Czy Macierewicz przegra wybory prezydenckie?

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  9
Jak w prawie każdy sobotni ranek słuchałem dziś audycji „Salon dziennikarski” w Radiu Warszawa Praga, w której dziennikarze kojarzeni z prawą stroną rozmawiają o różnych sprawach politycznych i obyczajowych, najczęściej zaś o tym, co w danym tygodni źle zrobiła partia Prawo i Sprawiedliwość lub jej prezes. Z pozycji życzliwych i zatroskanych oczywiście, bo z reguły są to dziennikarze związani z tygodnikiem „W Sieci”. Dzisiaj zresztą program wyjątkowo ciekawy, przyda mi się na pewno w pisaniu kolejnych tekstów – i  w tym zdaniu akurat żadnej złośliwości nie ma. W poprzednich jest jej zresztą mniej, niż bym sobie życzył, ale to inna sprawa. Poza interesującym wątkiem powrotu polsko-rosyjskiej komisji ds. trudnych, która ma zająć się (tak, tak) organizacją wspólnych, dwustronnych obchodów rocznicy Smoleńska zwróciłem uwagę na słowa Łukasza Warzechy o tym, że PiS znów popełnia błąd, pozwalając wypowiadać się w mediach Antoniemu Macierewiczowi w okresie przedwyborczym, co jak zawsze przerazi elektorat niezdecydowany, który inaczej może i tego Dudę by poparł. Program się skończył, ja się zająłem czymś innym, ale gdy usiadłem kilka godzin później do komputera okazało się, że wokół tej wypowiedzi na twitterze wywiązała się mocna wymiana zdań pomiędzy Eowiną Rebel i samym redaktorem Warzechą. Spróbowałem się w tę rozmowę włączyć, jednak jak zwykle w takich sytuacjach twitterowy limit 140 znaków (a de facto w polemice ma się ich mniej, bo jeszcze trzeba gdzieś upchać zaznaczenie, z kim rozmawiamy, żeby nasz wpis zobaczyli) okazał się być niewystarczający. Dlatego też jedynie zasygnalizowałem, co miałem do powiedzenia i postanowiłem, że większą porcję uwag jak zwykle zamieszczę na blogu. Zresztą i w pisaniu kolejnego artykułu do GPC rozmowa ta będzie pomocna, ale nie ma co uprzedzać faktów.

Wszystko zaczęło się od wpisu Eowiny "Macierewicz ma wyjątkowo drażniący wizerunek". Dochodzę do wniosku, że głównie dla red. Łukasza Warzechy. Później Warzecha tłumaczył, że nie chodzi o niego, a o przywołanych już wyborców, którzy PiS mogliby poprzeć, gdyby nie Macierewicz. Jak na zawołanie od razu znalazł się nawet przedstawiciel tej grupy, zaś reszta rozmowy dotyczyła tego, czy warto pod tych wyborców (i niepewny efekt sondażowy) profilować program partii i rezygnować z wyjaśnieniania Smoleńska (wersja mocna) lub też pokazywania Macierewicza, nawet w sytuacji, gdy jest najlepszą osobą do podważania narracji strony rządowej, czy, jak ostatnio, NPW (wersja miękka). Kto ma kilka minut, może całość rozmowy przeczytać tu: https://twitter.com/EowinaRebel/status/581736132947349504

Od 2010 roku zawsze pojawiają się wobec PiS wykluczające się wzajemnie oczekiwania, dotyczące obecności katastrofy smoleńskiej w partyjnych przekazach. Dla ułatwienia nazwijmy je oryginalnie „radykalnym” i „racjonalnym” Zwolennicy podejścia pierwszego oczekują nie tylko mocnej obecności tematu Smoleńska w kampaniach wyborczych, lecz również używania wobec niej bezkompromisowego języka. W kluczeniu i unikaniu tematu przez sztab wyborczy upatrują przyczyn porażki Jarosława Kaczyńskiego w 2010 roku. Późniejsze losy odpowiedzialnych za tamtą kampanię dają im do ręki bardzo mocny argument. „Racjonalni” z kolei wychodzą z założenia, że część wyborców byłaby skłonna głosować czy to na Kaczyńskiego, czy to PiS, gdyby partia ta nie zajmowała się Smoleńskiem, a na czas kampanii wyborczych chowała kilku polityków. Niektórzy chcieliby wręcz, żeby sam Kaczyński znikał wtedy z pola widzenia. Argumentem bywają w takich sytuacjach sondaże, choć nie wiem, czy ktokolwiek, łącznie z tymi osobami, poświęciłby 20 zł na udowodnienie ich miarodajności.

