Kłopotliwa Białoruś (1)

 |  Written by Godziemba  |  14
W latach 1920-1925 ziemie północno-wschodnie RP były areną walk z dywersją białoruską.
 
        Polska polityka w latach 1919-1920 w stosunku do ludności białoruskiej była w znacznym stopniu efektem ścierania się koncepcji federalistycznej z inkorporacyjną. Z jednej strony tłumiono przejawy białoruskiej świadomości narodowej, podczas gdy z drugiej zezwalano na działalność Białoruskiej Komisji Wojskowej, „której celem miało być sformowanie białoruskiej armii narodowej do walki z bolszewikami, pod rozkazami dowództwa polskiego”.
 
        Utworzony w 1919 roku Zarząd Cywilny Ziem Wschodnich odbierany był przez miejscową ludność jako instytucja o charakterze okupacyjnym. Wpływ na to miało zachowanie się sił porządkowych, które zamiast bronić ludności przed nadużyciami, niejednokrotnie same brały w nich udział. Dokonywane na własną rękę przez lokalnych dowódców rekwizycje przyczyniały się jedynie do rozbudzania nostalgii za "dobrymi czasami carskimi" i mimo woli sprzyjały propagandzie bolszewickiej.
 
        Na przełomie 1919 i 1920 roku z inspiracji bolszewików zaczęły powstawać oddziały białoruskiej partyzantki, których celem było aktywizowanie Białorusinów do walki z Polakami. W czasie odwrotu wojsk polskich w czerwcu 1920 roku partyzantka białoruska przeprowadzała ataki na polskich żołnierzy i polskie dwory. Jakkolwiek działania te nie odegrały większego znaczenia militarnego, przyczyniły się jednak do jeszcze większego rozdźwięku w stosunkach polsko-białoruskich.
 
        Koniec wojny polsko-sowieckiej oznaczał dla ziem białoruskich podział, a zbudowanie własnego białoruskiego państwa w oparciu o polską rację stanu okazało się w nowych warunkach politycznych niemożliwe. Z tą sytuacją nie chciała pogodzić się znaczna część działaczy białoruskich, chcących dalej prowadzić walkę o stworzenie niepodległego państwa.  Ich naturalnym sojusznikiem okazało się państwo litewskie, aktywnie protestujące przeciwko zajęciu Wileńszczyzny przez wojska polskie. W skoordynowanych wystąpieniach zbrojnych mniejszości narodowych zamieszkujących ziemie państwa polskiego rząd litewski widział możliwość odzyskania Wilna.
 
       Białoruskie środowiska skupione wokół rządu Białoruskiej Republiki Ludowej Wacława Łastowskiego podjęły współpracę z rządem litewskim w Kownie. Spotkało się to z poparciem Berlina, zainteresowanego osłabieniem państwa polskiego. Rząd Łastowskiego otrzymał na wsparcie swej działalności 40 mln marek pożyczki. Pieniądze miały zostać przeznaczone na zorganizowanie sił zbrojnych przeciwko Rzeczypospolitej. Akcja miała być kierowana i koordynowana przez stronę litewską, a wszystkie oddziały białoruskie znajdujące się na obszarze Litwy podporządkowano rozkazom litewskiego dowództwa wojskowego.
 
          Rząd litewski występował na arenie międzynarodowej jako obrońca prześladowanego w Polsce narodu białoruskiego. W zamian za to otrzymał zgodę emigracyjnego rządu białoruskiego na administrowanie w przyszłości w ich imieniu obszarami, które miały zostać odebrane Polsce – Wileńszczyzną i Grodzieńszczyzną.
 
           Obok jednostek tworzonych na terenie Litwy, na obszarze Rzeczypospolitej powstały cztery grupy powstańcze: I - wileńska, II - oszmiańska, III - brasławska, IV – grodzieńska. Na czele dowództwa frontu, któremu podlegały działające na terenie Polski oddziały dywersyjne, stał ppłk Uspierwski. Tworzenie oddziałów odbywało się z inspiracji emisariuszy wysyłanych z Litwy, a uzbrojenie dostarczała strona litewska.
 
