Odpieprzcie się od islamu

 |  Written by Jabollissimus  |  23

W mediach oraz internecie pod ciężarem newsów i przemilczeń o tak zwanych „uchodźcach” szerzą się dwa skrajne, a przeciwstawne obrazy islamu. Z jednej strony obraz zabiedzonych, skrzywdzonych „gołąbków pokoju”. Z drugiej obraz bezwzględnych islamistów-terrorystów, spośród których wyjątków brak. Ten sam medialny schemat powtórzył się po ostatnim zamachu w Brukseli. Oba obrazki są emocjonalne i nieprawdziwe, a więc szkodliwe wyjątkowo. By móc prowadzić politykę wobec tej grupy religijnej, należy pozbyć się obu stereotypów i dojrzeć spektrum szarości. I nie chodzi tu o jakieś bredzenie, że „prawda leży pośrodku”, bo nie leży. Trzeba wyszukiwać, tak jak Ronald Reagan określił talibów walczących z sowieckim imperium zła w latach 80., „naszych sukinsynów”. Stałych i czasowych, na teraz i na później. Spoglądając na całą grupę przez okulary czarne czy różowe – zobaczymy pełen zakres czerni czy różu. Nie dojrzymy za to najistotniejszych szczegółów.

Nie ma wątpliwości: islam to religia wojny. Jeżeli w naturze rodzi się w przybliżeniu tyle samo chłopców, co dziewczynek, a mężczyzna może mieć cztery żony, to trzech facetów jest wkurzonych, bo niewyżytych. Muszą gdzieś zdobyć swoje wybranki. Czy tam branki. A że chlubą jest nawracanie i zabijanie niewiernych... Oto sposób znajduje się sam! Spełnienie egoistycznych, biologicznych pobudek zyskuje społeczne i sakralne umotywowanie. Mahometanizm od początku swego istnienia rozprzestrzeniał się z użyciem miecza. Do dziś jest najbardziej konfliktową religią. Jak zauważył Samuel Huntington (1927-2008), od Dalekiego Wschodu, przez Indie, do Europy – gdziekolwiek graniczy z inną wiarą, czy choćby własnym odmiennym wyznaniem – islam przynosi konflikty i ofiary. Nie znaczy to jednak, że każdy odłam jest tak samo nieprzejednany. Nie każdy muzułmanin jest zjawą z koszmarów. Mało który! Dżihad nie wynika z pięciu przykazań-filarów islamu.

Po pierwsze trzeba zauważyć, że mahometanizm jest wewnętrznie podzielony na różniące się odłamy. Kim innym jest przeciętny turecki sunnita (pod autorytarnym rządem Erdogana), a kim innym tolerancyjny szyita-Irańczyk (żyjący w fundamentalistycznym państwie ajatollahów). Kim innym jest radykalny wahabita z Arabii Saudyjskiej, a kim innym wierny, polski Tatar! Czy można tych wszystkich ludzi sprowadzić do jednego, religijnego mianownika?

Wiele się mówi o „cywilizacji islamu”. Warto przy tym zauważyć, jak Samuel Huntington zatytułował swoje dzieło z 1993. Podtytuł „Zderzenia cywilizacji” brzmi: „nowy kształt ładu światowego”. Amerykański politolog nigdzie nie definiuje czym cywilizacja jest, co pozwala mu doginać granice pomiędzy nimi do porządku pozimnowojennego ustalanego w Reykjaviku. Tymczasem (po drugie) islam przyjmuje się różnie na gruncie rozmaitych cywilizacji (z których najważniejszą jest arabska). Nie stanowi zaś cywilizacji jednej odrębnej.

Po trzecie trzeba pamiętać, że poezja, nauka, sztuka nie są dla muzułmańskich elit czymś obcym. Kultura wyższa (nierzadko wyrafinowana) różni się jednak znacznie od sposobu postrzegania świata przez pozostałych. W większości muzułmańskich krajów wciąż panuje (dla nas już niezrozumiały) ustrój rodowo-plemienny. Z całą swoją gościnnością oraz rodową sprawiedliwością – mstą. Kiedy Rzeczypospolita graniczyła z Tatarami, walcząc z nimi, musieliśmy ich rozumieć. Na pograniczu wciąż dochodziło do walk. Gdy taki nasz przodek się z jakim pohańcem za łby wzięli, mordy sobie sprali, zdarzało się, że potem szable rytualnie oblewali wodą. I, już jako „koledzy”, „bracia”, ratowali się wzajem w razie niewoli u drugiej strony. Ot, migawka z ustroju rodowego. Warto sobie czasem przypomnieć Sienkiewicza...

