Od dłuższego czasu, zarówno przebywając na Śląsku, jak i rozmawiając tutaj na salonie, karmiony jestem opowieściami o tysiącletnim narodzie śląskim, o tym że "prawdziwi" Ślązacy nigdy nie byli Polakami (Niemcami co ciekawe już często), o "wojnie domowej" w 1921 roku, o nienawistnej Polsce która sprowokowała wybuch II wojny światowej, a poza tym przez całą swą historię z wielką zajadłością dręczyła i prześladowała "naród śląski".
Takie opowieści snują tzw Ślązakowcy, czyli dość mała, ale wielce krzykliwa grupa, uważająca się za odrębny naród Ślązaków. Mała, bo jednak większość Ślązaków uważa się przede wszystkim za Polaków, tak jak uważali się ich ojcowie, dziadkowie i pradziadkowie.
I o ile nie odmawiam nikomu prawa do samookreślenia się jako naród (były już takie "narody" jak Białochorwaci i Górale), to przeraża mnie liczba kłamstw i propagandy która ma to samookreślenie uzasadniać. Okazuje się więc, że Powstania Śląskie to była wojna domowa, w której nieliczna grupa paru tysięcy Ślązaków podburzona przez kilkadziesiat tysięcy ochotników "zza Brynicy" starła sie w śmiertelnym boju ze swoim niemieckojęzycznymi śląskimi braćmi, walcząc przeciwko ale i wspólnie o wolny Śląsk (!). Że Niemcy to jednak był kulturalny i cywilizowany naród, nie to co Polacy którzy po 1945 wywołali na Ślązakach prawdziwy holocaust, dziesiątkami tysięcy mordując ich w "polskich obozach koncentracyjnych", a dalsze setki tysięcy niemieckojęzycznych Ślązaków wyganiając za Odrę itp.
Pewien problem pojawia się wtedy, gdy potrzebują takie twierdzenia uzasadnić. Okazuje się wówczas, że wynikają one z tego, że jeden drugiemu coś powiedział, tamten gdzieś wyczytał,kolejny napisał w ulotce, inny jeszcze poskladał to w książkę - a ona to wszystko potwierdza. A cała reszta to polska, nacjonalistyczna propaganda, mimo że np z przechowywanych w amerykańskich archiwach i uzyskanych kilka lat temu kopii spisów Powstańców Śląskich, jasno wynika że na ok 60 000 powstańców, tylko niecałe 10% stanowili ochotnicy spoza Śląska.
Zaniepokojenie na twarzach ślązakowców pojawia się znów, gdy trzeba wskazać ten naród Ślązaków na Dolnym Śląsku,w okolicach Wrocławia, historycznej stolicy Śląska. Okazuje się bowiem, że w wydawałoby się kolebce "narodu ślązakowskiego", w XIX wieku żyli jedynie zadeklarowani śląscy Polacy (a w zasadzie nie zgermanizowana ich resztka), śląscy Niemcy oraz trochę Czechów i Serbołużyczan.
Prawdziwe przerażenie budzi jednak przypadek polskich Ślązaków, którzy w XIX wieku wyemigrowali do Ameryki i założyli tam miejscowości o nazwach Panna Maria, Cestohowa, Kosciusko, Krakow, Silesia, zamiast Oberschlesien. I ci Ślązacy, nie skażeni Gorzelikowym bajaniem i ślązakowską propagandą, na ich nieszczęście uważają się za Polaków i Ślązaków...
Spróbujmy więc przypomnieć tzw. Ślązakowcom kilka niewygodnych dla nich faktów, które nijak nie chcą pasować do pseudohistorii którą uprawiają. Pozdrawiam również tych Ślązaków, którzy nie dają się omamiać RAŚ-owej propagandzie.
ZACZNIJMY WIĘC OD DOLNEGO ŚLĄSKA....
W 1824 roku pod Wrocławiem dochodzi do protestów polskiej ludności przeciwko ograniczaniu polskich nabożeństw w kościele w Laskowicach. Pisma (podpisane przez najbogatszych gospodarzy) złożyły następujące gminy: Piekary, Laskowice, Chwałowice, Jelcz, Dziupliny, Dębiny, Ratowice.
W kolejnych apelach wykazywano, że w 2/3 parafia jest polska ("Polen") i mieszkańcy jej, zwłaszcza kobiety, nie znają niemieckiego.
Ponieważ powyższe pisma nie spotkały się z oczekiwanym odzewem, rozgoryczona ludność postanowiła wysłać kolejne. W piśmie napisanym 15 marzec 1826 do Konsystorza we Wrocławiu, ludność domaga się przywrócenia poprzedniego porzadku polskich nabożeństw, motywując to tym że na 391 gospodarstw polskich przypada jedynie 48 niemieckich.