           Oddziały powstańcze, tworzone z myślą o przyszłej wojnie polsko-litewskiej, często jednak zaraz po sformowaniu się rozpoczynały działalność terrorystyczno-dywersyjną Na Białostocczyźnie i Grodzieńszczyźnie napadano na posterunki policji, leśniczówki, dwory, ale także sklepy. Najbardziej spektakularną akcją był napad grupy dowodzonej przez Jana Gryciuka ("Czorta") w nocy z 27 na 28 kwietnia 1922 roku na miasteczko Kleszczele, w czasie którego zamordowano dwóch polskich policjantów oraz właściciela miejscowej restauracji i jego matkę.
 
         Naturalnymi rejonami działań były duże kompleksy leśne. Do bieżących zadań partyzantów należało prowadzenie akcji szpiegowskiej, polegającej głównie na rozpoznaniu aktualnego przemieszczania polskich jednostek wojskowych i policji, zlokalizowanie mostów, umocnień oraz magazynów wojskowych.
 
        W momencie wybuchu wojny podstawowym celem oddziałów białoruskich miało być
niszczenia połączeń telefonicznych, telegraficznych, mostów, dróg kolejowych i rozbudzanie wśród miejscowej ludności nastroje antypolskie. W planach zakładano także dokonywanie zamachów na wyższych dowódców wojskowych, zatruwanie wody i żywności dostarczanej wojsku oraz zarażenie koni nosacizną.
 
          W czasie kampanii wyborczej 1922 roku politycy związani z rządem Łastowskiego utworzyli Białoruski Centralny Komitet Wyborczy. Po jej zakończeniu powołali legalną organizację - Białoruskie Towarzystwo Pomocy Ofiarom Wojny, która oprócz działalności charytatywnej prowadziła akcję agitacyjną, pomagając nielegalnie istniejącemu Komitetowi Powstańczemu organizować Bractwa Białorusinów, które miały stać się ośrodkami oporu antypolskiego.
 
        W 1922 roku antypolską działalność dywersyjną prowadziła też inna organizacja białoruska - Związek Samoobrony Włościańskiej, która współpracowała z władzami komunistycznymi w Mińsku. Związane z nią grupy dywersyjne działały na terenie powiatów wileńskiego i oszmiańskiego. Obok działalności dywersyjnej prowadziły one również akcję szpiegowską i propagandową. Stronę wojskową akcji koordynował Sztab Armii w Smoleńsku.  Pomimo mocodawcom białoruskim w Kownie i Moskwie przyświecały inne cele polityczne, to łączyła ich wspólna chęć osłabienia państwa polskiego.
 
        Po uznaniu w dniu 15 marca 1923 roku przez Radę Ambasadorów Ligi Narodów linii demarkacyjnej pomiędzy Polską i Litwą za granicę państwową – rząd litewski zaczął się stopniowo wycofywać z dotychczasowej polityki destabilizacji sytuacji w Polsce przy pomocy białoruskich oddziałów dywersyjnych. Pozbawione wsparcia politycznego i militarnego białoruskie oddziały dywersyjne były coraz skuteczniej likwidowane przez władze polskie.
 
        Po wycofaniu poparcia litewskiego dla idei powstania białoruskiego i likwidacji na Białostocczyźnie i Grodzieńszczyźnie grup dywersyjnych, Moskwa stała się jedynym promotorem białoruskiej działalności terrorystyczno-dywersyjnej na ziemiach polskich. Komuniści z rozwijającej się od końca 1923 roku Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi podporządkowali sobie kolejne białoruskie grupy dywersyjne, wcześniej funkcjonujące w ramach Bractwa Białorusinów.
 
