Good morning Vietnam

 |  Written by  |  13

Wśród tych z nas, którzy dorastali w latach `60 i `70 ub. wieku, utrwalił – przynajmniej podświadomie – ambiwalentny stosunek do toczącej się wówczas wojny w Wietnamie. Ot, potęga komunistycznej propagandy!

 

Z jednej strony kibicowaliśmy Amerykanom – w końcu ta wojna zastępcza była jednym z gorących epizodów zimnej wojny z globalną ekspansją komunizmu – ale z drugiej – bombardowani medialnym przekazem płonących mnichów, okaleczonych dzieci, rozstrzeliwanych cywilów oraz protestujących studentów i weteranów – utrwalaliśmy w podświadomości narzucane nam przekonanie o brudnej wojnie imperialistów, o ich zbrodniach wojennych, etc.

 

Żadna wojna nie jest czysta. Żadna wojna nie jest do końca sprawiedliwa. O sprawiedliwość należałoby pytać ofiary. Nie tylko ofiary napalmu, bombardowań dywanowych, Agent Orange, ale także ofiary zwycięstwa, setki tysięcy, jeżeli nie miliony więźniów obozów reedukacyjnych, górali Hmong, ryzykujących i często tracących życie boat people, uciekających z własnej ojczyzny po zwycięstwie komunistów...

 

Tyle tytułem wstępu, bo zasadniczym tematem tej notki mają być zbrodnie wojenne w Wietnamie. Na to hasło uruchamia się nasza podświadomość i jak diabeł z pudełka wyskakuje nazwa wioski – My Lai, i nazwisko skojarzone z rangą – porucznik Calley. Amerykanie zamordowali tam 350-500 wietnamskich cywilów. http://en.wikipedia.org/wiki/My_Lai_Massacre.

 

Ciekawe, dlaczego prawie nikomu podświadomość nie podpowiada nazwy miasta – Hue i nazwy formacji – Vietcong? Podczas walk i okupacji miasta w trakcie ofensywy Tet Wietnamczycy z Vietcongu zamordowali tam 2800-6000 osób. W większości innych Wietnamczykow, cywilów i jeńców wojennych: http://en.wikipedia.org/wiki/Massacre_at_Hu%E1%BA%BF

 

Komuniści wietnamscy nie szczędzili cierpień i śmierci swoim rodakom. Ale o tym świat nie mówił...

 

Skorupka nam za młodu nasiąkła … stereotypem, a ze stereotypem ani Rambo, ani zaginiony w akcji Chuck Norris nie wygra.

 

Najokrutniejsi wojownicy tej wietnamskiej wojny pozostają w ogóle poza naszą świadomością. A byli nimi żołnierze południowokoreańskich sił zbrojnych. To oni budzili największą grozę, nie tylko wśród przeciwników i cywilów, ale i wśród sojuszników! Oto niektóre tylko spośród ich „dokonań”:

 

http://en.wikipedia.org/wiki/B%C3%ACnh_H%C3%B2a_massacre

http://en.wikipedia.org/wiki/Binh_Tai_Massacrehttp://en.wikipedia.org/wiki/Binh_Tai_Massacre

http://en.wikipedia.org/wiki/Di%C3%AAn_Ni%C3%AAn_-_Ph%C6%B0%E1%BB%9Bc_B%C3%ACnh_massacre

http://en.wikipedia.org/wiki/B%C3%ACnh_An_massacre

Czy ktoś to jeszcze Koreańczykom pamięta? Zapewne tylko ich ofiary...

 

Ale południowokoreańscy żołnierze popełniając te zbrodnie pamiętali zapewne o zbrodniach chińskich komunistów, których ofiarami przed kilkunastu laty padali ich bliscy...

 

Te azjatyckie wojny...

 

Chiny pomagające na ogromną skalę wietnamskim komunistom w walce z Południem, w 1979 roku napadły na swoich niedawnych sojuszników. I przegrały! A niewiele wcześniej owi nie grzeszący łagodnością sojusznicy uratowali z rąk Czerwonych Khmerów tych, którzy pozostali w Kambodży jeszcze żywi...

Ofiary masakry dokonanej przez Amerykanów w My Lai

 

 

Ofiary masakry dokonanej przez siły Vietcongu w Dak Son przy użyciu granatów i miotaczy ognia

 

 

 

ed. img. SG

5
5 (8)

13 Comments

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Daję 5 za dobre intencje, ale przez nieznajomość historii wojny w Wietnamie i w Korei troszke się pogubiłem... ten przeskok w tekście troszkę mnie skonfudował... A więc kto kogo mordował i w jakim stopniu? Wietnamczycy Koreańczyków czy na odwrót?
Obrazek użytkownika tł

Łomatko, i to pisze znany miłośnik kultur Wschodu ;-)!

Wyjaśniam, że w tym konkretnym przypadku chronologia jest następująca: podczas wojny w Korei chińscy ochotnicy mordowali Koreańczyków, a podczas wojny wietnamskiej, żołnierze południowokoreańscy mordowali Wietnamczyków, których ówczesnymi sojusznikami byli Chińczycy. Potem Chińczycy przestali być sojusznikami Wietnamczyków... Spirala wzajemnej przemocy...

