Podzielony ekran

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  0
Skandal korupcyjny wokół byłej prezydent Park Geun-hye, igrzyska olimpijskie, groźby a następnie złagodzenie retoryki ze strony Kin Dzong-una – to wszystko kierowało i kieruje naszą uwagę na Półwysep Koreański. Korea Północna od lat jest dla nas symbolem totalitaryzmu i skrajnej nędzy, zaś Południowa to głównie źródło produktów przemysłu elektronicznego i motoryzacyjnego, którego kulturze nie poświęca się zbyt wiele uwagi. Zdobywa ona jednak wielu fanów, zarówno poprzez promowaną na całym świecie muzykę pop, jak i kinematografię, dostępną na ogół niszowo, lecz coraz popularniejszą. Głównie dzięki internetowi, lecz sporadycznie pojawiającą się również na ekranach polskich kin. Jeśli zaś kino jest odbiciem tendencji społecznych i politycznych, warto spojrzeć dziś na te z nowych produkcji południowokoreańskich, w których obecny jest wątek komunistycznej dyktatury z północy półwyspu.
W kinie Korei Południowej Północ pojawiała się najczęściej, co zrozumiałe, jak tło produkcji wojennych, czasem wysokobudżetowych, lub szpiegowskich. Popularny był wątek „śpiochów”, żyjących na Południu i w swoim czasie aktywowanych przez centralę. Próbując zerwać się ze smyczy lub po prostu normalnie żyć, zderzali się oni z  bezdusznością służb obu krajów. Wywiady pokazywano czasem pokazywano jako, tak naprawdę, siebie warte. Tu warto wspomnieć o popularnych kilka lat temu „The Commitment”, „Secretly greatly” i „Berlin File” (posługuję się tytułami w wersji międzynarodowej), rozgrywającym się w Berlinie, gdzie agenci obu państw walczą o dostęp do tajnych funduszy Kima. Dwa ostatnie pokazywane były również w Polsce, jako produkty eksportowe, na imprezach współorganizowanych przez Instytut Kultury Koreańskiej. Wszystkie malowały dość ponury obraz rzeczywistości, pokazywany w bardzo atrakcyjnej formule kina sensacyjnego. Zauważyć w nich można tendencję do ukazywania człowieczeństwa wroga, przy równoczesnej nieludzkości systemu, jakiemu dobrowolnie, lub pod przymusem, musi służyć. Mamy przecież do czynienia z sytuacją narodu podzielonego, a więc z punktu widzenia logiki konfliktu wojennego nietypową – wobec żołnierza wroga musimy zachować  ludzkie uczucia, jest on przecież równocześnie utraconym bratem. Ten konflikt w filmach bywa bardzo widoczny, skutkując niejednoznacznym podejściem do służb własnego państwa, ukazywanych nieraz jako zbyt bezdusznych i mało elastycznych.  Główni bohaterowie z północy są na ogół ofiarami sytuacji, w której znaleźli się wbrew swojej woli, zdradzeni przez jeden kraj, a odrzuceni przez drugi.
Wcześniej, gdy na przełomie wieków Seul prowadził tzw. „słoneczną politykę”, polegającym na raczej jednostronnym ociepleniu relacji z Pjongjangiem, zintensyfikowaniem relacji biznesowych, między innymi poprzez wspólne powołanie specjalnej strefy ekonomicznej Kaesŏng. W filmie świadectwem tamtej epoki jest film „Joint Security Area” w reżyserii znanego z „Trylogii zemsty” Park Chan-wooka, w którym obserwujemy rodzącą się przyjaźń żołnierzy obu Korei, stacjonujących w strefie zdemilitaryzowanej. Warto przypomnieć też powstały 12 lat później „Red family”, gdzie grupa „śpiochów” z północy, legendowana jako rodzina, pod wpływem obserwacji życia ludzi z południa tworzy między sobą prawdziwą, rodzinną więź. Obie historie kończą się jednak tragicznie.
Jak obecne zawirowania wpływają na obraz relacji obu Korei w filmie? Nie sposób udzielić na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. W ostatnich miesiącach pojawiły się trzy popularne obrazy, w których jesteśmy świadkami wymuszonej okolicznościami współpracy agentów obu państw. Co ciekawe, kreują one jednak zupełnie różny obraz rzeczywistości.
Mający swą premierę jeszcze w styczniu zeszłego roku „Confidential assigment” to historia agenta z północy, który tropi na południu szajkę, odpowiedzialną za kradzież matryc do druku fałszywych dolarów. Mamy do czynienia ze sprawnych kinem sensacyjnym z elementami komedii, jednak film ma też swoje drugie dno, budzące w widzu pewną wątpliwość. Komediowy element opowieści reżyser opiera na przeciwstawieniu sobie przystojnego, męskiego, inteligentnego i łamiącego kobiece serca agenta, gapowatemu i brzydkiemu policjantowi. To przedstawiciel Północy ma być tym fajniejszym i podziwianym, za „swojego” południowokoreański widz właściwie przez większą część filmu może odczuwać wstyd. Dopiero na końcu policjant-gamoń pokaże się z lepszej strony. Co więcej, w przeciwieństwie do filmów przywołanych wcześniej, nawet wyżsi rangą oficerowie północnego reżimu jawią się tu jako zupełnie normalni i gotowi na niestereotypowe działania. Pedagogika wstydu w wersji południowokoreańskiej?
Nie jest to jednak zapowiedź żadnego trendu.