         Kulturowa bliskość z Rosją, poczucie tymczasowości polskiej administracji - umiejętnie podsycane przez propagandę komunistyczną  oraz rozbudzające wyobraźnię informacje napływające z Białorusi bolszewickiej o tworzeniu państwa białoruskiego miały wpływ na słabą więź znacznej części wiejskiej społeczności białoruskiej z państwem polskim.
 
         Rosnącej liczbie sympatyków KPZB wśród białoruskich chłopów sprzyjała nadzieja na zmiany polityczne, które miał przynieść rychły wybuch powstania białoruskiego, z pomocą któremu miała przyjść Armia Czerwona. Rozbudzane wśród chłopów białoruskich nastroje nacjonalistyczne mieszały się z hasłami komunistycznymi.  Ruch dywersyjny, mający autentyczne poparcie wśród części ludności miejscowej, był inspirowany i aktywnie wspierany przez władze sowieckie.
 
         Zgodnie z ustaleniami polskich służb wywiadowczych całością sowieckiej akcji dywersyjnej na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej kierował Wydział Zagraniczny GPU w Moskwie, za pośrednictwem Tajnego Oddziału Operacyjnego przy GPU w Mińsku i Charkowie. Obszar działania podzielono na cztery pododcinki: białoruski, poleski, wołyński i galicyjski. Sprawami wojskowymi zajmował się na ziemiach północno-wschodnich Sztab Okręgu w Smoleńsku. W ramach Tajnego Oddziału Operacyjnego GPU w Mińsku działały trzy komórki odpowiedzialne za pracę dywersyjną na terenie Polski: l) propagandowa, 2) operacyjna, 3) informacyjna.
 
          Na obszarach północno-wschodnich II Rzeczypospolitej wśród członków i sympatyków ruchu komunistycznego budowano podstawowe ogniwa partyjne, tzw. "jaczejki". Na ich bazie organizowano bojówki, które stanowiły bazę przyszłej armii powstańczej.  Zadaniem tajnych grup dywersyjnych funkcjonujących na terenie Rzeczypospolitej było oprócz przygotowania się do mającego wybuchnąć w najbliższej przyszłości powstania, prowadzenie doraźnej akcji dywersyjnej (napady, podpalenia) destabilizującej sytuację społeczno-polityczną na kresach.
 
         Wyraźny spadek aktywności działań dywersyjnych komunistów nastąpił pod koniec 1925 i na początku 1926 roku. Był on ściśle związany z wydarzeniami rozgrywającymi się w Związku Sowieckim, z przejęciem pełni władzy przez Stalina i wycofaniem się z koncepcji natychmiastowego eksportu komunizmu na Zachód. W efekcie tego zarzucono Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi i Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy „nadmierne eksponowanie różnic narodowościowych, miast ściślejszego łączenia walki na ziemiach kresowych z wyzwoleniem ludu pracującego na obszarze Polski”. Wyzwolenie  Białorusinów miało być więc skutkiem wybuchu rewolucji w całej Polsce.
 
 
CDN.
 

ilustracja z:http://www.komb.agh.edu.pl/?download=mapa5.jpg
Hun
 
5
5 (3)

14 Comments

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Obecny ruch narodowy Białorusinów odszedł od etno-nacjonalizmu na rzecz "nacjonalizmu WXL", który ja nazywam poprostu patriotyzmem.
Jednakże tamta sytuacja to było jakieś błędne koło. Polska nie utworzyła państwa białoruskiego, więc Białorusini mścili się na Polsce za zdradę sojuszniczą. Jeszcze gorzej było z Ukraińcami - tu zdrada ze strony Polski była szczególnie dotkliwa, bo istniał traktat sojuszniczy. Owszem, Polacy mogli sie zasłaniać faktem, że umowa była tajna, że Sejm jej nie zatwierdził... ale faktu, że Ukraińcy obronili Zamość i wzięli udział w bitwie pod Komarowem nie da się unieważnić.
Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
Świadomość narodowa Białorusinów na początku XX w, nie była zbyt silna. Wszelkie próby utworzenia federacji polsko-białoruskiej zostały pogrzebane przez Grabskiego i endeków w Rydze.