Nie będę tu rozstrzygał, czy przedstawiciele obu tych grup faktycznie życzą Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego partii zwycięstw wyborczych – zapewne tu i tu znajdują się osoby, mające dobre intencje, jak i takie, które doradzają głośno jednym, a po cichu kibicują drugim. Na poziomie emocji bliżej mi do „radykałów” (choć niespecjalnie widzę radykalizm w czymś tak oczywistym, jak dążenie do wyjaśnienia przyczyn katastrofy z 10 kwietnia), jako socjolog jestem skłonny pochylić się nad opinią, której dziś wyrazicielem był Łukasz Warzecha. Po namyśle jednak zaryzykuję stwierdzenie, że i jedni i drudzy mają trochę racji – i akurat to trochę powoduje wzajemne zniesienie się ich argumentów w kontekście ostatecznego wyniku wyborczego. Na pewno są wyborcy, którzy woleliby mocniej i głośniej – ale czy ktoś, kto chce mocniej i głośniej, wybierze „absolutną ciszę” na złość tym, co w jego odczuciu mówią za mało i za cicho? Zresztą, to na razie rozmowa bardziej o roku 2010, niż 2014, przejdźmy wiec do dzisiejszego wątku.

Oczywiście w wyborach nie można specjalnie obrażać się na nikogo. I tu Warzecha ma rację pisząc, że celem numer jeden powinno być zdobycie władzy, bo bez niego również pełne wyjaśnienie 10 kwietnia jest niemożliwe. Zresztą w podobnym duchu wypowiedziała się choćby wdowa po Januszu Kochanowskim. Po konferencji NPW Ewa Kochanowska mówiła Nie chciałabym, żebyśmy się teraz tym zajmowali. Smoleńsk i tak będzie wyjaśniony, ale teraz jest coś ważniejszego do wygrania. Rzecz jednak w tym, że w obliczu powrotu do narracji sprzed kilku lat, gdy znów mówi się o winie pilotów, a nawet powraca do oskarżania generała Błasika, nie  ma „okazji, by siedzieć cicho”. Gdyby PiS temat odpuścił zupełnie, zapewne zdezorientowałby sporą część swoich wyborców. A że głos zabrał Macierewicz? Dla Warzechy to początek kłopotów, dla mnie – niekoniecznie. Antoni Macierewicz wie, o czym mówi, radzi sobie we wrogim otoczeniu i jest wiarygodny dla elektoratu przekonanego. Kojarzony z tematem będzie zawsze i zawsze będzie wykorzystywany do straszenia tych, którzy chcą się bać. Jeśli jednak Andrzej Duda nadal koncentrować się będzie na sprawach bieżących, z kwestią wprowadzenia euro i dyktatu banków na czele, nie musi odnieść żadnych strat tylko dlatego, że gdzieś w debacie znów pojawił się Smoleńsk. I jeżeli ktoś w 2015 roku, po doświadczeniu rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz i kadencji Bronisława Komorowskiego jest już dziś skłonny oddać głos na Andrzeja Dudę, musi liczyć się z tym, że w jego agendzie, choć niekoniecznie na pierwszym miejscu, znajduje się również sprawa smoleńska. Przecież w początkowej fazie kampanii Duda wyborcom przedstawiany był przede wszystkim jako współpracownik nieżyjącego prezydenta!

Wyobraźmy sobie natomiast tego wyborcę niezdecydowanego, któremu się nie podoba, który chciałby trochę inaczej i o którego warto, jak rozumiem, powalczyć, ot, choćby właśnie taktycznie w ogóle nie mówiąc teraz o Smoleńsku lub też mówiąc delikatnie, łagodnie i nie ustami Macierewicza (ale jak właściwie?). Czy nasz wyimaginowany wyborca, dajmy na to pan Fabian z Miasteczka Wilanów, posiadacz kredytu we frankach i leming z okładki „W Sieci”, któremu od dwóch lat dzieje się trochę gorzej, gotów jest poprzeć Andrzeja Dudę pod warunkiem, że ten nie będzie mu się kojarzył z tym Smoleńskiem, którym nasz Fabian rzyga od zawsze? No,  sumie mógłby, ale zawsze jest jeszcze in vitro. Tu też pewnie warto by się jeszcze posunąć. Aborcja, też taki temat nie do końca może bezpieczny. Konwencja antyprzemocowa. Związki partnerskie. Naprawdę, z wielu rzeczy można jeszcze zrezygnować, tyle tylko, że każda z nich to odpływ kolejnej grupy dotychczasowych wyborców. Było już kilka takich partii, które chciały być PiSem, może nie dla pana Fabiana, ale dla dajmy na to wrażliwego na estetykę pana X (daruję sobie wymyślanie imienia, żeby nie być posądzonym o złośliwość wobec kogoś konkretnego), konserwatywnego estety i gospodarczego liberała. I jakoś te partie nie tylko, jak PiS, nie rządzą, ale weszły na poziom wyższy – nie istnieją. Zakładając, że nie o to chodzi, myślę, że nie warto przesadnie martwić się niepewnym głosem pana Fabiana i rwać sobie włosów z głowy na widok Antoniego Macierewicza w telewizorze. Duda z różnymi pułapkami, zastawianymi przez Platformę, dotąd radził sobie dobrze, więc myślę, że i z tą sobie jakoś poradzi. Jeśli ktoś w drugiej turze wybierze Bronisława Komorowskiego tylko dlatego, że usłyszał Macierewicza lub przestraszył się obchodów 10 kwietnia (pragmatyka nakazywałaby na nie w ogóle nie iść, a my, idąc, pewnie weźmiemy na siebie odpowiedzialność za ewentualną porażkę miesiąc później – Macierewicz nie będzie więc sam), to myślę, że i tak by na niego głosował. Tymczasem bardziej martwię się wpływem na wynik wyborczy metodologii pracy PKW, telefonów z kancelarii prezydenta do telewizyjnego studia, wspólnego frontu funkcjonariuszy mediów, KNF, NPW i PO (ta lista nie jest na pewno zamknięta), niż znaczeniem komentarza Antoniego Macierewicza do konferencji prasowej Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
 
