„Potop” wzruszeń. Nauczyciel Mackiewicz. „To wszystko uznaję za swoje”

 |  Written by Ursa Minor  |  0
(...)

Jaki byłby dziś mój stosunek do Polski, do mojego Narodu, gdybym nie sięgnął kiedyś po książki człowieka, który „krzepił serca” kilku pokoleń rodaków? Byłem uczniem V klasy Szkoły Podstawowej w Jagatowie pod Gdańskiem. Biblioteka wiejskiej szkoły była niebogata, wszystko dla pięcioklasisty już przeczytałem i pani mi wypożyczyła „Potop” – z nadzieją, że na jakiś czas dam jej spokój.

Pierwsze strony czytałem, bo czytałem, a potem coś mną poruszyło. Nie potrafię dziś odtworzyć, co to było. Pamiętam tylko moją rozbuchaną wyobraźnię. Czułem się jak w kinie. Ja to wszystko widziałem! Trochę pomogły tej wyobraźni zapamiętane sprzed paru lat sceny z filmu „Krzyżacy”, na który moja mama wspaniałomyślnie odstąpiła mi bilet i pojechałem do kina z ojcem. Teraz, w trakcie lektury „Potopu”, pojawiła się duma. I jakieś skojarzenia z obozu harcerskiego, z którego dopiero co wróciłem: „O rycerstwie spod kresowych stanic, o obrońcach naszych polskich granic”. Ból z powodu fałszywego oskarżenia pana Andrzeja i pragnienie doczytania do końca, bo na pewno to się wyjaśni. I Jasna Góra, i nowe cierpienia, ale i wzruszenia. A potem ta oszałamiająca scena w wąwozie, z cudem w postaci górali idących królowi na odsiecz. „Jam nie Babinicz, jam… Kmicic”… Jak bardzo mi to pomogło dwa lata później w zrozumieniu sceny umierania Jacka Soplicy z Mickiewiczowskiego „Pana Tadeusza”. To była wtedy lektura dla VII klasy! Od tego czasu znam na pamięć „Inwokację” narodowej epopei. Nie znają jej zeszłoroczni maturzyści. Sprawdzałem. Za mało miejsca na „twardym dysku”?

„Lauda wraca!”. Czytają list królewski! „A co, Oleńka, a co”… Wszystko, co było we mnie najpiękniejsze i najszlachetniejsze, wylało się łzami wzruszenia i radości. Kończyłem „Potop” następnego dnia przy świeczce, w nocy, po cichutku, by nie budzić ojca, który o dziesiątej stanowczo zażądał, żebym poszedł spać, bo jutro trzeba do szkoły…

Po latach wracam czasami do tej Kmicicowej sceny w kościele, gdy czuję, że nie jestem sobą, że robię źle. Wracam do tamtych wzruszeń. Do czego wrócą dzisiejsi 11-latkowie?

Lektura „Ogniem i mieczem” i „Pana Wołodyjowskiego” była niezbędnym dopełnieniem. Nieprzeczytanie tych powieści po tym, co przeżyłem, nie mieściło się w głowie.

Nauczyciel Mackiewicz

Czytało się w tamtych czasach różne rzeczy, co wpadło w ręce.(...)

http://www.naszdziennik.pl/mysl/65992,moje-lektury.html
0
Brak głosów

Więcej notek tego samego Autora:

=>>