Inspirowana przez Kowno działalność terrorystyczna "narodowych" oddziałów białoruskich nie była zbyt uciążliwa dla Polski, dużo większe znaczenia miała działalność oddziałow "rewolucyjnych" wspieranych przez Moskwę. Łatwiej było wykorzystać niechęć Białorusinów do polskich "panów" niż ich dążenia do utworzenia własnego państwa. W ich przypadku aspekt społeczny odgrywał znacznie większą rolę niż narodowy.

Pozdrawiam
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
To jest właśnie najbardziej intrygujące, podobnie jak w przypadku Katalonii (ale to odrębny temat). Chodzi o to, że narodowe rewolucje Ukraińców i Białorusinów miały i mają silny aspekt lewicowy właśnie. Mit narodowy ukraiński zaczyna się od buntu Chmielnickiego, czyli rewolucji stricte socjalnej. A rewolucje typu socjalnego budziły w konserwatywnej większości Polaków w XIX wieku przerażenie. Może jest to jedna z największych przeszkód we wzajemnej współpracy na dłuższą metę?
U nas lewica była w mniejszości, wiecznie podejrzewana o "bolszewizm" (czasem słusznie, bo lewica po 1935 roku była wprost bombardowana ideologią sowiecką). Do tego dodajmy silnie zakorzeniony nawyk, że w sytuacji konfliktu między polskim ziemianinem a ruskim chłopem, z pomoca przyjdzie carski żandarm jako obrońca porządku i cywilizacji łacińskiej devil. Sprytny, choć dość banalny zabieg socjotechniczny carskiej władzy, który w relacjach polsko-ukraińskich funkcjonuje do dziś.
Zadaję sobie pytanie, co zrobić, by ten zły nawyk przełamać i oduczyć Polaków "wzywania carskiego żandarma" jeszcze zanim dojdzie do jakiegokolwiek konfliktu. Bo idąc dalej tym tropem w końcu nastąpi samospełniająca się przepowiednia.
Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
Nie można jednak zapominać, iż zwolennicy programu federacyjnego z Piłsudskim, Wasilewskim, Hołówką i Józewskim na czele zaliczani byli do szeroko rozumianego obozu lewicowego, który doceniał rolę programu socjalnego dla narodów wschodnich. Mimo tego Litwini i Ukraińcy pozostali obojętni na polslkie propozycje.

W przypadku Ukraińców rolę "carskiego żandarma" pełnił raczej austriacki żandarm. To na ziemniach Galicji Wschodniej trwał konflikt polsko-ukraiński, nie było go w "rosyjskiej" części Ukrainy.

Pozdrawiam
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Tak, to jest cenne uzupełnienie tego co powiedziałem.
Niemniej jednak z ty problemem musimy sie zmierzyć. Gdyby wielkoziemiaństwo po 1863 zapoczatkowało na Ukrainie proces uobywatelnienia chłopów, to może straciłoby na ekskuzywnej polskości, ale za to mielibyśmy wychowanych Ukraińców - przyjaciół Polski.
Pamiętamy, że Piłsudski oczekiwał od Petlury powołania pod broń sześciu dywizji piechoty. Nic z tego nie wyszło, bo nikt nie zadbał o narodowe przebudzenie Ukraińców wcześniej. Rosjanie tego nie robili z przyczy oczywistych - woleli miec ciemny lud, aby go podburzac przeciw Polakom. Ale dlaczego Polacy nie podjeli tego wyzwania? Może uwazali, że niekatolikom nie warto poświęcać uwagi?
Obrazek użytkownika MD

