Tygodnik ”Do Rzeczy” – to ”żydowski projekt dla prawaków”?

 |  Written by Docent zza morza  |  0
image

Dzięki ostatniemu wybuchowi agresji i nieskrywanej już polonofobii „starszych braci w  wierze” przechodzimy obecnie przyśpieszony kurs prawdy o relacjach żydowsko-polskich.

Bo sprawy dotąd klajstrowane, zakłamywane i spychane do lochów podświadomości obecnie z hukiem pojawiają się na powierzcnhi.

Od pewnego czasu miałem niejasne poczucie delikatnego dyskomfortu przy lekturze tygodników „Wsieci” i „Do Rzeczy”.

Aż przy lekturze recenzji Piotra Goćka filmu „Czarna Pantera”(„Czarna utopia”, „Do Rzeczy” nr 9/2018, s. 42) elementy układanki zaczęły mi nagle pasować do siebie.

Autor niby to rzetelnie opisuje fabułę i kulisy powstania filmu, ale dziwnie unika jego faktycznego podprogowego przesłania, zadowalając się miałkim sformułowaniem  o „prowokacyjnym odwróceniu pojęć (czarni dobrzy, wyrozumiali, zaawansowani cywilizacyjnie; biali – skłóceni, podli, krwiożerczy, zacofani)”.

A to przecież jest samo sedno ideologicznej krucjaty, do której kultura popularna, a zwłaszcza Hollywood, zostały zaprzęgnięte już lata temu. A film ten twardo wpisuje się w perfidny nurt „robienia wody z mózgu” ludziom Zachodu.

W głowie się nie mieści, że można tak gładko prześlizgnąć się tutaj nad naszym największym problemem cywilizacyjnym, jakim jest pasożytowanie marksizmu kulturowego na ciele Zachodu i rozkładanie nas od środka drogą odwrócenia pojęć oraz podstępnego ataku na wszelką normalność - instytucję rodziny i małżeństwa, wiarę chrześcijańską, tradycje i kulturę, hierarchię społeczną i państwo narodowe - poprzez postawienie dosłownie wszystkiego „na głowie”.

 image
A wytyczne do „takiego zepsucia Zachodu, by zaczął śmierdzieć” zostały sformułowane jeszcze w latach 20. XX w. i znane są jako „Szkoła Frankfurcka”.
- = >  Cele i metody "frankfurtczyków"
  • Czy red. Gociek nie potrafi umieścić przesłania tego filmu  w szerszym kontekście kulturowym i cywilizacyjnym?
  • A może misją tygodnika jest dalsze utrzymywanie czytelników w nieświadomości?
Odpowiedź twierdząca na którekolwiek pytanie powinna oznaczać dożywotnią dyskwalifikację w oczach czytelników.


Ciekawym smaczkiem jest też nawiązanie recenzenta do „cywilizacji ukrytych przed wzrokiem białego człowieka” (...) opowieści o Eldorado w Ameryce Południowej albo o zaginionym królestwie ks. Jana”.
Zostawmy chwilowo Eldorado na boku – ale „ks. Jan”? To chyba... „książę Jan”? Ale który...?

No cóż, tu może chodzić tylko o „księdza Jana”– mitycznego potężnego średniowiecznego władcę w chrześcijańskim państwie, położonym gdzieś na Dalekim Wschodzie. Miał to być raj na ziemi, kraina mlekiem i miodem płynąca – i, co najważniejsze – sprzymierzeniec Europy w walce ze światem islamu.

Jedni dopatrywali się więzi tego mitycznego królestwa z Trzema Królami składającymi pokłon Dzieciątku Jezus, inni nawiązywali do potomków Aleksandra Wielkiego, a jeszcze inni do chrześcijańskiego cesarstwa Etiopii.

Ale robienie z „Księdza Jana” jakiegoś „ks.”?

Innym smaczkiem, w innym artykule („Współczesny Dawid czy Goliat?”, ten sam nr pisma, s.68, autor T. Teluk) jest wzmianka, że rodzina Benjamina Netanjachu „powróciła do Palestyny w latach 20.”

Toż to czystej wody jerozolimska perspektywa – z polskiej perspektywy to rodzina przyszłego premiera by „wyjechała do Palestyny”?

Obiecuję jeszcze dokładniej śledzić poczynania p. redaktorów, mając dla nich dobrą radę – weźcie się, panowie, do uczciwej roboty, bo świadomość waszych czytelników rośnie obecnie w wielkim tempie i możecie za nimi po prostu nie nadążyć...

Co prawda red. Gociek podkreśla nową jakość w spojrzeniu filmu na kwestię uchodźców i zagadnień multi-kulti, gdy główny bohater stwierdza, że nieszczęśników się nie importuje, ale trzeba im pomagać na miejscu.

A dzisiaj to praktycznie już wszyscy zdają sobie sprawę, że „>Wyborcza< to żydowska gazeta dla Polaków”, mimo że długo udawało się im tę prawdę przed nami ukrywać...

image
 
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>