Mój Jurij Bezmienow (1)

 |  Written by alchymista  |  9

Atak na Państwo Polskie nie nastąpił w taki sam sposób, jak atak na państwa zachodnie - moja interpretacja Jurija Bezmienowa. Lużne notatki.

Podejrzewam, że krążący od dawna w sieci wykład Jurija Bezmienowa, libertarianie zaprzęgli do propagowania swojej ideologii i krytykowania socjalizmu. W każdym razie wykład ten idealnie się do tego nadaje, gdyż obszerny passus poświęcony jest sprawie marksistowskich związków zawodowych i ich negatywnego wpływu na relacje pracownik-pracodawca. Rzecz w tym jednak, że akurat ta część wykładu Bezmienowa jest najmniej uniwersalna, a sam wykład sprawia wrażenie mocno pociętego (Bezmienow mówi o tym, że wykład trwał dwie godziny, a na filmie z polskim tłumaczeniem jest tylko godzina). W każdym razie różne są kraje i narody, i ich zwyczaje, a najistotniejsza w wykładzie jest uproszczona teoria ataku na obce państwo poprzez wywieranie wielopoziomowego wpływu na umysły jego obywateli.

Tytuł wykładu brzmi „Jak napaść na państwo”. Ale co właściwie rozumieć pod pojęciem „państwo”? Na Zachodzie i w Rosji „państwo to ja” - mówi zazwyczaj biurokratyczna administracja. To co popularnie nazywane jest „demokracją” polega na stworzeniu mechanizmu wzajemnie szachujących się lub współpracujących wyspecjalizowanych instytucji, które „w imieniu obywateli” wypracowują administracyjny konsensus polityczny. W tej machinie działają takie trybiki jak parlament, rząd, trybunał konstytucyjny, związki zawodowe, massmedia, partie polityczne, służby specjalne, wielki biznes skupiony w odpowiednich stowarzyszeniach itp. Wszyscy oni mają jakąś część władzy dla siebie i stale zabiegają o jej rozszerzenie, nieustannie blokowani przez pozostałych. Racje, przetargi i poglądy są mniej istotne, w sytuacjach spornych regułą działania ostatecznie jest bowiem procedura. W Rosji naturalnie wszystko działa inaczej. Tarcia między instytucjami państwa są starannie maskowane, a procedury ustanawia ten, kto aktualnie posiada władzę. Wszystko podporządkowane jest jedynowładztwu, a więc biurokratyczna administracja jest w istocie „dworem” jedynej władzy – niezależnie od tego, czy sprawuje ją jeden człowiek, czy jedna partia.

Rzecz w tym, że zupełnie inna tradycja państwowa istnieje w krajach Europy Środkowej i na Kaukazie (szczególnie w Czeczenii). Tradycja ta zakłada, że państwo to po prostu jego obywatele. Jedynym źródłem legalności wybranej władzy nie jest prawo samo w sobie, ale prawo poparte wolą obywateli. Bez woli obywateli prawo nie może normalnie działać. Albowiem podstawowym zadaniem prawa nie jest wymiar sprawiedliwości, ale zachowywanie harmonii między obywatelami. Jak natomiast wyrazić wolę obywateli? Naturalnie, wola obywateli musi być oparta o konsensus, o zgodę. Tak również działała Pierwsza Solidarność. Jej działania legitymizowała nie tylko walka ze wspólnym wrogiem, lecz także zgodne podejmowanie decyzji i szacunek dla aktualnej mniejszości. Zagadnienie to próbowałem zanalizować w tekście Otium dla mas, który serdecznie Państwu polecam, choć nie jest łatwy w lekturze.

Skoro państwem w Polsce są aktywni obywatele i skoro w latach 80. wcieleniem Państwa Polskiego była Solidarność, to w oczywisty sposób atak na Solidarność musiał przebiegać zgoła inaczej, niż to przedstawił Jurij Bezmienow w passusie poświęconym działalności związków zawodowych. Solidarność nie była bowiem marksistowskim związkiem zawodowym i na próżno by się silił libertarianizm, aby udowodnić że „solidaruchy” niczym się nie różniły od „komuchów”. Rzekłbym raczej, że to wśród „komuchów” narodził się pomysł, aby ideologię libertariańską wykorzystać do ideowego pałowania Solidarności (chociaż nie mam na to rzeczowych dowodów i pewnie nigdy ich mieć nie będę).