Zaryzykuję hipotezę, że właśnie ustrój rodowy w zestawieniu z islamem zagrożenie największe. Argumentów dostarcza Feliks Koneczny (1862-1947), który wskazuje dwie średniowieczne kultury cywilizacji arabskiej. Kultura bagdadzka oraz kordobańska doszły do emancypacji rodzin spod władzy rodów. Nowy ustrój społeczny nie zdążył się utrwalić, ponieważ rodził nowe obowiązki etyczne. „Jeden z najzawilszych problemów historii rozwikłany mógł być jedynie przyjęciem chrześcijaństwa” (Etyki a cywilizacje, 1931). Zdają się to potwierdzać przykłady nam bardziej współczesne. W XX wieku w krajach Maghrebu i Lewantu wewnętrzny spokój panował, kiedy silna władza ideowo przeciwstawiała się zemście rodowej, ograniczając znaczenie rodów i plemion. Było tak, gdy panowało tu europejskie sądownictwo w pierwszej połowie XX wieku, czy marksizujący dyktatorzy w jego drugiej połowie. Upadek rządów silnej ręki w czasie arabskiej „wiosny” otworzył puszkę Pandory. Obecnie na Zachodzie muzułmanie tworzą strefy szariatu tam, gdzie nie sięga władza państwowa.

Po czwarte. Z warstw rozumujących w rodowych kategoriach rekrutują się tak zwani „uchodźcy” z Afganistanu, Libii, Syrii, innych krajów, którzy – jakoby wszyscy – „syryjscy”. Ale hola, hola! Właśnie: jacy „uchodźcy”?! Wśród nich dominują młodzi, krzepcy mężczyźni, często postrzegani i zachowujący się, jak motłoch. Jeśli wziąć pod uwagę doniesienia o przechwytywanych tu i ówdzie na Morzu Śródziemnym transportach z bronią – rozsądnie jest przypuszczać, że to prawdopodobnie w większości żołnierze. Przynajmniej są wśród nich ukryci. Wiemy to na pewno, bo o wojownikach Państwa Islamskiego pośród migrantów donoszą zachodnie służby. „Uchodźcy” są narzędziem użytym przez Państwo Islamskie do kamuflażu swoich wojowników, a przez sąsiadów Unii do jej destabilizacji.

Zakładając nawet, że en mass nie stanowią nic ponad łobuzerię, czym się ona różni od barachła europejskiego? Europejczycy są równie agresywni, choć swoją destruktywność kierują do wewnątrz. Zdemoralizowani alkoholizują się, narkotyzują. Aprobują wszelkie zboczenia uczestnicząc w „paradach równości”. Niszczą własną religię i etykę. Wyburzając zabytkowe kościoły albo zmieniając je w dyskoteki – ich materialne objawy. Destrukcja versus autodestrukcja. Różnica niewielka. Czy większym zagrożeniem jest wojujący islam, czy nasza własna dechrystianizacja i słabość – to temat na osobny artykuł.

Emocje w sprawie kryzysu migracyjnego, nawet w obliczu kolejnego zamachu na Zachodzie, są w Polsce nieuzasadnione. Polska nie jest celem marszu, ponieważ (po piąte) szukający socjalu (haraczu) maszerują do swoich byłych metropolii. Drugim dnem problemu jest postkolonializm. Czy my kogoś kolonizowaliśmy? Jako kraj z historią zaborów, neokolonizowany gospodarczo, z dala od kamer mediów światowych – jesteśmy nieatrakcyjnym celem ewentualnych ataków. W okresie PRL-u, dzięki zleceniom polskich firm, utrzymywaliśmy dobre relacje ze światem arabskim. Później weszliśmy do Iraku, ale nie dołączyliśmy do bardziej pamiętnego rozbicia Libii. Jedynym poważnym niebezpieczeństwem jest możliwość zamachu na tegoroczne Światowe Dni Młodzieży w Krakowie. Poza tym kryzys imigrancki nas bezpośrednio nie dotyczy. Geopolityka stawia przed nami ważniejsze wyzwania.

