Geneza Znaku czyli krakowscy kato-marksiści (2)

 |  Written by Godziemba  |  4
Wraz z coraz szybszym po 1947 roku procesem podporządkowywania sobie przez komunistów każdej dziedziny życia Polaków, redakcja „Znaku” wycofywała się w tematykę religijno-kulturalną.

    Od początku oceny Stommy podzielał Turowicz, który na łamach „Znaku” przestrzegał, aby „katolicy pamiętali, że broniąc tych elementów chrześcijańskich, które są w <starym świecie> przechowały, nie mogą bronić samego <starego świata>,  którego bankructwo jest niewątpliwe, że muszą owe elementy zamknąć w nowej syntezie, że muszą proponować nowe, konkretne i realne rozwiązania, muszą wyraźnie widzieć to, do czego dążą: swój konkretny ideał historyczny”. Równocześnie dowodził, iż „napięcia jakie się wytworzyły przez całe wieki niesprawiedliwego podziału dochodu społecznego, koncentracji własności i trudnego, nieraz niemożliwego, awansu społecznego, nie mogą się rozładować bez nieprzyjemnych nieraz wstrząsów. Ale właśnie dla nadania dalszej ewolucji właściwego kierunku, i dla uniknięcia – o ile to możliwe – narastania nowych napięć, niezbędny jest zdrowy, chrześcijański radykalizm społeczny”.

    Otwarte nawoływanie polskich katolików przez publicystów „Znaku” do współpracy z komunistami i wiara w nieuchronny koniec „starego porządku”, coraz bardziej oddalały środowisko krakowskie od programu katolików skupionych wokół ‘Tygodnika Warszawskiego”, a coraz mocniej zbliżały do otwarcie prokomunistycznej grupy „Dziś i Jutro”  Bolesława Piaseckiego.

    Polemiki te toczyły w trakcie komunistycznej operacji „wybory parlamentarne”, w trakcie której dążono do fizycznej eksterminacji przeciwników. Zdając sobie sprawę z powagi sytuacji biskupi polscy w orędziu z 10 września 1946 roku przestrzegali, że „katolicy nie powinni należeć do organizacji ani partii, których zasady są sprzeczne z nauką chrześcijańską lub których czyny i działania zmierzają w rzeczywistości do podważenia etyki chrześcijańskiej” i wskazywali, iż „nie jest dla nas obojętną rzeczą, kto rządzi państwem – ludzie wierzący, czy też wrogowie Pana Boga. Współczesne wybory nie są tylko wypełnieniem obowiązku obywatelskiego, ale są też wyznaniem wiary i obroną religii”.

    W odpowiedzi na to orędzie, Bierut w wywiadzie udzielonym Ksaweremu Pruszyńskiemu oskarżając duchowieństwo o sympatie dla sił prawicowych i zacofanych, wyraził ubolewanie, że „nie było u nas tego, co na przykład we Francji istniało od lat, to jest całych grup lewicowych będących w kontaktach z katolicyzmem oraz poważanych odłamów katolickich, zbliżonych do lewicy”. Wypowiedź ta została doceniona na łamach „Tygodnika Powszechnego”.

   W październiku 1947 roku Jerzy Putrament wzywał do opracowania planu i prowadzenia „systematycznej akcji celem uzbrojenia naszych prac w ochronną szczepionkę przeciwko zgniłym wpływom kapitalizmu europejskiego”. Rozpoczynała się „rewolucja kulturalna”, której celem było zniszczenie kulturalnego dorobku narodu. Realizm socjalistyczny miał stanowić „jedyne kryterium oceny nie tylko na obecnym etapie, lecz od chwili wstąpienia na widownię dziejów klasy robotniczej jako klasy samej dla siebie”. W procederze tym wzięli udział polscy pisarze z Iwaszkiewiczem, Słonimskim, Tuwimem oraz Nałkowską na czele.

   Pomimo zdecydowanych deklaracji politycznych na rzecz nowego ustroju coraz bardziej kurczył się zakres swobody publicystów „Znaku”. Bezpardonowa kontrola finansowa przeprowadzona w „Znaku” na przełomie 1948 i 1949 roku postawiła pod znakiem zapytania dalszą egzystencję pisma.

  Opowiedzenie się przez środowisko „Znaku” po stronie „katolicyzmu otwartego” czy też „socjalistycznego humanizmu” zdeterminowało kierunek twórczej pracy na polu kultury. Człowiek świadomy powinien, ich zdaniem, zadbać przede wszystkim o swoje życie wewnętrzne i rozwój duchowy. Odwaga intelektualna winna stać się – jak dowodził Bogdan Suchodolski – „wyrazem protestu przeciw ciasnocie intelektualistyczno-utylitarnej kulturze. Przeciw małym drobiazgowym prawdom, pielęgnowanym przez ostrożnych i powściągliwych uczonych, przeciw mieszczańskiej atmosferze skalkulowanego działania i realistycznym złudzeniom planowego budowania przyszłości. Staje się opowiadaniem po stronie wielkich prawd, porywających jak wicher ludzi, narody, epoki, wyrazem upodobania do czynów powstających z zapału, z rozpłomienionej wyobraźni, z heroizmu, odrzucającego korzyści”.

