Życie w powojennej Warszawie (3)

 |  Written by Godziemba  |  0
W obliczu powszechnego niedoboru przedmiotów stanowiących wyposażenie mieszkania furorę robiły przedmioty i meble wytwarzane własnym sumptem.
 
      Radami w tym zakresie od pierwszych numerów służyło ukazujące się już od 1946 roku czasopismo dla kobiet „Moda i Życie Praktyczne”.
 
     W marcu 1946 roku jeden z autorów pisał: „Dziś, gdy urządzamy się przeważnie na nowo w „rozszabrowanych” pustych mieszkaniach, gdy brak nam rzeczy, a na wiele drobiazgów, które by upiększyły nasz dom, nas nie stać, możemy, dysponując odrobiną czasu i pomysłowości, zrobić własnoręcznie szereg przedmiotów, po prostu z różnych niepotrzebnych skrawków drzewa, drutu, papieru, szkła, szmatek itp.”
 
     Jednym z takich przedmiotów była np. lampka z butelki po piwie, sznurka i kawałków materiału.
 
     Ówczesna praca pełna była porad dotyczących powtórnego użycie z pozoru niepotrzebnych odpadów. „Moda i Życie Praktyczne” pisała o „skarbach w śmietniku” i radziła czytelniczkom, by wyrabiały dywaniki ze szmat, związane w pęczek płócienne ścinki wykorzystywały jako zmywaki do naczyń, a puszki po darach z UNRRA – jako pojemniki.
 
    W tym czasie zaczęły się także pojawiać propozycje mebli wielofunkcyjnych, idealnych „do naszych powojennych mieszkań, rozpaczliwie przeważnie ciasnych”. Takie sprzęty również można zrobić samodzielnie: tapczan-biblioteczkę z półką na drobiazgi i szafką nocną buduje się z ośmiu poduszek, a pomysłową „robinsonowską toaletkę” – ze zwykłej skrzynki i małego lustra „dowcipnie” oprawionego w ramkę za pomocą sznurków, tak że imituje „prawdziwe lustro toaletowe”.
 
     Na wystawie „Najmniejsze mieszkanie” zorganizowanej w 1947 roku w XI Kolonii Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej na Żoliborzu, oprócz przemysłowo i rzemieślniczo wykonywanych mebli, między innymi spółdzielni Ład czy Arkady, pokazywano też sprzęty, które dało się zrobić samodzielnie. „Z wiązki odpowiednio przyciętych i oheblowanych desek i łat można przy odrobinie zmysłu majsterskiego według instrukcyjnych rysunków samemu złożyć najprościej pomyślane, lecz nie mniej użyteczne, i przy odpowiednim wykończeniu, przyjemne meble” – zapewniał magazyn wydawany przez WSM.
 
    Własnoręcznie wykonane meble miały być także remedium na panującą drożyznę. „Moda i Życie Praktyczne” radziła swoim czytelniczkom, iż  „nim znajdą się fundusze na „prawdziwe meble”, można tymczasem sprawić sobie „zastępcze”. „Jakie? Prawdziwe „arcydziełka”: pomysłowe, tanie i praktyczne można stworzyć ze skrzyń, pak, dykty i płótna. Tapczan – z paru skrzyń o jednakowym wymiarze, z materacami wypchanymi słomą lub sianem, nakryty w braku narzuty – matą ze słomy […]. Z pak można sporządzić wygodne kredensy, szafy, biurka, półki i taborety. Farba, płótno, w ostateczności papier pomogą dokończyć dzieła”.
 
    „Moda i Życie Praktyczne” przychodziła także z pomocą w zagospodarowaniu mieszkania dzielonego przez kilka rodzin.  „W naszych ciężkich warunkach mieszkaniowych głowimy się często nad możliwościami takiej »parcelacji« większego pokoju, by uzyskać z niego – dwa oddzielne. Najpomysłowszym nawet przemeblowaniem nie osiągniemy jednak pożądanej izolacji. Trudny ten problemat możemy rozwiązać jedynie przy pomocy przepierzenia z dykty (…). Dzięki podzieleniu pokoju na dwa mniejsze uzyskiwano pokój mieszkalny z tapczanem, toaletką, szafą na ubrania i… „świetnie zamaskowaną uniwersalną szafką gospodarską”, odgrywającą rolę w pełni funkcjonalnej kuchni, w której można było gotować na gazie lub maszynce elektrycznej, zmywać, przygotowywać posiłki oraz przechowywać żywność i naczynia. Drugi wygospodarowany dzięki przepierzeniu pokój, także wyposażony w tapczan, mógł być przeznaczony do pracy i życia towarzyskiego”.
 
     Magazyn dla kobiet dbał także o standardy cywilizacyjne, przypominając o podstawowych zasadach higieny: „Pamiętajmy też, by był zawsze papier toaletowy. Wydatek ten nie zaważy zbytnio na naszym budżecie domowym, a unikniemy możliwości infekcji”.
 
    W artykule poświęconym łazienkom, przypominano o konieczności zachowania czystości wanien, umywalek i sedesów. Niestety w wielu mieszkaniach  „wanny wyglądają nieraz bardzo niezachęcająco. W latach wojny, w obawie nalotów i związanej z tym możliwości uszkodzenia wodociągów, służyły one jako zbiornik wody, która później, po wygnaniu ludności z Warszawy, pozostawiła ślady w postaci trudnej do usunięcia przez zwykłe szorowanie smugi”.
 
     W przypadku braku łazienki, zaznaczano, iż „umywalnia stojąca w pokoju jest naprawdę ostatecznością, lepiej zatem przeznaczyć na ten cel jeden kąt w kuchni, odgradzając go z dwóch stron pod kątem prostym zasłoną z barwnego kretonu, zawieszoną na drewnianej lub metalowej ramie przymocowanej do ściany”.
 
     Pismo proponowało także ukwiecenie okien i balkonów: „To tak miło mieć pod ręką jak gdyby własny maleńki ogródek, grający żywymi barwami kwiatów, zasianych i wyhodowanych własnymi rękoma. […] Ale domy nasze przeważnie są zrujnowane. Rzadko gdzie utrzymały się dawne skrzynki. Jeśli ich nie ma i sprawiamy nowe, zróbmy je ze zwykłych skrzyń drewnianych, bo gliniane i metalowe zbyt łatwo zarówno rozgrzewają się, jak stygną”.
 
    Meble miały być więc tanie, lekkie, uniwersalne i – przede wszystkim – miały się mieścić w małych przestrzeniach. Na II Wystawie Przemysłu Artystycznego zorganizowanej w 1947 roku w Muzeum Narodowym w Warszawie architekt Czesław Wielhorski zaprezentował kompletne urządzenie pokoju o powierzchni pięciu metrów kwadratowych, w którym zmieścił tapczan, fotel, szafę z rozkładanym blatem, krzesło i stolik.
 
 
 
Wybrana literatura:
 
A. Szydłowska – Futerał. O urządzaniu mieszkań w PRL-u
M. Zaremba - Wielka trwoga. Polska 1944–1947. Ludowa reakcja na kryzy
M. Grzebałkowska - 1945. Wojna i pokój
A. Zborowska - Życie rzeczy w powojennej Polsce
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>