Właściwa miara rzeczy

 |  Written by Janusz40  |  1
Ale gratka trafiła się wszystkim lemingom czytającym GW; też przyłączam się do grona oburzonych na pazernych parlamentarzystów podpisujących listę obecność (czyli listę płac) i żegnających salę posiedzeń, na której powinni aktywnie reprezentować interesy wyborców. Obowiązuje jednak rzymska zasada "audiatur et altera pars"... Inną zgoła sprawą jest wybór środków przejazdu w służbowych podróżach, to sprawa dęta - przypominam sobie wiele przypadków głównie dotyczących europarlamentarzystów - brali np. pieniądze za przelot samolotem, a jechali (męcząco samochodem). Jeżeli mieli czas i chęć dorobienia w ten sposób trochę pieniędzy - nie miałbym nic przeciwko temu. Jest rzeczą zdumiewającą rozliczanie wybrańców narodu z grosików na podstawie podkładek (biletów kolejowych, czy też tramwajowych). Nie wiem jak jest teraz, ale za moich czasów w Wojsku Polskim od stopnia majora nie było wymogu dołączania takich podkładek. W stosunku do urzędników państwowych ( tym posłów) - wystarczyłoby określić ryczałt finansowy (umożliwiający także przelot nie tylko tanimi liniami lotniczymi), a już sposób przemieszczania się posła, to jego sprawa. Aktualny stan rzeczy symbolizuje rządy brukselskich eurokratów, to po prostu śmieszne... Zasadniczą jednak sprawą związaną z aktualną aferą posłów PIS są standardy postępowania władz państwowych i partyjnych. Nie chcę uprawiać retoryki w stylu: "A u was biją murzynów". Jednak należy sprawie nadać właściwą miarę. Oderwanie się polityków od rzeczywistości, w której szaleje bezrobocie, a absolwenci renomowanych nawet uczelni marzą o pracy za 2000 zł. - jest sprawą ewidentną. Dlatego przestrzeganie standardów etycznego zachowania przez parlamentarzystów daje im legitymację do sprawowania mandatu, a brak uczciwości to bezwzględna utrata owej legitymacji. Przedstawiciele obozu rządzącego i ich akolici mają okazję do gnębienia przeciwników politycznych, a jak się sami zachowywali. Bezwzględnym rekordzistą używającym sobie na koszt podatników, to nie kto inny, jak Donald Tusk. Pracownikowi w instytytucjach państwowych w Polsce przysługuje jeden przejazd do rodziny w miesiącu - w przypadku braku mieszkania w miejscu pracy. DT miał służbowe mieszkanie w W-wie, a latał co tydzień do Gdańska (oczywiście na koszt nas wszystkich); nawet min. Rostowski stał na stanowisku, że z tytułu przyjęcia korzyści materialnych - DT powinien zapłacić przynajmniej podatek dochodowy. To oczywiście drobnostka w porównaniu z tym, ile miliardów wydał DT na lansowanie swojej osoby w celu zrobienia kariery europejskiej i nie mam tu na myśli setek miliardów zł. jakie przyjdzie Polsce zapłacić za podpisanie przez niego pakietu energetyczno-klimatycznego, ani dziesiątków miliardów zł. jakie już płacimy w wyniku sabotowania budowy gazoportu, a co za tym idzie podpisanie haniebnego kontraktu gazowego z Rosją. Mam na myśli te zmarnowane pieniądze na fanaberyjną oprawę mistrzostw Europy w piłkę i na oprawę polskiej prezydencji UE. A taki R. Sikorski - teraz z miną inkwizytora żąda wyjaśnień od posłów, a sam zwracał pieniądze za drogie wina i ośmiorniczki (oczywiście dopiero po nagłośnieniu sprawy), a taki S. Nowak, którego polityczna działalność (w myśl słów przewodniczącego PO) została zakończona - dalej pobiera pieniążki jako poseł na sejm RP. Otóż - wszystko wskazuje na to, że w obozie rządzącym karze się polityków za to, iż dali się przyłapać - następuje potępienie - lider marszczy brwi, potem się wybacza, a przede wszystkim sprawę skazuje (w publicznych i spolegliwych mediach) na zapomnienie. Nie usuwa się (jak w PIS) skompromitowanych polityków - Protasiewicz ma sie dobrze, Sikorski, który wulgarnie określił stosunek Polski do jej największego sojusznika - awansował w służbowej hierarchii. Także A. Grad sprzedawał stocznie fikcyjnym inwestorom, a w nagrodę poszedł na prezesa spółek budujących polską energetykę jądrową za wielokrotnie wyższe od ministerialnych apanaże. Odnosi się wrażenie, iż w PO im ktoś mniej kieruje się przyzwoitością - tym szybciej rośnie - najjaskrawszym przykładem jest tu Ewa Kopacz - wielokrotnie kłamiąca w sprawie smoleńskiej - nic to jej nie przeszkodziło w robieniu kariery w tej partii. Przyłóżmy do sprawy właściwą miarę rzeczy...