Na czele protestującej grupy ok. 5 000 polskich ewangelików spod Wrocławia stanął 46 letni Jerzy Treska, dolnoślązak z Nowego Dworu koło Laskowic. Podczas przesłuchania 24 kwietnia 1826, Jerzy Treska stwierdził że jego ojczystym językiem jest język polski i chociaż zna język niemiecki, tak jak większość miejscowych Polaków, to polskie słowo boże jest dla nich bardziej zrozumiałe i bliskie.
W korespondencji niemieckich urzędów, miejscowa ludność jest określana jako polska ("die Polen"). Dalsze prośby o zachowanie polskich nabożeństw ( "polnishen Gottesdients") były składane przez polską parafię ("polnische Kirchengemeinde") także w 1840 roku. Powyższe protesty spowodowały jedynie odwleczenie germanizacji - ostatnia polska msza została wygłoszona w parafii Laskowice w roku 1881.
Polacy - ewangelicy na Dolnym Śląsku w XIX w., wybor z akt byłego Centralnego Archiwum Ewangelickiego prewincji Śląskiej we Wrocławiu ,1951, Tadeusz Bratus
W 1811 roku dochodzi do protestów związanych z próbą zmniejszenia ilości polskich nabożeństw w dolnośląskich gminach Minkowice Oławskie i Bystrzyca. Także miejscowy pastor Kutsch stanowczo potępia ten pomysł, agumentując że większość parafian to polska społeczność ("polnishe Wirten", "polnische Gemeinde"), niezbyt rozumiejąca po niemiecku.
W korespondencji urzędowej ludność jest określana jako polska, a język jakim się posługują - polskim.
Po śmierci pastora Kutcha w 1826 roku pojawia się problem z obsadzeniem parafii , gdyż jego następca również powinien władać jezykiem polskim.
W latach 1826 - 1827 dochodzi do wielomiesięcznego wakatu na stanowisku polskiego duchownego w dolnośląskiej parafii Twardogóra. Miejscowa polska społeczność ("polnishe Gemeinde") domaga się bowiem polskojęzycznego pastora.
cytaty jw.
I ŚLĄSK GÓRNY:
W 1528 r. w kancelarii Janusza Opolskiego został napisany „Ordunek gorny”, regulujący przez kilka kolejnych wieków organizację pracy górniczej. Oto stwierdzenie dotyczące stosunków ludnościowych na Śląsku:
„Ponieważ na naszych gorach niemiecki, czeski i polski lud,gwarcy i robotnicy są, narządzujemy, aby bormistrz był takowy, co by obojętną [tj. obustronną] mowę dobrze umiał”.
"Pierwsza polska ustawa górnicza czyli "Ordunek Gorny"", Śląska Biblioteka Cyfrowa
"My Ślązacy jako Polacy chcemy i możemy tylko do polskiej sekcji należeć. " twierdził Paweł Stalmach, Ślązak z Bażanowic (Śląsk Cieszyński) podczas ogłoszenia akcesji Polaków ze Śląska Cieszyńskiego do polskiej sekcji - Zjazd Słowiański w Pradze 1848 rok.
"Paweł Stalmach : 1824-1891", Węgrzyn Kazimierz, Cieszyn 2005
Rudolf Virchow, niemiecki badacz, patolog i higienista, wysłany na Górny Śląsk jako konsultant rządu do spraw epidemii duru, w swej pracy "Mittheilungen über die in Oberschlesien herrschende Typhus-Epidemie" z 1848 r., podsumowującej badania, opisywał ludność na Górnym Śląsku jako w większości polską, tak że po przekroczeniu rzeki Stobrawy porozumienie się ze zwykłym ludem w innym języku niż polski nie jest możliwe. Opisując zalety i wady ludu zamieszkującego Górny Śląsk, stwierdza że może wśród Polaków niemiecka pracowitość nie jest zbyt powszechna, ale za to jest to naród o wielkim sercu, zdolny do poświęceń.
"Mittheilungen Über die in Oberschlesien Herrschende Typhus-Epidemie" Virchow, 1848, books.google.com
TERAZ POLSKA EMIGRACJA Z GÓRNEGO ŚLĄSKA W XIX WIEKU....
"Panna Maria – osada Górnoślązaków w USA, w południowej części stanu Teksas, na południowy wschód od San Antonio. Najstarsza w Stanach Zjednoczonych osada polska, założona w 1854 przez emigrantów z Górnego Śląska kierowanych przez księdza Leopolda Moczygembę, pochodzących z Płużnicy Wielkiej koło Strzelec Opolskich.
Potomkowie osadników nawiązali kontakty z woj. opolskim w końcu XX wieku. Nazwiska osadników to m.in. Moczygemba, Kowolik, Polok, Jainta (Yanta), Piegza, Korus, Korzekwa, Dziok (Dziuk), Jarzombek. Zachowali archaiczny dialekt śląski, wykształcając gwarę teksaską, wyróżniającą się przede wszystkim mniejszym wpływem języka niemieckiego.