Jesteśmy skazani na informacje płynące z mediów czy internetu. Niestety nie mamy do nich odpowiedniego dystansu. Wnioskowanie z półprawdziwych newsów jest tyleż popularne co absurdalne. Na krzywdzące łatki zwraca uwagę mistrz sztuk walki Mamed Khalidow. Przybył do Polski w 1997 roku pomiędzy pierwszą a drugą wojną czeczeńską. Został tu przyjęty z otwartymi ramionami, mimo że w Rosji postrzega się Czeczenów jako terrorystów. Wspomina: „nie było problemu, że jestem muzułmaninem. A dziś to jest problem”. Pretensje kieruje w stronę bezdusznych dziennikarzy. „Ja przeżywam bardzo tę falę nienawiści do imigrantów, muzułmanów. Toczyłem niejedną dyskusję, na moim fanpage'u nawet próbowałem wytłumaczyć ludziom, żeby nie patrzyli na tę sytuację tylko z takiej wiedzy z mediów, żeby zaczerpnęli trochę historii, zobaczyli kim oni są. (…) Media nie robią nic, żeby to zmienić, uspokoić, wytłumaczyć” (cytaty za sportowefakty.wp.pl).

Z drugiej strony medialnego medalu następuje ikonizowanie muzułmanów jako „gołąbków pokoju”. W Niemczech skutkowało to przemilczaniem sylwestrowych gwałtów w Kolonii. W Szwecji milczy się na temat zamkniętych stref szariatu. W naszym kraju próbowano zakneblować usta innemu znanemu sportowcowi. Mariusz Pudzianowski wściekał się, kiedy koczujący imigranci pod Calais napadali na samochody jego firmy transportowej. Skrajną opinię wyraża Miriam Shaded. Postulowała ona by islam zdelegalizować. Odpowiedzialność zbiorowa?

Rozwiązywanie problemów może opierać się tylko na prawdziwej diagnozie. Zniekształcone, emocjonalne kalki oddalają nas od niej tak samo, jak zamykanie ust polityczną poprawnością. Emocje mamią – pozwalają znaleźć winnych własnej nieodpowiedzialności. Dajemy sobie wmówić, że ograniczenia wolności posłużą zapewnieniu bezpieczeństwa. Tymczasem większa inwigilacja po zamachu na redakcję Charlie Hebdo nie uratowała Francuzów przed kolejnym. Stan wyjątkowy i patrole wojska na ulicach nie uchroniły Belgów. Ograniczenia wolności nie są w stanie nas ochronić.

Dzień przed brukselskim zamachem zapytałem jednego z autorów filmu „Insha Allah. Krew męczenników” Witolda Gadowskiego, czy uchodźców należy przyjąć. „Tak mówi papież Franciszek” – odpowiedział. Ale też wyraźnie ostrzegł: „Nie wolno sprowadzać sobie do domu zagrożenia. Jeżeli już sprowadzać uchodźców, to tych którzy nie wywołają kłopotów”. Wymienił: „Chrześcijanie, potem jazydzi, bezpieczni są wreszcie szyici. Natomiast niebezpieczni są arabscy sunnici”.

Faktyczni uchodźcy są tylko listkiem figowym, podczas gdy w masie rozrabiającego motłochu, ukrywają się prawdziwi terroryści. Czy jako państwo jesteśmy ich w stanie wyłowić? Zaopatrzyli się w fałszywe dokumenty. Nierzadko pozbyli linii papilarnych. Nawet państwa regionu pochodzenia nie posiadają baz danych na ich temat. Zatem odpowiedź brzmi: nie, nie jesteśmy w stanie ich obecnie wyłowić. Nie można więc pozwalać na przenikanie tej masy na teren Unii. Ale czy możemy się chociaż za to wyłapywanie zabrać? Jeżeli pozbędziemy się czarno-białego obrazu, to tak. Z pewnością znajdziemy paru „naszych sukinsynów”, których będzie można do znajdowania terrorystów wykorzystać.

 

 

Tekst ukazał się w Gazecie Polskiej Codziennie pod zmienionym tytułem w piątek 1 IV.