Kluczem do zrozumienia sytuacji jest tu ekspansja komunizmu w Azji, choć nie jest to klucz jedyny, gdyż tzw. zaszłości historyczne na tym terenie były wielowiekowe.
Obrazek użytkownika tł

Wypadło z tekstu zdjęcie przedstawiające ofiary z My Lai. Został tylko podpis. Co mam zrobić, wkleić powtórnie???

PS. Wkleiłem. U mnie jest widoczne. Czy jest także widoczne dla innych Użytkowników i Czytelników?

PPS. No i znowu nie ma u mnie zdjęcia z My Lai!!! Czyżby ktoś chciał wybielać Amerykanów??? Oj, bo zawołam Lotną :-)))!!!

PPPS. Wkleiłem po raz drugi. U mnie jest widoczne...
Obrazek użytkownika chryzopraz

chryzopraz
umieść ostrzeżenie o drastycznych zdjęciach! Jam ci dość odporna, jednakowoż sądzę, że i co bardziej wrażliwi tu zaglądają.

Pozdrawiam i dzięki za temat. Od razu przypomniały mi się "Iwo Jima" i "Letters from Iwo Jima" Clinta Eastwooda.
 

 

Obrazek użytkownika tł

Wojna jest drastyczna. Nie wiem, czy ostrzeżenie ma sens, skoro są to zdjęcia, a nie linki do nich... Fotografie z My Lai były na czołówkach prasy światowej.

Dlaczego akurat filmy Eastwooda? Czy wiesz, że "Casualities of War" Briana de Palmy opowiada o autentycznym wydarzeniu z czasów wojny wietnamskiej? http://en.wikipedia.org/wiki/Incident_on_Hill_192

Pozdrawiam
Obrazek użytkownika chryzopraz

chryzopraz
ale "Listy z Iwo Jimy" też są oparte (choc częściowo) na autentykach.
A dlaczego Clint? No te dwa akurat nie są jego najlepszymi dziełami, zrobił lepsze.  A w "Iwo Jimie" dokładnie i zgodnie z prawdą pokazał to, co stało się z Indianinem z plemienia Pima - Irą Hayes.
 

 

Obrazek użytkownika tł

Pytałem, bo akurat "Listy...", choć mają wiele wspólnego z wojną, to nic wspólnego z Wietnamem...
Obrazek użytkownika chryzopraz

chryzopraz
do Pana komentarza z 8:55 do Alchymisty, może niespecjalnie udanie.

 

Obrazek użytkownika javelin

javelin
Tradycyjnie ciekawy temat i dobrze napisane. A'propos Hue, to interesująca jest historia słynnego zdjęcia (Pulitzer '69 , jest też film) na którymGenetał  Nguyen Ngoc Loan dowódca tamtejszej  południowowietnamskiej policji  strzela w głowę jeńcowi Viet Congu. Fotka ta miała być i była jedną z ikon bestialstwa imperialisycznych siepaczy okrutnie mordujacych bezbronnych jeńców.
Fakt egzekucji (zabójstwa) nie podlega dyskusji, jest jednak pewne ale. Zastrzelony Wietnamczyk nie był biednym, szeregowym partyzantem . Nguyen Van Lem był komunistycznym agentem bezpośrednio odpowiedzialnym za wymordowanie podwładnych Loana, jego rodziny i wielu innych "reakcjonistów". Każdy chyba sam musi odpowiedzieć sobie co by na miejscu Loana zrobił gdyby przyprowadzonu mu mordercę jego bliskich. Ja wiem ...

Obrazek użytkownika tł

Dziękuje ;-).

Pisałem o tej historii dawno temu na NP w czerwcu 2012 roku. Oto ten tekst:

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 

Krytyka źródła czyli o tym, jak nie dać się nabrać na pierwsze wrażenie

 

Niedawno opublikowano na NP. tzw. wywiad Hanny Krall z Bronisławem Geremkiem, pochodzący rzekomo z jakiegoś numeru „Polityki” z 1981 roku, który później podobno ocenzurowano. Przyznam, że z lenistwa – nie tylko zresztą – nie chciało mi się tego komentować, tym bardziej że był to czysty tekst, bez uwag osoby go publikującej.

 

Dzisiaj @zetjot opublikował interesujący, lapidarny tekst pt. „Nauka historii, ale jaka”, wyrażając opinię, że ważniejsze od nauczania o procesie historycznym jest nauczanie o historycznych indywidualnościach. Opatrzyłem go krótkim komentarzem, stwierdzając, że moim zdaniem młodzież należałoby także uczyć podstaw krytyki źródłowej. Bowiem to właśnie z badania różnorakich źródeł historycznych bierze się wiedza o historii. O faktach i procesach historycznych oraz o historycznych postaciach.

