Karnawał

 |  Written by Ellenai  |  31
Panów muszę od razu rozczarować – nie będzie nic o karnawale w Rio. Ani słówka. laugh
Będzie za to o dawnych polskich zwyczajach i zabawach karnawałowych, z których jakaś, niewielka część przetrwała aż po dzień dzisiejszy.

Samo słowo wywodzi się z języka włoskiego, czemu nie należy się dziwić, jako że karnawał narodził się właśnie we Włoszech, już w średniowieczu. Zdecydowanym nestorem jest karnawał wenecki, którego historia liczy sobie już ponad 900 lat. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą bowiem z 1094 roku. Z czasem zabawy karnawałowe rozpowszechniły się w całych Włoszech, a potem w Hiszpanii i Portugalii, Francji, Niemczech oraz na Bałkanach, by wreszcie dotrzeć także do Europy Środkowo-Wschodniej.
W Polsce zaczął być popularny pod koniec XVI wieku i zyskał swoją własną nazwę – „zapusty” (w niektórych regionach tym mianem określano jedynie ostatnie dni karnawału, w innych – cały okres jego trwania). Zapusty kończyły się o północy we wtorek poprzedzający Środę Popielcową, która rozpoczyna 40-dniowy okres Wielkiego Postu. Ostatnie trzy dni karnawału nosiły też często odrębne miano – „mięsopustu”.

Zabawy karnawałowe były różne – w zależności od warstwy społecznej. Na polskich wsiach bawiono się w karczmach, a każdy region miał swoje własne zabawy, tańce i obyczaje. Tańczono na przykład tańce z jak najwyższymi podskokami, bo jak wysoko udało się podskoczyć tancerzom, tak wysoki miał wyrosnąć len, ziemniaki czy zboże. Wiele zwyczajów wiązało się z zabawami, w których przegrywający musiał się „wykupić” pieniędzmi, beczką piwa, albo postawieniem gorzałki bawiącym się.
Niemal w całej Polsce, a tylko z pewnymi regionalnymi modyfikacjami, znany był dziwny zwyczaj organizowania widowiska, w którym jakaś postać musiała być pozbawiona życia.
Na przykład na Kujawach był to grajek, którego zabijanie lub wieszanie oczywiście pozorowano, na ziemi radomskiej odgrywano „ścinanie śmierci”, a w Krakowie ścinano „Mięsopusta”. Na Śląsku Opolskim odbywało się tzw. wodzenie niedźwiedzia, które kończył sąd nad niedźwiedziem uosabiającym wszelkie zło. „Niedźwiedzia” oczywiście też trzeba było po osądzeniu „zabić”.

Nieodłącznym elementem zabaw karnawałowych byli przebierańcy z twarzami poczernionymi sadzą, płatający figle swoim sąsiadom oraz orszaki składające się z różnych postaci, chodzące od domu do domu „po kolędzie”, odgrywające krótkie scenki i otrzymujące w zamian drobniaki lub poczęstunek. W takim orszaku w większości regionów nie mogło zabraknąć „turonia”, którego głównym zajęciem było straszenie kobiet i dzieci. Miał jednak jeszcze jedno ważne zadanie. Pod koniec występów, turoń padał na ziemię i trzeba było go docucić, co najczęściej robiono przy pomocy wódki. Ożywiony na nowo turoń, znów zaczynał skakać i hasać, co symbolizowało wiosenne odrodzenie ziemi po zimie. W orszaku kolędników bywały też: bocian, niedźwiedź, koza czy kogut. W wielu regionach Polski pojawiały się tzw. Herody,  czyli kolędnicy odgrywający jasełka - biblijną opowieść o przyjściu na świat Jezusa. W takich orszakach byli także: pasterze, trzej królowie, dziad, baba, Żyd, śmierć, diabeł, Cygan, żołnierz, a czasem policjant czy kominiarz.

Tak bawiła się polska wieś. Mieszczanie natomiast organizowali w czasie karnawału tzw. reduty. Pojawiły się one najpierw tylko w Warszawie, mniej więcej w połowie XVIII wieku, za panowania Augusta III Sasa. Zaczął je organizować na Nowym Mieście, dwa razy w tygodniu, mieszkający w Warszawie Włoch, niejaki Salvador. Początkowo były to maskarady, często na „zadany temat” najczęściej powiązany z mitologią i przeznaczone wyłącznie dla dobrze urodzonych. Jednak wkrótce reduty zaczęto organizować znacznie częściej i w różnych miejscach. A ponieważ wejście było płatne, zaczęło brać w nich udział także bogatsze pospólstwo.

