Walka z wirusem „po chińsku” to skrajna głupota

 |  Written by Docent zza morza  |  0

Trudno jest dziś pisać o koronawirusie, bo każdy dzień przynosi całkiem nowe dane oraz wiadomości wywracające do góry nogami dotychczasowe wyobrażenia, ale pewne jest, że wielką nieuchronną tragedią będzie nadchodząca nieunikniona porażka wybranego przez „cały demokratyczny Zachód” chińskiego, zamordystycznego modelu walki z epidemią koronawirusa, co opisywałem tutaj - = > Szwedzi biorą koronowirusa "na klatę"?  

Chińska, niezmiernie brutalna i bezwzględna strategia,

przyrównywana jest do budowania „Wielkiego Muru”  wokół ognisk choroby

- drastycznie odizolować miliony potencjalnie chorych

i drakońsko egzekwować przestrzeganie narzucanych restrykcji -

co praktycznie nie jest wykonalne w warunkach demokracji.

Bo jednak nasza zachodnia cywilizacja opiera się na poszanowaniu godności człowieka oraz respektowaniu niezbywalnych praw społeczeństw, państw i narodów.

I dlatego dziwi mnie niezmiernie, dlaczego teraz w Europie sięgnięto po ten model,

kiedy można było skorzystać z odmiennego podejścia do tej epidemii władz demokratycznej Korei Południowej.

imageMoże dlatego, że chińskie podejście – równie marksistowskie w działaniu (tylko, że tam w wersji "hard", podczas gdy "u nas w Unii" preferujemy wersję "soft")  - czyli brutalnie łamiące i ograniczające prawa jednostki – jest dużo bliższe „naszym”  kieszonkowym neomarksistowskim zamordystom?

Którzy sprawują władzę niby to z demokratycznego mandatu swych rodaków – ale głównie to w interesie swych zakulisowych banksterskich sponsorów i animatorów? A obecna sytuacja to może  po prostu spadła im „jak z nieba”…?

Natomiast Koreańczycy – w przeciwieństwie do Chińczyków, najpierw zwlekających z decyzjami i brutalnie uciszających pierwszych „sygnalistów” – a następnie zbyt późno, zbyt przesadnie i zbyt brutalnie reagujących - szybko i efektywnie pokazali światu, co i jak należało teraz zrobić…

image

"Korea Południowa pokonała koronawirusa"

A śmiertelność wśród zarażonych wyniosła u nich ledwie 0,7% (w Chinach miało to być 3-4%, a we Włoszech - najbardziej teraz  "chorym człowieku Europy" - już mamy 9-10%, z szybką tendencją wzrostową), a mieszkańców najbardziej narażonego miasta Daegu to nawet nie próbowano odizolować…

Dziś jednak wiele wskazuje na to, że władze chińskie cynicznie oszukały świat zaniżając od 5 do 10 razy liczbę swoich ofiar                - = > Chińskie władze kłamią ws koronawirusa     

Ponadto, równie spektakularne, a nawet jeszcze większe sukcesy odniosły Tajwan i Singapur, które do epidemii koronawirusa podeszły podobnie jak Korea Południowa.

Co zatem głównie przyczyniło się do koreańskiego sukcesu?

  • Silna i b. sprawna służba zdrowia
  • Lekcje wyciągnięte z poprzednich epidemii oraz praktyczne i mentalne przygotowanie decydentów na wszelkich szczeblach
  • Agresywne i niezwłoczne przystąpienie do masowych testów, wprowadzenie sprawnej izolacji oraz adekwatnego leczenia zainfekowanych
  • Sprawna komunikacja ze społeczeństwem oraz wykorzystanie najnowszych technologii
  • Dynamiczne i pozbawione paniki podejście do problemu na każdym szczeblu

Korea Południowa po prostu okazała się być organizacyjnie i mentalnie na to wyzwanie przygotowana…

Jednym słowem – to kolejny przykład, że struktury demokratyczne zwykle sprzyjają selekcji właściwych ludzi do stosownych działań i stanowisk, ale w dyktaturach to jest już całkiem odwrotnie…