5
5 (6)

9 Comments

Obrazek użytkownika MD

MD
Bardzo się cieszę z podjęcia tego tematu. Sam na tt podjąłem dyskusję z panem Warzechą (raczej to on wielki i znany redaktor zechciał podjąć plemikę ze mną ;) ). Rzeczywiście format tt bardzo utrudnia rzeczową argumentację. Całkowicie podzielam krytyczną opinię o stanowisku redaktora Warzechy. Trend by rezygnować z kolejnych rzeczy w kampanii na rzecz wygranej prowadzi do nikąd. Mistrzostwo w tej konkurencji osiągnęła właśnie miłościwie rządząca Platforma. Rzeczywiście można w ten sposób sporo zdobyć co widać ale nie da się w ten sposób zbudować rzeczywistego ugrupowania politycznego a jedynie tzw. partię władzy. My nie tylko musimy wygrać wybory ale też odbudować NARÓD. Żadna władza nie zrobi nic dobrego w społeczeńtwie "lemingów" bo tych Rosja użyje do obalenie tejże waładzy.
Gratuluję tekstu.
Pozdrawiam
MD
Obrazek użytkownika fritz

fritz
PiS jest teraz a raczej bedzie od chyba 9 kwietnia znacznie lepszej sytuacji z powodu wydania ksiaki Rotha uwazajacego, ze Smolensk byl zamachem i podpierajacego sie raportami niemieckiego wywiadu.

Dzieki temu wystarczy PO i Komorowskiemu i NWP machac przed oczyma ciagle Rothem.. a do tego czasu po  udzielonych replikach trzeba poczekac.

Niezdecydowani, ktorzy mysla, zaglosuja na Dude z powodu "caloksztaltu"  sytuacji na podstawie wlasnych (sic!) przemyslen do wyborow a tych indoktrynowanych, ktorzy przez to zdolnosc myslenia utracili i tak nic nie przekonana tak ze marnowanie czasu na nich nie ma najmniejszego sensu.
Duzo wazniejsze  jest dotarcie do tej czesc narodu, a jest okolo 50% potencjalnych wyborcow, ktorzy nie wiedza ze  Duda jest  wlasnie ich prezydentem reprezentujacym ich interesy. I ditto PiS.
 
Obrazek użytkownika Hun

Hun
...skojarzenie, jak tylko usłyszałem o tej książce, że to naprawdę świetny moment... Mam nadzieję, że książka jest mocna z merytorycznego punktu widzenia i juz czekam na nią z niecierpliwością...

Pzdr,
Hun

"...And what do you burn, apart from witches?   - More witches!..."
Obrazek użytkownika KaNo

KaNo
Warzecha jest dziennikarzem. Jeżeli uważa, że obraz Macierewicza jest fałszywy, to powinien stawić temu czoła już dawno, przed wyborami. Teraz apel o jego ukrycie, bo uwiera, jest oportunizmem. Chyba, że jego opinia o Macierewicza jest zbieżna z tą prezentowaną przez pubmedia. Czytając jego artykuł nie byłbym daleki od tej tezy. Jeżeli tak, to problem jest znacznie głębszy niż tylko taktyka wyborcza.
Obrazek użytkownika MD

MD
Bardzo celnie Pan to ujął. Ewidentnie Łukasz Warzecha zapomniał, że jest dziennikarzem i jaki na nim ciąży obowiązek względem prawdy.
Obrazek użytkownika Smok Eustachy

Smok Eustachy
Ustalmy podstawowe fakty: żeby wygrać trzeba zdobyć 50% + 1 głos. Czyli specyfika inna niż przy parlamentarnych. A tu spory elektorat mniema, że zamach, ale się boi tego. Dlatego głosuje na Komorowskiego.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>