Kotobójca

 |  Written by Gadający Grzyb  |  14

Cholera.

Kot zeżarł mi kanapkę.

Oczywiście nie całą - skrupulatnie ściągnął plaster wędliny, gdy polazłem do łazienki, żeby się odlać. Ile czasu to zajmuje? Chwilę? Dwie?

A sierściuch zdążył. Opędzlował moją kanapkę i ani myślał się przyznać.

Gdy wróciłem, stał z głupią miną w progu kuchni i się gapił. Nie, patrzył - gapił się właśnie na mnie, a ogólny wyraz pyska miał taki, że już wszystko wieeedziałem. Cholernie sugestywne są te sierściuchy, nieprawdaż?
Wszedłem zatem do kuchni i ujrzałem tam moją przeszłą/niedoszłą kanapkę.

Zrozumcie mnie dobrze - nie jestem nadpobudliwy ani małostkowy. Strata plasterka wędliny jako takiego mnie nie rusza. Chodzi o ten szczególny stan, kiedy wstajesz rano (choć nie musisz), dajesz swojej zwierzynie ogrzane i pokrojone drobiowe serduszka, przyrządzasz sobie kanapkę (tak, właśnie w tej kolejności!) robisz kawę, potem idziesz do klopa, a po powrocie widzisz.

Kanapkę.

Obnażoną, pogwałconą, wyjedzoną, słowem - odartą z majestatu mięsa. Wiecie, co to jest mieć mięso, a nie mieć mięsa? To są dwa mięsa, tyle wam powiem!
A ten sierściuch obżarł mnie z plastra rolady z kurczaka nabytej po promocyjnej cenie 12,99/kg.

Każdy by się wkurwił, co nie?

Ochłonąłem. Przemyślałem. I postanowiłem gnoja zajebać.
Czysta kalkulacja - albo mój komfort psychiczny, albo jego.

Jak się zabrać do zajebania kota?
Przede wszystkim, nie należy patrzeć mu w oczy. Tyle już wiem. Spojrzysz mu w oczy - koniec, nie zajebiesz.

Zabrać go w worek i rzucić do rzeki? Miotał się i wył, skurczybyk, a potem usnął-nie usnął, w każdym razie zaczął intensywnie mruczeć. Rejestry jego mruczanda pomasowały mnie po kichach i wprawiły w błogostan. Usnąłem. Mówicie o marihuanie? Zero porównania do kota.

Może po prostu nożem, w kuchni? Nie da rady. Wijąc się, prędzej czy później spojrzy ci w oczy i jesteś ugotowany.

W końcu wymyśliłem – dam go gołębiarzowi z pobliskiej działki. Gołębiarze nienawidzą kotów i zapierdalają je widłami. Bez sentymentów. Poradzi sobie - gołębiarz, znaczy.

Wrócił. Skurwysyn. Walił w okno łapami i wył. Gołębiarz chyba wymiękł.
*

No i co?

Nie zajebałem kota.

Kurwa, pizda ze mnie jest.

Mam przesrane.
 

Gadający Grzyb

4.333335
4.3 (6)

14 Comments

Obrazek użytkownika JaN

JaN
Kot sprawiedliwie się z Tobą podzielił kanapką a nie zeżarł całej!!! Wędlina pewnie stanowiła z 10% całości znaczy że zjadając 90% napewno zaspokoił byś pierwszy głód i spokojnie doczekał do obiadu ;)  
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
One po prostu wymownie patrzą. Albo patrzą niewymownie. Bo choć niby mówić nie umieją, ale paleta pisków, mruczeń, postękiwań, ochrypłych miauczeń, miauczeń namiętnych i głośnych, pomiałkiwań zbolałego i zagłodzonego kochanego potwora jest u nich praktycznie nieskończona.

Dodajmy do tego jeszcze obrzydliwy zwyczaj szukania cycka w moim swetrze akurat wtedy, gdy go mam na sobie. Tylko że tam nie ma żadnego cycka!

Co więcej, widzieliście kiedyś spadochroniarza czołgającego się z nożem w zębach do nieświadomego swojego losu zołnierza Wietkongu? To jest mój kot w drodze do nieświadomej zagrożenia młodziutkiej wiewiórki. Ledwo zdążyłem ja ostrzec.

To równiez ten sam kot, który włozył mi mysz do kalosza, jakby doskonale wiedział (a ja myślę, że on wie), iż z kalosza mysz żadną miara nie zdoła uciec. Żywa mysz, naturalnie.

No i to jest ten sam wstrętny kocur, który jest pierwszy w hierarchii i bez problemu sterroryzował wiekszego od siebie dziesięć razy wyżła (sukę toleruje, ale chyba tylko dlatego, że jest mniej więcej jego wzrostu). Napoleon w futrze, holender. Pozostałych członków rodziny owinął sobie wokół jednego pazura. Czasem tylko łapie niektórych domowników za nogę - zwłaszcza gdy "ma apetyt". Mnie nie łapie. Tylko dlatego, że gdy raz wpił się w moją gołą nogę wystawioną spod kołdry, dostał takiego kopa, że mało ducha nie wyzionął. Nabrał szacunku. Do czasu.
Obrazek użytkownika Amelia

Amelia
Nieeleganckie slowa nie przystoją tak sympatycznej osobie Gadajacy Grzybie.Wiem,że czasami czlowiek może nie wytrzymać i rzuci "mięsem" ale w tym wypadku? Chłopie, no coś ty!

