"szlachetna kasta"

 |  Written by Janusz40  |  0

Padają piękne słowa z mównicy Kongresu Polskich Prawników, a  rzeczywistość skrzeczy. Wszyscy służą państwu i jej obywatelom, wykonują  trudna i odpowiedzialną pracę, niedopuszczalna jest ingerencja innych filarów władzy w stosunku do władzy sądowniczej, gdyż to zachwiałoby jej niezależnością, która jest podstawą demokracji itp. Faktyczna bezkarność sędziów doprowadziła, iż w kilku nagłośnionych przypadkach stali sie przestępcami w togach. Na jakimś poprzednim konwentyklu, to pani sędzia powiedziała, że "jesteśmy szlachetną kastą". Zamieszczałem  w niektórych swoich notkach określenie "kasta", a le z procesowej ostrożności - w trybie warunkowym, a tu proszę, bez żadnej żenady przedstawicielka tej profesji używa dumnie tego określenia.  

 

          Byłbym za tym, by rzeczywiście była to szlachetna kasta. Zawód godny najwyższego szacunku i społecznego zaufania - tylko nie z nazwy,  nie  z założenia, tylko w wyniku szlachetnego postępowania. To niezmiernie potrzebna profesja, wymagająca nie tylko wielu lat wytężonej nauki, lecz także wysiłku intelektualnego w trakcie praktycznego wykonywania zawodu, w trakcie orzekania. Ta praca uczciwie wykonywana daje podstawy do nazwania jej wykonawców "szlachetna kastą". Oczywiście, większość sędziów zasługuje, by znaleźć się w tej grupie; niestety nie jest uprawnione nazwanie całego środowiska tym pięknym określeniem - byłoby to nadzwyczaj mylące.

 

          Kryterium, kto zasługuje na przynależność do szlachetnej kasty jest dziecinnie proste. Otóż nie zasługują na miano "szlachetnych" ci  z prawniczego środowiska, którzy w swoim życiowym credo mają wpisany tzw. "ciąg na kasę". Nie mam tu na myśli naturalnej dążności do uzyskiwania coraz większych dochodów - taką dążność posiadają wszyscy normalni ludzie. Mam na myśli wykorzystywanie zawodu, sprawowanej funkcji w społeczeństwie do przysparzania sobie dochodów nienależnych, dochodów często uzyskiwanych z naruszeniem, lub naciąganiem prawa. Każdy publicysta mógłby wskazać wiele takich przykładów i nie idzie tu o przypadki kryminalne, bo statystycznie może nie jest ich więcej niż w innych społecznych grupach, tylko właśnie o bezczelne wykorzystywanie luk w prawie i interpretowanie przepisów zawsze na swoją korzyść (oczywiście finansową). 

 

          Podam tylko dwa przykłady nieetycznego zachowania się sędziów. Pierwszy, to pobieranie ekwiwalentu pieniężnego za niewykorzystane urlopy, pomimo zwyczajowej, czy też ustawowej przerwy wakacyjnej w pracy. Jakaś luka w przepisach, chyba pozostawiona jako możliwość dodatkowych gratyfikacji. Może powinien za brak udzielenia urlopu płacić w 100 procentach przełożony, który tego urlopu nie udzielił. Np.: prezes TK powinien zapłacić sędziemu Rzeplińskiemu ekwiwalent za brak urlopu - ze swojej kieszeni. Symptomatyczna zbieżność nazwisk nie ma tutaj znaczenia. Innym przykładem jest udział prawników w aferze reprywatyzacyjnej. Otóż prawowici właściciele nieruchomości (lub ich spadkobiercy) przez kilkadziesiąt lat starań nie mogą wywalczyć ich zwrotu, lub pieniędzy w przypadku ich zagospodarowania na społeczne cele. Zrezygnowani beznadziejną walka sprzedają oferentowi (zazwyczaj prawnikowi pracującemu w urzędzie, w którym decyduje się o terminie i nawet wysokości zwrotu kwoty z tytułu reprywatyzacji nieruchomości). Oferent nie musi zresztą być pracownikiem owego urzędu - może to być jego brat, czy inny członek mafii. W ten sposób zmęczony właściciel np. działki w centrum Warszawy sprzedaje prawa własności kupcowi za jakieś marne grosze - chcąc coś jednak uzyskać - np. za 2 tysiące zł. Nabywca tych praw własności uzyskuje od miasta w ciągu np. miesiąca, lub dwóch wypłatę w wysokości kilkunastu, czy kilkudziesięciu zł. Niektórzy prawnicy - nawet siedzący na sali obecnego Kongresu - uważają, że wszystko odbywało się lege artis. Natomiast moim zdaniem i zdaniem 99,9999% Polaków, to horrendalne świństwo polegające na układzie prawników z urzędnikami jest czystym przykładem działania mafijnego i dopóki środowisko prawnicze nie odżegna sie od takich przestępców w białych koszulach, dopóty nie będzie miało prawa nazywać się in gremio - "szlachetna kastą".