Przyjrzyjmy się jednak całej koncepcji przedstawionej w wykładzie Bezmienowa. Są w niej różne niejasności i niedopowiedzenia, uproszczenia, ale ogólnie przedstawia się tak. Najlepszą drogą podboju obcego państwa nie jest wojna, lecz zwycięstwo nad wrogiem bez działań militarnych, poprzez zniszczenie systemu wartości, na których został zbudowany kraj wroga. Wróg musi przestać postrzegać w Tobie zagrożenie i zaakceptować Twój system wartości. Dokonuje się tego w drodze sześciostopniowego przewrotu ideologicznego.

 

Etapy przewrotu ideologicznego

 

Demoralizacja – etap trwający 15-20 lat, a więc tyle ile trwa edukacja jednego pokolenia. Etap ten odbywa się w takich sferach, jak religia, system edukacji, życie społeczne, administracja państwowa, wymiar sprawiedliwości, wojsko, praca i relacje pracownik-pracodawca, gospodarka. Taktyka demoralizacji polega na tym, aby zgodnie z regułami niektórych wschodnich sztuk walki popchnąć wroga w tym kierunku, w którym on sam zmierza, ale w taki sposób, aby ten ruch mu zaszkodził (np. przewrócił się lub upadł na ścianę). Wykorzystuje się tutaj pospolitych przestępców, przeciwników polityki państwa, wrogie elementy, socjopatów, a także niewielkie grupy obcych agentów. Należy uchwycić moment, w którym wszystkie te grupy podejmują działania antypaństwowe we wspomnianych wyżej sferach życia. Wspiera się i wzmacnia takie działania, jak:

  1. ośmieszanie religii i propagowanie dziwnych i prymitywnych sekt i wierzeń, po to aby istniejące dogmaty religijne i instytucje zastąpić fałszywymi,

  2. przeobrażanie systemu edukacji w ten sposób, aby wiedzę konstruktywną, pragmatyczną i kompetentną zastąpić historią wojen prowadzonych przez konserwatystów, wiedzą o zdrowym odżywianiu, budżecie domowym, wychowaniu seksualnym (byle dalej od systematycznej wiedzy);

  3. naturalne więzi międzyludzkie zastąpić sztucznie utworzonymi biurokratycznymi ciałami, które kontrolują życie społeczne i rodzinne, lecz nie są przez nikogo wybierane, jak np. massmedia lub pracownicy społeczni;

  4. wymiar sprawiedliwości, prawo i porządek wpadają w powolny rozkład, który polega na tym, że ludzie są coraz bardziej ze sobą skłóceni, także w rodzinach, coraz częściej się procesują, a instytucje służące do zachowania porządku (policja, wojsko) przedstawiane są jako niegodziwe lub zgnuśniałe en masse, natomiast przestępcy wydaja się sympatyczni i skrzywdzeni przez złe społeczeństwo;

  5. w relacje pracodawców z pracownikami wkraczają rozideologizowane związki zawodowe, które dezorganizują życie gospodarcze, nie dochodząc nigdy do rozwiązania żadnego z problemów, które biorą się w rzeczywistości z hiper-konsumpcjonizmu (a więc rozbudzenia nadmiernych potrzeb), a nie ze złego traktowania pracowników przez pracodawców (ta część wykładu jest zresztą najbardziej kontrowersyjna, bo w istocie reprezentuje... sowiecki punkt widzenia! Ale o tym za chwilę). Ideologia równości i zasada równych szans jest zła, bo nawet przy najlepszych chęciach ludzie nie będą równi; równi są jedynie przed Bogiem (ta teza również budzi sprzeciw jednej ze słuchaczek wykładu, która wtrąca, że powinny istnieć „równe szanse we współzawodnictwie”).