 

Oto przykład, jak należy krytycznie traktować źródło historyczne. A pamiętajcie Państwo, że dzisiejsza gazeta jutro będzie źródłem historycznym. A skoro już o gazetach, to niechaj obiektem naszych dociekań będzie fotografia. Na wszelki wypadek, gdyby nie udało mi się jej wkleić: znajdziecie ją Państwo pod: http://en.wikipedia.org/wiki/eddie_adams_(photographer)

 

No higher resolution available.

Nguyen

 

 

Ranek 31 stycznia 1968 roku, Sajgon, Wietnam Południowy. Trwa ofensywa Tet. Na ulicach stolicy kraju toczą się ciężkie walki z żołnierzami Vietcongu. Amerykański fotograf Eddi Adams (Associated Press) wraz z wietnamskim kamerzystą telewizji NBC pracuje na ogarniętym walkami terenie. Robi zdjęcie (a nawet film), które wkrótce obiegnie cały świat, stając się symbolem bestialstwa reżymu południowowietnamskiego i politycznej ślepoty USA, które ten reżym wspierają. To historyczne zdjęcie stało się bardzo istotnym czynnikiem psychologicznym przegranej USA w wojnie wietnamskiej. Adams dostanie za nie Pulitzera.

 

 

Pan z rewolwerem to szef policji reżymowej Nguyen Ngoc. Jego ofiara jest anonimowa. Skuty kajdankami Wietnamczyk, wyglądający wręcz na podrostka. Horror. Na filmie jeszcze gorzej, bo Ngoc strzela mu w głowę, a bezbronny więzień pada zabity.

 

A teraz tzw. krytyka zewnętrzna źródła. Badamy, czy to nie fotomontaż. Nie. Badamy, czy zdjęcie zrobiono tam, gdzie określono w jego opisie. Badamy czy autor zdjęcia w ogóle istnieje, jest tym, za kogo się podaje, czy był tam, gdzie zrobiono zdjęcie, czy je zrobił? Etc. Bez żadnych wątpliwości. Czyli stuprocentowy autentyk. Czyli dowód okrutnej zbrodni. Tak.

 

Ale tu zaczyna się krytyka wewnętrzna źródła. Czy to co widzimy na zdjęciu jest tym, co rzeczywiście się stało. Identyfikujemy kata. Identyfikujemy ofiarę. Etc. Wszystko się zgadza? Tak, ale zapytajmy o kontekst. Czy zbrodniczy czyn, który uwiecznił fotograf jest rzeczywiście okrucieństwem reżymowego siepacza?

 

I w tym momencie nasza pierwotna interpretacja źródła historycznego wali się. No, może nie w gruzy, ale się sypie. Ngoc to Ngoc, szef reżymowej policji. Ale jego anonimowa, bezbronna ofiara to… niedawno schwytany kadrowy oficer sił specjalnych Vietcongu. Jak by tego było mało, ów oficer i jego ludzie wymordowali kilka godzin wcześniej z zimną krwią całą, autentycznie bezbronną rodzinę Ngoca. To trochę zmienia postać rzeczy…przynajmniej trochę.

 

Ale opinia publiczna, która nie przeprowadziła krytyki źródła już zdania nie zmieni. Niezależnie od późniejszych informacji o kontekście sytuacyjnym. Zbrodniarz pozostanie okrutnym i bezwzględnym zbrodniarzem, a ofiara niewinną, bezbronną ofiarą.

 

Adams – jak wspomniano – dostał za to zdjęcie nagrodę Pulitzera. Dostał też extra bonus. Wyrzuty sumienia, zapewne do końca życia, a zmarł w 2004 roku. Ale to nie jest istotne.

 

Morał jest taki, że to, co widzimy, słyszymy, i czytamy nie musi być tym, co się rzeczywiście zdarzyło. My już o tym wiemy. Bez wątpliwości. Po Smoleńsku, ale nie tylko po Smoleńsku. Ale musieliśmy sami nauczyć się krytyki i interpretacji źródeł. Dlatego sądzę, że krytyki i interpretacji źródeł należy uczyć nasze dzieci na lekcjach historii. I nie tylko na lekcjach historii.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Kiedy doczekam się tekstu o Irzyku ;-)?


Pozdrawiam
Obrazek użytkownika javelin

javelin
Ha, nie czytałem tego tekstu oczywiście. Historię znam ze źródął pisanego. Musiałęm tylko sobie odświeżyć nazwiska bo nie sposób spamiętać.
Irzyk - pamiętam. Problem w tym że po pierwsze mam bardzo mało czasu, a po drugie słowo pisane nie jest moim żywiołem. Zdecydowanie lepiej mi idzie czytanie. Ale kto wie . Jest tyle ciekawych historii i niezwykłych ludzi. 

PS czy ten pies w avatarze to jamnik szorstkowłosy ?
Obrazek użytkownika tł

Pies Frodo zdecydowanie nie jest jamnikiem szorstkowłosym. Z pytania wnoszę, że kynologia nie jest Twoim żywiołem ;-)))! W przeciwieństwie do militariów...

Więcej notek tego samego Autora:

=>>