Budki z piwem (1)

 |  Written by Godziemba  |  0
Polska Ludowa nie była krajem piwnym. Jakość piwa pozostawiała wiele do życzenia. Z  wyjątkiem piw idących na eksport, złocisty napój był raczej wodnisty i słaby.
 
      W ramach planu sześcioletniego do miast ściągnęły setki tysięcy mieszkańców wsi, by pracować w istniejących już fabrykach bądź wznosić je od podstaw. Przyjeżdżający  przeważnie ludzie trafiali do hoteli robotniczych, gdzie po pracy głównie się piło wódkę.
 
      W tej sytuacji postanowiono doprowadzić  do  rozwoju branży piwnej. „Konsumpcja piwa w Polsce – w porównaniu ze spożyciem w innych krajach – jest nikła. W Polsce  wynosiła w ub. roku [tj. 1949 r.] tylko 6 l na głowę. W planie sześcioletnim przewidziane  jednak zostało zwiększenie piwa o 75 proc. Sprawi to, że zmaleje spożycie wódki”.
 
     I rzeczywiście Polacy zaczeli coraz więcej pić piwa. Celowali w tym zwłaszcza ludzie młodzi, studenci, aczkolwiek wciąż nie stanowiło ono konkurencji dla wódki. Piwo jako alkohol  niskoprocentowy traktowane było jak napój orzeźwiający albo tzw. popitka czy utrwalacz mający utrzymać pijącego w stanie euforii po wypiciu wódki.
 
    Rozwój branży piwnej wspierały budki wznoszone od początku lat 50. I tak np. w Warszawie w 1962 roku. funkcjonowało 327 kiosków piwnych, w Łodzi – 175, w Szczecinie – 225. Budki z piwem rzadko spotykało się na wsi, gdzie nieformalnym miejscem pospiesznej konsumpcji piwa bywało obejście sklepu spożywczego.
 
       Budki z piwem w PRL jako półprywatna gastronomia były własnością Miejskiego Handlu  Detalicznego (MHD) lub Spółdzielczości „Społem”. Oddawano je w dzierżawę  ajentom, którzy pełnili funkcję szynkarzy.
 
     Większość kiosków z piwem było niedużą cylindryczną budą, pomalowaną przeważnie na  zielono, z drzwiami od tyłu, okienkiem z przodu i przybitym do frontowej ściany pulpitem. W  środku urzędował ajent, który wydawał piwko. Początkowo bywało beczkowe, sprzedawane  na  kufle, później zastąpiło je butelkowane.
 
     Wśród zapomnianych producentów można wymienić następujące browary i piwa: Łańcut,  Krakus, Jurand, Hevelius, Nadbużańskie, Podkarpackie. Wśród butelek dominował przez wiele lat  tzw. bączek - mała perkata flaszka 0,33, który ostatnio na fali  sentymentu z powrotem zaczął pojawiać się w sklepach.
 
     Złocisty napój – nawet w sklepach - nigdy nie chłodził się w lodówce.
 
     „Przy budzie z piwem u Heńka spotkałem Ślepego Olka, Króla Albanii i jeszcze paru  innych chłopaków. – napisał  Jan Himilsbach w opowiadaniu  „Przyjęcie na dziesięć osób plus trzy”  - Zawołałem dla siebie duże piwo. Heniek ucieszył się szczerze, jak posłyszał mój  głos. Potem jeszcze przyszedł pod budę Stefan Cykulada i przywitaliśmy się ze Stefanem, a  na samym końcu jakaś cholera przyniosła naszego dzielnicowego. (…) Zamówił sobie duże  piwo i z kuflem w ręku odszedł nieco na bok, a potem długo wpatrywał się w ten kufel. (...). Po jego nagłym pojawieniu się między nami zapadło absolutne milczenie. Każdy zajął  się własnymi myślami. Ja na szczęście byłem czysty, ale inni z pewnością dokonywali w  swoich myślach obrachunku sumienia, rzeczy dobrych i złych. Dokończyłem swojego piwa i  odstawiłem Heńkowi kufel, wytarłem usta chusteczką i zacząłem kolejno żegnać się z   chłopakami. (...) Dzielnicowy psim swędem wyczuł, że niemiłe jest nam jego towarzystwo i  że chcemy jak najszybciej zmyć się z jego oczu, bo kiedy wraz ze Stefanem odeszliśmy od  budy kilka kroków odezwał się: – Panie Karolak – powiedział. – Chwileczkę. Zatrzymałem  się i spojrzałem na niego. Dzielnicowy odstawił Heńkowi pusty kufel i krokiem od niechcenia  ruszył w moją stronę. Zatrzymał się w bezpiecznej odległości i z tej odległości zapytał: – Ja chciałbym wiedzieć, dlaczego pan się tu kręci?”.
 
     Opowiadanie to zostało zekranizowanego w 1973 roku przez Jerzego Gruzę. Główną rolę zagrał Zdzisław Maklakiewicz, który śpiewa otwierającą film piosenkę:
 
„Gdy ci życie ucieka kochany, to nie goń go,
Gdy już tydzień chodzisz jak we śnie, jak we śnie, to nie łudź się,
Małe piwko, małe piwko z korzeniami – wyrośnie ci,
Małe piwko, małe piwko z korzeniami – zaśpiewa ci.
Jeden kiosk, drugi kiosk, trzeci, czwarty…
Małe piwko, małe piwko z korzeniami – zastąpi łzy,
Małe piwko, małe piwko z korzeniami – przebaczysz mi”.
 
     Scena pod budką z piwem w wykonaniu Maklakiewicza i grupy naturszczyków to rodzaj dokumentu ukazującego świat sezonowych robotników, ludzi z marginesu i wiecznych łazęgów.
 
     Film przeleżał siedem lat na półce, i został pokazany - już po powstaniu „Solidarności” -  w październiku 1980 roku.
 
CDN
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>