MD
Zofia Kossak-Szczucka w Pożodze napisała, istniała swego rodzaju niepisana umowa między administracją rosyjską na Wołyniu a sferami wielkoziemiańskimi, która polegała na tym, że ziemanie ci mogli kultywować, polskość a nawet ją demonstrować przy milczącej zgodzie urzędników rosyskich. Jednak w przypadku podejmowania jakiejkolwiek akcji edukacyjnej przez tychże ziemian wobec ludności ruskiej a nawet wśród zaściankowej szlachty polskiej natychmiast bardzo zdecydowanie interweniowała administracja moskiewska pilnując aby nikt nie naruszał monopolu narzuconego szkolnictwa rosyjskiego.
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Nie wiedziałem o tym. To na Wołyniu, a na Kijowszczyźnie?
Zastanówmy się.  Jeśli tam też było tak, jak na Wołyniu, to w ten sposób ziemiaństwo oddawało edukację chłopów w ręce etno-nacjonalistów, anarchistów, "socjaldemokratów" a w najlepszym razie socjalistów.
Oczywiście zawsze można zadać pytanie typu "dlaczego Polacy uratowali tak niewielu Żydów" i dac odpowiedź: "bo tylko tylu mogli uratować". No tak, ale tu, na Ukrainie, chodziło przecież o pozyskanie ludzi dla sprawy Rzeczpospolitej, o zwiększenie liczebności narodu, a nie ratowanie bliźnich. W Królestwie Polskim istniały kółka samokształceniowe, dlaczego tu nie mogło ich być - w konspiracji?
Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
Nie było szansy na pozyskanie "zachodnich" Ukraińców, z którymi twardo walczyliśmy w latach 1918-1919, natomiast "wschodni" byli do zagospodarowania - zabrakło jednak czasu.

Pozdrawiam
Obrazek użytkownika MD

MD
Znów powołam się na prof. Mariana Zdziechowskiego. Według jego opinii nie sposób było dojść do jakiegokolwiek porozumienia z Ukraińcami w Galicji Wschodniej a zwłaszcza we Lwowie przed I wojną światową, gdyż ich żądania nie brały pod uwagę żadnego ustępstwa na rzecz Polaków. Stąd padł pomysł aby do Lwowa sprowadzić z Kijowa Mychaję Hruszewskiego. Pod panowaniem rosyjskim wszelka odrębność ukraińska była surowo zwalczana stąd snuto nadzieję, że we Lwowie gdzie kultura ukraińska mogła się swobodnie rozwijać Hruszewski będzie głosem rozsądku w układaniu się z Polakami. Okazało się jednak, że Mychajło Hruszewski dość szybko "zaaklimatyzował" się we Lwowie i dołączył do grona nieprzejednanych przeciwników polskości tych ziem. Stąd bybym bardzo ostrożny co do potencjalnej możliwości pozyskania wschodnich Rusinów. 
Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
Mimo wszystko szansa taka istniała, Polacy musieliby mieć czas na pozyskanie "wschodnich" Ukraińców - np. gdyby "okupacja" Kijowa trwała nie tylko tygodni, ale kilkanaście miesięcy. Można ich pozyskać gwarancją spokoju i bezpieczeństwa.

Hruszewski po przyjeździe do Lwowa został bardzo szybko "zaasymilowany" przez tamtejszych Ukraińców, którzy przekonali go do swoich planów politycznych.