      

Janusz40
"Obrońcy konstytucji" w rzeczywistości bronią swojej uprzywilejowanej pozycji, pozycji którą osiągnęli właśnie dlatego, że umożliwiła im to ta fatalna konstytucja. Ich manipulacja jest zakamuflowana, oni twierdzą, że rządy polityki muszą być powściągnięte "kagańcem prawa". Starannie unikają słowa "demokracja", to już zauważyłem u wybitnej przedstawicielki tej kasty sądowniczej - prof. Łętowskiej. Ona ubolewała, ze polityka chce być ponad prawem, ze sytuuje się ponad prawem. też unikała mówienia "demokracja" - zastępowała go słowem "polityka". Gdyby używali słowa demokracja widoczne byłoby jak na dłoni, że władza sądownicza chce być nadrzędna w stosunku do demokracji, czyli do demokratycznie wybranych innych filarów władzy. Stąd ich nieustępliwa obrona status quo - istniejąca konstytucja daje przewagę władzy sądowniczej nad pozostałymi dwoma filarami władzy.


Charles de Montesquieu - genialny francuski myśliciel, który w swoim epokowym dziele De l'esprit des lois (O duchu praw) wyłożył stworzoną przez siebie teorię trójpodziału władzy - jego koncepcja jest całkowicie odmienna od tej, którą lansują przedstawiciele obecnej "szlachetnej kasty" w Polsce. Nie czytali, lub wybierają z teorii to, co dla nich dobre, nie co dobre dla państwa demokratycznego. Monteskiusz tylko dlatego uznał, ze potrzebny jest ten trzeci filar władzy - władza sądownicza, ponieważ demokracja - najlepszy z możliwych ustrój państwa - wymaga ochrony. Ochrony wymagają pozostałe dwa filary przed tymi, którym demokracja nie odpowiada, prawo powinno chronic instytucję wybrane demokratycznie, służyć im, a nie stać ponad nimi, przeszkadzać im w sprawowaniu władzy.


Taka rola władzy sądowniczej przypisana przez twórcę idei trójpodziału władzy wynika ze słabości demokracji,która opiera się na równości ludzi. W naturze ludzkiej nie ma tendencji egalitarnych, każdy ma swoje ambicje, każdy chce być lepszym od drugiego, każdy uważa, że jemu należy się więcej, bo więcej sie nauczył, bo więcej pracuje, bo jest przydatniejszy itd. Oczywiście te cechy rodzaju ludzkiego doprowadziły do wszelkiego postępu i są wspaniałe, pod warunkiem wszakże, że awanse jednych nie odbywają się kosztem innych. Rzeczywistość jest w tej mierze skrzecząca. Może widać jakiś postęp w społeczeństwach bogatych, które widzą, że porządek i poszanowanie praw przez wszystkich i w stosunku do wszystkich - jest w efekcie dla wszystkich opłacalne. Inaczej to wygląda w społecznościach pszczół i mrówek - tam wszyscy pracują solidarnie zgodnie z podziałem na role do spełnienia.


Właśnie ze względu na niebezpieczeństwo nadmiernie wybujałych ambicji niektórych, którzy na karkach innych zdobywają władzę i pieniądze, a nawet "po trupach" - potrzebne jest prawo broniące demokracji i broniące polityków przed grupami interesów, którym demokracja i równość obywateli przeszkadza. Dzisiaj mamy sytuacje odwrotną, to prawo ochrania prywatne interesy różnych grup bankierskich i urzędniczych usytuowanych w enklawach dużych pieniędzy i dobrobytu osiągniętego koszem pozostałego społeczeństwa. Konstytucja pozwala im stać ponad demokratycznymi filarami władzy, sami przedstawiciele władzy sądowniczej nie są obecnie wybierani w sposób całkowicie demokratyczny. Konstytucja zapewnia im samopowielanie władzy, a często dziedziczenie stanowisk w wysokich trybunałach i sądach. To trzeba zmienić, teraz po okresie niewolnictwa i feudalizmu mamy okres neokolonializmu w stosunku do większości społeczeństwa, a także w stosunku do całych narodów. stad zacięta obrona przywilejów, które mogą być utracone...
 ogą być utracone...



ilustracja z:http://s.tvp.pl/images/e/5/9/uid_e59f7534163544f088b089a751c70dac1495282...
Hun
5
5 (3)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>