  Rozpatrując problem obecności kultury katolickiej w życiu społeczeństwa polskiego, Jerzy Turowicz w artykule „Sprawa kultury katolickiej w Polsce” podkreślając słabość polskiej literatury chrześcijańskiej, jej źródeł upatrywał w dominacji popularnej literatury dewocyjnej z jej czułostkowością, sentymentalizmem oraz naiwnością „ocierającą się niemalże o zabobon”. Jako wzór do naśladowania ukazywał natomiast „potęgę” chrześcijańskiej literatury francuskiej i nawoływał do oczyszczenia katolicyzmu polskiego z „zewnętrznych naleciałości i deformacji. Oczyścić z łatwego optymizmu i zadowolenia, oczyścić z intelektualnego lenistwa” oraz „poprzez katolicyzm odczytać humanizm, odczytać sens życia, odczytać radość i miłość. I zrozumieć, że nie ma innej recepty na budowanie kultury, jak tylko ta: pogłębiać źródło tej kultury”.

   Wszechobecny – zdaniem środowiska znakowego – kicz w polskiej literaturze i sztuce sakralnej był odbiciem niskich potrzeb duchowych polskiego społeczeństwa. Zatem odrodzenie sztuki musiało być poprzedzone odnową wewnętrzną człowieka. „Trzeba raz skończyć – pisała Maria Winowska – z tą cichcem kolportowaną i niekontrolowaną opinią, że artyście <wszystko wolno>, dlatego sztuka nie podlega kryteriom moralnym. Jeśli sztuka jest królową suwerenną, podlegającą tylko Bogu Piękna, nie znaczy to wszakże, że wszystko jej wolno, gdyż Bóg piękna jest zarazem Bogiem dobra i Bogiem prawdy”.

   Od 1949 roku na łamach „Znaku” zdecydowanie przeważała tematyka religijna. Im jednak bardziej  publicyści miesięcznika zachwycali się katolicyzmem francuskim, który był dla nich synonimem katolicyzmu dojrzałego i głębokiego, tym mocniej krytykowali katolicyzm nad Wisłą. Stomma uznawał, iż „przeciętna masa polska jest zasadniczo prymitywno-witalna. (…) Dlatego też bardzo mocny kompleks nacjonalistyczny i skłonność do wprowadzanie religii w ten kompleks. Niezdolność uniwersalnego odczuwania katolicyzmu, bo ideologia katolicka oderwana od żywych tkanek organizmu narodowego wydaje się abstrakcją i nieuchwytnym mitem”.

   Jednocześnie publicysta łączył ten „anachroniczny katolicyzm” Polaków z mentalnością burżuazyjną, dla której „religia wbudowana została w egoistyczny ideał życia, zwiększając jego bezpieczeństwo i wygodę. Zamiast być źródłem dynamiki duchowej staje się piorunochronem, odprowadza niepokój i eliminuje konflikty sumienia. (…) Dewizą, osłaniającą ten statyczny ideał życia jest parodia słów ewangelicznych: <dajcie co Boskie – Bogu, a co cesarskie – cesarzowi”. Aby wyrwać się z tego zaklętego kręgu stworzonego przez burżuazyjną kulturę należało – zdaniem Stommy – wystrzegać się pozornej bogobojności – masowo uprawianej przez polskich katolików. Życie chrześcijanina winno być „wewnętrzną walką pomiędzy tendencją do szczęścia – sytego życia, a tendencją do doskonalenia się”.

   W systemie komunistycznym ograniczanie się do „pracy kulturalnej” lub religijnej nie gwarantowało, iż nie zostanie się zmuszonym do kolaboracji politycznej z marksizmem. I to posuniętej znacznie dalej niż składane przy różnych okazjach deklaracje lojalności.
 
Cdn.
Img.: http://www.atticus.pl/index.php?pag=poz&id=49525   @kot
5
5 (5)

4 Comments

Obrazek użytkownika polfic

polfic
"Bierut w wywiadzie udzielonym Ksaweremu Pruszyńskiemu oskarżając duchowieństwo o sympatie dla sił prawicowych i zacofanych"

Miodzio tekst :)
Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
Zupełnie jak teraz ob. Niesiołowski. Nie wspominając o lewakach i feministkach.

Pozdrawiam
Obrazek użytkownika Danz

Danz
Dziękuję za ten cykl na temat środowiska Znaku.  Pamiętam z dzieciństwa dylematy mojej ś.p. Babci, która nie mogła do końca potępić wszystkich działaczy Znaku, jednak była przeciwko działalności tej organizacji w systemie PRL-u.
Pozdrawiam.

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
Takie dylematy były wówczas bardzo powszechne, szczególnie, iż przez pewien czas także Karol Wojtyła pisywał w TP.

Pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>