Hiszpański armagedon (1)

 |  Written by Godziemba  |  6
Grypa hiszpanka, która przetoczyła się przez świat w latach 1918-1919 doprowadziła do śmierci co najmniej 50 mln ludzi.

    Pierwszy przypadek zachorowania odnotowano w stanie Kansas. Doktor Loring Miner, lekarz z hrabstwa Haskell County w stanie Kansas, w lutym 1918 roku donosił władzom o wystąpieniu choroby gwałtownie atakującej miejscowych mieszkańców, którzy skarżą się na silne bóle głowy i mięśni, wysoką gorączkę oraz kaszel. Ponieważ zapadali na nią przede wszystkim ludzie młodzi i silni, Miner uznał, że nie jest to zwyczajna grypa. Padali jak zastrzeleni - raportował. Odpowiedzi się jednak nie doczekał.

            Wkrótce do położonego na drugim krańcu stanu Kansas fortu Camp Funston zaczęli zjeżdżać rekruci, także mieszkańcy Haskell County. Na powierzchni zaledwie ośmiu kilometrów kwadratowych w 1400 barakach skoszarowano aż 56 tysięcy ludzi. 4 marca 1918 r. jeden z nich, kucharz Albert Gitchell, zgłosił się do lekarza z temperaturą 39,5 st. C. Słaniał się na nogach, a w kolejce już czekali następni - kapral Lee Drake, kierowca przydzielony do komendy głównej, i sierżant Adolph Hurby. W ciągu następnych dni do izby chorych trafiło ponad pięciuset młodych mężczyzn.

            Po przeszkoleniu amerykańscy żołnierze w kwietniu 1918 roku zostali przetransportowani do Europy. Wraz z nimi do Europy przepłynął wirus grypy. Pierwsi zainfekowani żołnierze francuscy trafili do szpitali wojskowych kilka dni później. W maju 1918 r. brytyjska marynarka wojenna powiadomiła o 10 tysiącach chorych marynarzy.

            W maju 1918 roku grypa przekroczyła linię frontu nad Marną i zaczęła dziesiątkować szykowanych do nowej ofensywy żołnierzy 37 niemieckich dywizji. „W każdym batalionie choruje ponad 200 żołnierzy, armia głoduje, gdyż zaopatrzenie nie nadąża za wojskiem” - melduje Berlinowi generał Erich Ludendorff , skarżąc się na "blitzkatarrh". Żołnierze tygodniami marzli w wilgotnych okopach stłoczeni na małej przestrzeni i bardzo łatwo zarażali się jeden od drugiego.
           
Chociaż epidemia najwcześniej objawiła się w Europie we Francji, mieszkańcy kontynentu dowiedzieli się o niej z prasy hiszpańskiej, gdyż tylko w neutralnej Hiszpanii cenzura przepuściła informację o licznych zachorowaniach. Pod koniec maja agencja prasowa Fabra wysłała depeszę do Reutersa o tajemniczej chorobie, która „zaczyna się nagle, trwa krótko i znika bez śladu”. Wkrótce grypę zaczęto nazywać hiszpańską, co do dziś pozostało jej najpopularniejszym przydomkiem, choć zwano ją też gorączką flandryjską, gorączką trzech dni, knock-me-down fever, flu, purple death, la grippe oraz influenzą.

            Po kilku tygodniach epidemia wygasła. Jakkolwiek była wysoce zakaźna, nie spowodowała znacznej śmiertelności.

            Jednak we wrześniu 1918 roku doszło do drugiej jej fazy, która odznaczała się niezwykle wysoką śmiertelnością. O tym, że jest inaczej, pierwsi przekonali się mieszkańcy dużych miast na Wschodnim Wybrzeżu. Druga fala hiszpanki, która w październiku 1918 roku uderzyła w Filadelfię i Boston, zebrała znacznie więcej ofiar śmiertelnych niż wiosenna, rodem z Kansas.

            Na Alasce były wioski, w których umarł co drugi mieszkaniec, a we wschodnich stanach próbowano wprowadzić ograniczenia w podróżach. Jednak hiszpanka wciąż przerzucała się w nowe miejsca. Według różnych źródeł zmarło od 500 do 675 tys. Amerykanów. Ludzie oglądający w szpitalnych korytarzach stosy martwych ciał przypominali sobie historie o średniowiecznym pochodzie czarnej śmierci. Niektórzy uciekali na wieś, ale rychło okazało się, że nigdzie nie można czuć się bezpiecznie.

            Po zakończeniu wojny zdemobilizowani żołnierze wracali do domu i zarażali członków swych rodzin.

            Do pomocy lekarzom i pielęgniarkom władze przydzielały studentów starszych roczników uczelni medycznych, ale na nic się to nie zdało. Aby zapobiec zarażaniu się, pozamykano teatry, sale taneczne, a nawet kościoły. Ulice spryskiwano chemikaliami, a ludzie chodzili w założonych na ustach maskach z gazy. Używali ich też na służbie policjanci, kierowcy autobusów, a nawet rolnicy pracujący na polach.

            Żadne leki nie pomagały, więc z każdej strony podpowiadano coś innego. Na przykład 3 listopada 1918 r. "News of The World" radził czytelnikom: „Umyj mydłem od środka nos rano i powtórz ten zabieg wieczorem, zmuś się do kichania o tej samej porze, regularnie spaceruj i jedz kaszę, ewentualnie owsiankę”.

            Zabójczy fenomen hiszpańskiej grypy przerażał ludzi na całym świcie, ale prawdziwa panika zaczęła się wtedy, gdy zaczęto grzebać całe rodziny, zabrakło lekarzy, pielęgniarek, księży, karawanów, a w końcu miejsc na cmentarzach.

