Bronisław Komorowski odzyskuje kontenans

 |  Written by Waldemar Żyszkiewicz  |  1
Pamięć o gafach, błędach ortograficznych i niewymuszonej arogancji Bronisława Komorowskiego, którego premier Tusk za radą pani Anieli delegował do ochrony żyrandola, niemal całkiem się zatarła. Cóż, życie polityczne codziennie atakuje odbiorców nową porcją sieczki, więc rezultaty nie mogą być inne.
 
*
Komentując niedawne ekscesy towarzystwa, na którego spędach pojawiała się jego żona Anna, były lokator pałacu prezydenckiego swą gotowość do czynu zdołał skutecznie zaawizować. Frajda, jaką dość spontanicznie ujawnił po napaści bojówek finansowanych przez spekulanta i uzurpatora Sorosa na opuszczającą gmach sejmu posłankę PiS prof. Krystynę Pawłowicz, przypomniała widzom zaprzyjaźnionych telewizji nie tylko o istnieniu, ale również o mocnych łowieckich instynktach myśliwego z Budy Ruskiej.
Znamienną opowieść o satysfakcji, którą wówczas przeżywał, rychło udało się panu Bronisławowi utrwalić. „Widziałem w jego oczach strach” – relacjonował z kolei swoje wrażenia po incydencie spod Wawelu, kiedy to setka demonstrantów, najwyraźniej w poczuciu pełnej bezkarności, usiłowała zablokować wjazd i wyjazd samochodów wiozących m.in. posła Jarosława Kaczyńskiego oraz wicemarszałka sejmu Ryszarda Terleckiego.
Dylematem, czy do Komorowskiego mocniej przemówiły w tym przypadku treści wrogich prezesowi PiS transparentów, czy może raczej jajka, którymi obrzucono samochód Kaczyńskiego, ożywiły pamięć o własnej przygodzie pana Bronisława na Ukrainie – zajmą się z pewnością przyszli magistranci politologii.
 
*
To, że czynna napaść na kobietę lub warcholstwo zagrażające politycznemu przeciwnikowi może u znanego wykładowcy Collegium Civitas podnosić wydzielanie endorfin, zaskakiwać raczej nie powinno. Dobry humor, jaki w oczekiwaniu na trumny z ciałami ofiar smoleńskiej enigmy przejawiali pełniący wówczas obowiązki prezydenta Bronisław Komorowski oraz ówczesny premier, a dziś król Unii Europejskiej Donald Tusk, pozostaje nie tylko probierzem ich empatii w obliczu narodowej tragedii, ale również swoistym wzorcem niestosowności.
Szczere, niemal mimowolne ujawnienie przez Komorowskiego zadowolenia z niedawnych aktów brutalności wobec przedstawicieli władzy, którzy otrzymali przed rokiem demokratyczny mandat do jej sprawowania, żadnej nowej wiedzy o byłym prominentnym polityku PO nie przysparza, lecz mimo to powinno być dla rządzących sygnałem alarmowym.
Oto mąż Anny Komorowskiej, po wielu miesiącach spędzonych w politycznym utajeniu, zaczyna przejawiać niezdrowe ożywienie i ekscytację w rodzaju: „prezydent gdzieś poleci i wszystko się zmieni”. A dzielny generał Dukaczewski co i rusz przesiada się z taksówki do taksówki, krążąc pomiędzy studiami spolegliwych nadawców  telewizyjnych. Nie należy też zapominać, że w newralgicznym momencie ktoś jednak testował zamykanie przestrzeni powietrznej nad Polską oraz blokowanie sygnału telewizji publicznej...
 
*
Ten stan rzeczy jest niestety po części zawiniony przez zaniechania ekipy sprawującej władzę. Andrzej Duda pozostaje prezydentem blisko półtora roku, ponad rok rządzi krajem gabinet Beaty Szydło, ale suweren oczekujący elementarnej skuteczności w wyjaśnianiu naruszeń prawa nadal nie wie, kto np. zgarnął z pałacu „Gęsiarkę” pędzla Romana Kochanowskiego, choć podobno już w styczniu 2016  „policja była na jego tropie”. A przecież wszystkim w Europie i dookoła idzie wyłącznie o to, żeby Polska ucieleśniała ideały państwa prawa, nieprawdaż?
O „Bydle na pastwisku” nieznanego autora, figurce rycerza na marmurowej podstawie czy miniwieży firmy Yamaha już się nawet  nie wspomina. Podobnie jak nie skwitowano ostatecznie sprawy „użyczeń” z pałacu, których lista była tyleż długa, co zawstydzająca. Można i tak, ale trudno się potem dziwić, że eksprezydent, odzyskując kontenans w wiele miesięcy po zgoleniu wąsów, snuje opowieści o strachu, jaki chciałby dostrzec w oczach Jarosława Kaczyńskiego.
 
5
5 (4)

1 Comments

Obrazek użytkownika Torpeda Wulkaniczna

Torpeda Wulkaniczna
no udało się dzięki Danzowi :o)
Miałem trochę wyrzuty, że tak zdawkowo ( i raczej nie na temat ) odpowiedzialem panu na list na poczcie S24.
Już raczej tam nic nie napiszę, pokasowałem wszystko.
Wspomnial Pan o trochę śmiesznej pozie lekoo histerycznej u niektórych blogerów  - "ojej, co to z nami będzie, gdzie pogadamy, jak ten Janke mogł" etc.

Widzę to jak syndrom Trujki u niektórych - Program III PR  dawał trochę świeżości za komuny, ale kiedyś z tych majtek zauroczonego słuchacza  trzeba wyrosnąć.
Kochać Niedzwieckiego ? Za to, że kiedyś miał dostęp do zachodnich nagrań, o którym mogłem tylko pomarzyć nagrywając płyty od Kaczkowskiego na Jolę 2 i klnąc ruskie radary w Krzywej?
Słuchałem PRIII gdzieś od roku 1976, od chyba dziesięciu lat - sporadycznie i raczej pzrypadkiem.

Tak, jak tu ktoś pisał ( Danz? Dixi?) , Janke szybko zajął niszę, jakość jednak spadała. Kliki, kliki, kliki. Szkoda czasu na faceta.

Do tematu Bulowego - wie Pan, ja się Komorowskiego i tej kamaryli wokół niego nadal obawiam.

Pozdrawiam Pana serdecznie, Torpeda mi zapodał, że dziś w Krakowie w dzień mieliście  - 17 °C.
U nas lato, tylko - 8.
( Pomysleć, że tak niedawno siedział na tym Zündappie, a teraz studenciak doświadczony o głowę mnie przewyższający)


 

<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>

Więcej notek tego samego Autora:

=>>