„Dzieci rodzą się głównie z powodu przyjemności ich robienia.”

 |  Written by alchymista  |  14

Nie przepadam za Robertem Gwiazdowskim, ale ten pogląd przebija się w prawicowych massmediach tak rzadko, że nie mogłem sobie odmówić przyjemności, wręcz, rozkoszy, aby uczynić go tytułem swojego wpisu. W ostatnim programie Jana Pospieszalskiego Gwiazdowski powiedział rzecz banalną, ale jakże oczywistą: „W stanie wojennym nie można było wychodzić z domu po 10 wieczorem, była godzina policyjna. W telewizji był jeden program. Nie mieliśmy co robić, to robiliśmy dzieci. […] Dzieci rodzą się głównie z powodu przyjemności ich robienia. Posiadanie dzieci też bywa przyjemne, ale czasami bywa też nieprzyjemne; zabiera nam czas, pieniądze... bezsenne noce...”. Sytuacja jednak się zmieniła i trudniej jest, niż w komuniźmie, zachęcić młodych ludzi do rodzicielstwa. Gadanie o wartościach niewiele tu zmieni.

Ciężko mi się wypowiadać o demografii, zwłaszcza, że ani trochę nie przyczyniłem się do wzrostu liczby ludności w Polsce. Gdy wchodziłem w życie dorosłe, moim głównym celem było wyrwanie się z brudnego, zasranego i smrodliwego wielkiego miasta, co udało mi się dopiero pięć lat temu. Inaczej mówiąc, 36 lat życia spędziłem w środowisku, które odbierałem jako całkowicie mi wrogie. W tych warunkach posiadanie dzieci wydawało mi się bez sensu, choć zawsze chciałem ich mieć co najmniej kilka. Ale nawet gdybym się na to zdecydował, to co dalej? Statystycznie rzecz biorąc miałbym zazdrosną, nietolerancyjną żonę, a mieszkalibysmy w maleńkiej klitce w bloku. Niestabilna, a okresowo wręcz rozpaczliwa sytuacja na rynku pracy, zaciąganie kredytów, spłacanie rat – kompletny absurd. „My artyści” potrzebujemy więcej luzu, swobody ruchu...

Zostawmy jednak na boku moją skromną osobę i zwróćmy uwagę na klimat społeczny początku lat 90: zakaz aborcji (który skądinąd popieram) i forsowane wówczas przez formacje chrześcijańsko-narodowe hasło „miłość i odpowiedzialność”... Nie twierdzę, że taki świat wartości odbiera ochotę do seksu. Twierdzę natomiast, że na pewno do seksu nie zachęca... Nie wiem, czy ktoś robił badania na ten temat, ale obawiam się, że za obecny kryzys demograficzny odpowiadają właśnie te dwa czynniki: niestabilny rynek pracy oraz hasło „miłość i odpowiedzialność”.

Gwiazdowski zwrócił uwagę, że system podatkowy w Polsce obciąża głównie pracowników. „Gdy praca jest opodatkowana, to najbardziej uderza w młodych ludzi, bo ci młodzi ludzie nie mają jeszcze żadnego doświadczenia. W związku z powyższym ich wartość na rynku pracy jest mniejsza. … Ale za to oni mają duże potrzeby. Potrzebują mieszkania. Chcieliby się wyprowadzić od rodziców, żeby mieć gdzie te dzieci robić. Chcieliby mieć też jakieś przyjemności; jakiś sobie samochodzik kupić albo jakiegoś vifona... plazmę powiesić na ścianie. Ale nie mają umiejętności, ich dochody są niskie. I te ich dochody niskie są jeszcze bardzo wysoko opodatkowane”. W związku z tym młody człowiek musi skłonić swoją żonę, partnerkę do tego, aby poszła do pracy. Dla większości kobiet w Polsce praca zawodowa nie jest wyborem, ale przymusem ekonomicznym. Kobieta dostaje niższe wynagrodzenie, ponieważ pracodawca zakłada, że prędzej czy później zajdzie w ciążę. A co więcej, kobieta w istocie rzeczy zarabia tyle, ile podatków płaci jej mąż. A więc, jeśli dobrze rozumiem wywody Gwiazdowskiego, to kobieta zarabia na podatki, które płaci mężczyzna...

Ten jaskrawy wyzysk należy teraz jeszcze połączyć z narastającą lewacką presją na system edukacji w Polsce. Chodzi o to, by rodzice mieli jak najmniej przyjemności z posiadania dzieci, a jak najwięcej potencjalnych kłopotów (edukacja przedszkolna, edukacja genderowa, niski poziom kształcenia, droga opieka zdrowotna itp.).

