Zanim pajace zatańczą (2)

 |  Written by alchymista  |  0

Pod koniec wczorajszego dnia zastanawiałem się, co by to było, gdyby wprowadzić jednomandatowe okręgi wyborcze, których granice pokrywałyby się z granicami powiatów. Byłoby to dość logiczne rozwinięcie idei pełnej reprezentatywności terytorialnej. Wadą praktyczną jest oczywiście fakt, że najmniejszy powiat – sejneński – zamieszkuje 21 tys. mieszkańców, natomiast największy poznański (a raczej: „okołopoznański”) - 309 tys. Niemniej jednak podział na powiaty jest już dość ustabilizowanym podziałem terytorialnym. Z całą pewnością mieszkańcy powiatów – o ile wykażą się minimalną aktywnością – wiedzieliby, jakie sprawy zlecać swoim reprezentantom do Sejmu. Być może powiaty liczniejsze należałoby jednak podzielić na mniejsze okręgi – i tu oczywiście otwiera się pole do negocjacji, więc wątek ten odkładam na bok.

W Polsce mamy 314 powiatów i 66 miast na prawach powiatu. Razem daje to 380 okręgów. Doliczając, powiedzmy, 80 dodatkowych okręgów dla większych miast, otrzymujemy 460 jednomandatowych okręgów wyborczych, opartych o zasadę pełnej reprezentatywności terytorialnej.

W wikipedii znajduje się mapka, pokazująca wyniki wyborów parlamentarnych z 2011 roku według najlepszych wyników partii politycznych, w podziale na powiaty. Nie będę próbował policzyć, ile dokładnie mandatów uzyskałyby poszczególne partie, bo można od tego dostać oczopląsu, a obsługa fachowych programów typu quantum-gis jest mi zupełnie obca. Jedno nie ulega jednak wątpliwości. Poza zwartym obszarem zaboru austriackiego, gdzie Prawo i Sprawiedliwość osiąga wyniki przekraczające 40 a nawet 50%, przypadki uzyskania bezwzględnej większości w wyborach większościowych należałyby do rzadkości. Gdańsk, Poznań, Wrocław, Opole, część aglomeracji katowickiej – to niewątpliwe mateczniki PO. Tam również posłowie uzyskiwaliby poparcie ponad połowy głosujących wyborców. W większości przypadków jednak zwycięzcy kandydaci na posłów uzyskiwaliby wynik między 30 a ponad 40%. By dodać dramatyzmu powiem, że poparcie dla PO w powiatach, w których wygrywa, jest z reguły wyższe, niż dla PiS. W rezultacie 2/3 wyborców na terenach „opanowanych przez PiS” nie miałoby swoich reprezentantów! Czy aby na pewno tego chcecie, panie i panowie, zwolennicy JOW? Czy chcecie, by „pisowska sekta” panowała nad obszarami, w których nie ma więcej poparcia, niż 40%?

Oczywiście można powiedzieć: do diabła z Wami, podzielmy Polskę na pół jak kawał tortu. Wy sobie idźcie na wschód, my się połączymy z Niemcami. Faktem jest, że to już kiedyś było. Stare Królestwo Polskie obumarło, narodziło się Nowe Królestwo Polskie, potężniejsze, niż Cesarstwo Rzymskie narodu niemieckiego. Proces ten trwał jednak kilkaset lat, a nie kilka, czy nawet kilkadziesiąt. Zanim więc „pajace zatańczą” może jeszcze nie raz i nie dwa zdarzy się jakaś bitwa pod Cedynią i nie wszystko od razu ułoży się po Waszej myśli.

 

Jakub Brodacki

5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>