Koniec grabarza Rosji (1)

 |  Written by Godziemba  |  5

Aleksander Kiereński nie zrobił nic, aby nie dopuścić do bolszewickiego zamachu.

         Na jesieni 1917 roku Kiereński z jednej strony formalnie opowiadał się za kontynuacją wojny, z drugiej prowadził poufne rozmowy na temat wyjścia Rosji z konfliktu. Austro-Węgry, Bułgaria oraz Turcja wyraziły gotować podpisania z Rosją układów pokojowych. Coraz bardziej skomplikowana sytuacja wewnętrzna w Rosji oraz brak perspektyw na zwycięstwo w wojnie sprawiało, iż jedynym rozsądnym rozwiązaniem było wyjście z wojny. Zachodni sojusznicy Rosji nie zamierzali jednak pozostać biernymi widzami, domagając się  od premiera przywrócenia porządku na froncie oraz grożąc Rosji cofnięciem pomocy gospodarczej.

         Kontynuowanie wojny było na rękę bolszewikom, ukrywający się w Finlandii Lenin nie miał wątpliwości, iż zbliża się moment przesilenia wewnętrznego, pisząc, że „zbrodnicza bezczynność Kiereńskiego doprowadziła kraj i rewolucję na skraj przepaści”. Jednocześnie domagał się od swoich towarzyszy partyjnych przygotowania planu obalenia Rządu Tymczasowego. Sam w końcu października 1917 roku powrócił chyłkiem do Piotrogrodu i aż do 6 listopada ukrywał się w dzielnicy Wyborskiej.

        Trocki zorganizował Wojenno-Rewolucyjny Komitet, który wydał rozkaz przejęcia władzy w stolicy. Posłowie państw Ententy nalegali na Kiereńskiego, aby aresztował Trockiego. „Nie mogę zrozumieć, - pisał angielski ambasador – jak rząd może pozwalać Trockiemu podburzać ludzi do zabójstw, grabieży i nie aresztować go”.

       Bolszewicy zamierzali sprowokować rząd do podjęcia środków odwetowych, które pozwoliłyby, pod pretekstem obrony rewolucji,  rozpocząć zamach. Jednocześnie rozbudowywali swoją organizację wojskową, kupując za niemieckie pieniądze broń i amunicję. Główną ich troską było uniemożliwienie rządowi wezwania wojska do zdławienia zamachu, jak udało mu się to dokonać podczas puchu lipcowego.

       Kiereński nie doceniał zagrożenia bolszewickiego – perspektywa ich zamachu nie tylko nie budziła w nim obaw, ale wręcz żywił nadzieję, że pozwoli mu on ostatecznie rozprawić się z bolszewikami i pozbyć się ich raz na zawsze. Nie brał pod uwagę faktu, iż po sprowokowaniu wystąpienia Korniłowa i po rozprawie z nim, w oczach zdecydowanej większości oficerów nie różnił od bolszewików. Nic więc dziwnego, iż nie zamierzali udzielić mu wsparcia w walce z bolszewikami.

       Na posiedzenie tzw. Przedparlamentu w dniu 6 listopada 1917 roku Kiereński wezwał „do obrony wolności zdobytej walką kilku pokoleń, ofiarą i krwią” i przeciwstawienia się bolszewikom usiłującym „podburzyć czerń przeciwko porządkowi w stolicy”. Jednocześnie zapowiedział, że „te elementy rosyjskiego społeczeństwa, te grupy i partie, które ośmielają się podnieść rękę na wolną wolę rosyjskiego narodu, jednocześnie grożące utworzeniem wspólnego frontu z Germanią, zostaną natychmiast i nieodwołalnie zlikwidowane”. Były to jednak puste obietnice. Na działania było już zdecydowanie za późno.

         Gdy grono polityków wystąpiło z propozycją natychmiastowego podjęcia uchwały w sprawie pokoju, aby odciągnąć od bolszewików żołnierzy chłopskiego pochodzenia, Kiereński opryskliwie odpowiedział im, że nie potrzebuje ich rady. Następnie nie czekając na zakończenie obrad, premier pospiesznie odjechał do Pałacu Zimowego. Pod jego nieobecność Przedparlament przegłosował wniosek o wotum nieufności dla rządu. W tym samym czasie bolszewicy w Smolnym formowali własny rząd.