W swoim XVIII-wiecznym „Opisie obyczajów” ks. Jędrzej Kitowicz napisał:
Nie godziło się wchodzić na reduty z bronią, także bez maski, czyli larwy, na twarzy. Tę jednak maskę osoby pierwszej rangi i szlachta, gdy chcieli, mogli zdjąć z twarzy, mogli jej nawet wcale nie kłaść na twarz, lecz dla zachowania postanowienia mogli ją przywiązać do ręki blisko - ramienia albo zatchnąć za kapelusz lub czapkę; ponieważ maska na to tylko była postanowioną, żeby równość między kompanią, za równe pieniądze cieszącą się, bez zniewagi lub ujmy honoru czyjejkolwiek mogła być zachowana. Człowiek podłej kondycji, jeżeli się demaskował, tym samym wyłączał siebie samego od społeczeństwa z zacniejszymi; ale póki był pod maską, nicht go nie mógł pogardzać i krzywdę mu czynić, choćby wiedział, że to człowiek podły, bez ściągnienia na siebie rygoru sądów marszałkowskich, pod których protekcją i za pozwoleniem dobrze opłaconym odprawiały się, obyczajami swymi, właśnie jak prawami kardynalnymi obwarowane, reduty. Szewc, krawiec i inny jakikolwiek rzemieślniczek, okryty maską, hulał sobie za równo z panami. Skoroby ją zaś zdjął i chciał się z kim godniejszym spoufalić, natychmiast zostałby zafrontowany.
Oprócz zaś gminu obojej płci, który się dlatego przez całe reduty nie demaskował, chodziły okryte maską i inne, dystyngwowane osoby
, gdy poznanymi być nie chciały.”
I dalej: Zasmakowawszy sobie w redutach warszawskich, z całego kraju uczęszczający do tej stolicy obywatele i obywatelki roznieśli je po całym kraju. Przy końcu panowania Augusta III znane były w Poznaniu, w Lesznie, we Lwowie, w Wilnie.”

Reduty były zabawami publicznymi, ale okres karnawału sprzyjał także licznym przyjęciom i zabawom organizowanym w domach prywatnych. Szczególnie rodzice panien na wydaniu organizowali „wieczory tańcujące”, które były najlepszą okazją do znalezienia narzeczonego.
Okres karnawału to także okres wesel i przyjęć zaręczynowych oraz „kinderbali” dla dzieci.

Najbardziej hucznie bawiła się jednak szlachta, która tańce i sute biesiady łączyła z kuligami.
Kawalkady sań przemieszczały się z muzyką, śpiewem i pochodniami od dworu do dworu.
W każdym z nich po drodze zatrzymywano się na jedzenie, zabawę i nocleg, a potem ruszano w dalszą drogę, na ogół zabierając także ze sobą gospodarzy. Kuligi mogły być szykowane albo „dzikie”. Te pierwsze miały z góry zaplanowaną trasę, a kolejni gospodarze mieli czas, by przygotować ucztę, miejsce do tańca i nocleg – często dla kilkudziesięciu osób.
Kuligi „dzikie” natomiast przypominały czasem plagę szarańczy. Nie liczono się bowiem wtedy z nikim i z niczym, odwiedzając nie spodziewających się takiego najazdu gospodarzy. Problemem nie było nawet wtedy słynne polskie „zastaw się, a postaw się”, ale to, że goście obsługiwali się sami, myszkując w spiżarniach i piwnicach z trunkami i nie pytając nikogo o zgodę. Taka wizyta potrafiła do tego stopnia nadwerężyć zapasy, że gospodarzom nie pozostawało nic innego, jak tylko przyłączyć się do owego „dzikiego” kuligu, by chociaż częściowo „odbić sobie straty” u następnego, niczego się nie spodziewającego gospodarza.
Kuligi potrafiły trwać nawet całymi tygodniami – i jak pisał Z. Gloger -,,kawaler, co w dzień po Trzech Królach kuligiem z domu wyjechał, dopiero na wstępną środę [tj. na Popielec] z powrotem był widziany”.