Destabilizacja. W tej fazie pozwala się wrogowi, aby sam doprowadził swój kraj do destabilizacji. Spory między pracownikami a pracodawcami osiągają takie natężenie, że niemożliwe jest porozumienie. Porozumienie okazuje się niemożliwe nawet w rodzinie (Przecież nie można kochać najgorszego wroga) i między sąsiadami, ludzi ogarnia żądza walki, którą mogą rozwiązywać tylko w sądach. Ustanowione tradycją normalne relacje międzyludzkie ulegają destabilizacji. Uczniowie walczą z nauczycielami, studenci z profesurą. Ludzie zaczynają do siebie strzelać. W najbardziej nieistotnej sprawie idziemy do sądów, a społeczeństwo popada w coraz większy antagonizm. Massmedia ustawia się w opozycji do społeczeństwa jako całości. Uaktywniają się agenci-śpiochy i przystępują do akcji. Stają się przywódcami różnych grup, osobami publicznymi i wpływowymi, np. przywódcami homoseksualistów. Są szanowanymi obywatelami, którzy otrzymują od różnych fundacji pieniądze na rzecz słusznej walki o prawa człowieka, prawa kobiet, prawa dziecka, prawa skazanych lub cokolwiek innego. Wielu obywateli w dodatku chętnie wspiera ich swoimi pieniędzmi!

Kryzys. Procesy destabilizacji prowadzą do kryzysu. Legalne organy władzy przestają funkcjonować. Pojawiają się samozwańcze kolegia i organizacje ideologiczne, które prą do przejęcia władzy, choćby siłą. Zdesperowane sytuacją społeczeństwo poszukuje zbawiciela. Grupy religijne oczekują mesjasza, pracownicy (pozbawieni pracy) żądają władzy silnej ręki, która przywróci im pracę. Wszyscy chcą silnego przywódcy. I przywódca się zjawia, wyłaniany spośród miejscowych rewolucjonistów lub przybywa z zagranicy. Dalej następuje następująca alternatywa: wybuch wojny domowej lub obcy najazd.

Normalizacja. Kolejny etap nazywany jest tak ironicznie, by nie rzec cynicznie. Samozwańcza władza opanowuje sytuację i rzeczywiście zaprowadza rządy silnej ręki. Agenci-”śpiochy”, działacze, pracownicy społeczni oraz liberałowie, a także homoseksualiści, profesorowie marksizmu – są eliminowani, również fizycznie. Wykonali swoją robotę i stali się zbędni. Potrzebny jest spokój, aby teraz poddać kraj eksploatacji i wyzyskowi obcych. Od tego momentu nie ma żadnych strajków, żadnych homoseksualistów, żadnych praw kobiet, żadnych praw dziecka. Nastaje porządna, solidna, demokratyczna, proletariacka „wolność”. Aby odwrócić ten proces, potrzebny jest ogromny wysiłek militarny, czyli interwencja wojskowa kraju demokratycznego.

 

Recepty Jurija Bezmienowa

 

Na etapie demoralizacji Bezmienow radzi ograniczać import wrogiej propagandy. Nie chodzi o to, aby zamknąć się, jak Japonia w dawnych wiekach, ale by wypracować w sobie asertywność i krytycyzm, zdolność do rozpoznania wrogiej propagandy. Również na etapie destabilizacji można podjąć kroki prewencyjne. Należy odebrać prawa grupom mniejszościowym, aby nie dopuścić do sytuacji, w której urosną w siłę polityczną (np. odebrać prawa grupowe gejom). Nie wybierać ich do ciał wybieralnych i nie pozwalać na ustanawianie władz niewybieralnych – oto recepty Jurija Bezmienowa. Ograniczenie praw związków zawodowych i ograniczenie firmom prywatnym możliwości kreowania konsumpcyjnych wartości w społeczeństwie. Promowanie powściągliwości za pomocą prawa. Jeśli jednak kraj popadnie w kryzys, przeciwdziałanie także jest możliwe. Należy doprowadzić do wojskowego zamachu stanu, dokonanego przez konserwatywnych oficerów (np. w Chile), którzy mogą ustabilizować sytuację w kraju, zanim wybuchnie wojna domowa lub nastąpi obca inwazja.

Zdaniem Bezmienowa wszystkich tych etapów przewrotu ideologicznego można uniknąć, jeśli będzie się dążyć do powrotu społeczeństwa do religii. Czyli do czegoś, czego nie da się dotknąć, zjeść lub nosić na sobie, ale czegoś, co realnie porusza społeczeństwo i zabezpiecza przed dywersją. Upadek rodzimej religii kończy się upadkiem państwa i popadnięciem jego istnienia w zapomnienie. Nikt nie umiera za matematykę i za równanie 2x2=4, ale miliony ludzi gotowych jest umierać za Jezusa Chrystusa. Obrona przed przewrotem ideologicznym jest prosta i polega przede wszystkim na wierze.