5
5 (2)

23 Comments

Obrazek użytkownika tł

Chętnie odpieprzę się od islamu o ile islam odpieprzy się ode mnie.

Moje poglądy na ten temat wyłożyłem jeszcze na "starych niepopkach" :http://niepoprawni.pl/blog/jeszcze-nie-przypisane/przed-meczetem

Ostatni akapit Twojego tekstu jest przykładem wishfull  thinking. Aby wykorzystać wewnętrzne różnice pomiędzy odłamami islamu trzeba mieć o nich pojęcie oraz znać (co najmniej) j. arabski. Jak myślisz, ilu specjalistów spełniających te brzegowe warunki pracuje w polskich służbach specjalnych?

Pzdr.
Obrazek użytkownika max

max
Niewątpliwie fachowcy o wymienionych kwalifikacjach powinni się w polskich służbach znależć, jeśli ich tam jeszcze nie ma. ;)

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika tł

Trzeba wyszukiwać, tak jak Ronald Reagan określił talibów walczących z sowieckim imperium zła w latach 80., „naszych sukinsynów”.

Sądzę, że w polskich służbach są fachowcy na miarę Autora tekstu ;-)!
Obrazek użytkownika Traube

Traube
Nie ma ich w służbach, bo nie ma ich w Polsce. Specjalistów od języka paszto można na palcach jednej ręki policzyć. Sprawdzenie jakiegoś Syryjczyka, Somalijczyka czy Afgańczyka przez polskie lub nawet europejskie służby to czysta abstrakcja. Niby jak miałoby się to odbywać? Po pierwsze, zwykle niemożliwa jest weryfikacja danych personalnych tych ludzi. W południowym Sudanie paszporty wypisywane są ręcznie. To drobny przykład. Państwo w tych krajach nie funkcjonuje...A my tu, w Polsce, mamy problem z ustaleniem, czy Iksiński był TW. OK! Ygrekowski przybył przedwczoraj z Libii. Ma jakieś papiery po arabsku i jakąś bajkę na swój temat. Paszport mu nieszczęśliwie utonął podczas przeprawy przez morze. I co tu pomoże profesor arabistyki?
Obrazek użytkownika max

max
No cóż ja mogę napisać: wszystko to racja.
A tak a propos, obejrzałem sobie ostatni twór propagandowy znanej skądinąd niemieckiej telewizji ZDF (konkretnie ZDF-neo).
Trzymajcie się mocno, klip powala...
(Niestety jedynie wersja anglojęzyczna).
 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Traube

Traube
Do Niemiec nie szturmują przecież Murzyni z Kamerunu czy Namibii. Zresztą, Niemcy byli tam pokolenia temu. Belgia to Zair, ale bandziory z tej muzułmańskiej dzielnicy Brukseli nie stamtąd przyjechali. Szwecja, Dania i Norwegia kolonii nie miały, nie licząc Grenlandii. Austria też pod tym względem jest czysta.
Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska

katarzyna.tarnawska
bo już sama miałam ochotę sprostować informacje na temat Danii.
Niestety, oni też bardzo długo mieli kolonie (do 1917!).
A tak nawiasem, na Karaibach, ci lokalni Murzyni (nie, nie mówię o Aborygenach, ci są urodziwi) - to banda aroganckich leni.
Nie zapomnę grubej rozlazłej Murzynki - ciskającej talerzami w stolik, przy którym oczekiwaliśmy na posiłek.
Albo innej, grubej, aroganckiej Negatywy, w wypożyczalni samochodów, która na zgłoszone usterki w samochodzie nam zaoferowanym - odpowiedziała z grymasem obrzydzenia - I don't think so ("Nie sadzę..."). Mogens się wściekł, ja miałam ochotę odpowiedzieć -"No to masz duży problem"...
Oczywiście - po wyzwoleniu niewolników w tych koloniach - natychmiast padły wszystkie plantacje, łącznie z trzciną cukrową, nikt już tam niczego nie uprawia, kolonialne posesje są zrujnowane, również w ruinę popadły młyny cukrowe, a "lokalni" uzależnieni są od amerykańskich dostaw żywności. Mają jakieś rafinerie ropy naftowej, i nie wiem nawet, czy produkują rum...
Obrazek użytkownika Traube