Widząc jadło, pod którym uginały się w karnawale szlacheckie stoły, dzisiejsi dietetycy załamaliby ręce. Królował bigos, ale podawano także rosół, barszcz, flaki zaprawiane szafranem, słoninę, gęś gotowaną ze śmietaną i suszonymi grzybami oraz kaszą perłową, pieczone kapłony, bażanty i prosiaki czy nogi wołowe na zimno z galaretą, a przede wszystkim ogromne ilości wędlin i pieczonego mięsiwa: dziczyznę, cielęcinę, baraninę z czosnkiem, pieczone szynki i udźce. Stosowano do nich bogatą listę przypraw – m.in. migdały, rodzynki, goździki, gałkę muszkatołową, imbir, pieprz, szafran, pistacje, pinele czyli orzeszki piniowe, miód i cukier.


Ostatni huczny tydzień karnawału rozpoczynał Tłusty Czwartek, kiedy to bez umiaru objadano się tym, czego wkrótce, w Wielkim Poście, nie będzie można tknąć. Obok pieczonych mięsiw różnego rodzaju, jedzono wtedy ciastka smażone na smalcu, czyli do dziś znane pączki i faworki (zwane też chrustem lub chruścikami).
Na marginesie warto dodać, że pączki znali już starożytni Rzymianie, choć wtedy jeszcze były one bez cukru. W Polsce także na początku nie były one słodkie. Były to po prostu dosyć twarde kulki z chlebowego ciasta nadziewanego słoniną. Potem jednak zaczęto je robić z pulchniejszego ciasta i napełniać słodkim nadzieniem. Dziś napełnia się je marmoladą, budyniem, a nawet likierem, ale wiele osób twierdzi, że prawdziwy paczek musi być napełniony konfiturą różaną. Tej zasadzie hołduje też producent najsłynniejszych pączków w Polsce – warszawski cukiernik Blikle.

Wizja kończącego się karnawału i nadchodzącego Wielkiego Postu powodowała, że najbardziej intensywnie bawiono się w ostatnie trzy karnawałowe dni, czyli od niedzieli do wtorku poprzedzającego Środę Popielcową. Jednak we wtorek można było bawić się jedynie do północy. Ten dzień nazywany był „ostatkami”, „śledzikiem”, a Wielkopolsce i na Kujawach – „podkoziołkiem” i to nazewnictwo przetrwało do dziś. Dawniej pod koniec zabawy stawiano na stole tzw. podkurek, czyli posiłek złożony ze śledzi, jaj i mleka, co miało symbolizować przejście od tego momentu na pożywienie postne.
Jak wspomniałam, zabawę kończono dokładnie o północy i tak bardzo dbano o to, by skończyła się punktualnie, że nawet muzyka potrafiła zamilknąć w pół tonu.


 
5
5 (9)

31 Comments

Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Wiem to i dlatego, w imię tradycji, w karnawale się poświęcam laugh.
Bo tak naprawdę, to wolę pączki z marmoladą albo ajerkoniakiem.
Konfitura różana jest dla mnie zbyt intensywnie pachnąca.
Jeszcze jedna rzecz różni dawne paczki od tych dzisiejszych.
Dawniej pączki nadziewało się przed smażeniem.
Tak je robiła jeszcze moja babcia i smażyła oczywiście w smalcu.
Dziś najczęściej są smazone w oleju i nadziewane (szprycowane) dopiero po usmażeniu.
Niestety, nawet Blikle przygotowuje je w taki sposób.
Obrazek użytkownika Amelia

Amelia
To receptura mojej babci. Zawsze na każde święta robiła tony pączków.Rozwałkowuję ciasto. Kładę takie kulki z róży i przykrywam drugą warstwą ciasta. Wykrajam szklanką. Co prawda nadzienie różane kupuję ( babcia dostałaby zawału :) a to dlatego,że różanych krzewów na ogrodzie mam mało. Czasami przygotuję słoiczek albo dwa. Nadzienie robię z płatków kwiatów i jest o niebo lepsze niż te kupione. Tylko mało go, niestety. Pączki robię raz w roku, bo to strasznie dużo pracy.No i dla figury niezdrowo :) Częściej z tego samego ciasta robię rogaliki z różą. Ale nie smażę na smalcu tylko piekę w piekarniku.