Pozdrawiam
Obrazek użytkownika MD

MD
A ja z faktu udziału sił ukraińskich w bitwie pod Komarowem, czy obrony Zamościa przez gen. Marka Bezruczkę nie czyniłbym zarzutu Polsce jako stronie, która zdradziła Ukraińców. Wszak Piłsudski podjął ofensywę celem wyzwolenia Ukrainy spod panowania rosyjskiego i nie po to aby stworzyć z niej kolonię polską, ale aby stworzyć państwowość ukraińską, która miała być państwem sojuszniczym odradzającej się Polski i poprzez nią pozostawałaby w kręgu kultury łacińskiej odsuwając granicę azjatyckich wpływów za Dniepr. Pamiętajmy, że Piłsudski podjął tę akcję świeżo po walkach polsko-ukraińskich o Lwów, które głęboko zapisały się w pamięci narodowej, przecież w Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie złożono szczątki właśnie Obrońcy Lwowa. Nie udało się w 1920 roku odbudować państwowości ukraińskiej ,ale nie z winy Polski. Ukraińcy srogo za to zapłacili i co najtragiczniejsze nie możemy oczekiwać aby oni sami wyciągnęli z tego jakieś wnioski. Nie chciałbym kończyć tej odpowiedzi tak pesymistycznie bowiem są elementy, na których powinniśmy budować i to nie tyle jakiś wspólny przekaz historyczny z Ukrainą bo do tego jest obecnie bardzo daleko, ale wpływać na kształtowanie się świadomości tego narodu poprzez eksponowanie właśnie takich postaci jak gen. Marek Bezruczko, czy prof. Bohdan Łepkij zwłaszcza, że na naszych granicach przebywa dość znaczna liczba Ukraińców.
Obrazek użytkownika MD

MD
Ponownie powołam się na Zofię Kossak-Szczucką. Napisała ona, że na Wołyniu kwalifikację urzędników rosyjskich były zdecydowanie wyższe niż w Kongresówce, do której trafiali ci z najsłabszymi kwalifikacjami jak i pewnie równie słabymi koneksjami. Nie popełnimy chyba błędu jeśli przyjmiemy, że na Kijowszczyznę również trafiali urzędnicy wyżej wykwalifikowani. Kolejną kwestią, która utrudniała powstanie takiej konspiracji były różnice religijne i kulturowe. Polscy ziemianie to przecież katolicy, ruska ludność wiejska to prawosławni. Moskwa dość przezornie i skutecznie zniszczyła Unitów by przeciąć nawet tę wątłą relację Rusinów z Polakami-katolikami. W efekcie długie lata pod carskim panowaniem funkcjonowała kutura polsko-katolicko-ziemiańska obok rusko-prawosławno-chłopskiej, długi czas bez większych konfliktów, ale jednak obok siebie i kwestią czasu było tylko skierowanie ich przeciw sobie. I kolejna kwestia, tego co Pan pięknie nazwał pozykiwaniem ludzi dla sprawy Rzeczypospolitej, otóż pamięć o Rzeczypospolitej kultywowana była tylko w obrębie kultury ziemiańskiej, ludność ruska tej pamięci nie była w stanie utrzymać choćby z powodu rosyjskiego szkolnictwa. W dodatku pojawienie się ruchów etno-nacjonalistycznych zarówno po stronie ruskiej jak i polskiej doporowadziło do ruiny tradycję Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Obrazek użytkownika MD

MD
Bardzo dobrze, że przypomniał Pan czynnik niemiecki w relacjach polsko-litewskich w okresie kształtowania się II Rzeczypospolitej. Dość często zapominamy, że to właśnie Niemcy stały w dużej mierze za kształtem państwa litewskiego a w zasadzie nowolitewskiego. Do dziś współczesna Litwa świętuje 16 lutego jako dzień odbudowania Państwa Litweskiego na pamiątkę ogłoszenia w 1918 roku utworzenia państwa zależnego od Niemiec coś analogicznego jakbyśmy świętowali akt 5 listopada. W efekcie młoda państwowość litewska w 1918 roku oparta na etnonacjonalizmie mając za plecami Niemcy wrogo była usposobiona na do Polski całkowicie odcinając się od tradycji Wielkiego Księstwa Litewskiego starając się usilnie i tworzyć jakąś tradycję w oparciu o zamierzchłą pamięć o Mendogu czy Giedyminie wyrzekając się kilkuset lat pięknej historii i w zasadzie ten problem trwa do dziś i stanowi podstawowy problem w relacjach Litwy z Polską.
Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
Niemcy także (razem z Czechosłowacją) wspierali antypolską działalność Ukraińców.

Pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>