Traube
o brak związku między koloniami gdzieś w Afryce czy na Karaibach z "uchodźcami" z Maroka, Iraku czy Pakistanu. Gdzie Rzym, gdzie Krym i co ma jakiś Arab z Syrii z duńską kolonią na drugim końcu świata 100 lat temu?
Obrazek użytkownika Traube

Traube
Haiti i Dominikana to najlepszy przykład inteligencji Murzynów.
Obrazek użytkownika Traube

Traube
:-) Szwecja, Bogiem a prawdą, też miała jakąś wyspę...
Obrazek użytkownika Jabollissimus

Jabollissimus
Na Bliskim Wschodzie swoje mandaty i wpływy miały Wielka Brytania, Francja oraz Niemcy. Choć ci ostatni nie odcisnęli na mapach śladu - to interesy mieli silne (vide kolej Berlin-Bagdad, czy kłopoty Brytyjczyków z sympatiami proniemieckimi w tym rejonie w czasie II wojny światowej).
Obrazek użytkownika Jabollissimus

Jabollissimus

1. Temat jest przedstawiany wyłącznie z dwóch punktów widzenia. Na 10k znaków przedstawiłem inne sposoby spojrzenia na zagadnienie. Daje to światłocień i jakąś głębię.

2. Islam + ustrój rodowy. Rozbijając ustrój rodowy można znacznie ograniczyć problem. Nie: rozwiązać. Ograniczyć.
3. ograniczmy panikę - nie idą do nas. Mamy trochę czasu na przygotowania.
4. zbierajmy specjalistów, uczmy języków i kultury. Jeden z kluczy do kultury podrzuciłem. A jest ustrój rodowy. Szukajmy potencjalnych swoich", może jakichś znajdziemy, może nie. Przynajmniej zdobędziemy wiedzę na ich temat. Nie szukając - będziemy tylko bliżej kapitulacji.

Obrazek użytkownika Traube

Traube
gardzą europejską kulturą, nie asymilują się, a europejskie kobiety to dla nich kurwy. To tu, w Europie. Jeszcze gorzej jest tam u nich w Somalii itp. Jak wyobrażasz sobie to rozbijanie systemu klanowego traktowanego przez nich jako naturalny i doskonały przez ludzi uważanych przez nich za bezbożnych głupców?
Obrazek użytkownika Danz

Danz
Czarno to widzę, to znaczy ... chciałem powiedzieć, no tak żeby nie urazić ich uczuć, że... będzie rzeź.  Rzeź bezbożnych głupców (tak jak to piszesz).
I wtedy wprowadzi się szariat, jako doskonałą formę rządzenia.
I wtedy dopiero będzie dobrze.
Mam nadzieję, że tego nie dożyję, ale już moje dzieci tak.
Pozdrawiam.

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Obrazek użytkownika Jabollissimus

Jabollissimus

Masz nadzieję, że twoje dzieci dożyją rzezi Zachodu? Oj, nieładnie!

Rzeź będzie, i to, obawiam się, już za chwilę. Szczęśliwie nie u nas. I to jest czas, który mamy na przygotowanie.

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Klan i ród to pojęcia uwazane za bliskoznaczne, ale tak nie jest. Jabolissimus pisał wyraźnie o rodach i tego bym się trzymał, bo inaczej pojęcia nam się rozpływają.
Obrazek użytkownika Traube

Traube
Słabo się na tym znam, ale słuchałem w szwedzkim radio opowieści faceta, którego w Etiopii do więzienia wsadzili pod zarzutem szpiegostwa czy jakoś tak. Razem z kolegą nawiązali kontakt z jakąś antyrządową partyzantką, spędzili z nimi trochę czasu, zostali zatrzymani, skazani i po długich staraniach uwolnieni. I napisali o tym książkę. Jedno z pierwszych pytań o Szwecję zadanych im przez tych partyzantów dotyczyło klanów. Kiedy chłopaki wytłumaczyli rozmówcy, że w Szwecji nie ma klanów, on im najpierw nie wierzył, a kiedy już było jasne, że się dobrze rozumieją, że to nie błędy w tłumaczeniu, to ten partyzant przerwał rozmowę. Pobiegł do swoich kolegów, którzy po chwili pokładali się ze śmiechu słuchając jego relacji.
Obrazek użytkownika tł