Img.:http://wyszperanewsieci2.blox.pl/2012/08/AntykiDawna-waga-szalkowa.html   @kot
5
5 (2)

1 Comments

Janusz40's picture

Janusz40
W 2013 roku posłowie wyjeżdżali służbowo za granicę 272 razy – za co podatnicy zapłacili ponad 3 miliony złotych. Wśród rutynowych wyjazdów do Brukseli czy sąsiednich krajów można też znaleźć podróże egzotyczne i drogie. Podobnie jak wśród posłów są i domatorzy, i obieżyświaty. Posłowie chętnie wyjeżdżają w egzotyczne miejsca – a tam bardzo ciężko pracują… Podróże wszystkich posłów w kraju kosztowały podatników niespełna 10 milionów złotych. Koszt poselskich podróży zagranicznych to w ubiegłym roku suma 3 milionów 130 tysięcy 990 złotych, wypłacona przez Kancelarię Sejmu. Co się na nią składa? Kosztowna egzotyka Najdroższy z wyjazdów miał miejsce w marcu 2013 roku, kiedy posłowie: Wanda Nowicka, Bożena Bukiewicz (PO), Ryszard Kalisz (wtedy jeszcze SLD), Damian Raczkowski (PO) i Franciszek Sefaniuk (PSL) uczestniczyli w sesji Unii Międzyparlamentarnej w… Quito w Ekwadorze. Tygodniowy pobyt tej grupy posłów kosztował łącznie 139 tysięcy 334 złote. Koszt wyjazdu jednego posła do Ekwadoru to zatem ponad 23 tysiące złotych! Tylko nieco mniej kosztowny był styczniowy wyjazd, kiedy Bożena Bukiewicz (PO), Danuta Pietraszewska (PO), Krzysztof Kłosowski (Twój Ruch), Maciej Banaszak (Twój Ruch) i Elżbieta Pierzchała (PO) na zaproszenie polsko-indonezyjskiej grupy parlamentarnej odwiedzili Dżakartę i Denpassar. Za ich tygodniowy pobyt w Indonezji Kancelaria Sejmu zapłaciła łącznie 125 tysięcy 509 złotych. To dało okazałą średnią prawie 21 tysięcy na osobę. Sporo kosztowała też czerwcowa wizyta Małgorzaty Szmajdzińskiej (SLD) i Beaty Szydłowskiej (PO) na Światowym Szczycie Kobiet w Kuala Lumpur. Za kilkudniowy pobyt trzech pań w Malezji Kancelaria Sejmu – a więc podatnicy – zapłaciła 56 tysięcy 830 złotych, czyli prawie 19 tys. za posłankę. Dla porównania: o dwa dni dłuższa wizyta marszałek Ewy Kopacz i towarzyszących jej sześciorga urzędników w Chinach kosztowała budżet 75 tysięcy 225 złotych, czyli niewiele ponad 10 tys. za osobę. Z kolei czteroosobowa delegacja polsko-singapurskiej grupy parlamentarnej w składzie: , Jacek Żalek (PO) odwiedziła Singapur na początku lipca. Jej pobyt kosztował 63 tysiące 880 złotych, co daje godną średnią blisko 16 tysięcy na osobę. Niewiele mniej, bo 63 tysiące 213 złotych kosztowało towarzyszenie premierowi w RPA i Zambii przez troje posłów Platformy Obywatelskiej: Renatę Butryn, Leszka Jastrzębskiego i Killiona Munyamę. Koszt tej wizyty na osobę przekroczył 21 tysięcy złotych. Po ponad 19 tysięcy 500 złotych kosztowało z kolei towarzyszenie w kwietniowej delegacji rządowej w Nigerii przez posłów Killiona Munyamę i Johna Godsona (obaj PO). Niewiele mniej, bo po 19 tysięcy 298 złotych zapłacili podatnicy za wyjazd posłów Marka Opioły (PiS) i Zbyszka Zaborowskiego (SLD) do Tokio, na posiedzenie podkomisji obrony i bezpieczeństwa Zgromadzenia Parlamentarnego NATO. Rekordy i rekordziści Najbardziej aktywnym polskim posłem za granicą jest z pewnością Tadeusz Iwiński z SLD. Tylko w 2013 roku odbył 27 wizyt zagranicznych, które kosztowały łącznie blisko 170 tysięcy złotych. Poseł Iwiński uczestniczył w misji obserwacyjnej startu rakiety w Gujanie Francuskiej, w spotkaniu parlamentarzystów w Johannesburgu, odwiedził Portugalię, Francję, Holandię, Senegal, Azerbejdżan, Irlandię, Jordanię, Palestynę, Estonię, Izrael, Gruzję, Rosję, Maroko, Armenię i Nigerię. Ps. A co zrobiła wierchuszka PO z Tuskiem na czele gdy Drzewiecki wraz Chlebowskim załatwiał na cmentarzu hazardowe deale? – umorzenie…Co zrobił Tusk, gdy żonka inkryminowanego Drzewieckiego kradła a psiapsiółką futra z amerykańskiego sklepu? Co zrobił Tusk gdy gdańska wierchuszka partyjna ciągnęła samolot szefa firmy Amber Gold. Rytmicznie i z zachwytem. Czy Marcin P. musiał szukać innych pachołków? A synalek premiera zatrudniany w tej samej firmie? Gdyby to był ktoś z rodziny Jarosława Kaczyńskiego – Paradowskie, Lisy, Kuźniary, Olejniki chciałyby go rozszarpać w jednej chwili. Kaczyński postąpił tak jak powinien – pytanie czy Tusk i jego mężyca stanu potrafią wznieść się na takie szczyty bezkompromisowych decyzji..Sejm VII kadencji rozpoczął urzędowanie 8 listopada 2011 roku. I już po kilku dniach w swój pierwszy służbowy wyjazd zagraniczny ruszył Ryszard Kalisz, ówczesny poseł SLD. Na cztery dni wyjechał do Waszyngtonu. Po co? Brał udział w VII Zgromadzeniu Ogólnym Międzynarodowej Komisji Parlamentarzystów do spraw Uchodźców Północnokoreańskich oraz Praw Człowieka.

<p>Janusz40</p>

Więcej notek tego samego Autora:

=>>