Film jak strzał w tył głowy

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  0
„System (Child 44”) w reżyserii Daniela Espinozy to ekranizacja książki Toma Roba Smitha, wydanej u nas pod tym samym tytułem. Książki nie znam, natomiast film miałem okazję zobaczyć wczoraj na specjalnym pokazie, będącym równocześnie warszawską premierą. Pokaz poprzedziła krótka rozmowa z przedstawicielką wydawcy i aktorką Agnieszką Grochowską, która wraz z kilkoma innymi osobami z Europy wschodniej wzbogaciła obsadę filmu, w którym główną rolę zagrał Tom Hardy. Z rozmowy moją uwagę zwróciły znane mi wcześniej wątki polityczne, o których przeczytać mogli również nasi czytelnicy. Obraz zablokowano w Rosji, ponieważ nie koresponduje z obchodami kolejnej rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem. Już po pierwszych scenach widać, że tym razem nie jest to tylko propagandowy zabieg  producentów. W Moskwie, jawnie nawiązującej do swego najgorszego dziedzictwa „System” spodobać się nie mógł.

To nie jest film, w którym szuka się niuansów, zachwyca tworzeniem nowego człowieka czy pochyla ze zrozumieniem nad „heglowskim ukąszeniem”. Film jest zaś jak strzał w tył głowy – klimatem, opowieścią, stopniowaniem emocji wgniata w fotel. To jeden z tych obrazów, po których po wyjściu z kina musiałem ochłonąć.   Stalinizm jest jednoznacznie zbrodniczy i zaprowadzany terrorem. Zaczyna się od głodu na Ukranie, potem Berlin i zatykanie flagi przez sołdata z ręką ciężką od kradzionych zegarków, wreszcie przechodzimy do czasu akcji. Uratowany od głodu Leo, bohater Wielkiej Wojny Ojczyźnianej staje się gwiazdą służb, ma jednak żonę i jednego śmiertelnego wroga. Żonę każą mu wydać, czego nie robi, „bo to przecież jego żona”. Przypomniał mi się koreański „Berlin”, świetny dramat z zeszłego roku z bardzo podobnym wątkiem, umieszczonym tym razem w środowisku agentury Kima w stolicy Niemiec. Pewne rzeczy pozostają niezmienne mimo upływu czasu. Grany przez Hardy’ego Leo nie zdąży już wyjaśnić sprawy tajemniczego morderstwa, którego ofiarą padł syn jego przyjaciół. Wraz z żoną zostaje wysłany na prowincję, by zostać zwykłym, pomiatanym przez kierownictwo milicjantem.  A jednak i tam nie uwolni się ani od wroga, ani od mordercy. Walka między nimi trwać będzie do końca, a po drodze obejrzymy jeszcze wielkie obszary sowieckiego raju, w którym, jak głosiła propaganda, morderstwa nie były możliwe. Tak, to nie mogło spodobać się w Rosji.

Jeśli nawet kogoś nie poruszy strona historyczna (wszystko oparte jest bowiem na faktach), pozostanie mu sprawnie nakręcona opowieść i dobre aktorstwo. W takich filmach często zdarza się twórcom wyłożyć na sprawach językowych, tu wybrnięto z tego całkiem sprytnie. Aktorzy posługują się angielskim z wyraźnym wschodnim akcentem, co przynajmniej moich uszu sztucznością, zaskakująco, nie poraziło – wyszło całkiem naturalnie.

Z tych wszystkich powodów warto wybrać się do kina. Pamiętajcie tylko, by nie przyzwyczajać się zbytnio do postaci, zwłaszcza tych drugoplanowych.
System (Child 44), reż. Daniel Espinosa,  Czechy, USA, Wielka Brytania, Rumunia 2015
 

PS. Ja "Systemowi" daję 10/10, natomiast redaktor Łukasz Warzecha, który również był na wczorajszym pokazie, tylko 5/10. Ale i on uważa, że warto obejrzeć.
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>