Pęknięcie na starcie

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  0
Zmiana premiera, poprzedzająca głębszą rekonstrukcję rządu przyniosła pierwsze tak poważne pęknięcie między tym, co mówili politycy Prawa i Sprawiedliwości, a powtórzyły sympatyzujące z tym obozem politycznym media, a odczuciami dużej grupy wyborców. Sprawę załatwiono niefortunnie zarówno na poziomie politycznym, jak medialnym. Zwolennikom PiS zabrakło racjonalnego wyjaśnienia, poprzedzonego choć symbolicznym przygotowaniem ich do tak dużej zmiany, zostali postawieni przed faktem dokonanym, zaś przez pierwsze dni w adresowanym do nich medialnym przekazie nie było miejsca ani na tłumaczenia, ani wątpliwości. Możliwe, że w tej sposób oddano Mateuszowi Morawieckiemu niedźwiedzią przysługę.

Beata Szydło w 2015 pokierowała zwycięską kampanią prezydencką Andrzeja Dudy, po czym z marszu stała się twarzą kampanii parlamentarnej Prawa i Sprawiedliwości i premierem. Według deklaracji partyjnych kolegów – na cztery lata. Mateusz Morawiecki znalazł się w jej rządzie na jednym z eksponowanych stanowisk i stopniowo powiększał wpływy. W tym samym czasie jego szefowa zdobywała polityczne doświadczenie i utrzymała, a nawet umocniła, sympatię wyborców. Jako osoba kojarzona z opiekuńczą, prospołeczną polityką rządu, który wielu rodzinom przywrócił poczucie godności i finansowego bezpieczeństwa, stała się tym, kim rozpaczliwie i bezskutecznie próbowała stać się wcześniej klepiąca bzdury o chowaniu się z dzieciakami w domu Ewa Kopacz – figurą matki. Poza zdeklarowanymi przeciwnikami Szydło budziła sympatię, a wiele osób było z nią, jako symbolem nowej polityki i ciepłego podejścia do ludzi, związanych emocjonalnie, na ile oczywiście można emocjonalnie związać rządzonego z politykiem. Jeszcze w czwartek rano, gdy w sejmie trwała debata nad wnioskiem o wotum nieufności, zgłoszonym przez Platformę Obywatelską, Beatę Szydło broniono właśnie jako twarz tej nowej, ludzkiej polityki rządu, polityki w Polsce po 1989 roku równie potrzebnej, co niespotykanej. Po oczywistej wygranej, premier triumfowała wśród kwiatów i oklasków od partyjnych kolegów. Sondaże partii rządzącej dawały oparcie, balansujące między 40, a 50%, premier zaś cieszyła się zaufaniem niespotykanym po dwóch latach sprawowania władzy.

