Wygrana bitwa to jeszcze nie wygrana wojna

 |  Written by Jabollissimus  |  0

Na naszych oczach zmienia się paradygmat uprawiania polityki w Polsce. Polacy przestają kierować się emocjami w wyborach politycznych. Dziś chodzi o konkretne interesy lub idee. Świadczą o tym wyniki wyborów. Zjednoczona Prawica powyżej 45%, Koalicja post-Europejska 38% – to dwie siły, które mając szansę na większość, są w stanie załatwiać interesy, które reprezentują.

Oba stronnictwa zostały jednak oskrzydlone. Około 6% uzyskały Wiosna i bliska przekroczenia progu Konfederacja, które odwołują się do podobnych postaw – progresywnych, bądź konserwatywnych – tylko bardziej. Z wnętrza obu ugrupowań usłyszałem podobne pomruki: oczekiwaliśmy więcej... dwucyfrowego wyniku! Nie świadczy to o zbyt realistycznym patrzeniu na rzeczywistość... Ale bieguny mają nadawać ton, zmieniać atmosferę publicznego dyskursu, a nie cokolwiek załatwić. Wyborcom, którzy skusili się na ich ofertę mniej zależy na faktycznym urzeczywistnieniu postulatów, jak na ich wyrazistości.

Bardzo wysoka frekwencja jak na wybory europejskie świadczy o „karności” elektoratów. O tym, że wyborcy coraz rzadziej kierują się emocjami, a coraz częściej utożsamiają się ze swoimi partiami. „Trzecie plemię”, które miał angażować ruch Kukiz'15, okazało się zasadniczo bierne i niezainteresowane polityką – wciąż ponad połowa wyborców nie poszła do urn. Ci, którzy dali Pawłowi Kukizowi 20% poparcia w wyborach prezydenckich rozeszli się między K'15, Konfederację i Wiosnę. A nowych nie udało się z bierności obudzić.

Różnice są również widoczne w sposobach komunikacji. Partie catch all docierają do swych wyborców poprzez mainstream medialny, radykalni „skrzydłowi” głównie przez internet, którego znaczenie dla młodszych roczników wciąż wzrasta. Internet przyniósł zwycięstwo Andrzejowi Dudzie oraz Prawu i Sprawiedliwości w 2015 r. PiS musi odzyskać dla siebie to narzędzie, jeżeli nie chce tracić młodych roczników na rzecz Konfederacji.

Wielkimi przegranymi tych wyborów są liderzy partii wchodzących w skład Koalicji post-Europejskiej. Brak charyzmy uzupełnili całkowitym rozmyciem programów. Najbardziej kuriozalny jest przypadek Władysława Kosiniaka-Kamysza, który chyba uwierzył w to, że wieś da się skusić na LGBT+PSL. KE uzyskała w PE 22 mandaty wobec 28 – które miały osobno partie składowe po wyborach w 2014 r. i wobec 35 w 2009 r. Walka o przywództwo i odzyskanie wiarygodności nie tylko wśród własnych wyborców, ale i kadr, może doprowadzić tę koalicję do rozpadu. Kwestią jest czy nastąpi to przed, czy po wyborach jesiennych.

Niezaprzeczalnym zwycięzcą wyścigu jest Jarosław Kaczyński. Po 2009 r. Prawo i Sprawiedliwość miało 15 europosłów, po 2014 – 19, a po tych wyborach – już 27. Jednak 45% PiS-u wobec 38% dla KE – to nie jest wynik, który mógłby napawać spokojem: „Przed naszymi europarlamentarzystami ogromne zadania – mobilizował prezes PiS-u podczas wieczoru wyborczego: – Ale trzeba też pamiętać, że rozstrzygający bój o przyszłość naszej Ojczyzny odbędzie się na jesieni!

5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>