nawet powłóczyste spojrzenie męskiej szowinistycznej świni może zostać sklasyfikowane jako sexual harassment i stąd być może pewna nadreprezentatywność zgłoszeń - choć i tu, jeśli spojrzeć na szczegółowe dane dotyczące molestowania i stalkingu, różnice nie są na tyle znaczące, by zachwiać generalną wymową statystyk.

Przy okazji – omawiany tu akt prawny jest świadectwem rozbrajającej bezradności wobec zadomowionych w Europie muzułmańskich imigrantów, tworzących zamknięte enklawy i kultywujących właściwe sobie zwyczaje. W wielu punktach konwencji podkreśla się konieczność przeciwdziałania takim praktykom jak obrzezanie dziewczynek, czy tzw. „honorowe zabójstwa”. Czyli, co – z jednej strony mamy radosne multi-kulti, a z drugiej – okaleczanie i morderstwa. Ot, dysonans poznawczy. Ale że równość jest lewackim dogmatem, więc razem z muslimami wrzucimy do jednego worka chrześcijan, wybełtamy, i w ten sposób upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Zła wiadomość, lewacy – chrześcijanie was wprawdzie nie pozabijają, ale muzułmanie – i owszem. I to właśnie wy, za sprawą waszego cywilizacyjnego nihilizmu, będziecie w ich religijnej optyce pierwszymi do odstrzału.

III. Cała władza w ręce GREVIO

Kontynuując wątek „ideolo” stręczonej nam konwencji Rady Europy: za główne przyczyny przemocy uznaje ona tradycyjny podział ról społecznych i rodzinnych, pomijając kompletnym milczeniem realne przyczyny przemocy, takie jak alkoholizm, narkomania, czy obecność drastycznych treści w środkach masowego przekazu. Konwencja skupiając się na promowaniu pojęcia „płci kulturowej”, czyli gender, jasno pozycjonuje się jako instrument społecznej inżynierii.

Niebezpieczeństwo polega również na powołaniu grupy ekspertów ds. przeciwdziałania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej („GREVIO”). Do kompetencji tego organu należałoby m.in. „monitorowanie” wdrażania konwencji przez poszczególne państwa, czyli mówiąc po ludzku – wywieranie presji. Oznacza to w istocie oddanie ważnego obszaru życia społecznego w ręce ponadnarodowego, skrajnie zideologizowanego gremium, wyłanianego za pomocą nieprzejrzystych, biurokratycznych mechanizmów, zatem w gruncie rzeczy - samozwańczego. Co ważne – właśnie owo ciało będzie władne wydawać „zalecenia” odnośnie zwalczania stereotypów dotyczących tradycyjnych ról w kontekście „płci społeczno-kulturowej” - począwszy od ustawodawstwa, poprzez praktykę działania organów państwa, a skończywszy na różnych „programach społecznych” (ot, choćby takich jak „przedszkola gender”).

Naturalną koleją rzeczy, głównym interpretatorem zarówno samej konwencji jak i formułowanych na jej podstawie wytycznych stanie się rodzime genderactwo, które niejako tylnymi drzwiami zbuduje tą drogą swe znaczenie polityczne z pominięciem niewygodnych demokratycznych procedur. Dotychczasowe inicjatywy polityczne zakończyły się bowiem spektakularnymi klapami – Partia Kobiet, Zieloni... Skichał się nawet „konstrukt służb”, czyli Palikot wraz ze swoją wesołą gromadką, z którą obóz nieubłaganego postępu wiązał wielkie nadzieje wieszcząc piórem redaktora Pacewicza, że „udał się nam Palikot”. Skoro zatem nie udało się normalnie, to trzeba sposobem – i konwencja antyprzemocowa jest tu wymarzonym orężem, by osiągnąć swe cele nie zawracając sobie głów jakimiś tam wyborcami.

W efekcie, otrzymamy struktury promujące i wdrażające za pomocą aparatu państwa skrajnie lewacką ideologię, ignorując wolę większości. Wszystko to zaś przy zachowaniu pozorów „neutralności światopoglądowej”. A kobiety? A kto by się nimi przejmował – ot, nawóz historii, znaczący dla genderystów tyle samo, co klasa robotnicza dla komunistów. Przecież długi marsz przez instytucje zainicjowany został w latach '60 po to, by ruszyć z posad bryłę świata, a różnorakie „mniejszości” są w tym dziele jedynie doraźnym narzędziem.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Artykuł opublikowany w tygodniku „Polska Niepodległa” nr 45 (10-16.11.2014)

5
5 (6)

9 Comments

Waldemar Żyszkiewicz's picture

Waldemar Żyszkiewicz
Trudno bowiem o bardziej wyzwolone pod tym względem społeczeństwa, niż te, które póki co – czyli do ostatecznego zwycięstwa Proroka - zaludniają obecnie kraje skandynawskie i dziwnym trafem przodują w pastwieniu się nad niewiastami. Powtórzmy głośno i wyraźnie: Dania, Finlandia i Szwecja. Ta sama Szwecja, w której formułuje się „równościowe” postulaty, by w toaletach nie montować pisuarów, gdyż dyskryminuje to kobiety, które z przyczyn naturalnych do tego typu ustrojstwa nie mogą się załatwić.

To skandynawskie przodownictwo może być rezultatem przyjętej metodologii w określaniu skali przemocy. Np. polską nowelizację  ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie w roku 2010 (monitoring gminy, odbieranie dzieci rodzicom przez pracownika socjalnego z policjantem itp.) uzasadniano tym, że problem przemocy dotyka aż 50 proc. polskich rodzin. Przynajmniej na takie dane powoływało się ministerstwo, uzasadniając potrzebę zmiany prawa.