Kilka godzin później, bez kwiatów i oklasków, ogłoszono ustami rzeczniczki Prawa i Sprawiedliwości, że premier zrezygnowała z funkcji, zaś komitet polityczny partii przekazał ją Mateuszowi Morawieckiemu. Oczywiście celowo pomijam tu trwającą od kilku tygodniu dyskusję o rekonstrukcji rządu i giełdę nazwisk – zdecydowana większość wyborców PiS plotkę o pomyśle odwołania Szydło traktowała jako suflowaną antyrządowym mediom przez opozycję wrzutkę. Tymczasem tak się właśnie stało, zaś tłumaczenia, jakie zdominowały wypowiedzi polityków, bardziej niż z dotychczasowym, prospołecznym językiem rządzących, kojarzyć mogą się z kulturą korporacyjną. Nowe wyzwania, nowe priorytety, skupiamy się na gospodarce, więc na czele zespołu stawiamy nowego lidera. Te z mediów, które nie mieszczą się w schemacie ślepej nagonki na obóz dobrej zmiany, wzięły na siebie zadanie przekonania elektoratu i uczyniły to, powielając moim zdaniem błędy polityków, koncentrując się na narracji technokratycznej i sukcesach wicepremiera, będących przecież również sukcesami rządu Beaty Szydło. Głosów, wskazujących na złe potraktowanie premier przez kolegów i ryzyko wizerunkowe, mogące doprowadzić do strat we własnym elektoracie, było bardzo mało. Tak, jakby chwila refleksji nad tym, co właśnie się stało, równoznaczna była z atakiem na nowego premiera. Premiera, którego wizerunek jest zupełnie diametralny od tego, który rządowi w ciągu dwóch lat zapewniał tak wysokie poparcie. Czy PiS ma plan na „sprzedanie” wyborcom Mateusza Morawieckiego? Owszem, mamy kartę antykomunistyczną, rodzinną, biznesową i patriotyczną, mamy sukcesy gospodarcze, jednak trzeba to jeszcze skleić w równie przekonującą całość, co wizerunek Beaty Szydło. Tym mocniejszy, że oparty bardzo mocno na faktach – podejściu premier do ludzi, rodziny, wiary. Czy pokorze, którą w pełni mogliśmy zobaczyć w ostatnich dniach. Mateusz Morawiecki ze swoją biegłością w finansach czy światowym obyciem trafia w zupełnie inne potrzeby, jest dobry, gdy uzupełnia się z dotychczasowym, społecznym obliczem Prawa i Sprawiedliwości. Pozostaje mieć nadzieję, że nowe umiejscowienie w rządzie dotychczasowej szefowej pozwoli partii rządzącej zachować również tą twarz, ponieważ to dzięki niej PiS zdobył w olbrzymim stopniu władzę, a następnie utrzymał swoją popularność. Morawiecki w sukcesach rządu Szydło miał olbrzymi udział, dostanie więc od wyborców kredyt zaufania. Jednak odczucie, że wobec premier zachowano się nie w porządku jest powszechne i nie należy tego problemu lekceważyć. Zwłaszcza, że jak dotąd nie pojawił się żaden przekonujący argument za dokonaną zmianą, nie będący w jakimś stopniu kwestionowaniem dotychczasowej polityki rządu, a więc PiS. Będziemy lepiej odbierani na salonach europejskich – słyszymy na przykład, podczas, gdy dotąd obowiązywała wersja, że nasza rola wzrasta, a głos Polski zaczyna się liczyć. Postawimy na gospodarkę – czytamy. Już nie na człowieka, martwią się jedni (znamienny jest tu wywiad, jakiego w piątek udzielił TVP Info przewodniczący „Solidarności” Piotr Duda, kwestionujący zdolność nowego premiera do dialogu społecznego), inni zwracają uwagę, że przecież Morawiecki odpowiadał za finanse i rozwój również dotąd. Albo więc mamy do czynienia z jakąś ukrywaną wcześniej przed wyborcami porażką (choćby, jak wskazują przecieki, spory kompetencyjne i zła współpraca między resortami) lub po prostu walkami frakcyjnymi, co również wygląda źle. Jak głęboka będzie zmiana w obsadzie resortów? Czy nowe otwarcie w rządzie to zarazem reset w relacjach z prezydentem? Czy wręcz przeciwnie – to sygnał dla Andrzeja Dudy, że to nie on jest traktowany jako potencjalny następca Jarosława Kaczyńskiego, przyszły lider obozu zjednoczonej prawicy. Na część tych pytań odpowiedź da już zaprzysiężenie nowego rządu, które jednak mieć będzie miejsce już po przesłaniu do redakcji tego tekstu.

Najpotężniejszego sojusznika PiS, niezależnie od osoby premiera, ma jednak wciąż w opozycji. Choć tym razem wizerunkowo, na własne życzenie, przegrał sprawę wotum nieufności,  politycy Platformy i Nowoczesnej robią wszystko, by wyborcy PiS szybko wybaczyli swojej partii wszystko. W piątek, gdy sejm finalizował w końcu prace nad prezydenckimi projektami ustaw, dotyczącymi reformy sądownictwa, usłyszeliśmy po raz kolejny serię histerycznych ataków i pytań nie na temat, nie usłyszeliśmy natomiast, podobnie jak przy okazji wotum, żadnych argumentów merytorycznych. Protestujący przed sejmem mniejszą liczebność i słabą siłę przebicia, ujawnioną w skasowanym szybko tweecie o rozwiązaniu planowanej na wieczór blokady gmachu parlamentu, rekompensowali sobie agresją. W stronę dziennikarki TVP poleciały wyzwiska, w stronę kolumny aut Kancelarii Prezydenta – jajka. Na Facebookowych grupach szybko pojawiły się wezwania, by następnym razem zamiast jajek użyć konkretniejszej amunicji. Równocześnie zaś zdjęcie przytrzymywanej na ziemi przez policję kobiety rozpowszechnia się jako symbol agresji reżimu na takich stronach, jak „Kultura Niepodległa” czy profilach niektórych dziennikarzy. Nowy tydzień zaczynamy nie tylko od oczekiwania na nazwiska ministrów, lecz i kolejnych kompromitujących informacji na temat rodziny Hanny Gronkiewicz-Waltz. Sytuacja PiS jest więc nadal korzystna, jednak, dla dobra relacji z wyborcami nie należy uznać, ze w ostatnich dniach nie takiego się nie stało. Nie pomoże to bowiem w starcie nowemu premierowi, który powinien móc, jak Beata Szydło, być pewien wsparcia wyborców i sympatyków PiS.

Artykuł ukazał się we wtorkowym wydaniu Gazety Polskiej Codziennie
 
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>