Kilka miesięcy później na ekrany wszedł film „V.I.P.”, oparty na pozornie podobnym schemacie. Tym razem człowiek z północy ściga na południu syna komunistycznego kacyka i jego kolegów, mających na sumieniu mordy na wielu młodych, ładnych dziewczynach. Psychopata ucieka na południe, gdy jego ojciec traci wpływy w partii. Okazuje się jednak, że zdemoralizowany chłopak nadal pozostaje bezkarny. Choć kontynuuje swoje zbrodnie, jest atrakcyjny dla Amerykanów, którzy razem ze służbami specjalnymi blokują śledztwo południowokoreańskiej policji. Gdy już wydaje się, że sprawiedliwość wymierzy mu tropiciel z północy, na miejscu znów zmienia się układ sił, a ojciec mordercy wraca do łask. „V.I.P.” to bardzo mocny , typowy dla Dalekiego Wschodu film o krzyczącej niesprawiedliwości i brawurowej zemście,  znakomity realizacyjnie, lecz chwilami epatujący brutalnością trudną do zniesienia dla przeciętnego widza.

Najciekawszy, a co więcej dostępny również po polsku (przez Netflix, namiary poniżej), jest jednak najnowszy z tej ostatniej fali „północnych” filmów z południa. „Steel rain” w reżyserii Yang-wook Suka to polityczny thriller, który w grudniowym koreańskim box-office zrzucił z pozycji lidera same „Gwiezdne wojny – Ostatni Jedi”. We wspomnianej specjalnej strefie Kaesŏng, gdzie działać mogą firmy z Korei Płd. I Chin, twardogłowi organizują zamach na „Generała”. Nazwisko nie pada, wiadomo jednak, że chodzi o Kim Dzong Una. Wielki wódz cudem zostaje przemycony przez granicę do Korei Południowej przez komunistycznego oficera, któremu towarzyszą dwie fanatycznie oddane sprawie robotnice. Ścigani przez agentów, muszą nawiązać współpracę z południową dyplomacją, następnie zaś para głównych bohaterów wspólnie powstrzymać będzie musiała wybuch wojny atomowej. Film nie jest do końca realistyczny, reżyser stawia na napięcie i spektakularność, jest to więc przede wszystkim rozrywka na wysokim poziomie. Rozrywka, która w momencie powstawania zdjęć wydawała się być bardzo na czasie, lecz później, w obliczu możliwego częściowego przynajmniej porozumienia, stała się politycznym kłopotem. Popularność filmu i włożone w niego pieniądze pokazują jednak, że Korea Północna dla swojej bogatszej sąsiadki pozostaje groźna, choć możliwa jest współpraca dla wyższego dobra między poszczególnymi jednostkami. Film pokazuje też, że Południe dalej nie wie za bardzo, co może z tym wszystkim dalej zrobić.
W 2012 roku emitowano serial „Korean Peninsula” („Półwysep Koreański”), w którym pokazywano widzom szanse na zjednoczenie i możliwy opór społeczny w obu krajach. Sam fakt, że mimo znanej obsady i atrakcyjnej formy w trakcie produkcji zdecydowano się skrócić go o jedną trzecią z powodu złej oglądalności, sporo mówi nam o społecznych nastrojach. Niezależnie od zmiennego nastawienia polityków, do zjednoczenia podzielonego kraju, droga jest jeszcze daleka.

Artykuł ten napisałem miesiąc temu dla Gazety Polskiej Codziennie, ale, mówiąc szczerze, nie mam pojęcia, czy się w niej ukazał ;)

Steel Rain - https://www.netflix.com/pl/title/80226234
 
5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>