Amelia

Obrazek użytkownika ro

ro
Pozdrawiam. 
Myślałem, że to ja jestem z innej planety...

Grzybie! Nie godzi się takich słów używać w mowe, a co dopiero w piśmie.
Wstyd!
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
W pierwszej chwili miałem podobne odczucia, co Przedmówcy. Ale tekst satyryczny może być dosadny, zwłaszcza że dotyczy nie innych ludzi, lecz Autora i jego kota. Ja bym takimi słowy nie napisał, ale traktuję to jako pewną formę literacką (z tego gatunku: d'Aragon, Le Con d’Irène, nie cytuję tytułu spolszczenia, by nie urazić Przedmówcówlaugh)
Obrazek użytkownika ro

ro
A według mnie taka literatura nie istnieje. 

Niedawno przeszła przez moje miasto letnia burza. Jeden z radnych postawił wniosek o nadanie honorowego obywatelstwa pewnemu ponoć głośnemu pisarzowi, który był nominowany do nagrody Nike (nie dostał), a który jakiś czas temu urodził się był w naszym grodzie. Nawiasem mówiąc ów pisarz swoje związki z rodzinnymi stronami skwitował, że "(tu nazwa miasta) czasem z niego wychodzi" i na tym poprzestał.  Inny radny, obecnie senator, sprzeciwił się uhonorowaniu miasta takim literatem, cytując niektóre fragmenty "prozy" tego pana. Jak wartościowa jest to "literatura" wiem, bo prasa lokalna zacytowała bez wielokropków treść wystąpienia radnego (obecnie senatora). 
Nie spotkałem dotąd nikogo, kto posługując się wulgaryzmami, miał żonglując nimi coś interesującego do przekazania, ale to tylko moje ograniczone doświadczenie.
Jest na Jutubie filmik, na którym pewna pani ku uciesze widowni “wygrywa” w dość specyficzny sposób jakąś melodyjkę - nie rozpoznałem, bo wyłączyłem przed końcem pierwszego taktu. Czytałem też swego czasu o wystawie malarstwa, w którym artysta użył farby wyłącznie własnej produkcji. Autor artykułu o tej wystawie zapewniał, że niezależnie od wybranej techniki, sama treść wystawy była bardzo nowatorska. Być może.

 
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Zgoda w pryncypiach, ale czasami są wyjątki. Ja też nie lubię dowcipów fekalnych - one moga śmieszyć w gronie rodzinnym, a i to nie zawsze. Istnieje tez w języku polskim jakiś dziwny problem (ja go nie mam) w wyrażaniu dosadnym, lecz subtelnym treści erotycznych. Brakuje u nas większej skłonności do stosowania synonimów, omówień, alegorii itp., które byłyby treściwe, precyzyjne, pieprzne, ale nie wulgarne. Przykładowo Fredro pisał okropne wierszydła o tej tematyce, roi sie tam od języka rynsztokowego. Nie bardzo wiadomo w jakim to celu, ale najwyraźniej takie jest w Polsce zapotrzebowanie.

Ja traktuję tekst GG jako swego rodzaju "próbę", w pewnym sensie esej. Próbę, jak bardzo można zejść do bruku pisząc o rzeczach, które tego nie wymagają. Wprawka. Może dlatego, że na lekcjach polskiego nigdy nie stawiano nam takich zadań. A przecież w jakiś "dzień zielonej małpy" wielu uczniów chętnie skorzystałoby z tej okazji...
Obrazek użytkownika ro

ro
Owszem, są wyjątki.

Anglik, Francuz i Niemiec podczas wspólnej wędrówki napotkali czarodziejskie jezioro, którego woda zamieniała się w to, co wypowiadała osoba, pragnąca zażyć kąpieli.
-Bier! - Krzyknął Niemiec i skoczył dziarsko z pomostu.
Gdy wyszedł na brzeg, a piwo z jezora zamieniło się w wodę, Francuz biegnąc po pomoście zawołał:
-Champagne!
Ostatni był Anglik. Wziął rozpęd i... tuż przed skokiem zaczepił nogą o wystającą z pomostu deskę. Zanim wpadł do jeziora, zdążył krzyknąć to, co Anglicy zazwyczaj mówią w takich sytuacjach.

 
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
To nie esej, tylko opowiadanko. Fikcja literacka. Z rzeczywistością ma tyle wspólnego, że faktycznie mam koty. Może wprowadziło Cię w błąd to, że napisane jest w pierwszej osobie ;) A za stany emocjonalne bohaterów literackich i sposobu w jaki je formułują Autor nie ponosi odpowiedzialności - ten gość właśnie tak gada, borciuch jeden.
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Bo to nie jest kartka z pamiętniczka, tylko literatura... hm, tego... piękna!
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
ani mi się waż tykać kota!
Wytropię, wpiję się pazurami w grzbiet, wydrapię oczy, a na końcu oskubię nie tyle z mięsa, ale z wszystkich włosów jakie ewentualnie posiadasz. Howgh
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
No właśnie nic z tego, nawet jakbym chciał. A mogłem mieć psa... ech, życie...
pozdr.
GG

Więcej notek tego samego Autora:

=>>