 

Jak w Polsce rozumieć przesłanie Bezmienowa?

 

Skupię się tu na tym jak w Polsce rozprawiono się z jedyną organizacją Państwa Polskiego jaką była Pierwsza Solidarność, pozostawiając na potem inne epizody z naszej historii. Przede wszystkim podważono zasadę zgody, jako środek legitymizacji stanowionego przez Solidarność prawa. Neo-Solidarność podeptała źródło legalności Pierwszej Solidarności i ustanowiła dyktaturę jednej osoby. Część członków Solidarności zaakceptowała Okrągły Stół jako etap przejściowy. Następnie wielu z nich podjęło bezskuteczne, choć wielokrotne próby jego wywrócenia. Odpowiadając na to zagrożenie, reżim sowiecki w Polsce dokonał przewrotu ideologicznego w świadomości polskiego społeczeństwa. Przewrót ten trwał około 20 lat, ale pierwszym krokiem było ośmieszenie osłabionej, lecz ciągle legalnej instytucji Państwa Polskiego, jaką był NSZZ „Solidarność”. Inteligentów o najbardziej otwartym umyśle „zarażano” ideologią libertariańską, aby przypadkiem nie zbliżyli się z „robolami” w wielkich zakładach pracy. Jednocześnie dokonywano przejmowania zakładów pracy, grabieży mienia i jego rozprzedaży, izolując związki zawodowe od reszty społeczeństwa, a w szczególności od inteligencji, którą nakierowano w jałowe wentyle bezpieczeństwa, takie jak Unia Wolności czy Unia Polityki Realnej. Inne elementy etapu demoralizacji są nam wszystkim doskonale znane i doświadczone, choć bez likwidacji autorytetu NSZZ „Solidarność” nie mogły się one powieść.

W idei Bezmienowa kontrowersje budzi pomysł ograniczania konsumpcji i promowania wstrzemięźliwości jako lekarstwa na konflikty między pracownikami a pracodawcami. Tę metodę stosowano niestety z powodzeniem w krajach bloku sowieckiego, gdzie istotnie brakowało niemal wszystkiego i wszystko co produkowano siłą rzeczy musiało służyć całymi latami, gdyż nie było czym zastąpić starych rowerów, starych samochodów, starych maszyn itp. A przecież strajki się zdarzały. Rozumiem więc ideę Bezmienowa na swój sposób: jako zrównoważenie rynkowej gospodarki wymogiem trwałości oferowanych produktów. Oznacza to jednak zahamowanie wielu impulsów rozwoju technicznego i prawdopodobnie porzucenie wielu marzeń – z tego musimy sobie zdawać sprawę. A to może wywołać frustrację ludzi uzdolnionych i skłonić ich do działań destabilizacyjnych... Może więc hiper-konsumpcja jest dla świata zachodniego swoistą ochroną przed destabilizacją? Nie umiem sobie odpowiedzieć na to pytanie.

Druga teza Jurija Bezmienowa, że ludzie nie rodzą się równi jest oczywiście prawdziwa. Ludzie, którzy nie mają słuchu muzycznego nie mogą być muzykami – to oczywiste. Gorzej, jeśli służy to do upokarzania ludzi, którzy słuchu muzycznego nie mają. Czy wyobrażają sobie Państwo istnienie Pierwszej Solidarności bez idei równości? Nonsens, Solidarność nie przetrwałaby nawet jednego miesiąca. Idea równości jest w sarmackiej demokracji ostrzeżeniem i moralnym hamulcem dla ludzi, którzy chcieliby wykorzystać swe nadzwyczajne uzdolnienia dla realizacji celów sprzecznych z celami wspólnoty – ot i wszystko.

Najbardziej mieszane uczucia mam wobec recepty Bezmienowa, aby społeczeństwo powróciło do religii. Recepty tej nie udowadnia, Bezmienow ją głosi i w nią wierzy, nie przedstawiając kontekstu. Na dnie tego lekarstwa jest pewna trucizna. Społeczeństwo rosyjskie za cara było niesłychanie religijne, a jednak nie uchroniło go to przed rewolucją, ba – przed wieloma cyklicznymi rewolucjami! Bez demokratycznych instytucji, takich jak Pierwsza Solidarność, nawet najbardziej religijne społeczeństwo nie uchroni się przed przewrotem ideologicznym. Trzeba też pamiętać, że między chrześcijaństwem i demokracją istnieje i zawsze istnieć będzie twórcza sprzeczność, bo chrześcijaństwo oparte jest na pasterstwie owieczek, a w demokracji to owieczki wybierają sobie pasterzy.