Okazało się jednak, że ten wysoki wskaźnik wcale nie pochodził z żadnych realnych statystyk, (np. policyjnych czy sądowych), lecz został oszacowany na podstawie ankiet telefonicznych. Ankieterzy OBOP-u pytali, jak respondenci oceniają skalę problemu przemocy w rodzinie. Z podjętych 3 tys. prób. udało się uzyskać nieco ponad 500 odpowiedzi. I na takiej podstawie orzeczono, że skala zjawiska sięga 50 proc., więc jest alarmująca... 

Rozmawiałem wtedy ze znanym profesorem socjologii, który zgadzał się, że liczba jest raczej z sufitu, próbka niewystarczająca, a sondaż tefefoniczny w Polsce nie ma wartości poznawczej, ale wciąż podkreślał wagę problemu przemocy i nie zdecydował się skrytykować wprost takiej metody kreowania prawa. Ustawa, z małą kosmetyką, przeszła.

Nie wykluczam, że te dane ze Skandynawii (np. dzięki zideologizowanej metodologii badań) zostały też mocno przeszacowane, zważywszy tamtejsze poważne już skrzywienia w percepcji rzeczywistości. Wystarczy przypomnieć, że Julian Assange jest ścigany w Szwecji za gwałt, który polegał na tym, że po dobrowolnym seksie jego szwedzką partnerkę oburzył fakt niestosowania przez niego prezerwatywy. A obraz tych szwedzkich MCP obecny w trylogii Stiega Larssona wydaje się jednak mocno przesadzony dla potrzeb postępowej fikcji literackiej. 

Ale pod twierdzeniem, że postępacy z upodobaniem kreują problemy społeczne, które potem z zapałem (za publiczne pieniądze) podejmują się rozwiązywać - podpisuję się oburącz :)  
 

Waldemar Żyszkiewicz

Gadający Grzyb's picture

Gadający Grzyb
Metologia badań była jednakowa dla wszystkich krajów - brano ok 1500 losowo wybranych kobiet w określonym przedziale wiekowym i zadawano im te same pytania. Nie opierano się na lokalnych statystykach.
pozdr.
GG
ro's picture

ro

Gdy byłem na studiach dość głośną w Gliwicach była sprawa studenta, który obronił kobietę przed gwałtem. Broniąc, poturbował gwałcicela.
Już nie pamiętam, czy "dostarczył" go na posterunek milicji, czy pojawił się na miejscu zdarzenia patrol.
Przesłuchanie, obdukcja i dwa lata dla... studenta. 

Już za "wolnej" Polski objawił się w mediach wyborczych sędzia Sądu Najwyższego, niejaki Hofmański, który przy okazji paru głośnych spraw o przekroczenie granic obrony koniecznej, wypowiadał się szeroko, sprowadzając prawo do obrony właściwie do prawa do wzywania pomocy. I to pewnie niezbyt głośnego, by nie zostać oskarżonym o zakłócanie porządku publicznego.

W innym medium redaktor Stanisław "Pies czyli kot" Tym wznosił się na Himalaje oburzenia na pewnego dyrektora więzienia za to, że wypuszczając na przepustkę(!)  rodzinnego damskiego boksera, nie powiadomił o tym fakcie jego żony (sic!), tak żeby biedaczka mogła na ten czas gdzieś się ukryć(!). Serio! 
Ja rozumiem, że panu T. jest do twarzy w blond peruce, ale redakcja tygodnika, który to curiosum zamieścił,  też nie popisała się błyskotliwością - napisałem parę słów na temat akcentów, jakie postawił Tym, ale gdzieś się mój list do redakcji zawieruszył... 

Gdy dodać do tego wcale nie bezpodstawne przekonanie, że w dziewięciu wypadkach na dziesięć w czasie interwencji broniona kobieta skoczy z pazurami na obrońcę, to trudno się dziwić, że na 53 prowokowane osoby tylko jedna zareagowała, i to dość zachowawczo.
 
ro's picture

ro
Cóż można powiedzieć?!
Nie mamy najmniejszych szans na wygraną z nimi (z muzułmanami też).
Jedynego chyba skutecznego sposobu nie użyjemy, choćby nie wiem co! (Też do niego nie nawołuję - żeby nie było wątpliwości). 
Tak więc pozostaje nam pobekiwanie owcy podczas strzyżenia.

Przepraszam za porównanie.
 
Gadający Grzyb's picture

Gadający Grzyb
Spoko, przyjdą muslimy, zaprowadzą szariat i się skończy.
pozdr.
GG
ro's picture

ro
A czy możemy mieć pewność, że ów sławetny "marsz przez instytucje" nie był od zarania opłacany petrodolarami?
Wiedzieli, że w realnym starciu nie mieliby szans, więc dokonują podboju drogą "pokojową".
Jest jakieś podobieństwo w zapiekłości "genderów" i muslimskich neofitów.
 
Gadający Grzyb's picture

Gadający Grzyb
Marsz przez instytucje był opłacany petrodolarami, ale sowieckimi - pokolenie '68 to komunistyczna agentura na pasku KGB. Założenie bylo takie, by rozłożyć Zachód od wewnątrz i przyjść na gotowe. Udałoby się, gdyby ZSRR przedwcześnie nie upadł. Caryca Leonida mówiła: "atomnych nie lzia nam kartaczy, nam nużno tolko oduraczyć".
pozdr.
GG

Więcej notek tego samego Autora:

=>>