Bo i Korea, i Chiny (oraz ich azjatyccy sąsiedzi) były całkiem niedawno dotykane tymi samymi epidemiami – i SARS, i świńską, i ptasią grypą…

Ale chińscy towarzysze nie wyciągnęli należytych wniosków i koronawirus ich najwyraźniej potężnie teraz zaskoczył, podobnie jak ich mentalnych pobratymców w czasach słusznie minionych nad Wisłą - co roku „zaskakiwała zima”…

Bo w systemie komunistycznym funkcja myślenia zarezerwowana jest dla "samej wierchuszki", a wszyscy podwładni boleśnie tresowani są pod kątem posłuszeństwa, niewykazywania się inicjatywą i ogólnego "niewychylania się" - bo awans czeka tam jedynie "biernych, wiernych i miernych."  A każda wartościowa i w miarę samodzielna jednostka, to zostanie tam brutalnie przez system sponiewierana, przemielona i wypluta.

I dlatego, gdy tylko pojawia się jakiekowiek nagłe wyzwanie, to takie skostniałe struktury, lękliwie czekające na zgodę przełożonych oraz na wytyczne "z góry" - nie są w stanie adekwatnie zareagować... A "naczalstwo" - czy to kiedyś na Kremlu, czy obecnie w Pekinie - zwykle niewiele wie, bo podwładni boją się raportować "niepomyślne i niepożądane" wieści.

I nic tu nie pomoże bogata tradycja i wielowiekowa mądrość danej kultury, bo wirus marksizmu jest w sumie gorszy i groźniejszy od koronawirusa, niszcząc wszystko co mądre, piękne i wartościowe w danym społeczeństwie. I dlatego Chiny totalnie "dały teraz ciała" - szczególnie na tle swych demokratycznych sąsiadów.

I jeszcze jedna b. ważna sprawa - legitymizacja społeczna władzy pochodzącej z wyborów sprawia, że ludzie jej ufają (bo uważają, że mogą ją sobie wymienić, gdyby ich tylko zawiodła). A dyktaturze to nikt praktycznie nie ufa, nawet gdyby - raz na wiele, wiele lat - miała naprawdę dobre intencje...

Korea (podobnie jak Tajwan i Singapur) miała szczegółowe plany radzenia sobie z podobnymi zagrożeniami w przyszłości, a do tego w grudniu ub. roku przeprowadziła szeroko zakrojone ćwiczenia branży medycznej na wypadek nowej epidemii. I dlatego wszyscy stosowni decydenci wiedzieli, co mają robić, gdy tylko pojawiły się pierwsze raporty o „wirusie z Wuhan”.

Od razu (bo już 11.01) ruszyły masowe testy (dotąd przeprowadzono ich 200 tysięcy, wykrywając prawie 10 tysięcy zarażonych – a pierwszy przypadek stwierdzono już 19 stycznia), uruchomiono strony internetowe oraz infolinie, w miejscach publicznych pojawiły się skanery termiczne połączone z internetem, a nawet miejsca, gdzie można było się poddać testowi praktycznie nie wysiadając z samochodu. Ponadto uruchomiono wcześniej przygotowaną aplikację telefoniczną do pomiarów temperatury własnego ciała i zgłaszania wyników.

Koszt testu to 190 dolarów – w połowie pokrywany przez ubezpieczyciela, a w połowie przez daną osobę. (Co prawda pewien nauczyciel stwierdza w wywiadzie dla trockistowskiego portalu - = > Socialist world, że testy są darmowe, a osobom dobrowolnie poddającym się kwarantannie domowej władze dosyłają specjalne paczki z jedzeniem, lekami itp., ale nie byłem tego w stanie potwierdzić z innych źródeł.)

