
Święto Żołnierzy Wyklętych dało wielu osobom publicznym pretekst do zaprezentowania swojego „niekonwencjonalnego” stanowiska. Kukiz, Wielomski, Zychowicz... że nie wspomnę o lewicowym i liberalnym planktonie.
Bohaterowie, czy zbrodniarze?
Środowiska patriotyczno-prawicowe zawyły z oburzenia. I o to głównie chodziło, a nie o tzw. poważną i merytoryczną dyskusję o najnowszej historii Polski.
Ci, którzy za Zychowiczem przypominają niewygodne fakty z dziejów czynnego oporu antykomunistycznego popełniają jeden błąd. Błąd zasadniczy. Abstrahują od kontekstu historycznego, wytykając nowo-kreowanym bohaterom brak anielskości.
No cóż, Jezusowi wypędzającemu handlarzy ze świątynie też jej zabrakło.
Zamiast toczyć polemiki o moralność w czasach powszechnej demoralizacji – lata II WŚ w jakiś sposób zdemoralizowały wszystkich jej uczestników i świadków – chciałbym odwołać się do przykładu pochodzącego z kultury popularnej, który jednak jest bardzo mocno osadzony w historii najnowszej.
Amerykański historyk, Stephen E. Ambrose, napisał książkę „Kompania Braci”. Dokumentalna opowieść o kompanii amerykańskich spadochroniarzy zrobiła światową karierę, stając się kanwą wyprodukowanego przez Spielberga doskonałego serialu pod tym samym tytułem.
Jednym z jej drugoplanowych bohaterów był kapitan Ronald C. Speirs, oficer – jak pisze Ambrose - „z dość dwuznaczną reputacją”. Wśród żołnierzy krążyły opowieści o tym, że zastrzelił pijanego podkomendnego i przeprowadził osobiście egzekucję 10 niemieckich jeńców. Jednocześnie był świetnym dowódcą, który cieszył się dobrą opinią wśród przełożonych i szczerym szacunkiem podkomendnych. Jeden z nich, wiele lat po opisywanych wydarzeniach, powiedział:
„Święcie wierzę w to, frontowy żołnierz ma pełne prawo osądzać drugiego frontowego żołnierza. Tylko żołnierz frontowej kompanii piechoty może wiedzieć, jak trudno w tych warunkach zachować zdrowie psychiczne, zrobić swoje i zachować jakieś resztki honoru. Trzeba nauczyć się wybaczać innym i sobie pewne rzeczy, których się dopuszcza w tych warunkach”.
Słowa te kieruję do tych, którzy frontowymi żołnierzami nigdy nie byli, natomiast ochotniczo walczą dzisiaj „do krwi ostatniej” na froncie ideologicznym i propagandowym.
A wy, Szanowni Czytelnicy, pamiętajcie też o tym, że amerykańscy spadochroniarze walczyli przez rok pod sztandarami oficjalnej armii, a wielu Wyklętych przez ponad 10 lat w konspiracji...
11 Comments
Masz rację, TŁ!
02 March, 2017 - 15:01
Jak zawsze zresztą:):):)
Na marginesie chciałbym tylko dodać kilka zdań.
1.Pacyfizm wobec Niemców i Ruskich, delikatnie mówiąc, nie sprawdza się.
A już szczególnine - wobec t a k i c h okupantów.
Naśladowanie Gandhiego to samobójstwo.
Ochrony nie daje nawet kolaboracja (o czym przekonali się na własnej skórze i Polacy, i Żydzi - zwłaszcza ci drudzy).
Francuzi, Skandynawowie mogli coś kombinować...
My nie.
Jak napisał Józef Mackiewicz: "Niemcy robią z nas w bohaterów, sowieci - g.wno."
No, Niemcy też ostatnio zdążyli wielu zeszmacić.
Metodami pokojowymi...
Tak więc "si vis pacem, para bellum"
2. Mieliśmy inną sytuację, niż Amerykanie, to chyba jasne.
Byli wśród nich ochotnicy, ale wielu nie podchodziło do wojny w Europie z entuzjazmem, przeciwnie (vide "Paragraf 22"). Stąd zdarzające się przypadki tchórzostwa i (różnie nazywanych) "syndromów" psychicznych (gen, Patton uderzył za to żołnierza). U niektórych przekonanie o sensie prowadzenia wojny gwałtownie wzrastało po wyzwoleniu niemieckich obozów koncentracji i zagłady...
3. AK było regularną armią.
Aliancką.
Dowództwo utrzymywało dyscyplinę i dbało o honor żołnierza polskiego.
Warto też pamiętać o morale i ideałach "wyniesionych z domu".
Utrzymanie wzorowego porządku było łatwiejsze w miastach, bo oddziały partyzanckie działają w innych warunkach.