Jan Pospieszalski nie byłby sobą, gdyby nie zwrócił uwagi na czynnik religijności i wiary w Boga jako czynnik sprzyjający rodzicielstwu (neokatechumenat). Gdybym był złośliwy, to ten popularny na prawicy pogląd streściłbym tak: wszyscy mamy potrzeby konsumpcyjne i aspiracje, chcielibyśmy żyć w miarę normalnie i w normalnym kraju. Ale powinniśmy z nich częściowo zrezygnować na rzecz cierpienia, bo cierpienie jest sensem ludzkiego życia. Oczywiście świadomie przerysowuję, ale tak ten pogląd wygląda w krzywym zwierciadle. Mamy być integralnymi herosami, spełniać ideał, by – no właśnie – po co? Zasłużyć na życie wieczne? Ratować demograficzną zapaść Ojczyzny?

Francuzki rodzą wiele dzieci – zwrócił na to uwagę Paweł Woliński. Chodzi o kontekst kulturowy, o to, że posiadanie wielu dzieci jest społecznie akceptowane, jest symbolem sukcesu, nawet, jeśli dzieci te pochodzą z różnych związków, jak wśród francuskich celebrytów. Pani Piasecka-Łopuszańska opowiedziała się za wielopoziomową polityką prorodzinną. W sumie wygląda na to, że każdy z uczestników programu miał coś ważnego do powiedzenia. Dla mnie jednak konkluzja jest nieco inna, niż być może dla Jana Pospieszalskiego. Świat nie jest tylko dla głęboko wierzących katolików. Świat nie jest tylko dla herosów celebrujących mistykę nudnej codzienności. Każda młoda rodzina ma prawo do własnego dziecka i nie powinno to być aktem heroizmu, ale czymś naturalnym i niezbyt trudnym do osiągnięcia. Tak było od początku świata: dzieci rodzą się głównie z powodu przyjemności ich robienia.

 

Jakub Brodacki

5
5 (4)

14 Comments

Obrazek użytkownika fritz

fritz
Najwieksza fala demograficzna w Polsce to byly roczniki 1948-1952, dzieci rodzily sie doslownie w gruzach. I do szkoly chodzily w gruzach.
Ale dzieki temu Polska odzyla.
Z 20.5 mln wyczerpanych i chorych ludzi w ciagu 45 lat powstal 40 mln narod. Albo i wiekszy, gdyby nie fale emigracyjne.

Polacy sa teraz de facto jakby po wojnie, tak olbrzymie sa zniszczenie w przemysle, edukacji i nauce i przede wszystkim demograficzne. Po wojnie bedzie wtedy, jezeli uda sie zneutralizowac wrzutke systemu, marketingowa wunderwaffe, Kukiza i PiS wygra wiekszoscia wystarczajaca na rzadzenie.
 
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Właściwie masz rację. Tylko przetłumacz Polkom, że w naturze dzieci nie rodzą się przez cesarskie cięcie, że lepiej rodzić u zielachy, a nie w szpitalu, i że dziecko przez pierwszych siedem lat wymaga stałej opieki obojga rodziców, a przynajmniej matki.
Ludzie mają wysokie wymagania już na starcie. Dlatego musi byc jakas polityka prorodzinna, wsparcie państwa, jakieś uprzyjemnianie rodzicielstwa, bo umysły mamy zdewastowane przez ideologie antyrodzinne, ciągły stres związany z niestabilnością życia i w ogóle przez postęp cywilizacyjny. Zaraz po wojnie nie było szpitali, nie było zaawansowanej medycyny, w ogóle prawie nic nie było. Dzisiaj to wszystko jest, ale dostępne tylko dla tych, którzy tyrają od rana do nocy.
Obrazek użytkownika fritz

fritz
Dlatego musi byc jakas polityka prorodzinna, wsparcie państwa, jakieś uprzyjemnianie rodzicielstwa, bo umysły mamy zdewastowane przez ideologie antyrodzinne, ciągły stres związany z niestabilnością życia i w ogóle przez postęp cywilizacyjny

*** Dokladnie tak. Taka polityka prorodzinna wlasnie PiS bedzie prowadzic zaczynajac z 500 zl/ dziecko i miesiac. Polaczone z radykalnym obnizeniem kosztow za szkolo pozwoli wlasnie ustabilizowac rodzine z dziecmi.
Warunkiem oczywiscie jest, ze PiS wygra wybory, tzn. wygra z wiekszoscia sejmowa.
 