Szybko pojawiły się też wyspecjalizowane przychodnie i szpitale infekcyjne, scentralizowana dystrybucja sprzętu ochronnego oraz centralne zarządzanie personelem medycznym, a system segregacji medycznej szybko i sprawnie oddzielał osoby potencjalnie potrzebujące extra wsparcia przy oddychaniu (zapewnianego w specjalistycznych wieloosobowych, specjalnie natlenianych pomieszczeniach z podciśnieniem - czyli nie w indywidualnych respiratorach, jak to się robi u nas) od tych, którym wystarczała kwarantanna domowa (ze sprawnie działającym dostępem do konsultacji medycznej).

imageAle i tak doszło do wybuchu epidemii w szeregach pewnej grupy religijnej (liczącej ponad 200 tysięcy członków), bo jednak zgromadzenie dużej ilości osób w jednym miejscu b. sprzyja dalszym infekcjom. Po otrzymaniu rejestrów członkowskich, władze masowo ich przetestowały, zaczynając od tych, którzy już mieli objawy choroby, a później zbadano także osoby z ich otoczenia, nie wykazujące objawów zarażenia.

Wczesne wykrycie zarażonych pozwoliło na ich wczesne odseparowanie od społeczeństwa, ale pozwoliło także na wczesne leczenie tych, którzy tego wymagali. Mimo braku lekarstwa na covid-19 wczesne podawanie tlenu + stosownych antybiotyków, pozwoliło do minimum ograniczyć liczbę ciężkiego i często śmiercionośnego zapalenia płuc.

Ponadto Korea miała wiele szczęścia, że ognisko choroby wystąpiło wśród stosunkowo młodych ludzi, w wieku 20- i 30-paru lat, co znacznie ułatwiło walkę z koronawirusem.

WNIOSEK?                                                                                                                                                                                                                Kwestią rozstrzygającą jest odpowiednio WCZESNE wykrycie koronawirusa

i odpowiednio WCZESNE rozpoczęcie leczenia.

Bo gdy się tego zaniedba

- to pozostaje modlitwa i brutalna selekcja naturalna wśród zarażonych.

Korea uruchomiła też odpowiednio wcześnie punkty kontrolne na wszystkich przejściach granicznych, wyposażając przybyszów w aplikację do monitorowania ich statusu zdrowotnego. A jedyną grupą, której chwilowo ze względów zdrowotnych zakazano wstępu do kraju, byli mieszkańcy feralnej chińskiej prowincji Hubei.

A jako państwo demokratyczne Korea nie wprowadziła masowych, tępych, i mało subtelnych środków kontroli społecznej wybierając precyzyjne arzędzia do wczesnego identyfikowania zarażonych jednostek i wczesnego oferowania im adekwatnej opieki medycznej.

Nikogo zdrowego ani żadnych zdrowych grup ludności nigdzie nie zamknięto, natomiast imprezy masowe zostały odwołane, szkoły, uniwersytety i muzea zostały zamknięte, ale bary, kawiarnie, restauracje, siłownie, sklepy itp., to pozostają otwarte.

PRIORYTETEM BYŁO BOWIEM JAK NAJMNIEJSZE ZAKŁÓCENIE ŻYCIA CODZIENNEGO LUDZI.

image

"Pustki w koreańskim mieście Daegu"

A kontakty i marszruta osoby lekko zainfekowanej były dyskretnie monitorowane poprzez wspomnianą aplikację. I nie zachodziła potrzeba izolowania czy testowania całej dzielnicy, a ew. tylko tych osób, z którymi delikwent miał faktyczny kontakt (a raczej jego smartfon znalazł się w pobliżu ich smartfonów).

Ale i tak gospodarka poważnie ucierpiała, a szczególnie małe biznesy potrzebujące stałego dopływu gotówki. I dlatego uruchomiono też stosowne gospodarcze pakiety ratownicze i stymulujące.

Gdy umiarkowane koreańskie podejście i tak nie obyło się bez społecznych szkód i skutków ubocznych, to jakie mogą być efekty totalnego i totalitarnego europejskiego podejścia, panicznie dławiącego cały obrót gospodarczy oraz całe życie społeczne?

A przykład Japonii (wycieczkowca Diamond Princess) pokazuje, że sama kwarantanna nie wystarcza - potrzebna jest też adekwatna opieka medyczna nad tak izolowanymi ludźmi.

Dziś mamy w Europie topór bezlitośnie spadający na całe społeczeństwa, a w Korei - nadal precyzyjne identyfikowanie i wychwytywanie zainfekowanych osób...