Amelia

Obrazek użytkownika Signa

Signa
Konfiturę różana dobrze jest wymieszać z czymś kwaśniejszym, nawet z kwaskowatym dżemem. Wtedy nie jest mdłe, a szlachetny różany aromat zostaje.smiley
I tak przy okazji jeszcze tak a propos mój ulubiony Kaczmarski:

 
Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Ech, te nasze babcie... Nie wiem skąd miały tyle siły.
I to bez tego całego oprzyrządowania kuchennego, które ułatwia pracę.
Smażenie pączków zarzuciłam, kiedy moje dzieci dorosły.
Kiedyś wykrawałam kółka z ciasta i jak trochę podrosły, kładłam na nie konfiturę
i zalepiałam w kulki. Te pączki były raczej bardziej okrągłe niż spłaszczone.
I mniejsze, niż te sprzedawane w sklepach. Za to miały duzo nadzienia smiley.
Obrazek użytkownika Amelia

Amelia
Nie ma jak bogarta zawartość . I nie dotyczy to tylko pączków :D A moja kochana babcia uwielbiała piec. To była jej pasja. Piekę do dzisiaj Jej sernik wiedeński czy bułki i rogaliki. Tak bardzo dbała o tradycje, a jej przygotowania do świąt były pełne magii jej serca. Te nasze babcie były nie do zdarcia. Wstawały świtem, kładly sie spać bardzo póżno.Nie miały robotów, piekarników elektrycznych i innych cudów niewidów. Nie wiem skąd miały na to siły.Sernik ucierało sie w makutrze aż ręce mdlały.Mimo wszystko były szczęśliwsze niż my obecnie. Bo żyły prawdziwym, ciężkim ale prawdziwym życiem. Nie wirtualnym. Może czas wolniej płynął a ludzie byli wobec siebie bardziej życzliwi.Może byli mniej pazerni i z braku rozrywek typu telewizor czy komputer spędzali ze soba wiecej czasu. A może to tylko moje wyobrażenia i wspomnienia z raju dzieciństwa.

Amelia

Obrazek użytkownika chryzopraz

chryzopraz
Droga Amelio, wiele w tym prawdy.
Właśnie to Twoje zdanie zabrzmiało w moich uszach jak wyrzut, że zamiast wypiekać, siedzę przed monitorem! A chruściki są tak bardzo czasochłonne i kuchnia cała w mące, a wszyscy podjadają na bieżąco i zamiast przybywać na talerzu - ubywa. surprise

Miłego karnawału!

 

Obrazek użytkownika Amelia

Amelia
 Ja też siedzę teraz przed monitorem :)  Kazdy ma prawo do relaksu, i poznawania ludzi o podobnych wartościach. Tak jak tu. Byleby nie utknać na jakimś fejsbuku  i godzinami gapić się w ekran. Staram się zmienic swoje życie. Bo jakaś stagnacja mnie ogarnęła przez ostatnie lata. Ale teraz do przodu! Zaczełam częściej piec ( szczególnie ciasta drożdżowe ), zaczęłam znów biegać ( niewątpiwie jest to zwiazane z tym pieczeniem, nie mam nadwagi ale nie chcę jej mieć :). Jem mniej mięsa a więcej warzyw.Nie jem smażonego, a pieczone i duszone. Dodaję prawdziwych ziół do potraw, a nie mieszanek jakiś . Natchnęło mnie do robienia własnych przetworów. W tym roku napewno zakiszę kapustę. Albo się starzeję, albo powracam do klimatów dzieciństwa. Może tęsknię za przeszłością, za światem , którego już nie ma i usiłuje odtwożyć go w realnym, współczesnym życiu. I pokazać córeczce inny ale prawdziwy  swiat. Również życzę radosnej zabawy karnawałowej! Buziaki!

Amelia

Obrazek użytkownika chryzopraz

chryzopraz
koń pod nim paradny:
łeb z patyków, ze lnu grzywa,
to ci przystrój ładny!

W moim domu rodzinnym mawiało się zapusty na cały okres karnawału. I pączki robiło się takie jak Twoje - ładne, okrągłe kulki z marmoladą. I dużo ich było, zawsze koło dwustu. Mam czasem robiła pączki kładzione łyżką (te były bez nadzienia), które bardzo lubiłam ze względu na przedziwne formy, jakie przybierało ciasto w skwierczącym tłuszczu.

Sama wolę smażyć chruściki.