XIX wieczni emigranci ze Śląska do Ameryki często rubryce "kraj pochodzenia" podawali "Poland" mimo, że Polski nie było na mapach z powodu rozbiorów, a Śląsk znalazł się w granicach Polski dopiero w XX wieku; ich potomkowie oznajmiają ciekawskim "My dycki byli Polokoma. My zawżdy rządzili doma po polsku[3]."
http://pl.wikipedia.org/wiki/Panna_Maria_(Teksas)
"Pierwsza gromada wychodźcza, w sile przeszło 100 familii, składała się z Górnoszlązaków pochodzących z rodzinnych stron ks. Moczygęby z pod Toszku, Wielkiej Plużnicy, Błotnicy, Warwentowic w Wielko-Strzeleckim powiecie. Pomiędzy tymi pierwszymi osadnikami, tworzącymi pierwszą kolonię polską, było 4 braci ks. Moczygęby"
"Biskup zamierza, aby główna stacya była w Panna Marya, bo to jest osada z samych Polaków, mająca 3,000
ludności."
Historyja Polska w Ameryce, 1906 r., http://liturgicalcenter.org/pdfy/Polonia/Polonia/POL_6.pdf
List księdza Leopolda Moczygęby, rodowitego polskiego Ślązaka, do O. Semeneńki:
„Ojcze Przewielebny! Wam jest wiadomo, że od kilka lat wiele ludzi polskiego narodu z Szląska, z Pruss, z Pozn. i innych stron polskich przybyło i codziennie przybywa do Ameryki.... Byłaby to wielka i nieprzepłakana szkoda, jeżeliby te tysiące narodu naszego miały zginąć w Ameryce dla wiary katolickiej i dla Ojczyzny naszej umordowanej, ale nie zabitej.(...) W tejże potrzebie wielkiej Wy tylko Ojcze Przewielebny możecie pomóc ludowi polskiemu w Ameryce, i dla tego klękam ja na kolana i proszę Was per viscera misericordiae Dei, ażebyście Wasze Zgromadzenie na to poświęcili i fundamentalnie na tęże potrzebę ludu polskiego w Ameryce założyli.(...) Wiem dobrze żech Wam Ojcze Przewiel. niedoskonale opisał potrzebę naszą lecz Wy to w Waszym światłym rozumie dobrze zrozumiecie. Jako Ślązak mam więcej uczucia polskiego jak wysłowienia."
Odezwa Piotra Kiołbossy w nowojorskiej "Swobodzie" w 1872, górnoślązaka z Panny Marii, walczącego w wojnie secesyjnej w randze kapitana, późniejszego przywódcy Polonii w Chicago:
"„Widząc licznych Polaków w naszem Chicago, bo około 2,000 familii, co nigdy nie brały udziału w sprawach politycznych, jako naród odrębny, tylko zawsze pod protekcyą Niemców, przedsięwzięliśmy uskutecznić to teraz, przy nadchodzących wyborach na prezydenta. (...) Wśród tak licznych Polaków muszą być partye. Jednakże za pomocą zorganizowanych towarzystw, możemy łatwo z sobą się porozumieć co do dążności, wspólnie tyczących rodaków naszych, czy to zeŚlązka, Litwy, Halicza, Mazowsza, Podlesia, Wielkiej i Małej Polski. (...) Ale gdy o polski interes chodzi, wszak wszyscy Polacy w Chicago jesteśmy Polakami. "
Historya Polska w Ameryce - tom III
http://liturgicalcenter.org/pdfy/Polonia/Polonia/POL_3.pdf
W ramach ciekawostki można dodać, że "Thomas Ruckman, który w 1890 roku przeprowadzał spis ludności w powiecie Karnes, odnotował zdanie wypowiedziane przez pewnego sląskiego Teksańczyka, że ten urodził się "Prussian Poland - pruskiej Polsce", ale nie chce być liczony z tymi "with whose Dutchmen".
Dziedzictwo, pamięć i tożsamość. Anna Chmiel - Musialik, 2007 rok.
......ORAZ ICH POTOMKOWIE WSPÓŁCZEŚNIE
"Po wizycie w parafii Kosciusko z ks. Edwardem udałem się do Panny Marii, gdzie przyjęła mnie pani Loretta Dziuk Pieprzyca, której prapradziadkiem był Józef Moczygęba, brat ks. Leopolda. Pani Loretta wspominała:„Mieszkańcy Panny Marii nie znają języka polskiego, nie ma tu szkoły sobotniej, a ich śląska gwara z trudem może być zrozumiana w rodzinnych domach przodków. Mimo to czują się Polakami, są dumni ze swoich polskich korzeni!”