       Lenin wzywał bolszewików: „Wszystko wisi na włosku. Nie należy czekać! Wszystko można stracić!”. Przywódca bolszewików doskonale wybrał moment ataku – osłabiony Kiereński, bez poparcia armii musiał zostać łatwo pokonany.

        W stolicy wybuchła panika. Ludzie w dużych kolejkach czekali przed bankami, aby wypłacić swoje pieniądze. Napór ludzi był tak duży, iż wieczorem banki zamknęły kasy. Kiereński prowadził gorączkowe rozmowy z eserowcami i mienszewikami, którzy jednak odmówili mu wsparcia. Mimo, iż obawiał się, że Kozacy przy okazji rozprawy z bolszewikami zniszczą rewolucję o godzinie 3.00 w nocy 7 listopada 1917 roku wysłał telegram do Kozaków dońskich prosząc ich o pomoc.  Ci jednak mu odmówili wsparcia.

         W godzinach rannych w dniu 7 listopada 1917 roku bolszewicy siłami wiernych sobie oddziałów wojskowych rozpędzili Przedparlament, a następnie opanowali piotrogrodzkie dworce kolejowe i stacje telegraficzne. Przerwano także łączność telefoniczną z Pałacem Zimowym, wokół którego zbudowano barykady.  Kolejne oddziały wojskowe zaczęły przechodzić na stronę bolszewików.

       Kiereński udał się do siedziby Sztabu Generalnego, gdzie także panowały minorowe nastroje. Przybyła delegacja junkrów broniących Pałacu Zimowego oświadczyła, iż gotowi są „spłacić swój dług, jeżeli tylko będzie nadzieja na nadejście posiłków z frontu”. Na to jednak nie było szans. Grupa oficerów postanowiła na własną rękę ratować premiera. Zdobyto dwa samochody, za zgodą amerykańskiego ambasadora umieszczono na nich proporczyki Stanów Zjednoczonych, maskując samochody na pojazdy dyplomatyczne, niepodlegające kontroli. Następnie o godzinie 10.00 samochody odjechały w kierunku Ługi, gdzie stacjonowały wierne rządowi wojska. Po krótkim postoju pojechano do Pskowa, gdzie znajdował się sztab wojsk Frontu Baranowskiego.

       Przed ucieczką Kiereński wydał ostatni rozkaz, w którym zaapelował, by „każdy powinien pozostać na swoim posterunku i spełnić swój dług wobec udręczonej ojczyzny”. Liczył, iż bolszewicy „nie przetrwają dłużej niż dwa – trzy tygodnie

      Wkrótce po odjeździe Kiereńskiego pod gmach sztabu zajechał samochód z bolszewikami, mającymi aresztować premiera.

      Dowódca Frontu Baranowskiego generał Władimir Czeriemisow, pod pretekstem niedopuszczenia do osłabienia frontu, odmówił premierowi wysłania swych oddziałów do Piotrogrodu i poradził mu opuszczenie Pskowa, gdzie jego życie miało być zagrożone. Czeriemisow od dawna „flirtował” z bolszewikami i nie zamierzał pomagać przegranemu premierowi i – jak to ujął – „mieszania się do piotrogrodzkiej draki”.

        W tej sytuacji premier wyjechał z Pskowa w kierunku Mohylewa, gdzie znajdowała się siedziba centralnego kierownictwa całej armii. W czasie podróży odbył rozmowę z generałem Krasnowem, który obiecał mu pomoc, choć nie był pewny lojalności swoich podwładnych. Siłę bojową jednostki Krasnowa stanowiło jednak zaledwie kilkuset Kozaków, dysponujących kilkoma armatami. Z taką „armią” nie można było odbić Piotrogrodu.

       Po ucieczce premiera pozostali członkowie Rządu Tymczasowego oskarżyli Kiereńskiego o „zdradę rewolucji” . Niedawni jego zwolennicy nie kryli zawodu. „Kiereński jest człowiekiem niezbyt dużego formatu. – pisała Zinaida Gippius – Rozkład woli Kiereńskiego zaraził wszystkich już dawno. Wciąż ta sama zbrodnicza mitręga. Zniewieściały rewolucjonista. Rządowi Kiereńskiego zawdzięczamy naszą ruinę”.