Coż za smaczna notka! Punktuję.

Miłego karnawału!

 

Obrazek użytkownika tł

(Wędzone) carne, vale! Trza nam reduty... Ordona ;-)))!

Pozdrawiam
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
zanim powiemy "vale" wszelakim mięskom i tłuszczykom, pozwól, że pobawimy się z przytupem ;)))))
Za tydzień wybieramy się z mężem właśnie na karnawałowy bal.
Bal, nie redutę ;)))))))))

A kuligów żal, niekoniecznie tych z najazdem na spiżarnie, ale dobra zabawa na śniegu - oszronione drzewa, dzwoneczki u sań, szybka jazda, ech, pomarzyć.....
Pamiętam takie - gdy byłam dzieckiem, mój dziadek takie organizaował.
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika tł

Nie wszelkim, Kocisko Krucjatowe ;-), ale wędzonym. Psujesz mi witza :-(((!
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
nie "Krucjatowe", jedynie skromne, pielgrzymie ;)
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Dobrej zabawy! smiley
I mam nadzieję, że dla Ciebie przejście po karnawale na lżejszą dietę, nie będzie aż takim wyrzeczeniem, jak dla Tł wink.
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
Za życzenia pięknie dziękuję. Myślę, że będzie dobra, w dobrym, miłym towarzystwie z reguły taka bywa.
A z dietą? Hmmm, dobrze byłoby zrzucić co nieco. Niestety, mimo zaciętej walki, najczęściej przegrywam crying
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Nowa reduta Ordona przydałaby się, ale wątpię, by wykluła się z dzisiejszych karnawałowych "redut" w pubach z karaoke frown.
Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Ja tam bym wysadzała z pominięciem etapu fortyfikacji laugh.
Szczególnie ten, który mam za oknem.

Dlaczego "wędzone"? Czegoś tu nie łapię.
Obrazek użytkownika tł

To złap :-)))! Esprit d`escalier...

Czego nie chce UE? Wędzenia UE nie chce... :-)))
Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Chyciłam. No pacz pan, a to jednak tuman ze mnie smiley.
Zapomniałam całkiem o tym kolejnym rewelacyjnym unijnym pomyśle.
Obrazek użytkownika Sawicki Marek

Sawicki Marek
Życzę ci karnawałowo szapańskiej zabawy,


pozdrawiam
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
dziękuję najmocniej w swoim i męża imieniu smiley
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Danz

Danz
Aby wkleić you-tube video, naciskamy zieloną kliszę (prawy górny róg edytora) i wklejamy embed version (wersję embed) dostępną w opcjach you-tube video.
Pozdrawiam i witam na portalu.
Miłego blogowania i komentowania.smiley

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Obrazek użytkownika ciociababcia2

ciociababcia2
na zieloną kliszkę naciskałam, ale nie wyszło. Następnym razem  może?

ciociababcia

Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
hmmm, fanką Karela Gotta i kilku podobnych nigdy nie byłam wink
ale wierzę, że gospodarze balu dobiorą ciekawą muzykę.
Przyznam, marzy mi się taki bal z walcami, polkami,
jedynie mazura nie potrafię, ale jeszcze wszystko przede mną...
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika SmokGorynycz

SmokGorynycz
nie musi dotyczyć polityki :)
Chciałbym dodać na szybko, że słowo karnawał ma źródłosłów starszy, wywodzi się bowiem z łacińskiego currum navale. Co to było i kto jeździł takim rydwanem napisze wkrótce :) I drugie na szybko: Wielki Post trwał niegdyś nie 40, a 70 dni. Skrócenie dokonane przez Rzym nastąpiło wprawdzie jeszcze w XIV wieku, ale w niektórych bardziej pobożnych rejonach Rzeczypospolitej przestrzegano 70-dniowego postu jeszcze w końcu XVI wieku.
Pozdrawiam:)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
"Rewolucje przerażają, ale kampanie wyborcze wzbudzają obrzydzenie."
Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Nie samą polityką człowiek żyje. Od niej i tak nie sposób się uwolnić.

O rydwanie, czy raczej wozie, wiem. Ale mnie to jakoś nie przekonuje, jako nazbyt odległe pokrewieństwo smiley.
Bardziej przemawia do mnie jednak carne vale czyli "pożegnanie mięsa".

Nie zmiania to faktu, że notke chętnie przeczytam smiley.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>