A może lepiej tu pasuje porównanie europejskiego podejścia do próby otworzenia "staromodnego" zegarka i wymiany jego zepsutej części przy pomocy młotka...?

Bo kto powiedział, że dwa tygodnie przymusowego kolektywnego „wstrzymywania oddechu” przez Europę wystarczy…??? A może potrzeba nam np. dwóch miesięcy…? Albo i więcej…?

A czy przedłużenie efektywnego ograniczania podstawowych praw obywatelskich – prawa do swobodnego poruszania się, gromadzenia i podróżowania – nie okaże się „zbyt kuszące” dla "naszych" europejskich kieszonkowych zamordystów?

Ciekawe, co też im każą zrobić ”sponsorzy”, gdy gospodarka runie „i nie bardzo będzie się chciała podnieść”…? Spiszą ich na straty i poszukają sobie nowych „petru-macronów”…?

A rozerwania łańcucha światowych i wewnątrzeuropejskich powiązań kooperacyjnych tak łatwo się nie odbuduje, a i naruszonego zaufania konsumentów i obywateli łatwo nie odzyska.

Bo tak to zwykle jest, kiedy ideologiczne zaślepienie bierze górę nad pragmatyzmem i zwykłym zdrowym rozsądkiem. A który system spoleczny lepiej premiuje te drugie postawy...?

A wszelkim "leberałom" do sztambucha - w Korei kluczowa okazała się rola państwa - mądra i przemyślana, bo wcześniej przetestowana.

Ale nie każda próba centralizacji i odgórnej koordynacji jest automatycznie dobra. Bo wątpię, by najwyraźniej "korzystający z okazji" socjalistyczny rząd w Hiszpanii - właśnie prawem kaduka nacjonalizujący tam sprywatyzowane wcześniej kliniki medyczne, gabinety i szpitale - równie mądrze pokierował poczynaniami swej służby zdrowia...

Europa - w dużej mierze rządzona obecnie przez pierwsze pokolenie neomarksistów mających za sobą "długi marsz przez instytucje"  - miała do wyboru jeden z dwóch modeli walki z koronawirusem i wszystko wskazuje na to, że wybrała źle…

Bo doradzający im epidemiolodzy najwyraźniej prezentują im "scenariusz najgorszy z możliwych" - 60-70% zarażonych, czyli miliony chorych i setki tysięcy zmarłych w poszczególnych krajach - KTO BY SIE TEGO NIE WYSTRASZYŁ??? - a strach przecież zawsze jest b. złym doradcą...

A tu koreański plakat informacyjny z 29.01, wyraźnie wskazujący ew. niedawną wizytę w Chinach jako czynnik ryzyka oraz nakazujący noszenie maseczek przy wystąpieniu objawów oraz we wszystkich kontaktach ze służbą zdrowia:

Ps.image

PS. Wszystko wskazuje na to, że w Europie pojawił się rodzimy wariant "syndromu chińskiego":

- zbyt późna, zbyt nieudolna i w końcu zbyt przesadna reakcja

(i dlatego potencjalnie bardziej śmiecionośna od samego koronawirusa)

- co może się zakończyć jednym:

- "operacja śmierć koronawirusowi"  może się teraz, co prawda, udać,

ale i pacjent Europa może tej kuracji nie przetrzymać...

PS. 2 Na podstawie:

https://asiatimes.com/2020/03/why-are-koreas-covid-19-death-rates-so-low/

https://asiatimes.com/2020/03/democracies-covid-19-cures-could-be-worse-...

PS. 3 A starą, "dobrą", komunistyczną, totalitarną tradycję usiłuje od kilku lat wskrzesić do życia w Europie "Bruksela", hucpiarsko uzurpująca sobie rolę jedynego centralnego mózgu na kontynencie i bezprawnie odmawiająca krajom członkowskim prawa do samodzielnego myślenia i kształtowania swej polityki wewnętrznej.

Skąd my znamy te nieuchronne marksistowskie ciągoty do "centralizmu demokratycznego"...?

Młodych uprasza się o wypytanie swych dziadków, jak to kiedyś wyglądało w PRL-u i do czego doprowadziło ...

image

5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>