Obrazek użytkownika polfic

polfic
"Francuzki rodzą wiele dzieci"

Kwiestia dyskusyjna czy to rzeczywiście Francuzki :)

Przy tej okazji: Zdaje się, ze Kukiz deklaruje współpracę z CAS-em Gwiazdowskiego, w którym też jest pan Roman Kluska. Ten sam Kluska współpracował z rządem PiS-u i ostatnio poparł zdecydowanie Andrzeja Dudę.
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Woliński stwierdził, że i Francuzki, i nie Francuzki we Francji rodzą statystycznie więcej dzieci, niz przeciętnie kobiety w Europie. Czemu mam mu nie wierzyć? Jeszcze na studiach kolezanka z Francji mi mówiła, że tam samotnej matce państwo dopłaca do dziecka. Ja wiem, że pewnie dla Gwiazdowskiego to jest patologia, ale Francuzi nigdy nie byli zbyt przyzwoici - to raz, a poza tym potrafią analizować trendy i działają na swój sposób skutecznie. W latach 90. był trend wzrastającego bezrobocia. Co wymyslili Francuzi? Skrócili dzień pracy do sześciu godzin! smiley
Obrazek użytkownika fritz

fritz
W Niemczech 1/3 dzieci rodzi sie w nie niemieckich rodzinach.
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
No w Niemczech to nie zadziałało. Być może Niemcy sa tak bardzo zdemoralizowani państwem opiekuńczym, że juz nic nie pomaga laugh U nas optymistycznie mozna założyć, że siedem lat polityki prorodzinnej bardzo by mogło. Trzeba wzbudzić entuzjazm ludzi do zabawy, stworzyc klimat korzystny dla posiadania dzieci. Można to robić socjalnie, ale też można robić tak jak proponuje Gwiazdowski - przez zniesienie podatków od pracy. Można też połączyć te opcje:
- ci, co chcą pomocy od państwa dostają pomoc, ale musza płacić podatki, a
- ci co nie chcą płacić podatków, nie otrzymuja pomocy od państwa.
Obrazek użytkownika fritz

fritz
Polacy sa innym narodem niz  Niemcy.
Inna mentalnosc, inny stosunek do rodziny.
Slyszalem taki dowcip: Facet bije psa. Sasiad wychyla sie z okna i mowi: dlaczego bijesz psa, przeciez masz dzieci!

W GB Polacy, znaczy Polki maja 2.3 dziecka na pania.

Najprostsza forma pomocy jest wlasnie cash pozwalajacy rodzinie przezyc i dziala natychmiast.

Natomiast to co Gwiazdowski proponuje jest zupelnie inna bajka z zupelnie innymi metodami i innymi skutkami. O ile wiem, nie istnieje panstwo, gdzie od zarobkow nie istnieja podatki. Takie panstwo przestaje istniec albo jest w stanie spelniac najbardziej podstawowe zadania. Np. doslownie tylko wode w kranie zapewnic. Z policja i szkolami byloby gorzej. Nie mowiac juz o obronie wlasnej suwerennosci. 
Slyszalem Gwiazdowskiego pare razy. Dla mnie cos w rodzaju utopisty.
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Tak, na "dzień dobry" taka pomoc od państwa jest niezbędna. ALe trzeba myśleć też o przyszłości.

Liberałowie gospodarczy na ogół sa utopistami, ale czasem powiedzą coś mądrego.
Ja od dawna myślę, że podatki za nas powinni płacić przedsiębiorcy. I tak juz płacą - tylko to nam umyka z pola widzenia. Po co więc dublować podatników? Wszyscy nienawidzimy zeznań podatkowych i są one do niczego niepotrzebne, to tylko urzędnicza tortura, próba krzyżowego sprawdzania danych (czy przedsiębiorca nie oszukuje). Wszystkie te wyliczenia ZUSów, śmusów i innych składek zdrowotnych to pic na wodę - ja tego nigdy nie czytałem, bo i tak wiem, że emerytury żadnej albo nie będzie, albo groszowa za te trzydzieści lat. Przerost formy nad treścią.

A więc z zeznania podatkowego i płacenia podatków przez pracownika bym całkowicie zrezygnował. Przerzucić je trzeba na pracodawców, ale w taki sposób, by je uprościć i by dochody budżetowe sie nie zmniejszyły. Firmy niech płacą więcej od swojego dochodu.

Trzeba też niestety utrzymać wszystkie podatki pośrednie i cały nacisk położyć na ich ściągalność.

Reformę trzeba przeprowadzić stopniowo i wariantowo: albo płacisz podatki i dostajesz pomoc od państwa, albo podatków od dochodu nie płacisz i nic nie dostajesz. Na pewno są tacy, którzy zarabiają więcej, więc im 500 zł na dziecko nie jest do niczego potrzebne.
Obrazek użytkownika ro

ro
Mam trochę więcej lat pracy za sobą, niż Tobie (z tego, co piszesz) zostało do emerytury. Wiem też, że swojej nie doczekam, nawet jeżeli Prezydent dotrzyma słowa i cofnie wiek emerytalny - u mnie o dwa lata; i tak nie będę mógł na nią pójść.
 