Pod patriotyczne podziemie podszywali sie zwyczajni bandyci i mordercy, w tym - komuniści.
Wielokrotnie kradnąc chwalę, a własne zbrodnie przypisując "bandom wrógów ludu".
Pozdrawiam!
@Dixi
02 March, 2017 - 15:31
Po wtóre, amerykańscy spadochroniarze też byli ochotnikami.
PS. Przekonanie o sensowności prowadzenia wojny jest najsilniejsze u tych, których owa wojna w jakiś sposób dotknęła. Zołnierzy AK i póżniejszych formacji antykomunistycznych dotknęła ona szybciej i bardziej niż american boys. Porównywanie morale tych armii nie ma sensu. Ma natomiast sens powoływanie się na oceny ferowane przez żółnierzy wobec innych żołnierzy, szczególnie w sytuacjach gdy czyny ocenianych są kontrowersyjne z punktu widzenia prawa i moralności.
Polska nie potrzebuje bohaterów bez skazy. Potrzebuje prawdziowych bohaterów. Naturalne prawa wojny są inne niż naturalne prawa pokoju. Niech szczezną "etycy", którzy tej prostej prawdy nie pojmują.
TŁ
02 March, 2017 - 20:51
Żołnierz bez munduru uznawany jest za dywersanta (chyba nawet przez wszystkie kraje) i grozi mu kara śmierci. To istotna różnica pomędzy członkiem ruchu oporu a umundurowaną formacją wojskową.
"Cichociemni" raczej nie nosili mundurów, a jak najbardziej należeli do regularnej armii, nie?:):):)
Oczywiście w Polsce (i nie tylko) podczas okupacji nikt z podziemia paradował (poza Hubalem) w mundurze. Z przyczyn oczywistych.
Regularne wojsko od bandy odróżniają nie tylko mundury, a nawet - nie mundury przede wszystkim.
Maruderzy to już banda.
Poza tym zgadzam się z Tobą.
@Dixi
03 March, 2017 - 07:19
ROTA ARMII KRAJOWEJ
W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Maryi Panny, Królowej Korony Polskiej, przysięgam być wierny Ojczyźnie mej, Rzeczypospolitej Polskiej. Stać nieugięcie na straży Jej honoru, o wyzwolenie z niewoli walczyć ze wszystkich sił aż do ofiary mego życia. Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej, Naczelnemu Wodzowi i wyznaczonemu przezeń Dowódcy Armii Krajowej będę bezwzględnie posłuszny, a tajemnicy niezłomnie dochowam, cokolwiek by mnie spotkać miało. Tak mi dopomóż Bóg.ROTA PRZYSIĘGI ŻOŁNIERZY ODBIORU ZRZUTÓW
W obliczu Boga Wszechmogacego i Najświętszej Marii Panny, jako żołnierz powołany do służby specjalnej przysięgam, że poświęconego mi sprzętu, poczty i pieniędzy strzec będę nie tylko jako dobra państwowego ale i jako środków i pieniędzy przeznaczonych dla odzyskania wolności Ojczyzny, a tajemnicy służby specjalnej dochowam, nawet wobec moich przełożonych i kolegów w konspiracji i nie zdradzę jej nikomu, aż do końca wojny. Tak mi Panie Boże dopomóż.A poza tym się z Tobą zgadzam ;-)
Oj, TŁ!
03 March, 2017 - 10:42
To był lapsus.
Może nie aż tak duży, bo chodziło o żołnierzy, którzy po Wrześniu przedostali się do Angli, gdzie byli sformowani i szkoleni.
A chodzili tam w takich "cywilkach":):):):
Tł,
02 March, 2017 - 21:21
No to wyprodukowałam notkę: "Każdego, kto ośmieli się napisać lub opublikować jakikolwiek paszkwil na temat Żołnierzy Wyklętych typu parufki, GW lub skrzek Senyszyn, wywalę z hukiem, bez uprzedzenia. W realu też nie będę poznawać takiego człowieka."
Po tym wpisie, żaden się nie ośmielił.... i niech tak trzymaja dalej.
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
A mnie smuci
02 March, 2017 - 21:53
@alchymista
03 March, 2017 - 07:22
Wnuk "Burego"
02 March, 2017 - 21:57
http://m.niezalezna.pl/94753-tylko-u-nas-wnuk-kpt-romualda-rajsa-burego-...
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
@Kocisko
03 March, 2017 - 07:37
To fragment przemówienia tow. Wiesława do "aktywu" z 19 marca 1968 roku ;-).
Hmmm
03 March, 2017 - 19:11
A przy okazji, wyobraziłam sobie tow. Wiesława i jego charakterystyczny tembr głosu, gdy wypowiada te słowa, brrr
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."