Bezmienow nie wspomina o bardzo ważnej instytucji, która moim zdaniem w decydującej mierze strzeże każdego państwa (także niechrześcijańskiego) przed upadkiem. Tą instytucją są lokalne lub środowiskowe autorytety, osoby obdarzone dostateczną wiedzą i dostateczną intuicją, aby rozpoznawać zagrożenia – zarówno znane, jak i te nieznane, trudne do zdefiniowania. Myślę, że blogosfera w Polsce jest szkołą takich lokalnych i środowiskowych autorytetów, swego rodzaju ich laboratorium. Uczymy się tutaj jak zapobiegać małym, drobnym przewrotom ideologicznym na naszych portalach blogerskich. To jest rzecz, która naprawdę budzi wielką nadzieję.

O tym jak przewrotu ideologicznego dokonano w I RP opowiem za jakiś czas.

 

Jakub Brodacki

5
5 (3)

9 Comments

Obrazek użytkownika andruch2001

andruch2001

Najbardziej mieszane uczucia mam wobec recepty Bezmienowa, aby społeczeństwo powróciło do religii. Recepty tej nie udowadnia, Bezmienow ją głosi i w nią wierzy, nie przedstawiając kontekstu. Na dnie tego lekarstwa jest pewna trucizna. Społeczeństwo rosyjskie za cara było niesłychanie religijne, a jednak nie uchroniło go to przed rewolucją, ba – przed wieloma cyklicznymi rewolucjami! Bez demokratycznych instytucji, takich jak Pierwsza Solidarność, nawet najbardziej religijne społeczeństwo nie uchroni się przed przewrotem ideologicznym. Trzeba też pamiętać, że między chrześcijaństwem i demokracją istnieje i zawsze istnieć będzie twórcza sprzeczność, bo chrześcijaństwo oparte jest na pasterstwie owieczek, a w demokracji to owieczki wybierają sobie pasterzy.

Co dla jednych jest wątpliwe , inni uważają za oczywistość. Jak dla mnie wystarczajaco mocnym argumentem przemawiającym za tezą J.Bezmienowa dot. pozytywnego wpływu religii ( w tym w szcz. - chrześcijańskiej ) jest fakt iż od ponad 2 tysiącleci Kościół Katolicki opiera się skutecznie wszelkim zakusom wolnomularzy czy innych "reformatorów" ...

"...bo chrześcijaństwo oparte jest na pasterstwie owieczek,...

Nasz Stwórca wie najlepiej co dla nas jest najlepsze , stąd ustanowił prawa zwane przez nas Dekalogiem . Bez respektowanie owych przykazań człowiek w niczym nie różniłby się od pospolitego zwierzęcia.

"...a w demokracji to owieczki wybierają sobie pasterzy."

Oczywiście na tym "trick'u" bazuje cały system oszustwa w tzw. "demokracji" . Od dawna wiadomym jest , że w systemie tym to "wilki" kontrolują całe stado "baranów"..
Tak naprawdę nie ma to nic wspólnego ze sprawiedliwością społeczną czy "Społeczną Nauką Koscioła Katolickiego" . To w rzeczy samej iście diabelski wymysł...

Zaś prawa stanowione w systemie tej tzw."demokracji" mają tyle wspólnego z szer. rozumianym dobrem ogółu , ile Halloween z "Popielcem" ...

pozdrawiam
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Bardzo zdecydowane masz poglądy. Mam wrażenie, że dla Ciebie być może najlepszy byłby generał Franco. Ja jednak wolę generała de Gaulle'a, jeśli już miałbym wybierać wśród generałów... Można sobie też wyobrazić, że wszyscy występujemy o paszporty Watykanu, ale czy to na pewno rozsądne posunięcie? W średniowieczu kościół imitował Cesarstwo Rzymskie, w tej chwili nawet nie próbuje tego robić.