To że podatki należy przerzucić na pracodawcę, to kolejny błędny ognik. Masz prawo tego nie pamiętać, ale kiedyś już tak było: podatki i ZUS płacił pracodawca; pracownik dostawał w gotówce to, co na pasku (minus PKZP, do której obowiązkowo należał i składki związkowe, do których też obowiązkowo należał (bo jak nie chciał należeć, to... w następnej  pracy już chciał). Nieobowiązkowo ewentualnie należał tylko do PZPR. 
I wierz mi: przez to, że podatek dochodowy za pracownika płacił pracodawca, ten pierwszy wcale nie miał lepiej.

Nie ma systemu podatkowego, który byłby do zaakceptowania. Bo nawet jeżeli rozumiem, że most po którym przechodzę przez rzekę nie spadł z nieba, to i tak nie mogę spać po nocach, bo nie wiem, z czego zapłacę następny VAT, nie mówiąc o podatku śmieszniedochodowym; wystarczy, że paru klientów spóźni się z zapłatą faktur, niektórzy jak zwykle...

W miarę sprawiedliwy byłby ten, w którym każdy (dorosły) obywatel płaci tyle samo. Nawet jeżeli nie korzysta z promu w Świnoujściu (ale może, gdyby zechciał). To tak jak ze spotkaniem klasowym: ci którzy przyjechali samochodem płacą tyle samo co ci, którzy wrócą do domu dopiero następnego dnia (najlepiej wieczorem).
 
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Nie pojmuję tylko co ma oznaczać odniesienie do okresu PRL. Czy to, że wybory były wiekszościowe? A może to, że Gierek wprowadził podatek obrotowy, skądinąd fajny?

To były nienormalne czasy. Ale jedno widać dzisiaj wyraźnie: połowa wyborców nie interesuje się ani polityką, ani własną emeryturą. Zwolnijmy ich więc z uciążliwego obowiązku wypełniania PITów, bo to jest mnożenie bytu ponad potrzebę.

Podatku pogłównego jestem gorącym przeciwnikiem. W ogóle nie widzę sensu w jakims wyrównywaniu obywateli - a po co to, a na co to? Odpowiedzialność człowieka nie jest równa wobec państwa. Ci co mają więcej ponosza odpowiedzialność większą i siłą rzeczy powinni więcej płacić. Zwłaszcza jeśli mają obrót. Bo to nie majątek powinien być opodatkowany i nie człowiek, ale obrót przede wszystkim.
Obrazek użytkownika ro

ro
A to dlaczego? Czy majątek, albo obrót przechodzą przez most?

To bardzo interesujące, co piszesz o odpowiedzialności i braku równości wobec państwa... 
Może w takim razie krok dalej: uzależnić wagę głosu w wyborach od majątku, a ściślej - od płaconego podatku dochodowego? 
A w razie wojny: kto ma bardziej isć do poboru, przedsiębiorca, czy jego pracownik? 

Nawiasem mówiąc "pogłówny" wyeliminowałby PITy daleko skuteczniej, niż Gwiazdowski i Gierek, a korzyści budżetu z podatków od grupki "pasibrzuchów" w stosunku do przeciętnego podatku dochodowego są niezauważalne (jeżeli w ogóle są). Po prostu: w Polsce nie ma klasy średniej, a najbogatsi (nie)płacą budżetowi  na "Kajmanach".    
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Prawda jest taka, że obecny system podatkowy to w istocie powtórka pańszczyzny, tylko z modyfikacjami na korzyść neo-szlachty. W dawnej Polsce szlachta nie płaciła podatków - to wiemy wszyscy. Kto w takim razie je płacił? Chłopi. Naturalnie ziemianie byli dla nich bardzo litościwi, bo w gruncie rzeczy to oni tracili najwięcej. Różnica polegała na tym, że ziemianie starali sie podtrzymywać tradycje rycerskie i wysyłali synów na wojny, a dzisiejsi przedsiębiorcy tego nie robią - ale podatków też nie płacą (mowa o tych sprytnych biznesmenach podobnych do Kulczyka, a nie o poczciwcach). Gdzie jest sprawiedliwość?

Ale nie zrozum mnie źle, ro, sa różne warianty ułożenia systemu podatkowego i w ogóle systemu społecznej odpowiedzialności za kraj. Ważne jest nie to, czy te pomysły sa moralne, czy nie, ale to, czy przynoszą moralne skutki.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>