       Na wieść o jego ucieczce w jego ślady poszło wielu jego najbliższych współpracowników. Karawany uciekinierów – urzędników, wojskowych, policjantów – wyruszyły z Piotrogrodu na południe Rosji.

       W godzinach przedpołudniowych w dniu 7 listopada 1917 roku zebrał się rząd pod kierownictwem ministra handlu i przemysłu Aleksandra Konowałowa. Większość jego członków myślała raczej o ratowaniu siebie a nie upadającej władzy. Jeden z ministrów zauważył nawet, że „nie wie, po co rząd się zebrał, skoro nie dysponuje realną władzą”. Postanowiono jednak pozostać w Pałacu Zimowym, mimo iż niemal całe miasto znajdowało się już w rękach bolszewików. Wybrano także przywódcę – swoistego „dyktatora”, którym został minister opieki społecznej Nikołaj Kiszkin, lekarz z zawodu. Wyznaczył on swoich zastępców, „mianował” nowych dowódców wojskowych, a po czterech godzinach uciekł z miasta.

       Wkrótce potem Pałac Zimowy został otoczony przez bolszewików. Członkowie rządu byli zdani na łaskę tłuszczy bolszewickiej. Do siedziby rządu przybył kurier Wojskowo-Rewolucyjnego Komitetu z informacją, że Piotrogrodzka Rada Delegatów Robotniczych i Żołnierskich przejęła władzę, a Rząd Tymczasowy przestał istnieć. Rządowi postawiono ultimatum – jeśli nie wyda rozkazu kapitulacji podległym  mu wojskom, zostanie do tego zmuszony siłą. Członkowie rządu zaproponowali pertraktacje z bolszewikami, ale ci nie zamierzali rozmawiać z rządem, którego nie uznawali.

       W pobliże Pałacu Zimowego podpłynęły dwa opanowane przez bolszewików krążowniki – „Aurora” i „Amur”. Marynarze „Aurory” przez radiostację wezwali organizacje rewolucyjnej do powstania, a żołnierzy do buntu przeciwko „kontrrewolucji”. Następnie krążownik oddał strzały ostrzegawcze ślepymi nabojami. Potem ostrzał rozpoczęła Twierdza Pietropawłowska – spośród kilkudziesięciu pocisków jedynie dwa trafiły w pałac, wyrządzając niewielkie szkody.

       Po zapadnięciu zmroku część obrońców pałacu, zniechęcona brakiem obiecanej odsieczy, zaczęła się wycofywać. Około północy pozostał jedynie kobiecy Batalion Śmierci oraz garstka kilkunastoletnich elewów. W tej sytuacji do pałacu wdarli się bolszewiccy marynarze, a za nimi motłoch, rabując i niszcząc luksusowe wnętrza. Aresztowanych ministrów rządu przewieziono do Twierdzy Pietropawłowskiej.

         Zwołany bezprawnie kadłubowy (zbojkotowany przez wszystkie partie poza bolszewikami i lewicowymi eserami) zjazd rad, oprócz dekretów o pokoju i ziemi, ustanowił nowy rząd – Radę Komisarzy Ludowych z Leninem na czele.

 

CDN.

5
5 (2)

5 Comments

Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
"Znieprawiona Rosja nigdy już nie została naprawiona".

Nie widać żadnych szans na jej "naprawę".


Pozdrawiam
Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
Od rosyjskich właścicieli fabryk zbrojeniowych, od sprzedajnych oficerów, którzy handlowali bronią, znajdująca się w powierzonych ich pieczy magazynach wojskowych, itp.
Faktyczny zanik państwa sprawił, iż zapanowała anarchia, a broń stała się nieomal powszechnie dostępna. Trzeba było tylko dysponować odpowiednim zapasem gotówki.

Pozdrawiam

 
Obrazek użytkownika Torpeda Wulkaniczna

Torpeda Wulkaniczna
Tego się mniej więcej spodziewałem. No, ale pieczęć Godziemby, to nie Torpeda na Zündappie ;o)

Lenin musiał sobie radzić w niezłym burdelu  - i poradził,
I jeszcze większy zostawił po sobie.

To była chyba najlepsza inwestycja Niemców..

Bo  -- >  popatrz dzisiaj...

Pozdrawiam

 

<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>

Więcej notek tego samego Autora:

=>>