Władysław Grodecki, NA OBCEJ ZIEMI - W POSZUKIWANIU POLSKOŚCI NA ŚWIECIE - część I,
http://www.odyssei.com/pl/travel-article/9304.html?strona=6
W swojej pracy doktorskiej pt "Amerykańscy Ślązacy. Dziedzictwo, pamięć i tożsamość," Anna Musialik - Chmiel (też zresztą rodowita Ślązaczka), tak opisuje współczesnych śląskich Polaków w USA:
"o czym mówiły mi stare kobiety w Teksasie. Mówiły, że one nie musiały znać angielskiego, bo wszystkie urzędowe sprawy po angielsku załatwiali ich mężowie. One zawsze "rządziły" po polsku".
Sally Sekuła - Schaefer z Panna Maria wyznaje, że często jej się śni po polsku:
Żali się, że nie nauczyła swoich dzieci mówić "po polsku", choć one nie są "pełne Poloki", bo jej maż nie był polski. Ale teraz "nam wszystkim idzie o to, żeby nasze dzieci rządziły po polsku".
Potomkowie polskich Ślązaków z Górnego Śląska, przyznają zę w takich miejscowościach jak Cestohowa, Panna Maria, jak tylko na weselu jest "ino odrobina Poloka", to musi to być tradycyjne polskie wesele z oczepinami i śpiewkami:
Dla tamtejszej ludności ważna jest pamięć o swojej historii, stąd wiele rodzin prowadzi księgi rodzinne. Spisana historia rodu Noconiów (Notzon) jest poświęcona Margaret Notzon (1882- 1966), która zaszczepiła w nich miłość i dumę z "naszych polsko - śląskich przodków". Przodkowie rodu pochodzili ze ślaskich miejscowości Jemielnica, Gąsiorówka, Piotrówka. W księdze rodziny Warwasów czytamy, że ich przodkowie troszczyli się o to, by utrzymać swoją kulturę pielęgnując polski język ("continuing to speak Polish") i religię katolicką.
Polskość i Śląskość dla tych ludzi to to samo, zarowno sto lat temu, jak i teraz. Wiedzą że posługują się śląską gwarą, za to literacki polski nazywają często gwarą "warszawską".
Cytaty i screeny: Amerykańscy Ślązacy. Dziedzictwo, pamięć i tożsamość. Anna Chmiel - Musialik, 2007 rok.
A na zakończenie ksiądz Franek Kurzaj z jedną ze swych parafianek podczas polskiego pikniku w Pannie Marii:
http://www.dziennik.com/wiadomosci/artykul/ze-slaska-do-teksasu
oraz mapka Śląska w XIX wieku z pokazaną lokalizacją miejscowości o których mowa w notce.
Żródła cytatów i screenów w notce. Do sporządzenia mapki skorzystałem ze strony:
http://www.skladnica-gornoslaska.pl/index.php?go=h1
EDIT: Notkę uzupełnię o jeszcze jeden ciekawy fragment dotyczący stosunków narodowościowych na Dolnym Śląsku w 16 wieku:
Barthel Stein, "Descriptio Tocius Silesie et Civitatis Regie Vratislaviensis", źródło z 1513 roku:
"(...) Zwei Volksstämme, die sich nicht nur nach ihren Wohnsitzen, sondern auch nach ihren Sitten scheiden, bewohnen es; den nach Westen und Süden gelegenen Theil nehmen die Deutschen ein, den Theil nach Osten und Norden zu die Polenö beide trennt als eine ganz sichere Grenze die Oder von der Neißemündung ab, sodaß auch in den Städten diesseits die deutsche, jenseits die polnische Sprach vorherrscht. Man erkennt zwischen beiden Völkern einen starken Gegensatz. (...)"
"(...) Zamieszkują go dwie narodowości, różniące się od siebie nie tylko względem ziem jakie zajmują, ale również pod względem obyczaju. Strony zachodnią oraz południową zajmują Niemcy, natomiast tereny rozciągające się na północ i wschód zamieszkują Polacy. Obydwie narodowości dzieli bezpieczna granica Odry biegnąca od ujścia Nysy w ten sposób, że również w miastach po jednej stronie słychać mowę niemiecką, po drugiej z kolei mowę polską. Pomiędzy narodowościami znać silne różnice. (...)"
2 Comments
co prawda nie wiem jak było 100 lat
30 March, 2014 - 18:40
Wydaje mi się że chce się na nas przeprowadzić jakąs kolejną operacje, jakieś kolejne rozbicie dzielnicowe. To tak głupie że aż zastanawiające....
Dziękuje, nie znałem tego wątku.
...tak, Goralenvolk to
13 April, 2014 - 20:58
Pozdrawiam,