Każdy kraj ma swoją specyfikę i wprowadzanie na siłę hiszpańskiego konserwatyzmu do Polski to zwykła dywersja. Nasza demokracja - Pierwsza Solidarność - jest Dobrem danym przez Opatrzność, a nie oszustwem. A to co myśmy z tym dobrem zrobili, to nasza wina.
Obrazek użytkownika andruch2001

andruch2001
Demokracja jest tyle warta co jej najsłabsze ogniwo - wyborcy ,,,Wbrew pozorom jest to system wymagający szeroko pojetej wiedzy o otaczającej nas rzeczywistości .Tu nie wystarczy być na bierząco z odcinkami "Klanu" czy innego badziewia . Jak uczy doświadczenie , najlepszy "biznes" wyborczy można ubić na takich właśnie "oświeconych" durniach , którym się wydaje , że mają jakikolwiek wpływ na wyniki wyborów,,,,

Nie inaczej było z etosem I-Solidarności . Na plecach polskich robotników , wywindowali się i objęli władzę wybrane jak najbardziej w sposób demokratyczny post-prl-owskie kreatury. W dalszej kolejności wykorzystując zawirowania systemowe z miejsce legalnie powołanego Związku , utworzono klona , który to z I-związkiem NSZZ "S" nie miał juz wiele wspólnego ...

Itd, itd...

Moim zdaniem Demokracja w dzisiejszym wydaniu to wrzód na du-ie ludzkosci . Należałoby ją czym prędzej dla dobra tych ostatnich zneutralizować , wprowadzając w to miejsce system republikański z wszystkim jego aspektami.

Wbrem Twojej opinii , nie czuję się radykalem , już prędzej konserwatystą w pozytywnym tego słowa znaczeniu ...

pozdrawiam
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
To nie była opinia, tylko podejrzenie... ;-)
W kwestii wykształcenia oczywiście masz rację - dlatego pisałem o liderach opinii. A to co nazywasz demokracją po prostu nią nie jest i chyba obaj mamy tego świadomość... Pani Fedyszak-Radziejowska używa pojęcia "demos demokracji" w innym znaczeniu, niż "prosty lud", więc to chyba wiele wyjasnia. Bez tego światłego demosu demokracja jest pustą konwencją.
Obrazek użytkownika andruch2001

andruch2001
Multum warunków należałoby spełnić by w sensie stricte można by stwierdzić , że mamy do czynienia z demokracją. Obaj to wiemy , że są w naszej rzeczywistiości "bariery" , które są nie do pokonania w realu. To podobnie jak  z tzw. "wolnym rynkiem" z dobie globalizacji . Podobna utopia . Pogoń za absurdem . Pozwolisz zatem , że pozostanę przy swojej opcji - republikańskiej .

pozdrawiam
 
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Nie śmiem odmówić. Gdybyś jednak zechciał zdefiniować co to takiego jest ten republikanizm i czym to się różni od mojej koncepcji (kształtującej się i wyrażanej od kilku lat w różnych tekstach), rad byłbym niezmiernie. Nie oczekuję naturalnie wielkiego elaboratu, wystarczą odniesienia do znanych autorów.
Obrazek użytkownika Traube

Traube
ale nie jestem w stanie pojąć jak możecie sobie na naszeblogi.pl spijać z dziubków z najparszywszą mendą jaką mi się zdarzyło spotkać w mojej blogowej karierze, z katalizatorem rozpadu niepoprawnych.pl. To nie jest kwestia tolerancji.
To kwestia przyzwoitości.
Przyzwoitości.
Obrazek użytkownika Signa

Signa
przyzwoitości wówczas, gdy jest to cena zaistnienia w sieci. Już Stuhr śpiewał, że czasem człowiek musi, inaczej się udusi. Jeżeli nie w sieci, to gdzie ma zaistnieć? W realu?
To już dużo trudniejsze ;-) Nie da się ot, tak, zbawić świata przed drugim śniadaniem
A w necie można. Kilka lajków i świat zyskuje nowy wymiar.
Można odetchnąć z ulgą, zasiąść z powrotem przed telewizorem, a potem uraczyć sieć kolejną porcją zbawczych treści. To jest jak rodzaj powołania. 
Inaczej się udusi.
;-)
 
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Wtajemnicz mnie proszę, bo to co piszesz brzmi nad wyraz tajemniczo. Kto jest tą "najgorszą mendą"?

Więcej notek tego samego Autora:

=>>