Na gruncie antropologii kulturowej - a na takim gruncie usiłuje poruszać sie Autor - klan i ród to pojęcia zdecydowanie bliskoznaczne.
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Uwagi trafne, ale wypaczone Konecznym. Koneczny nie znał ustroju rodowego w Czeczenii. Okazuje się, że tam można było bez kościoła rzymskiego, bez chrześcijaństwa i (o zgrozo) bez monarchii, stworzyć cywilizowany ustrój rodowy, w którym potrafiono radzic sobie z konfliktami bez trwającej wiele pokoleń zemsty za przewiny poprzedników.

"Zgrubne" opisy cywilizacyjnych schematów są moim zdaniem zwodnicze. Wydaje się jednak, że między czterema morzami - Bałtykiem, Adriatykiem, Morzem Czarnym i Jeziorem Kaspijskim - istnieje pewna wspólna kultura, ba, może i zamaskowana odrębna cywilizacja, której nie łączy wspólna religia, lecz te same lub bardzo zbliżone emocje, rytuały, zwyczaje, istniejące na poziomie pojęcia państwa.

Obszar ten poszatkowany i rozebrany pomiędzy wschód, zachód i południe, od tysiąca lat próbuje się zjednoczyć i jak do tej pory tylko jagiellonom udało się taki proces zapoczątkować - na czas bardzo krótki. Walczmy o to dalej, a może doczekamy się wreszcie wykrystalizowania odrębnej cywilizacji...
Obrazek użytkownika Jabollissimus

Jabollissimus
Ależ Koneczny wskazywał na zalety i konieczność dziejową przejścia przez ustrój rodowy. Jest on przyczyną zawiązywania się generaliów etycznych. Takich cech jak obowiązkowość, czy bezinteresowność (rzucać wszystko i jechać hen, nie wiadomo gdzie, by dokonywać sprawiedliwości? tożto wbrew własnemu interesowi). Itd. Z czasem się wypacza.  Czeczenia nie zawsze była islamska. Kiedy islam się pojawił - był zupełnie łagodny.
Koneczny miał wiele znakomitych intuicji, które poplątał z braku terminologii. Jego największym błędem było patrzenie na kultury, jako na homogeniczne twory (nawet jeśli są w mieszance - to w całości), stąd i parę spraw jest nam kuriozalnie przedstawionych. "O wielości cywilizacji" - dzieło najpopularniejsze - nie jest przekonujące. Jego geniusz jest widoczny, kiedy przechodzi się przez kolejne prace. Facet wymaga przetłumaczenia na dzisiejszy język, wyklarowania i unacześnienia o wiek XX.

A obszar, o którym mówisz, nazywa się w geografii Sarmacją. Don dzieli ją na część Europejską i Azjatycką. Pojęcie to zostało zarzucone na bazie walki z I Rzeczypospolitą. Tuż za jej granicami jest od starożytności uznana granica Europy. Trzeba było zniknąć kontytuujące nazwy i ukazem cara rozciągnięto Europę na Ural. Tutaj jest to b. dobrze opisane: http://geopolityka.net/witold-wilczynski-geografia-metageografia-ziem-da...
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
i dobrze, że temat jest poruszany przez teoretyków geopolityki. Diabeł tylko siedzi w szczegółach. Wspomniani w artykule Alanowie to prawie na pewno Czeczeni, którzy juz wtedy panowali na obszarze północnego Kaukazu. Starożytni historycy mogli ich pomylić z Sarmatami (Carmatami w języku czeczeńskim, co oznacza dosłownie brodaczy, barbarzyńców), gdyż Sarmaci/Carmaci sąsiadowali z Alanami.

Intuicje Sulimirskiego odnośnie Alanów, że byli to jakoby Osetyńcy są nonsensowne.

Polecam książkę Issy Adger-Adajewa pt. Kamienie mówią. Ta książka opowiada o historii Czeczenii bez sowiecko-rosyjskich-angielskich manipulacji. Możemy się tam równiez dowiedzieć o ustroju Czeczenii i zrozumieć, w jaki sposób naród ten przetrwał jako naród (nie plemię) bez chrześcijaństwa i bez monarchii.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>