            Masakra, którą spowodowała hiszpanka w Europie, była jednak niczym w porównaniu ze spustoszeniami, jakie dotknęły wkrótce potem inne kontynenty. W Indiach w ciągu niewielu tygodni zmarło od 17 do 20 mln ludzi, w Indonezji - 1,5 mln, a w Japonii - prawie 400 tys. Na Tahiti i Samoa umarło tylko 38 tys., ale liczba ta oznaczała, że z powodu epidemii życie stracił co czwarty lub co piąty mieszkaniec.

            Wiosną 1919 roku nadeszła trzecia fala epidemii, która na szczęście nie była już tak zabójcza jak poprzednia.

            Śmierć ofiar hiszpanki była w większości spowodowana wirusowym krwotocznym zapaleniem płuc, które zabijało w ciągu kilku pierwszych dni choroby. W wypadkach kiedy pacjent przeżył pierwszą krytyczną fazę choroby, często przyczyną zgonu było bakteryjne zapalenie płuc. Niektórzy wirusolodzy uważają, iż zaatakowany wirusem organizm próbował się bronić, co prowadziło do hipercytokinemii, która niszczyła płuca, powodując śmierć.

            Osoby, które zachorowały w pierwszym ataku epidemii, wykazywały odporność na nią w następnych falach zachorowań.

            Nietypową cechą tej pandemii był odwrócony profil wiekowy jej ofiar. Umierali przede wszystkim ludzie młodzi i w średnim wieku (20-40 lat), podczas gdy zwykle na grypę umierają dzieci, osoby starsze i z osłabioną odpornością. W relacjach z pandemii podkreślano, że liczba zgonów w młodszym wieku czterokrotnie przekraczała liczbę zgonów w starszym wieku.  Im bowiem ktoś zainfekowany grypą był silniejszy, tym organizm bronił się mocniej, a w rezultacie przyspieszał śmierć zarażonego. To by tłumaczyło, dlaczego ofiarami hiszpanki byli głównie ludzie młodzi.

            Do Polski hiszpanka przyszła stosunkowo późno. Pierwsze przypadki odnotowano dopiero w lipcu 1918 roku we Lwowie. Choroba najpierw przemieściła się koleją wzdłuż trasy Lwów–Kraków–Katowice (w Krakowie była we wrześniu), a do Warszawy zawitała w październiku. Ponieważ w Polsce nie prowadzono wówczas rejestrów epidemiologicznych, trudno powiedzieć, ile dokładnie osób na nią zmarło.

CDN.

Ilustracja z: https://biokompost.files.wordpress.com/2009/09/dontspitflu.jpg?w=500&h=408
Hun
5
5 (3)

6 Comments

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
A jaka była przyczyna wysokiej śmiertelności na Alasce? W końcu klimat nie sprzyja tam epidemiom.

Z tekstu wynika, że grypę roznosili przede wszystkim podróżni, a w największym stopniu - żołnierze. Pewnie jest to kwestia statystyki, bo podróże wojska były wówczas na masową skalę. Ale czy to przypadek, że akurat żołnierze? Już w dawniejszych czasach epidemie roznosiło wojsko i wojsko pierwsze padało ofiarą epidemii. Przykładowo w czasie kampanii 1651 przeciw kozakom epidemia już nie pomnę czego dopadła i wyniszczyła weteranów piechoty koronnej (głównie weteranów wojny 30-letniej, a więc bardzo wartościowych żołnierzy).

Czy niehigieniczny tryb życia, który cechuje wojsko sprzyjał epidemii grypy hiszpanki?

A i jeszcze: jaka jest teoria pojawienia się tej choroby? Czy jest to mutacja ludzkiej grypy, czy może jakiś inny wirus nazwany grypą z powodu podobnych objawów?
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
żołnierze, mimo, że to młodzi, silni ludzie, szczególnie po tak długiej i wyczerpującej wojnie są bardzo podatni na choroby. Marzną, moknę, za mało śpią, żyją w ciągłym stresie,ich jedzenie jest monotonne, najczęściej pozbawione witamin, głównie witaminy "C".
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
O wysokiej śmiertelności na Alasce, a także na wyspach Pacyfiku, decydowała izolacja i ograniczona powierzchnia tych terenów (chodzi o poszczególne miasteczka Alaski, a nie cały stan).

Początek był zapewne przypadkowy - zarażony rekrut z Kansas znalazł się w obozie wojskowym i zaraził swoich kolegów, ci zarazili kolejnych i ... reszta jest już kwestią statystyki.

Niski stan sanitarny w wojsku, a także w Azji podnosił śmiertelność epidemii.

Była to jakaś mutacja grypy.

Pozdrawiam
Obrazek użytkownika ro

ro
Ja zwykle: dzięki za interesującą "pigułkę" historii.

Warto odnotować funkcjonującą w przestrzeni publicznej teorię spiskową, że "hiszpanka" mogła być bronią biologiczną, która wymknęła się spod kontroli - ponoć jakiś niemiecki generał przywiózł tę informację ze Stanów, gdzie przebywał w latach 20-tych. 
Wykluczyć nie można, ale trudno też dawać wiarę: ta informacja była podawana ma "wykładzie" w studium wojskowym w latach 70-tych. 
Pozdrawiam 
Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
Jestem sceptyczny co do tej genezy "hiszpanki", która przecież w znacznej mierze dotknęła także Niemców.

Wedle innej teorii winne były niektóre szczepionki podawane wówczas w Stanach.

Pozdrawiam
Obrazek użytkownika ro

ro
Najprawdopodobniej tak było  - lubię teorie spiskowe, ale z umiarem :) .

Pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>